Sama już nie wiem co o tym myśleć. Mój chłopak, z którym już jakiś czas jestem ma 23 lata i nie umiem zrozumieć tego, że jego rodzice tak bardzo wtrącają mu się w życie. Organizują jego czas, ok, dawają obowiązki, ale tak organizują, że to musi być zrobione o tej godzinie i basta. Co najciekawsze on bez zmrużenia okiem wszystko wykonuje, bez względu na wszystko. Potrafi przesunąć już dawno umówioną randkę lub nie patrząc na bąble na rękach zebrać trawę, na którą ma uczulenie, bo tak rodzice kazali. Ja nie chce ingerować w to tak bardzo bo w końcu to jego rodzice, ale jeśli sprzeciwiam się, że więcej ma pracy niż czasu dla mnie słyszę tylko "zaakceptuj to" "uszanuj to że muszę to zrobić". Sytuacja jest na tyle absurdalna, że ja już sama nie wiem czy to ja wymagam za dużo, czy tak wyglądają relacje rodzice-dziecko i tylko ja mam inaczej?
Obawiam się również tego jak to będzie wyglądać po ewentulnym ślubie, boję się że będzie to wyglądać tak że jak mamusia zadzwoni po 22 on wyjdzie i pojedzie tam bo "tak trzeba" i "to pewnie pilne".
Ja nie wiem czy to ja przesadzam czy naprawdę powinnam to zaakceptować. Co wy o tym myślicie?