Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Aga B

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Aga B

  1. Nie wiem, wypadlam z obiegu chyba :-P Zolza - zgadzam sie, na mnie tez wieczorne jedzenie fatalnie wplywa, watroba kluje, mam zle sny o wojnie albo ze z moimi dziecmi cos zlego sie dzieje, masakra. Ale Ty konczysz o 15 - jak to robisz? Ja bym umarla. Moim marzeniem jest 17, coraz czesciej mi sie udaje, ale z reguly jest to ok 18, jem wtedy obiadokolacje i zaraz potem zamykam bufet. Nie jestes glodna? Idka - naprawde wcale nie cwiczylas na odchudzaniu? zero? null? a teraz jak to wyglada? Ile jesz bialka? zaraz bedzie kawa 2, ale mi tego brakowalo, taki relax w pizamie z kubasem \_/>
  2. hej Babeczki, melduje sie z rozwianym wlosem, u mnie w ost, tyg. galop. Niestety, dupa blada nic nie polecialo, stoje caly czas i bujam sie juz caly tydzien, nie wiem co sie dzieje, niby za 4 dni mam dostac @ moze to. No, ale nic nie zmieniam, bo co niby mam zmienic, kalorycznosci nie zetne nizej, probowalam to nie ma co, slabne, jest mi zimno i boli mnie glowa, uwazam zreszta, ze moje obecne 1300-1500 to i tak juz minimum na moj ruch. Teraz siedze juz po sniadanku, z pyszna kawka i zerkne kilka stron co u Was :-)
  3. hej LAski, nie zniknelam tylko jestem zwyczajnie zajeta - w pracy wiadomo, nie siedze na necie, a w domu mam zelazna zasade, z enie otwieram lapka poki malych nie poloze, bo to straszny zlodziej czasu - czlowiek wlezie na kwadrans cos sprawdzic, jakis przepis przepis czy p*****le i masz, robi sie godzina. O nie! No i ja czesto wychodze tez wieczorami - ze znajomymi, na rower, do kina czy tatru. A jak mam juz te chwile do poduchy to czytam. Właśnie Ida, ja Ci polecam cos Dukaja, Mysliwskiego koncze "Ostatnie rozdanie" - swietna ksiazka, uwazam, ze to najlepsza jego, doskonale ujmująca i klamrująca ludzki los, sens, po prostu wszystko, chylę czoła. No i tez polecam Ci książki Schmidta lub mojego ulubionego Houellebecqa, który fenomenalnie opisuje rzeczywistosć. DObra, menu: 1. bulkaz masłem i powidłami, kawa z mlekiem 2. miseczka twarożku z rzodkiewakmi, ogórkiem, szczypiorkiem 3. spaghetti, 4. na deser piekłam dzieciom jeżyki czekoladowe i kurcze oblizałam lyżke ociekającą czekoladą :-P 4. mango, jabłko WIeczorem zrobilam na jutro zupe z dyni i marchewki, uwielbiam, bez żadnych kostek, nie zaciągam jej, po prostu samo zdrowie, wezme sobie do pracy troche. Waga stoi, ale, cóż, ja tak mam, chudne, po czym przez tydzien przestój. I potem znowu jedzie. No i jestem przed @ a to wiadomo jak jest. Jestem dumna, bo ogarnełam swoją glodomorrę przeodkresową. Nie wiem, nie tęsknię już do moich smakołyków, nawet stałam ostatnio w alejce ze słodyczami i paczki chipsów nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Dobrej nocy i nie martwcie sie o mnie, ze zrezygnowalam z topiku ;-) z góry uprzedzam troskę - jutro wychodze z kumpelami na caly wieczor a na week wyjezdzamy rodzinnie, wiec zamelduje sie pewnie w poniedzialek. Mam nadzieje, ze z mniejsza wagą.
  4. hejko, menu z dzis: 1. owsianka: platki, migdaly, brazylijskie, wloskie, rodzynki, wiorki kokosowe, otreby, jogurt nat., mango 2. salatka: aokado, makrela, salata, oliwki, jasza jaglana, 3. kilka kotlecikow z indyka, 2 lyzki kaszy gryczanej, fasolka szparagowa 4. szklanka domowego wyciskanego soku z marchwi, buraka i selera. U mnie dzien jak co dzien, jestem ostro spruta, po powrocie lekcje x 3, prasoanko sie uzbieralo, obiad wiadomo, ogar ogolny, ale bez przesady i zlecialo. Naprawde konia z rzede dla tego, kto jest w stanie wychowac dzieci przez 3h dziennie i jeszcze zrobic milion innych rzeczy. Dlatego u mnie weeki sa rzecza swieta. Ida - pytalas sie ile cwicze? No wiec codziennie chodze i wracam z pracy 4km, mam wiec dziennie 8km szybkiego marszu, orpcz tego cwicze 15min na orbim i wymyslilam seobie gimnastyke na dywanie a jak juz nie ma czasu to se puszczam muze i tancze ;-P Te marsze mi duzo daja i to ze ostatni posilek jem o 17. Caly czas tez lekki niedosyt musze czuc.
  5. u mnie leniwa niedziela. I dobrze. Zabawy z dziecmi, filmy itp. Menu: 1. 2 jajka na masle, kiełbaska śląska, pół bułki 2. po 6h - kawał mieska w sosie chrzanowym, mizeria, 3. miseczka jeżyn w maślance Jutro pewnie szalenstwo w pracy, wiec za pol godziny lulam juz pierzynce.
  6. aha, i duzo stracilam w obwodach, praktycznie w brzuchu ponad 15cm, nie do uwierzenia, gdybym nie zapisala, w bidorach ciut mniej, ale porownywalnie, szyja kilka cm, rece w bicku wachlującym, biust (no tu akurat szkoda, f**k), nawet nogi mi schudly. Fajnie. Druga strona medalu to uzmyslowienie sobie faktu co ja robilam najlepszego, dlaczego pyszne jedzonko stalo sie dla mnie tak wazne, najwazniejsze na swiecie, dlaczego robilam sobie w sumie krzywde. To dopiero pierwsze 10 kg a ja czuje sie juz jak mlody bog - lepiej spie, nie sapie i nie poce sie przy wiekszym ruchu - kiedys glupi podbieg i juz lokomotywa, mam wiecej sily i energii. Najbardziej widac po brzuchu powiem Wam, wciagnal sie ten wywalony worek. Niedlugo wroce do kategorii ''normalsow'' i bede pracowac nad forma, gestoscia miesni itp, w tej chwili jest mi wszystko jendno czy pale miesnie, czy je trace, mam to gdzies, musze chudnac i tyle. A co najsmieszniejsze ja sama nie postrzegam i nigdy nie postrzegalam siebie jako grubasa, szok i straszne,a le taka prawda, dla siebie zawsze mam50kg i wygladam jak modelka, dopiero ujrzenie siebie na zdjeciu lub filmie powoduje o ja pie...to nie ja chyba. SMutne i straszne, ale to dlugi temat. Milej sobotki Wam zycze :-)
  7. hej Laski, umieram, szkolne szalenstwo trwa, wyszykowac to wszystko, ostatnie sprawy pozałatwiać itp. Praca,w domu od razu drugi etat, generalnie czuje sie jak w pogotowieu 24h/7. Jedzenie dzis nie am sie czym chwalic, jedna wielka masakra, obiecuje jutro poprawe. 1. kawa z mlekiem, kawa gorzka, kawa z mlekiem 2.jablko 3. 2 mikro klopsiki z indyka, fasolka szparagowa, kawalek ogorka surowego i kiszonego 4. 3 sliwki Teraz pije juz herbate z pokrzywy i zaraz ide spac. Jest mi niedobrze, glowa boli, dzien byl zwariowany i szalony, nie mialam kiedy zjesc, pomyslec, zaplanowac, nawet nie czulam glodu. Teraz umieram. Na jutro juz stoi owsianka w lodowce, ktora stuninguje borowkami, salatka taka porzadna z indykiem naszykowana. Bedzie lepiej.
  8. hej Babinki, ledwo zyje, w pracy sie przylepialam do kartek i koszulek nie moglam usiedziec za biurkiem. Dzielnie wracam i chodze caly czas na pieszo do pracy. Pilnuje posilkow - nie panikujcie, taki dzien lichy z kaloriami tez jest czasem potrzebny, po prostu czuję, nie wyobrażam sobie wcinać mięsa jak mam ochote wlaśnie nasoc soczystego, lekkiego, wodnistego. Podobami sieopcja z obiadokolacja,to byl jednak strzal w 10. Menu: 1. owsianka z orzechami, dynia, slonecznikiem, migdalami, wiorkami, rodzynkami, maślanką i w to cala garsć borowek 2. serek wiejski, rzodkiewki, pomidor, wafel ryżowy 3. kawał arbuza 4. 4klopsiki gotowane z indyka, fasolka szparagowa, 2 ziemniaki. kawy z mlekiem, morze mineralki, 2 herbaty czerwone. 15minut na orbim, no i 8km marszu
  9. Podczas tych porzadkow kminilam, kminilam z tymi posilkami, obmyslalam i kombinowalam na wszystkie strony az w koncu pod koniec dnia na rowerze Eureka :-)!!! Ida - chodze spac ok 23-24, ale niestety jak cos zjem o 21 to czuje sie nie teges. Zrobie tak: ten obiad po pracy to bedzie juz moja kolacja, ew jakbym poczula glod i niie mogla sie opanowac to wszamie jakis owocek lub jogurt nat. z otrebami, hehe. Potem bede zapijac rumiankiem lub pokrzywa. Umartwienie musi byc. Menu z dzis: 1. 2 kanapki z twarozkiem i warzywami 2. gruszka 3. obiad - miska salatki lekkiej z oliwa, mniam, nie mialam ochoty na zadne miecho, zapchalam sie jak krolik 4. 18- poczulam ochote na cos bialkowego ale nadal nie mieso wiec wciagnelam serek wiejski z cebula, pomidorem i rzodkiewkami. Teraz czuje lekkie ssanie, ale do opanowania, i tak bym nic nie zjadla bo zle mi sie spi po jedzeniu na noc, poza tym mam co spalac to z glodu nie zgine. Ruch - spalanie w domu przy sprzataniu, godzina jazdy na rowerze. Jestem zadowolona, dobranoc :-)
  10. Cześć Babinki :-) Ja wlasnie wyprawiłam dzieci do dziadków na caly dzien atrakcji, iec nam sie z mezem zapowiada pracowity dzien - porzadki w szafie w przedpokoju ktora juz rok straszyla, maz poczul wene a ja obrabiam druga linie frontu czyli szykuje ubranka na rozpoczecie roku, robie przeglada garderoby dzieciecej, starych zabawek do oddania i inne fascynujace robotki domowe. Ale po poludniu idziemy na rowery. Ida masz racje, odchudzanie musi bolec, nie moze byc przyjemne, zgadzam sie trzeba czuc glodek i dawac z siebie maxa, byle nie przeginac. Ja niestety jak zlapie wiatr w zagle mam tendencje do glodzenia i przecwiczania sie. Mam problem z jedzeniem ostatniego posilku w ciagu tygodnia. Bo tak, pierwszy jem ok 9 w pracy, jest to cos malego i lekkiego, potem ok 13 zjadam cos bialkowego-warzywnego. Obiad jem z rodzina ok 17. I teraz tak, po takim obiedzie nie jestem juz glodna, ew. wszamie jakiegos owoca i z kolacja mam problem. Bo glod czuje dopiero ok 21 a juz nie chcialabym jesc o tej porze. Najfajniej jest w weeki bo jem normalnie sniadanie, obiad i kolacja wypada ok 18-19, tak mi najlepiej pasuje, lepiej spie. macie jakis pomysl? O ktorej Wy jecie kolacje? Milej niedzieli, u nas megaupal.
  11. Dziękuję za przyjęcie dziewczyny :-) Nie poddam sie, nie ma już odwrotu, pierwszym celem jest 85. Jak pisalam diety w tej chwili jakos specjalnej nie mam, absolutnie nie moge sie wkrecac w gotowce, musze polegac na intuicji, ale jakies ogolne ramy są wskazane. Na pewno jestem we frakcji, gdzie zboza mi szkodza, psuja efekt typu wzdety brzuchol, odpalaja w sensie ur******aja niepowstrzymany apetyt na wiecej. Czasem w weekend go zjadam na sniadanie. Zobaczymy, wieczorem napisze menu to mi mowcie co źle robie, co do poprawki.
  12. No, to tak pokrótce słowem wstępu. Generalnie stwierdziłam, ze jak ujrze na wadze stówke to sie załamie, wiec ostatniej chwili chwycilam byka za rogi. Bylo mi to potrzebne takie przebudzenie. Bilans jest taki, ze od wakacji schudłam 7kg. Mam nadzieje, ze do nastepnego lata nie bede sie juz wstydzila wystapic w kostiumie kapielowym lub (w sumie tego boje sie najbardziej) ze tak sie wkrece w to odchudzanie, ze znowu zamienie sie w kosciotrupa. Niestety, u mnie dziala zasada wszystko albo nic, pracuje nad tym caly czas, zeby znalezc zloty srodek, nie bac sie jedzenia, nie czynic z niego ani wroga ani Boga. Ida - a skad czerpiesz potrzebne mózgowi węgle skoro nie jesz chleba, kasz, makaronow itp.? Ja tez probowalam uciac chleb, kasze i to co Ty, to wegli mialam tyle co kot naplakal - z mleka do kawy, 2 owocow, twarozkow i warzyw ledwo 60g mi sie uzbieralo. A mózg potrzebuje 120-140 nie mowiac o reszcie. Menu: 1.moja owsianka (3 lyzki platkow zalanych maslanka, rodzynki, orzechy, migdaly, cynamon, jablko w plasterki) - tych orzechow i migdalow to po 3 sztuki 2. arbuz 3. 4 klopsy, fasolka szparagowa, 2 lyzki kaszy gryczanej 4. na kolacje zaraz zjem serek wiejski z pomidorami i cebulka. Nie wiem ile bialka, czy jest sens to wszystko mierzyc, wazyc czy tez zdac sie na intuicje?
  13. Ida, dziewczyny, odnalazlam i wklejam swoje przywitanie z watku 50. jestem czterdziestolatką (już niedługo), nie chce ich przywitac z wagą 100kilo a ku temu zmierzam smutas.gif Na własne życzenie. Uzależnienie od jedzenia, uspokajanie się nim, rozładowywanie napięć, poza tym mam za sobą epizod może nie anoreksji, ale na pewno pewnych zaburzeń zw. z odżywianiem, to skutek długiego odchudzania po ciążach, byłam głupia, ważąc 75kg wydawało mi się, że jestem słoniem, wystarczyło przejść na zwykłą, rozsądną dietę, poćwiczyc co nie co i byłoby ok, nie, ja musiałam się drastycznie głodzić, sięgać po środki na tłumienie apetytu no i popłynełam z tym odchudzaniem. Najmniej ważyłam 46kg wyglądając jak patyk. Przeszłam terapię, uspokoiłam się (choć wiem, że muszę sie pilnować do końca życia, taka natura niestety), zaszłam w kolejną ciążę i po niej jakbym się cała rozregulowała - osiągnęłam jakąś maskryczną wagę 99kg i nie mogę zjechać. W zasadzie mogłam, ale oszukiwałam samą siebie chyba no i wszystkich wkoło, że tarczyca, że dzieci (teraz już duze), ze słaba przemiana materii, rozwalony metabolizm itp. Wiadomo, od jutra dieta a dzisiaj jeszcze...i sie zaczynało... Niedawno nastąpił przelom, byliśmy na wakacjach i zobaczyłam całą prawdę o sobie, jestem jeszcze w miarę młodą dzieczyna a w zasadzie czuje sie jak kaleka - kolana, stawy, serce, poty. Wylewam się z ubrań, czuję sie nieatrakcyjna, choc mąż nigdy nie dał mi nawet odczuć, ze powinnam coś z tym zrobić ze wzgl. na wygląd, ale dla zdrowia, widziałam tyle pięknych ciał na plazy, mam z rodzinami, a ja siedziałam kurczę jak jakiś wieloryb wstydząc się wdziać kostiumu. Tam nastapił przełom, zaczęłam powoli, bez rzucania się na głodowki i cwiczenia a potem odpuszczania. Zaczęłam spacerować, takie długaśne spacery, które lubie, odstawiłam chleb całkowicie (odpala mnie), słodycze nigdy mnie nie kręciły, może czekolada lub lody, za to za słone i tłuste dam sie pokroić, więc walczę z tym. Zmieniłam pory posiłków, zamiast 2 jem teraz 3 lub 4 lub nawet 5, jeśli owoc mozna liczyc za posiłek. No i zmniejszyłam tłuszcze, smażeninę. Najwięcej dalo mi wywalenie chleba, makaronów, sera. W ten miesiąc urlopu zgubiłam 6kg. Chcę to pociagnąć dalej. Chcę w koncu poczuć sie sprawna i taka jak kiedyś bez robieia swojemu ciału krzywdy czy to objadajac sie czy to głodując. Nie mam zadnego terminu, bede zadowolona z kazdego kilosa zwalonego. Moim celem jest dojsć najpierw do 70kg a potem do 60. Diety tez nie mam, jakies tam ogolne zalozenia, wiadomo, ale bez przesady. Kazdy wie co dla niego dobre i ile nagrzeszyl. Grunt, zeby siebie nie oszukiwac i byc fair glowie.
  14. Cześć dzieczyny - jak tu u Was milo. Ida to ja Eryka z watku 50, niestety moje konto szlag trafil, nie moge sie dostac a nie chce byc pomaranczowa, dlatego to ja. Bardzo Ci dziekuje za rady i odpowiedzi na watku u Kuharki :-) Dziewczyny - moglybyscie pokrotce opowiedziec o swoich dietach czy zywieniu? Szukam inspiracji, swojej drogi itp. Walcze dzielnie, sa efekty.
×