Witam,
bardzo proszę o spostrzeżenia i przemyślenia. W dużym skrócie mój związek rozsypał się jak domek z kart. Trwał bardzo długo, niestety z tego co czas pokazał byłem jedynym zainteresowanym ratowaniem go. Na koniec zostałem oszukany a jak sprawa się mówiąc kolokwialnie rypła, tak jak Kartagina zostałem spalony a miejsce po mnie zostało posypane solą :), no bo przecież zastępstwo zostało znalezione. Przynajmniej ja to tak odebrałem.
Niestety od tej pory włączyła mi się blokada na coś więcej niż rozmowy ewentualnie wspólne wyjścia w kobiecym towarzystwie.
No i jest problem nie jestem w stanie tego przełamać.
Pozdrawiam
L