Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

panna niusia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez panna niusia

  1. Hej !! A u mnie dzisiaj znowu wnusia będzie a więc mniej czasu na wszystko inne... bo jak mała do nas przyjeżdża, to ona jest najważniejsza i wszystko inne na bok idzie. :) Menu na piątek: ś - owsianka + kawa z mlekiem p - banan o - barszcz czerwony z jajkiem i ziemniakami p - kefir tybetański k - biały ser z jogurtem nat. szczypiorkiem i pomidorem
  2. Sandy ☆ staram się w takich godz. jadać: śniadanie 8:00 przekąska 10:30 obiad 13:00 podwieczorek 15:30 kolacja 18:00 Nie zawsze mi to wychodzi... ale staram się. :D
  3. Hej !! Ja tak na szybko... bo siostrzenica na kawę wpadła i się zeszło... a zaraz z suńką na spacer iść muszę... Machnę może tylko menu dzisiejsze: ś - owsianka i kawa z mlekiem p - banan o - zupa brokułowo-jarzynowa p - kefir tybetański k - ryba wędzona + sałatka (pomidor, szczypior, biały ser) Siwucha jaka tam znowu patologia... przecież alko jest dla ludzi...! :D Smerfetko minus kilogram, nooo... moje gratulacje...! Sandy ależ my tej kasiory u dentystów zostawiamy... oj, oj, oj......... No, dobra... lecę na spacer... do miłego...
  4. Zadłodka ☆ hormony biorę, bo mam całkowicie wyciętą tarczycę. Już wiele lat bez niej żyję. Ale moje TSH nie chce się unormować i skacze, skacze.... A jak ono jest rozedrganie, to i waga nie chce być na odpowiednim poziomie. Dalej dochodzą sterydy... na astmę i na oczy... i jeszcze chore serce i związany z nim zakaz wysiłku fizycznego... :( No i macie już obraz grubej Niuśki... buuuuuu... Ale się, k****, nie poddaję.........!! :P
  5. Wróciłyśmy... kobitki, ja muszę troszkę wychodzić... astmatyczne oskrzela przewietrzyć... najlepiej w samo południe, bo wtedy jest najcieplej... ubieram się grubo: puchowa kurtka, getry, spodnie, czapka, kaptur, wełniany szal-komin i futrzane, bardzo ciepłe (takie "na po nartach") kozaki...
  6. No, dobra... niedługo południe... ubiorę się ciepło i wyjdę troszkę na łąkę, przewietrzyć i siebie i psa... Pa !!
  7. Estera o tak! Nasze kręgosłupy i stawy będą wdzięczne jeśli schudniemy! Bidule, muszą przecież TYLE dźwigać!! :(
  8. Sandy dzięki za miłe słowo! Taaa... staram się walczyć i z chorobami i z otyłością... ta ostatnia zresztą nie wynika tylko z przejadania się, ale właśnie z moich przewlekłych chorób i z leków (hormony i sterydy) jakie dożywotnio muszę brać... Łososia baaardzo lubię... zresztą wszystkie ryby uwielbiam... no cóż, Twój mąż ma rację... hodowlane/pastewne... ale nie tylko łososie takie są... większość dostępnych u nas ryb to sztuczny wytwór... a z kolei te prawdziwie morskie też nie są wolne od zanieczyszczeń, bo przecież oceany skażone chemią, że szok... Do niedawna np. używaliśmy tylko morską sól. Ale po jednym takim programie telewizyjnym powróciłam do zwyczajnej polskiej soli. Bo okazało się, że woda morska jest POTWORNIE skażona i sól z niej odparowana, to masakryczna chemia... Mam więc nadzieję, że sprzedawana w sklepach zwykła sól jest jadalna, a nie jak to parę lat temu było, sól techniczna/drogowa.
  9. Doris ooo... to u Was też REMONT... :) a nasze prace odświeżające mieszkanie odsuwają się w czasie... po pierwsze jestem chora, więc absolutnie nie zniosłabym remontu... a po drugie mąż kilka dni temu kupił nowy telewizor, więc kasiora z lekka została nadwyrężona... :P:P i teraz musimy poczekać na poprawę mojego zdechłego zdrowia i odłożyć co nieco, żeby na remont wystarczyło... a nie jest to sprawa prosta, bo moja renta jest żałośnie marniutka, więc na wszystko musi mężowa pensja starczać... :(:(:(
  10. Sandy Kochana, gratuluję Ci tego spadku... minus dwa, to piękna sprawa...!! A ja teraz choruję od 2 stycznia... ale wiesz, ja mam zbiór przeróżnych przewlekłych chorób ( w tym astmę i poważne problemy okulistyczne) no i każda infekcja to ciągnie się jak flaki z olejem... i do tego zaraz dochodzą powikłania... u mnie nic nie jest proste...
  11. Hej !! Kurna... to wcale nie były duże zakupy... a musiałam je zrobić, bo się już "wszystko" pokończyło... :P pojechałam autobusem (raptem 6 przystanków) w takie miejsce gdzie wszystkie potrzebne mi sklepy tuż obok siebie są... i jeszcze do pobliskiej apteki weszłam, bo skończyła mi się nystatyna i czułam, że język zaczyna mi się taki dziwnie malinowy robić... jednak przy łykaniu antybiotyków muszę mieć jakąś osłonę, samo jedzenie jogurtów i picie kefiru oraz białego barszczu nie wystarcza... kupiłam probiotyk Duo-Lactil... no i po niecałej godzinie byłam z powrotem w domu... niby nic, a ja jednak tę wyprawę do dzisiaj czuję... dalej jestem mocno osłabiona, a wszystkie kości i mięśnie mnie bolą, jakbym na Giewont wchodziła... buuu... dobrze, że chora rogówka zaczyna do siebie powoli dochodzić... oko nie jest już tak bardzo przekrwione i zdecydowanie mniej mnie boli... :) Tak sobie siedzę i dumam nad dzisiejszym jadłospisem... zostały mi ugotowane wczoraj kluski-świderki... mąż uwielbia takie odsmażone z jajkiem... nie mam siły na gotowanie sobie czegoś innego... pewnie zjem to co on... a jak zmienię zdanie, to najwyżej poprawkę w menu zrobię... :P ś - owsianka z suszonymi śliwkami i żurawiną p - banan o - kluski z jajkiem + roszponka z jogurtem nat. p - duży kubek kefiru tybetańskiego k - dwa plastry pieczywa z białym serem i polędwicą łososiową + ogórek W ciągu dnia: 2 kawy z mlekiem, herbata czarna i 3 filiżanki herbaty Verdin-fix
  12. Zaslodka taaa... trzeba będzie o tym SPALANIU pomyśleć... :D:D:D A ja piwo uwielbiam... o, rany jak bardzo... bardzo, bardzo, bardzo... ale już któryś rok nie piję... na całe szczęście... bo nigdy się na jednym dziennie nie kończyło... bo mój mąż jest browarnikiem-amatorem i takie cuda robi, że szok... mówię Wam dziewczyny, przecudne i przepyszne... najróżniejsze... od polskich, irlandzkich, przez niemieckie, do belgijskich... pszenne, jęczmienne i jeszcze jakieś tam inne... białe, jasne, bursztynowe, ciemne, prawie czarne... słodkie, ostrawe, zupełnie wytrawne... delikatne, oraz mocne jak siekiera... ach, zna kilkadziesiąt odmian... jedna piwniczka jest zastawiona tymi jego produktami... No i ważna sprawa, mężowe piwa są w 100% naturalne, nie zawierają w sobie żadnej chemii... Rozmarzyłam się... :D ale zdrowie mi już nie pozwala na takie alkoholizowanie się... i już od kilku lat ani kropelki nie piwkuję... :P
  13. Sandy och... tak dawno w prawdziwej restauracji nie byłam... nie wiem co Ci powiedzieć... naprawdę nie pamiętam co zamawiałam... A nie, już wiem: jakieś mięso drobiowe, bukiet jarzyn i... i frytki... wstyd się przyznać, ale tak było... :P:P:P w domu od lat ich już nie robimy, a oboje z mężem uwielbiamy... :P:P:P drugi wypad do restauracji to była ryba (bodajże pstrąg) bo trafiliśmy na knajpkę, która się w rybach specjalizuje... mają swoje stawy... i w ogóle fajnie tam było... czas jesienny, jeszcze ciepło, więc sobie na tarasie usiedliśmy, a w koło stawy, rzeczka i łąki... Jeszcze jeden wypad mi się przypomniał... do naleśnikarni... hmmm... dobre jedzonko... coś tam sobie ostrego wybrałam, mąż też... mile wspominamy...
  14. Dietowo to różnie dzisiaj było... pożarliśmy (razem z mężem, w czasie oglądania TV) całą tabliczkę czekolady... o mater dej, jaka pyszna była... alpejska-bakaliowa... hmmm... pewnie to się na wadze odbije... no trudno, się stało i już nie odstanie... Menu niedzielne: ś - 2 jajka na miękko i 3 maleńkie plasterki pieczywa z masłem + kawa z mlekiem p - banan (dalej jako uzupełnienie potasu) o - kasza jęczmienna + buraczki + roszponka z jogurtem nat. + ogórek kiszony + zraz wołowy zawijany w sosie z pieczarkami i do popicia kubeczek białego barszczu p - kubek kefiru tybetańskiego (sama robię :) ) k - kajzerka z masłem i serem gorgonzola (uwielbiam....!!! :D) I w międzyczasie ta pieprzona czekolada. :P:P:P
  15. Hej !! Jestem... jestem... dzisiaj miałam piżamowo-telewizyjny dzień... tak na luzie... oglądaliśmy sobie z mężem różne programy i filmy... mąż odpoczywał po tygodniu intensywnej pracy, a ja po woli z choroby wychodzę... teraz dopiero odpaliłam kompa... Zaslodka witamy w klubie...!! :) :) Dołączaj do nas, bo supperowe tu babeczki... :) :) Marysiu ależ fajnie... dwa rozmiary w dół... szczerze gratuluję... :D Sheloba kurna... ja bym kolegi nie wpuściła... a co tam... niech kiedy indziej na kawencję wpada... :P:P:P
  16. A ja mam sił coraz więcej... widać, że choroba nareszcie ustępuje. Z wielką przyjemnością posiedziałam sobie dzisiaj w kuchni i rybkę w warzywach na obiad zrobiłam. :)
  17. Hej !! Sheloba jak tam Twój ząb?? Przeszło, czy dalej boli!! Vani też baaardzo lubię ciasto francuskie. Kiedyś robiłam je ze szpinakiem. Szpinaku nie cierpię, jednak w takiej postaci dobry był. Muszę poszukać tego przepisu i znowu zrobić. Estera gratuluję zdolnej córci!! A, że w domu uparciuszek, to z wiekiem jej przejdzie. Tak samo jak nieznoszenie porażek. Tego przecież należy się dopiero nauczyć. Dzieci tak mają. Starsza osoba w momencie przegranej z reguły się uśmiechnie i powie nic to... a przecież serce boli, że nie odniosła sukcesu. Dzieci są szczere. Jeśli czują smutek, to pokazują go. No, a co ja dzisiaj będę jadła? Hmmm... może tak: ś - owsianka + kawa z mlekiem p - banan (muszę dostarczyć organizmowi potasu, bo leki które łykam powodują wypłukiwanie go i jak nie uzupełniam, to zaraz chwytają mnie straszne kurcze) o - dorsz w warzywach + trochę ryżu + surówka z kiszonej kapusty p - 1/2 litra soku pomidorowego (też jako uzupełnienie mikroelementów) k - miseczka twarożku z chudą śmietaną i szczypiorkiem
  18. Gościu, chyba żadna z nas nie ma wykupionej diety. Mnie podpowiada znajomy dietetyk. No i radzimy sobie wzajemnie... jedna drugiej. Jeśli masz ochotę - przyłącz się do nas. Zapraszamy! :) Dziewczyny piszą swoje codzienne menu. Od jutra i ja będę jadłospis zamieszczała.
  19. Maryś wielkie brawo, za ten kolejny spadek...!!! Ja też zacznę, znowu, wklejać codzienne jadłospisy... bo dzięki temu jest mi łatwiej nic nie podjadać... wszak, jak to Kargul (czy tam może Pawlak) mawia: słowo droższe pieniędzy... :)
  20. Nooo... wreszcie widzę, że jest... :P
  21. Kurna... znowu kafe postów nie wkleja...
  22. Vani tak... zaćmienie... ale nie u Ciebie, a u mnie... kuźba... tam powinno być -1/2 łyżeczki CYNAMONU...!! Już poprawiłam... i dzięki, że zwróciłaś na to uwagę... bo napisałam bzdurę... Widać, że nie wróciłam jeszcze do sił i do pełni (umysłowego) zdrowia... hyhyhyhyh..... :D :D :D
  23. Już post widać... no i dobrze... Słuchajcie kobitki, ten eliksir jest sprawdzony na wielu pacjentach i pracownikach poradni pulmonologicznej... naprawdę stawia na nogi... zabija wszelkie wirusy i bakterie, no i uodparnia... a ja mam zamiar pojechać na nim przez całą zimę i początek wiosny...
×