Rossali
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Pessar - czy ktoś miał??
Rossali odpisał mysica na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Katarzynka ty już niedługo ściągasz, co?? A potem czekanie na dzidziusia :) Napisz koniecznie jakie wrażenia po ściągnięciu :) ja się boję, że jak tak długo będą go miała, to mi na stałe wrośnie ;) :P Zazdroszczę dziewczynom, które spokojnie mogą się cieszyć z uroków bycia w ciąży. A człowiek tylko leży i puchnie ;) Ja w pierwszej ciąży osiem lat temu też latałam jak szalona, nigdy się nie czułam tak dobrze jak wtedy - miałam świetne samopoczucie, zdrową cerę i włosy, tyłam minimalnie, zanikł mi nawet całkowicie cellulit :D Myślałam, że teraz będzie podobnie, że się przygotuję na narodziny maleństwa, zrobię remont a tutaj leż z tyłkiem w górze :D Ogólnie staram się być dobrej myśli, czasami tylko mnie najdzie że muszę sobie popłakać albo na kogoś pokrzyczeć ;) Albo jak widzę, że coś jest nie tak, to wiadomo, że wtedy strach i nerwy. Ale staram się myśleć pozytywnie pomimo, że kilka dni temu lekarz na badaniu prenatalny stwierdził u dzidziusia tachykardię i torbiele w główce. To i tak żyję nadzieją, że będzie dobrze, a przynajmniej się staram :) -
Pessar - czy ktoś miał??
Rossali odpisał mysica na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Lekarz jeszcze dzisiaj mi powiedział, że ja miałam dość nisko założony pessar i mogę go spróbować trochę popchać do góry. Myślałam, że nie drgnie, ale ruszył się i faktycznie nieco podszedł do góry... to nie jest trochę dziwne?? Że on się tak przesuwa?? Teraz się zastanawiam czy może mi całkiem wypaść i mam sobie go tak codziennie popychać wyżej jak się zsunie... to jest normalne?? odpiszcie błagam, bo zaraz zwariuję. W dodatku pora obiadowa i trzeba by wstać i coś zrobić :( -
Pessar - czy ktoś miał??
Rossali odpisał mysica na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Witajcie Kochane. Widzę, że teraz dużo jest dziewczyn, które miały wcześnie zakładany pessar (zazwyczaj zakładają po 20 albo nawet 30 tygodniu). Mi półtora tygodnia temu lekarz na wizycie powiedział, że szyjka jest otwarta i ma 1,5 cm długości. Mógłby ją ratować końską dawką luteiny, ale wcześniej reagowałam na zwiększenie silnym stanem zapalnym, więc zostaliśmy przy 3x1. Umówiłam się na zakładanie pessara na 11 lutego. Jednak nie mogłam wytrzymać z nerwów, bałam się nawet iść do toalety a z nerwów dostałam biegunki i przełożyliśmy termin na piątek tydzień temu. Jak lekarz "mnie" zobaczył to aż się wystraszył, powiedział, że wszystko miałam na wierzchu, mało brakowało a przy sikaniu wszystko by mi poleciało. A wyobraźcie sobie, że się oszczędzałam, dużo leżałam i w ciągu kilku dni takie pogorszenie. Bałam się, że powie że za krótka szyjka i nie da się założyć pessara, ale jednak spróbował. Siłował się z nim ostro, ale w końcu udało się założyć. Pytałam o jakieś zalecenia, to kazał się oszczędzać do poniedziałku a potem powiedział, że mogę już zacząć powoli chodzić. Leżałam cały weekend, aplikując luteinę czułam, że szyjka się podnosi (było coraz luźniej). Wczoraj wstałam trochę z łóżka i zrobiłam obiad. Byłam taka pełna energii, werwy, czułam się bardzo dobrze, zaplanowałam sobie że dzisiaj zacznę powoli ogarniać mieszkanie (jeszcze przed świętami lekarz kazał mi leżeć i właściwie od tamtej pory nic w mieszkaniu nie robiłam), poza tym mam ochotę wrócić do szycia na maszynie i poszyć coś dla córki i dzidzi, ale niestety... już wieczorem z trudem zaaplikowałam luteinę a dziś rano było jeszcze gorzej, palec wszedł tylko na 1 cm... pewnie szyjka znów się maksymalnie skróciła. Zadzwoniłam do lekarza, chciałam do niego natychmiast przyjechać, ale niestety nie ma go, będzie dopiero po niedzieli. Kazał mi leżeć i nadal przyjmować wszystkie leki tak samo.. no i leżę znów :( a już żyłam pełna wiary, że wstanę i będę mogła normalnie funkcjonować tak, jak mi obiecywał. Najwyraźniej jestem skrajnym przypadkiem. Nie zdziwię się wcale jak do końca ciąży nawet z pessarem będę musiała leżeć. Ale to jest nierealne... mąż pracuje po 12 godzin, nie ma go cały dzień w domu, mamy córkę 7 letnią, która ma w dodatku ferie i strasznie się nudzi, której trzeba wymyślać jakieś zajęcia bo inaczej spędzi cały dzień przed tv. Poza tym obiad trzeba ugotować... i dziecko musi dobrze zjeść i ja... no i jak tu leżeć i nie wstawać? :( jestem mocno podłamana, wszystko mnie denerwuje, a to dopiero 13 tydzień. Może któraś z was miała choć podobny przypadek, napiszcie jak sobie radziłyście z obowiązkami z których nie da się zrezygnować?? Córka jest dosyć samodzielna, zrobi mi sama śniadanie i poda do łóżka, ale to jeszcze dziecko i po prostu się nudzi :(