przemorski
Zarejestrowani-
Zawartość
1 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Chciałbym Wam opisać moje doświadczenia z jedną dziewczyną poznaną za pomocą portalu randkowego na S. Nie lubię owijać w bawełnę więc przejdę od razu do sedna. Na początek napisze, że dzieliło nas około 50km. Poznawaliśmy się w połowie zeszłego roku w szczycie lockdownu kiedy wszystko było pozamykane na 4 spusty i randkową nie, wybór miejsc był bardzo utrudniony. Z P. online fajnie się rozmawiało i jakoś w toku rozmowy wyszło, że dobrze byłoby się spotkać. Ona zwróciła uwagę, że jest "problemik" bo nie mieszka w Krakowie. Na co ja odpisałem, że nie ma problemu i na pierwsze spotkanie przyjadę do niej. No i tak też się stało. Spędziliśmy mile kilka godzin, podczas których pokazała mi park, okoliczne małe atrakcje a na koniec poszliśmy na herbatę. Po pierwszym spotkaniu kontynuowaliśmy znajomość i na drugie spotkanie umówiliśmy się, że pojedziemy do Ojcowa na skałki. Tym razem również najpierw jechałem po nią a dopiero potem była trochę ponad godzinna jazda do Ojcowa (a potem z powrotem). To spotkanie również się udało co było widać po nas oboje i nadal kontynuowaliśmy znajomość, rozmowy przez telefon i pisanie. Na trzecie spotkanie postanowiliśmy wybrać się do malowanej wsi koło Tarnowa. Już nie pamiętam jej nazwy ale jest to jedyna tak wioska w tamtym regionie gdzie zachowała się tradycja ozdabiania budynków ręcznymi malunkami kwiatów i tym podobnmi wzorami. Z tego jak się zachowywała zauważyłem, że również się jej bardzo spodobało - a najbardziej spodobały się jej kaczki, które w pewnym momencie były bardzo blisko nas i zrobiła im sesje zdjęciową Tu muszę dodać ważną dygresję, że po tym trzecim spotkaniu popełniłem online mały błąd gdyż jako pierwszy odslonilem się w wiadomościach do niej z moimi uczuciami (może bez slowa na "k" ;). co jest błędem gdyż to kobieta powinna zawsze dać pierwsza sygnał, na który facet powinien zareagować - inaczej gdy facet pierwszy się odsłanai jest to odczytywane jako pewnego rodzaju nacisk na kobietę, która akurat może nie być jeszcze zdecydowana. Ale pomimo takiego odsłonięcia i jej trochę wstrzemięźliwej reakcji umówiliśmy się na 4 randkę. Tym razem do skamieniałego miasta koło Ciężkowic. Też po nią podjechałem i potem razem na skałki. To spotkanie również się udało, wracaliśmy już po ciemku, pomimo tego, że miałem czołówkę było trochę strasznie ale dzięki temu udało mi się trochę potrzymać ją za rękę no i ogólnie przez chwilę byla pierwsza malutka jako taka bliskość (ale naprawdę niewielka, z rzędu trochę dłuższe przytrzymanie dłoni, ramienia, krótkie ale jednak trochę dłuższe niż potrzebne objęcie się). No i po tym 4 spotkaniu, które widziałem, że się naprawdę udało zaproponowałem aby ona po raz pierwszy przyjechała do mnie do Krakowa. Nie chodziło o przyjazd na mieszkanie ale abyśmy pozwiedzali Kraków. Na co ona odpisała, że rozumie iż teraz przechodzę z nią na stopę koleżeńską i nie jestem zainteresowany relacją damsko-meską. Na co ja zbity z tropu odpisałem, że w żadnym wypadku, że nadal jestem zainteresowany poznawaniem się z nią ale skoro 4x ja jeździłem do niej i po nią to może ten jeden raz ona przyjedzie do mnie (co nie byłoby dla niej trudne gdyż i tak umawiała sobie w Krakowie wizyty np u kosmetyczki itp..). Ona odpisała, że jeżeli ona ma przyjeżdżać to jesteśmy wtedy tylko przyjaciółmi i albo facet organizuje wszystko i ona czuje się jak kobieta albo nici , głębszych relacji. Potem były między nami dyskusje, a których się dowiedziałem, że ona oczekuje, że jak facet ja gdzieś zaprasza to on powinien zapłacić za 100 procent czyli np. jak było poluzowanie lockodownu, przejechaliśmy razem autem 3h, potem kupiłem obiad to nawet za bilet wstępu na 4zł jej zdaniem powinienem ja zapłacić np to ja zaprosiłem. I wg niej nic nie zmienia to, że poniosłem koszt paliwa za 3h jazdy i obiadu. Te 8zl też powinno być po mojej stronie. Po tej wymianieielismy kółka miesięcy odpoczynku od spotykania (tylko pisaliśmy) i dopiero na wiosnę tego roku spotkaliśmy się 5 raz. Tym razem pojechałem do niej ale od niej już pojechaliśmy jej autem do zamku Krzyżtopór. Spotkanie się udało czego konsekwencją było to, że po jakimś czasie zaproponowała mi wspólny urlop - rejon Kłodzka, błędnych skał, Gór Stołowych. Od razu też wspominała, że na jesień chciałaby zobaczyć zamek w Malborku, wydmy w Łebie i tamte rejony bo nigdy nie była. Wspominała również coś o wynajęciu kiedyś domku w Bieszczadach ale tylko przez moment. Zgodziłem się na wspólny urlop i zaczęliśmy planowanie. Jako, że jestem dobrym organizatorem (co zresztą sama P. zauważyła, że każdą wycieczkę super zorganizowałem) to wysłałem jej propozycje ciekawych miejsc (około 9) w tamtym rejonie. Na to dostałem jej listę oraz sugestie, że narzucam urlop. Odpisałem jej, że wusułając propozycję w żadnym wypadku nie miałem intencji aby coś narzucić i jeżeli ona ma inne propozycje to ja ze wszystkich swoich zrezygnuje za wyjątkiem zamków Bolków i Grodno (bardzo lubię zamki a poza tym oba byłyby "po drodze" jadąc z a4 na południe do Kłodzka). Inna sprawa, że kilka punktów się i tak pokrywało. Potem był temat kto po kogo ma przyjechać. Jako, że ona zaproponowała "przyjacielski urlop" to nie wysunąłem tym razem propozycji, że przyjadę po nią na wschód (co by potem wymagało powrotu do Krakowa i 2h jazdy więcej) tylko aby ona przyjechała do Krakowa. Na co usłyszałem najpierw, że ok i dobraliśmy miejsce "odbioru" w Krk. Kolejnym tematem było to jaki pokój i czy ze śniadaniem lub bez. Nauczony doświadczeniem napisałem, że chce pokój ze śniadaniem i w tym momencie w niej coś chyba się przestawiło bo zaczęła być uszczypliwa wobec mnie pisząc: 1. że ona nie potrzebuje śniadania i jak ja chcę ze śniadaniem to jestem delikatny i na urlopie to ona będzie nosić spodnie; 2. żeby ona tylko po 2h jazdy nie słyszała ode mnie, że jestem zmęczony (przytyk, że po nią nie podjechałem - btw miała świadomość, że jako kierowca zwiedziłem pół Europy i prawie całą Polskę więc tym bardziej te "po 2h" było nieuprzejme), 3. W dalszym ciągu zarzucała mi, że narzuciłem trasy chociaż ograniczyłem się tylko do dwóch zamków. Po tym jak napisałem, że z jej listy zrezygnowałbym z "trasy stu zakrętów" - ale ona napisala, że nie zrezygnuje z tego. I napisała, że będę jej musiał w takim razie pożyczyć auto. Już miałem jej odpisać, że skoro chce podziwiać przyrodę to lepiej aby ją prowadził bo inaczej mogłaby gdzieś wjechać do rowu ale nie zdążyłem bo rzuciła hasło "a może jedziemy na dwa auta". No o w tym momencie to ja już nie wytrzymałem. Napisałem jej, że dziękuję ale na urlop pojadę sam bez niej. Szybko odpisała jakby miała kapeć w ustach "na pewno dobrze go sobie zorganizujesz". No i potem postanowiłem dopisać parę uwag, że to ona zaproponowała mi urlop a nie ja jej więc manipulowanie faktami i twierdzenie, że coś narzucam jest nieuprzejme, zwłaszcza, że z 8 dni urlopu mi na zamki wystarczyłby jeden dzień a pozostałe 7 byłby dla niej. Potem dodałem coś jeszcze o tym, że jak jest na diecie to nie musi brać noclegu ze śniadaniem ale w żadnym wypadku nie powinna zwracać się do mnie, że "to ona będzie nosić spodnie podczas urlopu". No i na to dostałem tylko wiadomość "żegnam" no i mnie zablokowała. Co sądzicie o moim i jej zachowaniu ?