Dziś 23 czy 24 dzień mojej diety i to moja najdłuższa dieta w życiu :-) Ważne jest chyba, by się nie poddawać i nie zarzucać wszystkiego po jednej wpadce. Od początku wiedziałam, że w trakcie diety będę miała np. tłusty czwartek i że zjem pączki. Nie robię sobie jednak nigdy całodziennych odstępstw - może zrobię na wielkanoc.
Dochodzi 10, jem śniadanie: 2 kromki chleba żytniego z masłem, z czego jedna z salami sojowym, a druga z pastą z wędzonego tofu i ogórkiem kiszonym. Do tego pół pomarańczy, dwa kawałki sera korycińskiego i trzy małe sera harceńskiego (ma tylko 0,3 proc. tłuszczu). Czarna kawa i cola zero.
Staram się jadać na śniadania nawet 500-550 kcal, ale chleba maks. dwie kromki, tylko ciemny, żadnych bułeczek. No i potem przez cały dzień już chleba nie dopuszczam :-)
Co u was dziś ? Czego wam najbardziej brak? Mnie chyba - co za bzdurka - tych ciasteczek kruchych w kształcie kwiatków, z marmoladą w środku.
A najbardziej z Was/nas podziwiam Anitę, która pięknie schudła do naprawdę niskiej wagi (Anita, ile to było w końcu kg? 7,9?), nie objadając się i będąc konsekwentną.