myszka66600
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez myszka66600
-
a na hula hop dzielnie poluję, postanowiłam wylicytować takie powystawowe, ale już 2 tygodnie walczę jak lwica i g*** z tego wychodzi...
-
obwieszczam powrót i przyznaję się bez bicia, że nie czytałam zaległych stron :P Wszelkie nowe istotki witam i zachęcam do dołączenia do nas :) Wyjazd niespecjalnie miły, wszystko w biegu i często na głodniaka. Jedyny posiłek który był zawsze i o tej samej porze to śniadanko, a potem to różnie wychodziło... Ważenie w sobotę to się okaże czy znów zaczynam od początku :( Dobija mnie to wszystko, już w tym roku nigdzie nie jadę, a jak mąż będzie chciał, to niech bierze młodego i sam jedzie...
-
a ja mam klimatyzowane biuro :D ale już tylko 15 minut...
-
Toffi -->> chłopu nigdy nie dogodzisz :P A mi wypadł wyjazd na pogrzeb :( po pracy pakuje młodego i siebie, mąż z pracy wróci i jedziemy... Nie lubię takich akcji, ale teściu już długo walczył i to była tylko kwestia czasu, aż będzie ta sytuacja
-
bobry :D wy gadacie wieczorami, a ja śpię :P bobas mnie wymęczy do 21 że już mi się nic nie chce... trochę postepam i spać... dziś na śniadanie 2 kromki z szyneczką i pomidorem, do pracy wzięta buła, mąż mi wczoraj kupił, ale tak ładnie pachnie ziołami, że aż się skuszę :) i jogurt naturalny, ale jak zjem bułę to już się może nie zmieścić. Wczoraj zaliczyłam sukces, bo mi siostra o 22 z lodami wyjechała, a ja odmówiłam, bo za późno i poszłam spać ;)
-
Karmelizowanaa -->> to my z mężem obydwoje lubimy wszystko na ostro ;) teraz trochę męża hamuję, bo mi się nie chce osobno dla Młodego gotować, a bobas tak ostrego nie zje, albo zje i będzie potem Go brzuszek bolał... Ale coś czuję, że szybko pozna ostry smak, bo o ile ja jeszcze takie mdłe pojem, to mąż przestanie w końcu jeść i całkiem zniknie :D
-
a ja do kawy 2 krówki firmowe, cukroholizm wygrywa... ale były ze świeżej dostawy, kruche na zewnątrz a w środku lejące, pycha normalnie. Teraz pożarłam dwie brzoskwinie i do pracy rodacy ;)
-
no niestety pogoda nie sprzyja siedzeniu przy kompie... dzień całkiem udany, po obiedzie i lodziku już mi się nic nie chciało jeść, może to upał, a może ziemniak, których już od dawna nie jadłam tak mnie zapchał :) i jakoś tak wyszło, że i czasu nie było. Jutro znów praca, a w pracy dieta idzie bardzo dobrze :) Teraz uciekam już na nocny odpoczynek, bo dziecię + upał dały nieźle w kość, rano się odezwę, bo mało pracy jak to w poniedziałek ;) miłej nocki i snów słodkich
-
niby spada i niby to dobrze że wolno, ale wiadomo że by się chciało więcej i szybciej :P ja to tylko się zastanawiam jak mi się udało poprzednim razem, wtedy był dukan od a do z, żadnych wyskoków, podjadania, no i w 4 miesiące było 13 kg mniej... a teraz jakoś nie mogę i to mnie najbardziej dziwi i frustruje... ale przynajmniej jem co chcę, tylko staram się mniej, może faktycznie to będzie lepsza droga, chociaż powolna...
-
Karmelizowanaa -->> to że każde szkodzą, to je oczywista oczywistość, ale niektóre wiele bardziej, inne trochę mniej... u mnie dziś pracowity dzień, dopiero się obrobiłam od rana. Własnie wcinam jabłko. Na śniadanie była kromka chleba z bieluchem i pomidorkiem malonowym, ale pychota, aż szkoda że tylko jedna. Na obiad chyba pierś kurzęca mi się ostała to trzeba zjeść, a na kolacje to nawet jeszcze nie myślę, coś fit ;) a wieczorkiem jak dziecię uśnie steperek, tak ze 35 minut, co żeby wydłużać czas ćwiczeń
-
Dziś dzień co najmniej dziwny... Z jedzenia, to rano kanapka z jajkiem, potem buła z parówką, na obiad trochę lazanii z gotowca, według opakowania zjadłam jakieś 400 kalorii i poszłam spać... Teraz wstałam z bolącą głową i w ramach kolacji wypiłam kawę z łyżką lodów, ale bez cukru ;) Co do mojej fenomenalności, to zrobiła mi się dziś oprycha... pod nosem. Czasem tak mam. Jestem jednym znanym mi przypadkiem :) swędzi i piecze i chyba się wścieknę, a to nie poprawia mojego samopoczucia niestety.
-
jak tak jest z tymi lodami to całkiem fajnie ;) ale to żadne wytłumaczenie, trzeba przestać jeść słodkie!! i słone!! i zapijać wszystko piwem ;) !! Wszystkie fajnie chudniecie, a mnie pewnie znowu waga w sobotę załamie... marny jej los, bo chyba przez okno wyleci jak nie będzie pokazywać coraz mniej :) oprócz tego mam wisielczy humor, bo mi w nocy dziecię urządziło dziką jazdę, od 1 do 3.30 nie spało, duszno, gorąco i jeszcze ciśnienie leciało, bo takie burzysko się o 3 rozpętało, masakra istna, a teraz idę spać pod biurko :) odezwę się jak wstanę
-
Agnieszka89_XXL -->> miło Cię znów powitać, stresy odpędzone to teraz do boju :) czarna41 -->> znam ból przebywania u rodziców... a ja miałam jeszcze teściową, która uważa że odchudzanie to jakaś fanaberia, a jak nie jadłam to się obrażała... A ja siedzę w klimatyzowanym biurze i na myśl o wyjściu aż się boję, może by tu zostać ;)
-
Ale koszmarny dzień. Wypiłam już 3 kawy i nawet zjadłam 2 jeżyki, by trochę ciśnienie podnieść i nic, mam ochotę zwinąć się w kulkę pod biurkiem i spać... Myślałam czy by nie wyjść wcześniej z pracy, ale mi się nie chce:) Długi nudny dzień, a to dopiero połowa właściwie. Co do wagi to też się zgodzę że te elektryczne kłamią, lepsza taka stara, dokładniejsza.
-
zapomniałam dopisać warkę jabłkową...
-
zaczęło się od rożka po obiedzie, potem poszedł drugi, a na wieczór to chyba z pół chleba wciągnęłam z samym masłem (świeżutki rano kupiłam, ale żeby nie było żytniaczek), siostra jeszcze o 22 z ciastem wyjechała, ale spasowałam i poszłam spać. Dziś też nie najlepiej, bo 2 kanapki, ale duże. Zaraz jedziemy gdzieś w plenery to przynajmniej będę z dala od jedzenia
-
JA dziś porażka na pełnej linii, ale od jutra obiecuję poprawę. Nawet mi się nie chce pisać o tym co udało mi się pochłonąć. Jutro będzie lepiej, trochę dobiło mnie siedzenie w domu, ale taki upał że z maluchem nie bardzo dało się wyjść, a mąż w pracy cały dzień i poszło... Dobra koniec żali trzeb się umyć i spróbować trochę wypocząć
-
A ja dziś zważona i załamana... 69,7, więcej niż przed wyjazdem... jedyne co przychodzi mi do głowy, to że może waga się popsuła... Musze kupić nową, bo smutno mi. Może na wyjeździe było bardziej masakrycznie niż myślałam, bo odkąd wróciłam, to bardzo grzeczna jestem, wszystko tu zapisuję z najmniejszymi nawet grzeszkami i żeby aż tak do tyłu być? Nic to zaczekam jeszcze tydzień i zobaczę czy coś ruszy w dół, ograniczę owoce, bo to właściwie jedyna rzecz, które przychodzi mi na myśl jeżeli idzie o odstępstwa od diety. A dziś plan taki: 1 śniadanie - 2 kromki z chudą wędliną i rzodkiewką, godz. 7,30 2 śniadanie - papryka surowa, godz. 11 (chyba jest za gorąco i głodna nie jestem) obiad - pulpety z chudej szynki w sosie pomidorowym z ryżem, godz. 14 podwieczorek/kolacja - serek wiejski, albo makreli pół, zobaczę co wyjdzie, godz. 18 i to będzie tyle na dziś, załamana idę czytać książkę i czekać aż me dziecię wstanie. Odezwę się pewnie dopiero wieczorem jak już uśnie. Miłego dnia
-
a teraz uciekam na poleżenie do wanny i spać, bo z bobasem nie ma łatwo i jak się jutro poderwie o 5-6 to trzeba jakoś funkcjonować niestety
-
ja to mam cichą nadzieję, że wynik mnie zadowoli, bo ostatnio mam takie ssania w żołądku, że jakbym miała jeść coś mniej, to tego nie widzę za bardzo :( ale dietę utrzymywać też będę, bo nawet patrzeć mi na siebie ciężko i trzeba coś z tym zrobić
-
Martyna_26 -->> fajne masz wyniki! oby tak jak najdłużej!
-
mój koktajl truskawkowy ewoluował do koktajlu owocowego:) pani w warzywniaku miała takie piękne wiśnie że nie mogłam się nie skusić, a jako że wiśnie jakie są każdy wie trzeba było dodać pół bananka, żeby kwaśne nie było:) syn wyspany, chałupa ogarnięta, obiad tylko nastawić, więc idziemy w miasto
-
tam oczywiście ma być plan na dziś, pana żadnego się nie spodziewam :)
-
ja dziś też całkiem dobrze, nie licząc truskawek po 20, ale tylko z 10 ;) nie wiem skąd maż je wytrzasnął, ale były tak słodkie i dojrzałe, że jeszcze tak pysznych w tym roku nie jadłam. a teraz uciekam na spanko, bo o 1 me dziecię wstaje na cycuszka, a potem to już całkiem porażka z jego spaniem. Na szczęście jutro wolny dzień więc może trochę po odpoczywamy:) miłej nocy i smacznych snów
-
no właśnie tego nie wiem , u rodziców internet jest ale nie wiem jak z czasem, a na wyjeździe w góry to całkiem nie wiem :) mam w telefonie neta więc czytać Was będę ale nie cierpię pisać z telefonu więc jak nie będę się odzywać, to odezwę się po powrocie, czyli 29:) Strasznie chaotyczna i lekko bezsensowna wypowiedz mi wyszła