Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zocha1234

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Hej dziewczyny! Chciałam tylko uspokoić wszystkie z Was, które walczą z frustracją związaną z ciągłym NIE- zachodzeniem w ciążę mimo starań. Starałam się z mężem o dzidziusia ok 8 miesięcy. Zaczynaliśmy się już zastanawiać czy z nami wszystko w porządku, dopytywałam kilku różnych ginekologów co robić i zawsze byłam zbywana jedną MEGA irytującą odpowiedzią: "proszę się starać w ciągu dni płodnych i się nie nastawiać psychicznie, a na pewno się uda bo z tą ciążą to tak już jest...". Znacie to zapewne, prawda?? Zawsze miałam regularne cykle, ok 30, 31 dni. Jedna z pań ginekologów poinformowała mnie nawet, żebyśmy codziennie między 14 a 18 dniem cyklu próbowali. Jakoś bez skutku. I wiecie dlaczego?? ? Ginekologom się po prostu nie chce zagłębiać w kwestię Waszej owulacji. Podają książkowe terminy, które wg procesów biologicznych informują kobietę, ze to właśnie ok 14 - 15 dnia cyklu występuje owulacja. No...czasem ok 16 - 17 dnia jeśli masz dłuższe cykle. W związku z tym tak też się staraliśmy. Nie trudno jest się domyślić, że po 18 dniu cyklu codziennych starań, seks zamiast przyjemności i miłości dwojga kochających się ludzi staje się " biologicznym pokrywaniem samicy" :) . Pewnego miesiąca - czerwca- odpuściliśmy starań ze względu na służbowy wyjazd mojego męża, niestety właśnie w terminie przewidywalnej owulacji. Pogodziłam się z myślą, że w tym miesiącu po prostu się nie uda, bo przegapimy ten dzień i wiecie co się stało? W 22 dnu mojego cyklu wrócił mąż, wtedy też zbliżyliśmy się od siebie, tak po prostu i się udało  . Obecnie jestem w 6 miesiącu ciąży i spodziewamy się córeczki w marcu. Żaden z ginekologów nie poinformował mnie, że ciało kobiety działa wg swojego rytmu i książkowy 14 dzień cyklu działa dokładnie tak samo jak „coroczny” śnieg na święta, którego jak wiadomo od kilku lat nie ma. Nasze organizmy płatają nam figle i działają jak chcą a nie tak, jak napisał kiedyś pewien znany naukowiec. Oczywiście, że w przypadku kobiet, które mają jakieś zaburzenia hormonalne, lub inne należy być pod opieką specjalisty i po prostu mu zaufać bo jak nie jemu to komu? Jednak jeżeli słyszycie, że wszystko jest w porządku to tak to przyjmijcie i nie szukajcie na siłę problemów, których nie ma. Jedyne do czego mam żal do lekarzy ginekologów to to, że nie potrafią się postawić w naszej sytuacji i poinformować nas o tym jak funkcjonuje nasza natura. W ich wyjaśnieniach dominuje słownictwo medyczne, oraz częste zbywanie nas książkowymi teoriami. Mam również żal do lekarzy za to, iż ingerują w naszą potencjalną niepłodność dopiero po roku starań. Dlaczego? Często przecież kobiety po 3-4 miesięcznym staraniu się o dziecko zastanawiają się czy ma to sens, bo może mają zaburzenia, albo inną niewykrytą dolegliwość? Dlaczego więc nie sprawdzić tego wcześniej? Po co kobieta ma czekać rok ze swoim ewentualnym problemem, jeżeli możnaby go wykryć i leczyć już wcześniej? Przyznam szczerze, że o wiele bardziej komfortowo czułabym się wiedząc, ze moje 8-miesięczne staranie się o dziecko to tylko kwestia czasu a nie ewentualnego zaburzenia, które mi to uniemożliwia. U mnie zakończyło się wszystko szczęśliwie, zaburzeń nie miałam, jedynie termin owulacji występuje u mnie później niż teoria zakłada. Teraz fora pt. :” jak zajść w ciążę” zamieniłam na „ poród naturalny a cesarka”  I tego też Wam wszystkim życzę 
  2. Hej dziewczyny! Chciałam tylko uspokoić wszystkie z Was, które walczą z frustracją związaną z ciągłym NIE- zachodzeniem w ciążę mimo starań. Starałam się z mężem o dzidziusia ok 8 miesięcy. Zaczynaliśmy się już zastanawiać czy z nami wszystko w porządku, dopytywałam kilku różnych ginekologów co robić i zawsze byłam zbywana jedną MEGA irytującą odpowiedzią: "proszę się starać w ciągu dni płodnych i się nie nastawiać psychicznie, a na pewno się uda bo z tą ciążą to tak już jest...". Znacie to zapewne, prawda?? Zawsze miałam regularne cykle, ok 30, 31 dni. Jedna z pań ginekologów poinformowała mnie nawet, żebyśmy codziennie między 14 a 18 dniem cyklu próbowali. Jakoś bez skutku. I wiecie dlaczego?? ? Ginekologom się po prostu nie chce zagłębiać w kwestię Waszej owulacji. Podają książkowe terminy, które wg procesów biologicznych informują kobietę, ze to właśnie ok 14 - 15 dnia cyklu występuje owulacja. No...czasem ok 16 - 17 dnia jeśli masz dłuższe cykle. W związku z tym tak też się staraliśmy. Nie trudno jest się domyślić, że po 18 dniu cyklu codziennych starań, seks zamiast przyjemności i miłości dwojga kochających się ludzi staje się " biologicznym pokrywaniem samicy" :) . Pewnego miesiąca - czerwca- odpuściliśmy starań ze względu na służbowy wyjazd mojego męża, niestety właśnie w terminie przewidywalnej owulacji. Pogodziłam się z myślą, że w tym miesiącu po prostu się nie uda, bo przegapimy ten dzień i wiecie co się stało? W 22 dnu mojego cyklu wrócił mąż, wtedy też zbliżyliśmy się od siebie, tak po prostu i się udało  . Obecnie jestem w 6 miesiącu ciąży i spodziewamy się córeczki w marcu. Żaden z ginekologów nie poinformował mnie, że ciało kobiety działa wg swojego rytmu i książkowy 14 dzień cyklu działa dokładnie tak samo jak „coroczny” śnieg na święta, którego jak wiadomo od kilku lat nie ma. Nasze organizmy płatają nam figle i działają jak chcą a nie tak, jak napisał kiedyś pewien znany naukowiec. Oczywiście, że w przypadku kobiet, które mają jakieś zaburzenia hormonalne, lub inne należy być pod opieką specjalisty i po prostu mu zaufać bo jak nie jemu to komu? Jednak jeżeli słyszycie, że wszystko jest w porządku to tak to przyjmijcie i nie szukajcie na siłę problemów, których nie ma. Jedyne do czego mam żal do lekarzy ginekologów to to, że nie potrafią się postawić w naszej sytuacji i poinformować nas o tym jak funkcjonuje nasza natura. W ich wyjaśnieniach dominuje słownictwo medyczne, oraz częste zbywanie nas książkowymi teoriami. Mam również żal do lekarzy za to, iż ingerują w naszą potencjalną niepłodność dopiero po roku starań. Dlaczego? Często przecież kobiety po 3-4 miesięcznym staraniu się o dziecko zastanawiają się czy ma to sens, bo może mają zaburzenia, albo inną niewykrytą dolegliwość? Dlaczego więc nie sprawdzić tego wcześniej? Po co kobieta ma czekać rok ze swoim ewentualnym problemem, jeżeli możnaby go wykryć i leczyć już wcześniej? Przyznam szczerze, że o wiele bardziej komfortowo czułabym się wiedząc, ze moje 8-miesięczne staranie się o dziecko to tylko kwestia czasu a nie ewentualnego zaburzenia, które mi to uniemożliwia. U mnie zakończyło się wszystko szczęśliwie, zaburzeń nie miałam, jedynie termin owulacji występuje u mnie później niż teoria zakłada. Teraz fora pt. :” jak zajść w ciążę” zamieniłam na „ poród naturalny a cesarka”  I tego też Wam wszystkim życzę 
×