Niby jestem przystojny i mądry, mam 34 lata.
Rodzice zmarli w tej chorobie.
Jestem sam na wózku, mam depresje, lęki, sram pod siebie,
brak oddechu, zaraz się uduszę, ledwo pisze,
Sam w chorobie + 1000 innych problemów.
Nawet jak się naprawi, to na chwile, tak działa depresja i dalej lipa.
Za jakiś czas zdechnie, w bólach, w łóżku.
Jak umrzesz przez służbę zdrowia, np w szpitalu, karetce - jest OK.
Nic ich nie ruszy bo śmierć to ryzyko zawodowe.
Sądzę że SAMOBÓJSTWO jest OK.
Tylko brak możliwości, bezpieczny dom, polecicie nóż kuchenny,
potłuc szklankę, itp ?