Cześć,
jestem młodą dziewczyną z dużego miasta. Udało mi się skończyć studia na jednym z dwóch studiowanych przeze mnie kierunków i dostać dobrą, stabilna pracę w korporacji w moim zawodzie i specjalizacji. Równolegle z pracą kontynuowałam naukę na drugiem kierunku. Minął rok w pracy, która chociaż z Początku wydawała się pracą marzeń, po pewnym czasie stała się źródłem frustracji, łez, a w końcowym etapie również wizyt lekarskich i leczenia nerwów proszkami uspokajającymi. W wyniku wielu sytuacji podjęłam decyzję o złożeniu wypowiedzenia z dnia na dzień, nie przygotowawszy sobie uprzednio żadnej poduszki powietrznej w postaci nowej pracy. Na domiar złego na studiach z nie zdałam ostatniego egzaminu przed obroną, a promotor, który wcześniej z entuzjazmem proponował wydanie wspólnie artykułu - milczy. Nie mogę powiedzieć rodzinie o tym, że zostawiłam pracę, bo moją mamę to załamie, a brat uzna mnie za nieodpowiedzialną gówniarę. Finał sytuacji jest dla mnie bardzo, bardzo trudny. Pierwszy pracodawca, który odpowiedział na moje CV okazał się oszustem szukającym akwizytorów do pracy po 10h dziennie. Uciekłam. Praca na stanowisku asystentki w firmie komputerowej również okazała się fiaskiem ze względu na fakt iż... podałam preferowane wynagrodzenie, które pozwoliłoby mi przeżyć. Złożyłam dokumenty do dwóch innych korporacji, ale w jednej mnie nie przyjęli po testach psychologicznych (?!) mimo, że testy znajomości języka i logiczne zdałam powyżej przeciętnej. A w drugiej czekam na kolejny etap rekrutacji. Ale i tu mam pewne obawy, ponieważ praca jest w Warszawie i musiałabym się przeprowadzić. Tymczasem mój chłopak kończy pisać doktorat i jest szansa, że zaproponują mu w przyszłym roku etat na uczelni. Takich szans się nie rzuca. Szkoda, bo po 4 latach związku, tej jesieni mieliśmy w końcu zamieszkać razem.
Nie wiem o mam zrobić.