"Szkoda tylko, że ta jak się Anwen(?) wyraziła konstruktywna krytyka jakoś nie przechodzi przez moderację komentarzy, chociaż tyle razy pisała że taką puszcza i nic do niej nie ma. I gdyby to o mnie jakiś wątek miał aż 19 stron to jednak poświęciłabym czas żeby przeczytać całość i odnieść się do wszystkiego... "
Przeczytałam całość, ale niestety nie mam czasu by odnieść się do każdego posta z osobna, jest ich za dużo, a co do konstruktywnej krytyki to być może inaczej ją rozumiemy, bo taką jak najbardziej moim zdaniem publikuję.
"jeśli to faktycznie pisała Anwen, to ustosunkuję się do tego w kilku punktach:
1. nie oceniam blogerki po jej atrakcyjności fizycznej jak to czynią niektórzy
2. owszem, to zrozumiałe, że każdy by chciał zarobić na blogu, to nic złego, ale kiedy przeważają akcje sponsorowane, to to po prostu widać gołym okiem i nie wygląda to dobrze
3. co mają problemy, z jakimi się blogerka zmierza w życiu do postów na jej blogu?
4. nie, nie akceptujesz konstruktywnej krytyki, bo nie przepuszczasz większości komentarzy, które ją zawierają
5. to Twoja sprawa, co robisz z włosami, fakt, ale jeśli to wygląda beznadziejnie, to trzeba się liczyć z krytyką
6. owszem, w pewnej części można ocenić Twoją osobowość, jak tylko ktoś Ci nie przypasuje (np. BlondBunny, Mysia), to albo pozwalasz gronu szurniętych włosowariatek na obrzydliwe hejtowanie tylko dlatego, że mówi prawdę (pierwszy przypadek) lub liczysz na to, że każdy będzie wchodził Ci w tyłek, bo jesteś blogerką (drugi przypadek)
7. wybiłaś się na nieswoich pomysłach, a na pracy dziewczyn z Wizażu
8. jak to jest, że te wszystkie cudowne sposoby tak naprawdę można o kant tyłka rozbić? włosomaniactwo wychodzi z mody, dziewczyny mają już dość babrania się w dziesiątkach dziwnych mazideł i zaprzepaszczania na to kupy forsy. I w wielu przypadkach włosy na tym zyskują
To nie jest hejt tylko spostrzeżenia naprawdę wielu osób "
dzięki za streszczenie :) tak jak najbardziej lubię w punktach, więc i w punktach Ci odpowiem:
1. Ty nie, ale sama przyznasz, że wiele innych osób tutaj już tak.
2. przeważają? u mnie na blogu? z tym akurat zupełnie się nie zgadzam. Od początku roku miałam ich dokładnie 5 (vichy, remington IPL, artego, rowenta i remington), patrząc na inne blogi, nawet te chwalone przez Was w tym wątku to i tak moim zdaniem mało. Nie wiem co masz na myśli, że widać gołym okiem. Jeśli to, że są pisane pozytywnie tylko dlatego, że to współpraca to się bardzo mylisz. Na to bym się nigdy nie zgodziła, bo o wiele więcej jest dla mnie wart mój blog i to, że mogę na nim pisać to co uważam (a większość moich czytelniczek może mi dzięki temu ufać) niż to co mogę zarobić na jednej współpracy. Zresztą firmy doskonale sobie z tego zdają sprawę i nikt od blogerów tego nie wymaga.
3. np. to, że mogę nie mieć czasu na odpisywanie na komentarze czy przygotowanie NdW w niedzielę, a to wielokrotnie było tu krytykowane
4. skąd taki wniosek? pisząc o większości musiałabyś znać WSZYSTKIE komentarze, które nie przeszły moderacji, a domyślam się, że nie tylko Ty je napisałaś. Powiem Ci, że często dostaję głosy od znajomych blogerek, że wręcz za dużo hejtów przepuszczam i że one by takiego komentarza nie przepuściły.
Druga sprawa to to, że blogger wiele komentarzy sam wrzuca do spamu. Kto ma bloga na tej platformie na pewno się z tym spotkał. Gdy mam czas to tam zaglądam i przywracam komentarze, które pomyłkowo tam trafiły, ale na pewno sporo mogłam przegapić, bo muszę je wyławiać z tysięcy anglojęzycznych spamów, a nie zawsze mam na to czas.
Trzeba też rozumieć co to jest konstruktywna krytyka, być może Ty inaczej ją definiujesz niż ja i stąd wniosek, że ja takiej nie publikuję. Do spamu (tam wrzucam wszystkie niezaakceptowane komentarze) u mnie trafia mniej niż 1% komentarzy jakie się na blogu pojawiają. Poza oczywistym hejtem, nie publikuję też krytyki niekonstruktywnej, która może mi zaszkodzić (to chyba oczywiste?), albo komentarzy, które uznaję za spam - jak np. te o moich czarnych włosach ostatnio ;) O ile każdy komentarz krytykujący kolor moich włosów pojawił się na blogu tak już te wmawiające mi, że mam czarne włosy nie, bo nie miałam już ochoty kolejny raz o tym dyskutować. Wiem co widzę w lusterku, wiem co widzę na ekranie mojego komputera, a jak ktoś widzi inaczej to już jego sprawa. Uprzedziłam lojalnie w poście, że takich komentarzy nie będę akceptować, więc powinnyście się z tym liczyć.
5. i ja się z nią jak najbardziej liczę, ani mnie ona nie dziwi. Tylko nie rozumiem gdzie tu zarzut? Komentarze krytykujące moje włosy zawsze się na blogu pojawiają. Nawet te niekonstruktywne czy napisane dosadnie. Uznałam, że na blogu włosowym krytyka moich włosów jest jak najbardziej zasadna niezależnie od tego czy się z nią zgadzam czy nie i nigdy jej nie moderowałam.
6. Po pierwsze nie znasz dokładnie ani jednej ani drugiej sytuacji, a wyciągasz na jej podstawie wnioski o mojej osobowości. To nie jest w porządku. Z bb rozumiem, że chodzi Ci o historię z forum. Ja na nic nie pozwalałam. Dowiedziałam się o tym wątku, gdy cała afera była już rozpętana i wszędzie było o niej głośno. Po przemyśleniu sprawy wątek zamknęłam - co więcej mogłam zrobić? Owszem dziewczyny przesadziły, ale ostatecznie to mnie się najbardziej oberwało za te hejty, choć nie ja je pisałam. Ja nigdy o BB złego słowa nie napisałam, bo nie miałam zamiaru zniżać się do jej poziomu. Ciekawa sprawa, że gdy na jej blogu ja byłam hejtowana to nikt z tego afery nie zrobił? :)
Co do Mysi to kolejny raz nie znasz sytuacji, a mnie oceniasz. Z Mysią byłyśmy konkretnie umówione, kontaktowałyśmy się na facebooku. To ona, a nie ja ustaliła termin spotkania i to ona, a nie ja w ogóle zaproponowała wizytę. Ja napisałam do niej tylko o poradę w kwestii farby, ona wolała zająć się włosami osobiście. Po czym przestała mi odpisywać. Czekałam ponad 2 miesiące, w między czasie przypominając jej się, na co do dziś nie dostałam żadnej odpowiedzi. Nie, nie wymagałam od niej, żeby potraktowała mnie inaczej, bo jestem anwen, wręcz odwrotnie wiedziałam, że ma mało czasu i mówiłam, że mogę poczekać, ale zostałam totalnie olana, więc jak już to Twoje słowa „każdy będzie wchodził Ci w tyłek, bo jesteś blogerką” mogą się raczej tyczyć Mysi, a nie mnie ;)
7. z tym się zupełnie nie zgadzam. Nie wybiłam się na pracy dziewczyn z wizażu tylko własnej, bo to ja, a nie one prowadzą mojego bloga. To ja, a nie one napisałam tu wszystkie notki. Jeśli chodzi Ci o wiedzę to równie dobrze możesz to napisać o każdej blogerce urodowej (i nie tylko). Nie wiem czy znajdziesz choć jedną, która zamieszcza wyłącznie swoje własne sposoby czy przepisy, zawsze korzystają z jakichś źródeł. To co piszesz to bardzo duże uproszczenie i gdyby rzeczywiście tak było to tak samo mogłaby się wybić każda inna dziewczyna, która wizaż czytała w tym czasie co i ja. A jednak to mi się „udało”. Celowo piszę w cudzysłowie, bo dobrze wiem ile pracy i czasu mnie to kosztowało. I choć wiele zawdzięczam dziewczynom z wizażu to na pewno nie tylko dzięki nim się wybiłam. Pomijam już to, że od kilku lat wizażu nie czytam, bo nie mam czasu przebijać się przez forum.
8. a to też zarzut do mnie? Nie wiem jakie konkretnie „cudowne sposoby” masz na myśli i na jakiej podstawie twierdzisz, że „można je o kant tyłka rozbić”. To, że coś nie zadziałało u Ciebie to chyba nie jest moja wina? :)
i nie, tego co napisałaś nie uważam za hejt :))