Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Stokrotka_27

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Stokrotka_27

  1. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Dziękuję Karolineczko, za wsparcie, ten dziad to jakiś frustrat, albo stara baba której nikt nigdy nie chciał. Załóżmy jednak, że to jakiś parchaty wypierdek. Posłuchaj gamoniu, to forum kobiece i jak będę chciała to będę pisać jakie to mam zakrwawione tampony albo podpaski, nic ci do tego, nie podoba się to nie wchodź i nie czytaj. Pewnie myślałeś, że będą tu opisy naszych krągłości, a tu takie rozczarowanie, że z pomiędzy nich kupa wychodzi! " Podziwiam Cię Stokrotko, że mogłaś się wysikać w męskiej ubikacji i to prawie przy facecie." Nie ma czego podziwiać, miałam niecałe 10 minut do odjazdu pociągu, a kolejka do damskiej spora, więc nie było szans zdążyć, a siku tak mi się chciało, że musiałam przed podróżą zrobić. "Wsypuję do 1/2 szklanki zimnej wody płaską łyżkę stołową środka, mieszam i wypijam zanim zgęstnieje (można poczekać, aż zgęstnieje i zjeść łyżką i można użyć cieplej wody, wtedy szybciej zgęstnieje), następnie popijam jeszcze szklanką wody (może być inny napój, byle nie gazowany (wódka też odpada oczko.gif )). Do herbaty nigdy nie dawałam, żeby jej sobie nie obrzydzić, bo ją bardzo lubię, ale stosowałam jako popitkę." Kupiłam wczoraj wieczorem, w sklepie zielarskim taką mieszankę, mielonych otrębów i tej babki, spróbuje według Twojego przepisu zastosować, tylko najpierw muszę kupę zrobić bo znowu mi się zablokowało. :( Ja tam smakoszką herbaty nie jestem, po prostu w pracy mamy w dzbanku to piję, szkoda, że do wódki nie można, to by było przyjemne z pożytecznym. :) "Za to zastosowałam zalecaną przez Ciebie dietę bananową - faktycznie zagęszcza i może być bardzo praktyczna na wyjazdach." Ciesze się, że mogłam pomóc. :) "O działaniu czekolady słyszałam już wcześniej, ale przy obecnych temperaturach jest niepraktyczna i nie mogę jej zbyt dużo na raz zjeść." Ja tak lubię czekoladę, że teraz jak jest gorąco, to jem tylko z lodówki, bo rozpuszczona mi w ogóle nie smakuję. Jem okazjonalnie, bo z racji moich problemów nie jest wskazana. :( "Stokrotka pisz dalej ,swietna jestes smiech.gif" Dziękuję, za Ciepłe słowa. :) Ja kiedyś w szkole, jak zrobiłam kupę, to przerażona uświadomiłam sobie, że jest tylko końcówka papieru, a potrzeba było znacznie więcej. Więc z grubsza wytarłam, a potem, resztką umyłam tyłek przy umywalce, to było po lekcjach więc nikt mnie nie nakrył. :) Raz też na WF, chciało mi się kupę, wysiłek fizyczny pobudził fizjologię i jak robiliśmy przysiady to poszła, na szczęście to też była ostatnia lekcja, było to na boisku więc po lekcji biegiem do szkoły, miałam zatwardzenie, więc bez obaw, biegiem do toalety, wypięłam pupę nad sedesem wyrzuciłam kupę z majtek, okazało się, że prawie się nie ubrudziły i dokończyłam dzieła już na sedesie. Pamiętam, że mimo stresu i wstydu cieszyłam się bo od kilku dni miałam zatwardzenie, a ulga była niesamowita. :)
  2. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Dziękuję jeszcze raz Karolineczko za rady, ten sposób bardzo pomocny, a czy niepolityczny, w końcu to wykorzystanie naszej anatomii by pomóc naturze. Próbowałam kiedyś Xenna błonnik ale końcu dałam spokój, bo jak w pracy wsypywałam do herbaty to dziwnie patrzyli i na dnie zawsze zostawał osad, więc trzeba było wypić całość po wymieszaniu. Poszukam po sklepach ziołowych może tam coś dostanę, a masz jakieś naturalne specyfiki działające przeczyszczająco? Kiedyś działał na mnie sok z kiszonej kapusty ale teraz tylko brzuch mnie po nim boli, podobnie jest z maślanką. "Najgorzej jak jest presja kolejki. Bardzo mnie dziwi jak faceci mogą stać w rzędzie przy pisuarach i razem sikać." U mnie w pracy jest tylko jedna damska ubikacja, koleżanki się wściekają jak usiądę na pół godziny, jak mnie w końcu ruszy, wiec kolejka jest często. Nie mamy klimatyzacji, wiec latem pijemy dużo wody więc jak pójdę zrobić deszczyk ta zaraz koleżankom też się zachciewa, a czasem tak mam, chyba podświadomie, że siedzę na ubikacji, że po siku zachciewa mi się kupę, więc próbuję zrobić skoro te rzadko występujące uczucie się pojawiło, lecz zwykle tylko nagrzmocę, czyli puszczę kilka głośnych bąków o intensywnym zapachu. Z tego powodu czasem mówią do mnie koleżanki, nieco złośliwie, że młoda (bo jestem najmłodsza) idzie na burzę, bo grzmoty są i deszcz :) Nie wiem, chyba faktycznie faceci nie mają oporów przed wspólnym sikaniem, ja raz jak była spora kolejka na dworcu do damskiej ubikacji, to poszłam do męskiej, kabina była zajęta ale można było zamknąć główne drzwi, a w przejściu był pisuar, to zsunęłam majty, stanęłam na palcach i jakoś się udało zrobić siu siu, śpieszyłam się, żeby gość z kabiny nie wyszedł, więc po wszystkim błyskawiczna ewakuacja :)
  3. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Opiszę teraz wpadkę, z 25 czerwca, która odnosi się do sytuacji z ubikacją na parkingu, Karolineczka wie o czym mowa :) Właśnie wróciłam z wyjazdu. Pojechaliśmy ze znajomymi w góry, do Kudowy zdroju, ja zjadłam dzień wcześniej nieświeżego kebaba, byłam głodna, a i jakoś szkoda było mi wyrzucić. No i w nocy sraka, spakowana byłam, wszystko gotowe, o świcie mieliśmy wyjechać więc wzięłam stoperan i listek węgla licząc, że jakoś się to zagęści. Początkowo było ok, lecz już w drodze do Łodzi mój brzuch zaczął wydawać niepokojące odgłosy, jak aparatura laboratoryjna no i poczułam niepokojące skurcze, zaczęło mnie lekko kręcić. Powiedziałam więc koledze który prowadził, że muszę do kibelka, byliśmy na drodze ekspresowej, więc nie można się było zbytnio gdzie zatrzymać. Jakieś 20-30 kilometrów przed Łodzią, był parking, taki postojowy z altankami, by sobie w drodze odpocząć, zjeść, mieliśmy jeszcze sporo do przejechania, więc zatrzymaliśmy się. Co najważniejsze był tam kibelek, taki budynek wolno stojący, zapach szamba wyczuwalny z jakiś 50 metrów nie zachęcał do korzystania ale ja musiałam. Budynek był podzielony na 6 pomieszczeń, (po 3 na przednią i tylną stronę, toalety jednoosobowe, męska, damska i dla niepełnosprawnych) damska zajęta, ja czuję, że zaraz zrobię w majty, dla niepełnosprawnych zamknięta, a do męskiej bym nie poszła, gdy olśniło mnie, że pewnie po drugiej stronie budynku też są toalety, uradowana przekonałam się, że tak jest. Z tej strony było wolne, więc błyskawicznie otworzyłam drzwi i zamknęłam się w środku. W środku, jeszcze silniej czuć było niemiły zapach, bo ubikacja mimo poranka cieszyła się spora popularnością, lecz ku memu zdziwieniu, było bardzo czysto, wręcz wzorowo. Widok czyściutkiej, metalowej muszli z podniesioną klapą, niesamowicie mnie ucieszył, nie myśląc błyskawicznie, usiadłam na desce i mogłam odetchnąć, uczucie spokoju, niesamowite, bo wiedziałam, że jeszcze chwila i narobiła bym wa galoty. Jak zrobiłam swoje, nie wiedziałam co gorzej śmierdzi, szambo przy ubikacji, czy to co ze mnie wyleciało, dobrze, że ubikacja miała odkryty sufit, (był z takiej metalowej kratki, a nad nim jakiejś pół metra wyżej, znajdujący się jakieś pół metra nad ścianami, ponad ścianami.) jak robiłam, to krepowały mnie odgłosy koncertu z innych kabin ale chyba bardziej, wstydziłam się swoich, bo czynność ta była wtedy wyjątkowo głośna, bałam się spuścić wodę, bo bałam się, że zatkam kibel, bo mimo, że spodziewałam się totalnej sraczki, to zrobiłam sporo miękkiej kupy która całkowicie zakryła odpływ miski, ale po naciśnięciu guzika ku memu zdziwieniu wszystko od razu zginęło. Powiem szczerze, że byłam naprawdę zdziwiona czystością toalety na kompletnym odludziu, i papieru dużo było, po wyjściu wiedziałam już dlaczego tak jest, bo w pobliżu toalety miała przyczepę Pani sprzątająca, która po każdym odwiedzającym wchodziła (jedząc śniadanie miałam widok na budynek i widziałam) i dbała o to by było czysto. Szczerze jej współczułam jak weszła po mnie, zostawiłam sedes i deskę nieskazitelną ale zapach był powalający. Moi znajomi opychali się kanapkami, konserwami a ja skusiłam się jedynie na jogurt naturalny. W dalszej części podróży, zatrzymaliśmy się jeszcze na stacji benzynowej, z tej samej przyczyny, tam już samo rzadkie. :( Na miejscu, mieliśmy pokój w takim starym hostelu z 19-ego wieku i kibelek na korytarzu, od razu poczułam niepokój na myśl, że może być zajęty jak będę musiała skorzystać. Po podróży rozpakowaliśmy się i postanowiliśmy zdrzemnąć po blisko siedmiogodzinnej podróży. Położyłam się i wkrótce zachciało mi się jedynkę, bo sporo wody piłam by się nie odwodnić, poszłam na siu siu. Kibelek skromny, lecz czysty wiec usiadłam bez trosko i jak przycisnęłam to trochę dwójki głośno poszło, byłam tym strasznie sfrustrowana bo myślałam, że już będzie lepiej. :( Później poszliśmy na obiad, tam sie dopiero dręczyłam, znajomi obżerali się, pizzą, chińszczyzną i różnymi smakołykami które ja uwielbiam, a ja jadłam półtwarde warzywa na parze :( Następnego dnia było tak samo, po południu skusiłam sie na zapiekankę, no i zostałam po karana, całe szczęście, że w parku zdrojowym była blisko ubikacja. Ciekawe było to, że kolejka była u Pani toaletowej i dostawało się klucz do kabiny, która się pierwsza zwolniła, dzięki temu nie było tłumu przy kabinach i czułam się swobodniej, jak się już doczekałam. Było pięć kabin, ja dostałam trzecią, chciałam, ostatnią ale trzecia lepsza niż pierwsza, bo pierwsza dzieliła cienka ścianka z pomieszczeniem Pani toaletowej. Pojawiła się nadzieja, bo już nie miałam typowej sraczki tylko taka papkowatą kupę, toaleta kosztowała 5 zł. więc mimo sporego ruchu beztrosko siedziałam z 15 minut, by mieć pewność, że mnie ten problem nie zaskoczy, w końcu zapłaciłam. A skoro o tym mowa, Pani ubikacja mogła by co i raz przeczyścić muszlę, bo zbyt czysto nie było, a cena za tę "rajską" kabinę nie była niska, że jestem czyściocha, zanim usiadłam zrobiłam użytek ze szczotki do WC, papieru na deskę nie kładłam bo było mało, a ja nie miałam nic ze sobą. Wyszłam z kabiny lekka jak piórko,z nadzieją, ze niebawem pozbędę się problemu, nie skusiłam się więc na żadne lody i inne potencjalnie niebezpieczne przekąski, jogurcik naturalny i kajzerka zamiast, pizzy, chińczyka, ciast, lodów, gofrów itd. :( Czwartego dnia budzę się rano i do kibelka, ku memu zaskoczeniu, w końcu gęsta kupa, (no i kupa po dwóch dniach, co jest u mnie niezbyt częstym zjawiskiem nawet po rozwolnieniu). leki i dietka zrobiły swoje. Więc w ciągu dnia nadrabiałam wsuwając wszystko na co tylko naszła mnie chęć i przez następne trzy dni też, niczego sobie nie odmawiałam. W końcu trochę spuchłam i pobolewał mnie brzuszek, zdałam sobie sprawę, że nie serwowałam kibelkowi ostatnio dwójeczki, więc poszłam by to zrobić. Siedziałam z 10 minut i tylko kilka bąków, czułam, że mam problem. Nie mogłam kupić żadnych czopków ani niczego co mogło by mi pomóc w tej sprawie, bo chodziliśmy ze znajomymi całą grupa i nie chciałam by wiedzieli co kupuje bo zaraz by mieli temat do żartów, moja sraczka wciąż była tego dobrym przykładem. :( w dniu wyjazdu, skusiłam się na taki Mega deser lodowy, taki jaki zawsze chciałam wszamać , no i rozbolał mnie brzuch ale tak masakrycznie, dobrze, że w lodziarni była ubikacja. Lodziarnia w stylu lat 50" ubikacja zajęta, mnie oblewają zimne poty i chce się wymiotować. W końcu ktoś wychodzi, więc ja od razu zajmuje jego miejsce. ubikacja bez wyrazu, zwykłe biurowe płytki i pospolity, podwieszany sedes, było czysto więc od razu usiadłam. Po jakiś 10 minutach stania z bolącym brzuchem, czekając aż ktoś wyjdzie, sedes wydawał mi się najwygodniejszym siedziskiem na świecie! Siedziskiem, bo mimo silnych bóli nic nie mogłam zrobić, więc zadzwoniłam do znajomych by się mną nie przejmowali bo trochę muszę posiedzieć. Po jakiś 20 minutach, udało się wypchnąć kilka głazów i zaczęło iść, bombardowanie na całego, do końca. Beztrosko pozbywałam się kłopotu gdy uświadomiłam sobie, że za mną (kibelek wisiał na ścianie sąsiadującej z lodziarnią, która była dosyć cienka) siedzą ludzie i zajadają się smakołykami i na bank słyszą bardzo głośne odgłosy (bąki, chlupnięcia, jęki i stękania) towarzyszące wykonywanej przeze mnie czynności, że o zapachu nie wspomnę. Lodziarnia była pełna, wiec stoliki przy ubikacji, na pewno też były zajęte. Po wszystkim speszona lecz szczęśliwa, że już po problemie spuściłam wodę i oczywiście zapchałam sedes, szczotka nie pomogła, więc w panice opuściłam klapę, szybko umyłam ręce, po wyjściu widziałam rodzinę z dzieckiem w wieku przedszkolnym, która dziwnie się na mnie patrzyła, więc pamiętając co zrobiłam, wybiegłam z lodziarni jak złodziej z banku by mnie ktoś nie obciążył kosztami za hydraulika. Po tym incydencie, miałam dwójkę z głowy na pięć dni. :)
  4. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Acha zapomniałam o jednym, ja nie zauważyłam żeby mi kiedyś ubranko brzydko pachniało po posiedzeniu w wychodku. Jakoś od dziecka z chęcią korzystałam z tego typu przybytku, zwłaszcza u mojego wujka, bo on co roku to co się nagromadzi przetwarza na nawóz naturalny do podlewania pomidorów, wiec jak zrobiłam kupę to szła na coś pożytecznego. A tak z ciekawości, "Sprawa zapchania dla mnie nie istnieje, bo nigdy kupą tego nie zrobiłam." Czym zdarzyło Ci się zapchać toaletę Karolineczko? Ja kiedyś zapchałam podpaską, bo zmieniałam i nie było w toalecie śmietnika.
  5. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Karolineczko, szczerze współczuję, nie wiem co gorsze. moja dolegliwość ma pewną zaletę, że np. gdy zachce mi się w niekomfortowej sytuacji to nie mam problemu z zatrzymaniem w sobie kupy, przydaje się to zwłaszcza jak jadę autobusem i jest korek. Rozumiem Twoje problemy z gazami bo ja jak się na dłużej zablokuję, to mam uczucie, jakby mnie rozrywało od środka i nie mogę się na niczym skoncentrować, tylko myślę jak pozbyć sie problemu:( Ja w publicznych już się nie krępuję, wiem, że to nic przyjemnego ale z sąsiednich kabin słyszę podobne dźwięki, (często z zazdrością słyszę jak w sąsiedniej kabinie sprawa załatwiona błyskawicznie, a ja siedzę, stękam i nic.) no cóż takie miejsce, ale tam są obce osoby których nie znam i małe są szanse, że zobaczę ponownie, a w domu osoby które widuje codziennie, dlatego nie robię kupy w domu, złe doświadczenia z dzieciństwa :( Co do tego spłukiwania, to kiedyś próbowałam ale musiałam wstawać, a po kilkunastu minutach siedzenia, nogi drętwieją i ciężko jest, poza tym brzuch mnie strasznie boli jak już się coś ruszy, więc ciężko mi wstać, a na siedząco nigdy nie spuszczam bo chlapie w pupę i się brzydzę, jak już zacznę to wolę nie przerywać cisnąć, bo potem często nie chce iść, a jak się nie robiło kupy ponad tydzień to bardzo chce się jej pozbyć jak najwięcej :( Ja jak byłam mała i chodziłam do przedszkola, to pamiętam, że robiłam kupę, jak wróciliśmy z podwórka i dzieciaki myły ręce bo to było przed obiadem. Zrobiłam taką kłodę, że nie chciała spłynąć więc zostawiłam i koleżanka weszła po mnie na siku i jak zobaczyła to się zaczęła śmieć i inne dzieciaki też, a pani na mnie nakrzyczała, ze nie spuściłam wody :( Jak byłam w zerówce w przedszkolu, to uderzyłam koleżankę w szatni bo mi dokuczała i Pani to zobaczyła, to zaprowadziła mnie do czterolatków, a tam była taka wredna baba która za karę kazała mi wyszczotkować z****** kibel, płakałam ale nie miałam wyjścia :( Dziś nie zrobię kupy, bo nie tylko nie ma jej za wiele ale mamy w domu gości i muszę być, a jak wspomniałam w domu nie robię. Próbowałam robić częściej ale nie zawsze mam gdzie, mam ten problem, że po prostu nie che mi się robić kupy i tak się zbiera kilka dni, wtedy zaczyna mi się chcieć ale zwykle nic z tego nie wychodzi, dosłownie bo kupa się zadomowiła. Jakiś miesiąc temu, zachciało mi się jak jechałam metrem i jak wysiadłam to poszłam i ku memu zdziwieniu zrobiłam i to całkiem sporo jak na mnie i to bez wspomagaczy i nie taka bardzo twardą, w sensie trzy balasy które bez problemu spuściłam ale to był jakiś wyjątek. Zwykle jak tak zwyczajnie mi się zachce, to jestem w domu i nie mogę wyjść, bo np. gotuje obiad lub kąpie się w wannie albo tak jak dziś mamy gości, rodzinę z daleka których nie widzieliśmy pięć lat i w domu mam takie zasady, że mam być jak przyjadą, zresztą sama się chętnie z nimi spotkam. Najgorzej jest jak mam okres, wtedy nic nie mogę zrobić, totalna blokada :( Karolineczka, może spróbuj zmiany diety, czekolada zatwardza, banany. Ja próbowałam i pomogło trochę jak więcej warzyw jadłam ale efekt nie był warty wyrzeczeń. Do "gościa" Kto sobie da zrobić? Ktoś kto ma problem z tym związany i przy okazji, może komuś pomóc, ze szczegółami opowiadam bo wtedy mi lżej, bo nie tylko ja przeżywam te sytuację, a inne osoby, które często są życzliwe i wtedy lepiej się czuję, moja psycholog mi tak poradziła. Nie będę zapewniała co do swojej płci bo nie muszę niczego udowadniać ale powiem tylko tyle, że moje kobiece walory sprawiają, że ciesze się powodzeniem wśród mężczyzn, heteroseksualnych, oczywiście, a i zdarzyło się, że Panie które lubią dziewczyny też się do mnie zalecały. Moje historie są autentyczne i nie przejmuję się tym czy ktoś poddaje je w wątpliwość.
  6. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    U mnie jest tak, że nie mogę robić kupy z rana bo wszyscy są w domu i nie tylko jestem skrępowana ich obecnością ale po prostu łazienka jest oblegana, a ja muszę zwykle długo siedzieć :( Jak wyjdę z domu wcześniej, to próbuję zrobić po drodze, zwykle w urzędzie gminy ale zwykle sobie tylko postękam, lub wycisnę "kasztana" :( Co do zapchania toalety " Karolineczka1" to ja zwykle robię kupę w postaci sporej ilości, twardych jak kamień, lecz drobnych bryłek i na koniec dopiero idą miększe balasy. Więc te twarde bryłki toną i idąc wgłąb odpływu, popychane przez kolejne porcje, skutecznie zapychają toaletę. Jest tego dużo bo jak sie nie robiło kupy tydzień albo jeszcze dłużej to ja schodzi to jest to naprawdę wielka kupa. Ja czasem też mam takie zatwardzenie, że uformuję mi się kłoda, która rozrywa mnie od środka i wtedy muszę założyć rękawiczkę i posmarować pupę wazeliną, a i tak mi łzy z bólu idą bo to ma też ze cztery centymetry, a czasem więcej i zwykle jest długa na ok 30 cm. Mam drobną pupę, jak siadam na sedesie to mi się mocno zagłębia w desce i zawsze się zastanawiam, jak to przeszło przeszło przez ten mały otworek? No i jak takiego potwora zrobię to nie ma szans by spłynął, więc muszę poćwiartować szczotką i popychać przy spłukiwaniu i wtedy zwykle się zapycha. Próbowałam nie raz podtrzymywać szczotką przy spłukiwaniu, by nie wszystko na raz spłynęło ale zwykle to nie wychodziło:( Jak sobie lewatywę zrobię, to długo trzymam by kupa zmiękła, okropnie mnie to męczy ale wiem, że później wszystko schodzi bez problemu ale ilość jaka schodzi, też sprawia, że kibelki się zatykają ale jak jest miękkie, to zwykle wystarczy popchnąć szczotką, tak miałam wczoraj wieczorem i na razie jestem puściusieńka, ciekawe na jak długo? Istotne jest też budowa toalety, te podwieszane zatykam prawie zawsze, stojące mają zwykle szerszy odpływ w miejscu gdzie kończy się miska i ten odpływ zakręca pod większymi kątami i mniej się zapychają, a jak się zapchają to zwykle da się udrożnić szczotką. Mam nadzieję, że uświadomiłam problem zatykania ubikacji. P.S. Jak ostatnio zaniedbałam moją dolegliwość bo miałam sporo pracy i nie miałam kiedy zrobić sobie zabiegu, to dostałam gorączki i takiego bólu brzucha, że musiałam jechać na SOR i tam jak mi to zrobili, to zrobiłam na basen i zaraz musiałam lecieć na sedes i też był podwieszany i oczywiście zatkałam i pielęgniarka na mnie nawrzeszczała bo nie dość, że zapchałam kibel to jeszcze nie ma gdzie opróżnić basenu :( Już dawno doszłam do wniosku, że bezstresowo, chodź niezbyt komfortowo mogę robić w toaletach typu TOI TOI.
  7. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Nie mam, robaków, bo z racji moich problemów z pupą, mało które by się utrzymały jak potraktuję moje zatwardzenie lewatywą, apropos, to chyba dziś ją zrobię, bo 10 dni już nie kupciałam i po środkach przeczyszczających spuchłam jak balon, mój brzuch wygląda jak w zaawansowanej ciąży i czuję, że jak się nie wyczyszczę dziś to eksploduję. Gruszka będzie dziś zapracowana.
  8. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Długo w nocy myślałam i mi sie coś przypomniało :) Jak byłam w szóstej klasie podstawówki, to miałam taka koleżankę, która lubiła ze mną wszędzie chodzić. Lubiłam ją, chodź trochę mnie wnerwiało, że mnie naśladuję i ciężko mi się bez niej ruszyć. Jak pisałam wcześniej, problem kupy, starałam się załatwiać w szkole ale tego dnia mimo, że próbowałam, zachciało mi sie trochę jak posiedziałam jakieś 10 minut, lecz nic nie wskórałam. Magda, bo tak sie ta koleżanka nazywała, już czekała na mnie pod toaletą, bo zwykle razem wracałyśmy do domu, bo mieszkałyśmy niedaleko siebie. Do szkoły miałam tak ok. 1,5 kilometra i po przejściu jakiś 300 metrów zachciało mi sie kupę ale tak umiarkowanie, do szkoły nie chciało mi sie wracać, a o tej porze rodziców nie było w domu, więc uznałam, że tam doniosę problem. Lecz ok. w połowie drogi tak, mi się chciało, że musiałam biec, mimo pośpiechu uznałam, że zaraz nie wytrzymam, bieg chyba pogorszył sprawę, krzyknęłam do zdziwionej Magdy, że muszę kupę bo zostawiłam ja sporo w tyle. Rozglądałam się gdzie by tu przykucnąć i znalazłam osiedlowy śmietnik, zamknięty, nikogo nie było w okolicy, więc poszłam za pawilon i ukucnęłam. Starałam się głośno nie stękać by ktoś mnie nie nakrył. Wyciskam ze sporym wysiłkiem balasa i ku memu zdziwieniu podchodzi Magda, ja zawstydzona mówię, że powiedziałam jej, że muszę kupę, a ona na to, że jej się siku zachciało. Stoi przez chwilę, gapi się na mnie jak sram, byłam skrepowana jej obecnością ale uznałam trudno, po kilkunastu sekundach zdejmuje gacie i kuca obok. Wiedziałam, że nie chciało jej sie siku bo wycisnęła kilka kropli tylko, taką malutką kałużę. Nie komentowałam tego, robiłam dalej swoje. Lecz ona kuca dalej i spogląda na mnie i mój wypięty tyłek. zaczęłam się wkurzać ale nie chciałam jej sprawić przykrości, więc nic nie powiedziałam. Widzę, że się pręży i myślę, no nie nawet kupę musi po mnie naśladować. Po, jakiś dziesięciu minutach, pozbyłam się wszystkiego co miałam do zrobienia. Jak poszłam do gimnazjum to kontakt nam sie urwał, wtedy uznałam, że nawet miło mi było mieć taką jakby fankę, chodź w pewnych sytuacjach niekoniecznie :)
  9. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    "kucam za jakimś krzaczkiem i pytam się, czy idzie gdzie indziej, a ona "Nie, dobrze mi tu, chyba że ciebie to krępuje?". W sumie byłam już trochę przyzwyczajona i nie protestowałam, do tego nie mogłam już wytrzymać. Ona zaczęła robić kupę, stękając, ja trochę ciszej." To zupełnie jak z moja kuzynką, jej też nie przeszkadzało jak robiłam kupę to ona patrzyła i też stękała by ja zrobić, opisałam już wcześniej te historię. Mi się przypomniało, że jak miałam jakieś sześć lat, to staliśmy w korku na moście łazienkowskim i zachciało mi się kupę, mama kazała mi trzymać, trzymałam z dziesięć minut i mówię, że zaraz zrobię w majty, no to mama kazała mi uchylić drzwi i wypiąć pupę, bo nie mogłam wyjść, ponieważ staliśmy na środkowym pasie. Kucam z tyłkiem wypiętym poza samochód i powoli idzie, to było lato upał więc inni stojący w korku myśleli pewnie, że z tego powodu uchyliłam drzwi, nagle mocno wiatr zawiał i całkiem się otworzyły i widać było moją wypiętą pupę z wyrastającym balasem. Jakoś wtedy szybciej, pewnie ze stresu, poszedł i kupa zrobiona, obróciłam się i szybko zamknęłam drzwi, do tej pory sie zastanawiam, czy ktoś widział, moja pupę i co robiłam:( Jak sobie przypomnę jakiś przypadek robienia wspólnie kupy to opiszę :)
  10. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Skoro się tak już rozpisałam i mam trochę czasu to "pochwalę" się ostatnią wpadką. Ponieważ kończą się wakacje, to polecieliśmy ze znajomymi do Tunezji na tydzień. Pogoda super, hotel jak z filmu, mieliśmy pokój z łazienką bogaciej wykończoną niż nie jedne mieszkanie w Polsce, aż głupio się czułam siadając na kibel. Jak to za granicą, nowe smaki więc wcinałam jak dziecko w cukierni. Jednak po trzech dniach pojawił się problem bo pochłaniałam a nic nie wydalałam. Kilka razy chciało mi się kupę ale jak znajomi byli w pokoju, więc nie mogłam bo sie wstydziłam, a przy portierni i w innych miejscach zawsze były kolejki i nawet jak udało mi się wymknąć od grupy to nie było szans bym zdążyła się w tym czasie dostać do toalety, nie mówiąc o efekcie. Mój brzuch rósł jakbym wyła w ekspresowej ciąży. W końcu po czterech dniach miałam dosyć, wymknęłam się od grupy i łamanym angielskim porozumiałam się z farmaceutą i kupiłam rękawiczki, wazelinę i czopki. Postanowiłam pozbyć się problemu po osłoną nocy, wieczorem imprezowaliśmy, więc znajomi twardo zasnęli. Po trzeciej w nocy udałam się do łazienki, przy pomocy wspomnianych wcześniej akcesoriów, wreszcie zrobiłam kupę. Ale byłam zadowolona, wreszcie ulga, no i zrobiłam kupę przywiezioną z Polski w takiej eleganckiej łazience, kilka tysięcy kilometrów od domu. Klozet bez problemu połknął moją kupę, na szczęście nie była duża, dopiero była by katastrofa jakbym ten kibel zatkała, jednak nie obeszło się bez wpadki. Następnego dnia rano, koleżanka poszła siku, tam nie wolno wrzucać papieru do kibelka tylko jest przy nim taki pojemnik na używany papier i ja tam wrzuciłam zafajdane rękawiczki i jak koleżanka wrzucała papier po siku to zobaczyła i potem ciągnęła ze mnie łacha. Miałam pecha bo piętnaście minut później przychodziła sprzątaczka i by to wyniosła i nikt by nie widział, a tak śmieli się ze mnie do końca pobytu:( Kolejna kupa przyleciała już ze mną do Polski, dosłownie bo zrobiłam ją w samolocie. Leciało się długo, a jak na złość środki przeczyszczające zadziałały dopiero jak byłam w samolocie, chodź na lotnisku dwa razy próbowałam i nic. Na szczęście samolotowa toaleta próżniowa, bez problemu wessała moją kupę, słyszałam od stewardessy, że kilka razy pompa wysiadła w tej toalecie, to by dopiero była wielka wpadka jakby nie dało się spuścić mojej pokaźnej kupy.
  11. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Hahaha, ja mam ten problem od zawsze. Na złoty deszczyk chodzę ale z dwójeczka to sobie odpuszczam, chodź zawsze mnie kusi jak usiądę. Zwłaszcza ostatnio, dziś już 11 dni nie byłam i chyba jak do jutra nie rozwiążę problemu to sie na SOR zgłoszę by mi pomogli z tym problemem :( kilka razy jak byłam zrobiona to na imprezie u znajomych sobie ulżyłam bo wstyd zniknął po kilku głębszych a i vodka przeczyszczająco podziała i kilka granatów zrobiłam. Raz jak byłam narombana to jak sie zgiełam by poszło to z kibla spadłam :( ja zwykle prubuję zrobić kupę z rana jak wszyscy w domu śpią, czasem sie udaję, zwykle robię po południu w pracy albo na mieście. "Zawsze zastanawiam się idac ulica czy ten ktoś już dzisiaj srał czy nie xd" Ja też tak mam, najgorzej jest w publicznym WC, jak ktoś spuszcza wodę w kabinie obok to się zastanawiam czy zrobił kupę i ile, najgorzej jak słyszę odgłosy jej robienia a ja chodź robię co mogę nie jestem w stanie nic zrobić :(
  12. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Więc tak, zacznę od początku, jak byłam dzieckiem, kończąc na epizodach z ostatnich lat. 1.) Od dziecka moja pupa sprawiała problemy, zwłaszcza w wakacje jak były upały. Moja mama, była nadopiekuńcza i znała moje problemy, była na nie bardzo wyczulona. Często z tego powodu bolał mnie brzuch, więc jak siedziałam dłużej na kibelku to mama wiedziała, że jest problem. Więc kazała mi wtedy wypiąć pupę i smarowała mój otwór wylotowy kremem i zwykle to pomagało. Jeśli nie pomogło no to był horror. Mama kazała mi kucnąć na sedesie, tyłem na przód, zakładała rękawiczkę i wygrzebywała to czego sama nie wypchnęłam, po usunięciu kilku kamyków zwykle reszta szła już siłami fizjologi i mogłam pozbyć się tego na siedząco. Nienawidziłam tego, bo nie dość, że strasznie bolało to jeszcze bardziej się wstydziłam, że mama grzebie mi w pupie ale musiałam, się dzielnie trzymać bo jak krzyczałam i płakałam to, mama krzyczała i mówiła, że np. nie dostanę czegoś co mi obiecała albo nie pójdę gdzieś gdzie miałam obiecane :( Miałam tego pecha, że mama prawie cały czas była w domu ale jak wyszła, np do sklepu, to od razu siadałam na kibelku, by bezstresowo zrobić co trzeba, bo zawsze czułam się spięta i skrępowana jak mama była w domu kiedy to robiłam ale fizjologia była nie ubłagana. Jak ta praktyka zawiodła, to czekała mnie lewatywa ale na szczęście nie bywało tak zbyt często. Miałam tak jeszcze gdzieś do drugiej klasy podstawówki. 2.) Nie wiem czy to można uznać za pomoc, ale chyba tak. Mianowicie, jak chciało mi się kupę na mieście, przeważnie w przychodni, bo mama często chodziła po lekarzach. No to jak byłam na tyle lekka, że mama mogła trzymać mnie na rękach, to szła ze mną do ubikacji i brała mnie na ręce, tak, że miałam nogi pod brzuchem, więc nacisk robił swoje, pupa też była mocno rozwarta i zwykle poszło, nawet jak było twarde, a jeśli nie poszło to czekało mnie w domu to co opisałam w punkcie pierwszym. 3.) Byłam chorowitym dzieckiem, więc często bywałam w szpitalach, a tam jak ktoś kiedyś był, to wie, ze skrupulatnie prowadzą kartę wypróżnień. No i jak miałam problem to łgałam ile się dało, jak miałam nabrzmiały brzuch, to mówiłam, że robiłam kupę tylko nie za dużą. zwykle kończyło się to masakrycznym bólem brzucha i lewatywą, za zwyczaj nie jedną :( 4.) Odkąd skończyłam jakieś 13/14, sama rozwiązywałam swoje problemy, (nie licząc pobytu w szpitalach) gdy pewnego razu moja przyjaciółka Agata zadała mi nietypowe pytanie, w zasadzie była to prośba. Agata zastanawiała się nad zawodem pielęgniarki i pod koniec gimnazjum, postanowiła popróbować na mnie robienia, zastrzyków z soli fizjologicznej, (jej mama jest lekarką więc udzieliła jej odpowiednich porad) pobierania krwi, pewnego razu, powiedziała, że najbardziej w tej profesji obawia się, że będzie musiała zrobić lewatywę, bo ją to odrzuca i czy zgodziłabym się by tę obawę sprawdziła na mnie? Mnie trochę zamurowało, po chwili milczenia powiedziałam, że skoro chce, to w porządku, że jak będę miała problem to zgłoszę się na ochotniczkę. Ucieszyła się, ja akurat w tym czasie nie miałam takich problemów, z którymi nie mogłabym sobie poradzić w sposób naturalny. Za jakieś dwa tygodnie od tej rozmowy, jak sobie trochę pofolgowałam z jedzeniem, kebaby, pizza itd. Skończyło się to tym, że przez pięć dni nic nie mogłam podarować muszelce:( Spuchłam niesamowicie i już miałam się zabrać za ten problem, gdy przypomniała mi się prośba Agaty, zadzwoniłam więc, jej entuzjazm mnie zadziwił, (ja nie chciałabym tego, komuś, robić) zapytała mnie, czy nie wytrzymam jeszcze dnia, bo jej rodzice wyjeżdżają na działkę i wtedy swobodnie by mi mogła to zrobić. Zgodziłam się, chyba z pięć razy do czasu spotkania z Agatą siadałam na sedesie, z nadzieją, że cokolwiek wyleci, bo myślałam, że zaraz eksploduję. W końcu pojechałam do agaty, przygotowała się lepiej niż nie jeden szpital, na łóżku specjalne prześcieradło, podkład chłonny, miska nerka, basen, trzy opakowania płynu "Enema" no oczywiście paczka rękawiczek jednorazowych i tubka wazeliny. Cała koncepcja, w założeniu miała to, że wszystko ma być wykonane na łóżku, jak w szpitalu. Zdjęłam więc dolną część garderoby, położyłam na łóżku, na lewym boku, pupą w stronę Agaty i byłam gotowa wcielić się w rolę pacjentki. Szczerze mówiąc to nawet nie czułam się zbyt skrępowana, było mi słabo z powodu zatrucia i czekałam tylko na ulgę. Agata, chodź robiła to pierwszy raz, przygotowywała mnie do zabiegu bardzo profesjonalnie, delikatnie, pomasował mój otworek, by się rozluźnił i płynnym, a za rem delikatnym ruchem, wprowadziła do niego palec. Po czym podstawiła miskę w kształcie nerki i po chwili uniosła mój pośladek, po czym powoli wprowadziła kankę, preparatu "Enema" i zaczęła wciskać zawartość butelki do mojej pupy. Trochę miała problemy z wprowadzeniem całości, (butelka jest dosyć twarda i posiada zaworek uniemożliwiający, cofanie się płynu, gdy przestaje się ściskać butelkę, więc trzeba odkręcić końcówkę by butelka przybrała pierwotny kształt.) ale za jakimś piątym podejściem udało się, za każdym wyjęciem i wprowadzeniem, końcówki, Agata wykonywała to bardzo profesjonalnie, w publicznej służbie zdrowia nie byli zbyt delikatni. Ze względu na skalę problemu, wprowadziła drugą butelkę, już w połowie jej wprowadzania, zaczęło mnie mocno kręcić, jednak spokojnie wytrzymałam do końca. Teraz zaciskałam zęby by jak najdłużej wytrzymać, zależało mi na tym, by zabieg wykonany przez Agatę się udał, bardzo się starała, no i chciałam sobie w końcu ulżyć, cały czas Agata, delikatnie masowała mi brzuch, co było rzadko stosowane w publicznej służbie zdrowia, niestety:( Po jakiś pięciu minutach, powiedziałam, że długo nie wytrzymam, więc zabrała miskę i położyła na łóżku basen, obróciłam się na plecy i jak mi go podłożyła pod tyłek to od razu zaczęło lecieć, pomogła mi usiąść i miałam nadzieję, że zaraz wyleci coś oprócz płynu. Udało się, jakąś minutę po tym jak usiadłam, słychać było jak twarde kulki uderzają w plastykowy basen, zawstydziłam się, aż dostałam rumieńców, Agata zauważyła to i powiedziała, że nie mam się czego wstydzić i podziękowała, że zgodziłam się na to. Basen szybko okazała się za mały na to co miało ze mnie wyjść. Więc powiedziałam Agacie, że kończy się miejsce, zapytała czy dam radę zatrzymać na chwilę, powiedziałam, że tak. Położyłem się, Agata zabrała basen, powiedziałam, że może pójdę po prostu na kibel ale odpowiedziała mi, że wolała by nie, by warunki były takie jak w szpitalu z pacjentem który nie może iść do ubikacji. na wszelki wypadek, jak leżałam na boku podłożyła mi miskę nerkę i całe szczęście bo musiałam puścić nim Agata wróciła z pustym basenem. Tym razem również myślałam, że nie starczy miejsca ale już nie chciałam nadużywać uprzejmości i robiłam mimo, że czułam na pośladkach kupę. Po wszystkim Agata uparła się, by umyć mi tyłek, zgodziłam się ale czułam się bardzo niekomfortowo. W końcu mogłam wstać i skorzystać z prysznica ale czułam się pusta jak wydmuszka, trzy dni minęły nim zrobiłam dwójkę. 5.) Ku memu zdziwieniu, za jakiś czas Agata znowu mnie poprosiła, bym zgodziła się na ten zabieg w jej wykonaniu, tylko tym razem, chciała się przekonać jak to jest gdy pacjent nie wytrzyma i nafajda w łóżko. Nie podobała mi się perspektywa ofajdania się i przy okazji przyjaciółki ale nalegała, więc się zgodziłam. Tym razem nie miałam zatwardzenia, po prostu dwa dni się wstrzymywałam. Poszłam do Agaty gdy jej rodzice byli w pracy. Po ostatnim spotkaniu został jeden preparat, na tę okazję to było aż nad to. Procedury takie same jak poprzednio, z tą różnicą, że gdy Agata skończyła wpuszczanie płynu, poleciła mi bym się sfajdała, napięłam się więc, płyn z rozwodnionymi ekskrementami ochlapał Agatę, nie była zachwycona ale dodała bym dalej waliła w łóżko, a ona podstawi miskę, (chodziło o odwzorowanie szpitalnej wpadki) a potem basen. Zrobiłam kilka balasów do miski, po czym Agata zapytała, czy dam radę na chwilę zatrzymać, powiedziałam, że tak i podłożyła basen, po czym usiadłam i waliłam w najlepsze. Wszystko zafajdałam, podkład, gumowane prześcieradło, miskę, basen no i Agatę też trochę. Chciałam by to ona najpierw poszła pod prysznic ale powiedziała, że najpierw musi posprzątać, jak brałam prysznic to widziałam ja myła miskę i basen, nie zazdrościłam jej :( Dobrze, że miała na sobie jednorazowy fartuch, który po prostu wywaliła jak całą resztę z wyjątkiem, miski i basenu które oddała do szpitala. Trochę minęło nim zdecydowała się zostać pielęgniarką, uznała, że chęć pomocy innym jest w niej silniejsza, niż możliwe niedogodności w tym zawodzie, teraz pracuje na oddziale gastrologii.
  13. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Ok, skoro pytasz to mam trochę do opisania ale to hard core, dlatego będę wdzięczna jeśli znowu ktoś nie nazwie mnie dewiantką chodź mam to gdzieś ale wkurza mnie, że ktoś sie czepia z powodu treści które są na temat, który mówi sam za siebie.
  14. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Hmmm, Ja kiedyś też na wsi, w lesie, robiłam kupę z kuzynką ale ona była rok młodsza i lubiła robić to co ja, (nie wiem czy chciała jej się ale po jakiś pięciu minutach zrobiła) robiłam normalną kupę, w sensie, ani zatwardzenie ani sraczka. Czułam sie trochę dziwnie ale miałam wtedy 13 lat i bardzo się lubiłyśmy więc nie czułam sie zbytnio skrępowana Kucałyśmy na przeciw siebie i gadałyśmy). Gorzej było jakieś 3 lata później. Byłam w szkole, po lekcjach, byłam w trakcie robienia dwójki, specjalnie trzymałam by spokojnie po lekcjach zrobić, jak nikogo z mojej klasy w toalecie nie będzie, a reszta uczniów będzie na lekcjach. Mieliśmy zdemolowaną ubikację, bo kabiny były dzielone takimi dyktami w metalowych ramach i chłopaki je powyłamywali, więc po zamknięciu drzwi, można było przejść do sąsiedniej kabiny. Więc spokojnie robię swoje, gdy słyszę kroki, o nie tylko nie to, myślę. Widzę jak drwi w sąsiedniej kabinie otwierają się i wchodzi moja koleżanka Dorota, z sąsiedniej klasy. Przywitała mnie, położyła papier na desce i usiadła. Po kilku sekundach rubasznie powiedziała, że zaraz ją rozerwie jak nie postawi klocka. Troszkę zszokowała mnie jej rubaszność w tej kwestii ale trochę dzięki temu mój wstyd zmalał. Przydało się to bo zaraz nastąpił pierwszy, mega głośny plusk, plusk pode mną. Ona faktycznie miała zatwardzenie, bo stękała dosyć głośno i widać było silne napięcie na jej twarzy. Ja jako weteranka obstrukcji uznałam, że skoro zaistniała taka sytuacja to jej doradzę by mocno się zgięła to łatwiej pójdzie. Podziękowała i zrobiła co poradziłam. Pomogło bo usłyszałam głośny plusk i po chwili dwa. Ja w ciągu kolejnych pięciu minut zrobiłam swoje ale zawsze podcieram sie na stojąco, a przy niej nie miałam śmiałości tego zrobić, tym bardziej, że ona męczyła się dalej z zatwardzeniem, więc siedziałam i udawałam, ze próbuje jeszcze coś zrobić bo postanowiłem poczekać aż ona skończy z podtarciem się. Musiałam czekać jakieś piętnaście minut ale w końcu sobie ulżyła, podtarła się, podziękowała za radę i wyszła. Jak wstałam to nie czułam nóg, tak mi zdrętwiały, ale komfort poczucia jak wypinam pupcię i nikogo nie ma, był wart czekania, udało się też nie zatkać muszli, (Jenak szczotka była konieczna by pozostawić czystą muszlę) więc ulga tym bardziej była większa. Potem cały dzień myślałam o tej specyficznej sytuacji i czułam się trochę dziwnie ale jakoś ta sytuacja zacieśniła naszą przyjaźń bo od tej pory bez skrępowania rozmawiałyśmy na trudne dla nastolatek tematy :)
  15. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Wczoraj wróciłam z weekendowego wypadu, u rodziny ze wsi. Byłam zatkana od prawie tygodnia, myślałam, że mnie rozerwie :( Przed wyjazdem, próbowałam wszystkiego włącznie z lewatywą ale poza lekkim kręceniem w brzuchu i mdłościami, nic to nie przyniosło :( Jak dojechaliśmy to od razu usiadłam na kibelku, bo po drodze miałam wrażenie, że coś się ruszyło po tej lewatywie. Niestety okazało się, że obstrukcja nie zna litości, siedziałam z pół godziny robiąc wszystko co mogłam ale na kilku bąkach się skończyło. Wieczorem był grill, mimo, że mnie rozsadzało, skusiłam się na boczek wędzony i karkówkę, jakieś pół godziny później, zaczęło mnie mdlić więc pobiegłam do ubikacji, naiwnie wierząc, że wreszcie sobie ulżę, nic bardziej mylnego :( Podczas grilla, wódeczka, uznałam, że może pomoże mi z moim problemem, a i przy okazji byłam zdołowana nim, wiec miałam chęć się narąbać. Po kilku kieliszkach poczułam się lepiej, przeszły mdłości i zapomniałam o kupie. Niestety, pęcherz, uciskany zapchanym jelitem grubym, zmuszał mnie do wizyt w toalecie co pół godziny i za każdym razem z euforią siadałam na kibelku licząc, że może się tym razem uda, niestety tylko siu siu mogłam zrobić :( Film mi się urwał, budzę się po piątej rano z bólem brzucha, więc na kibelek, zanim usiadłam puściłam pawia, głowa mi pękała, jednak poczułam, że coś już się ruszyło, podekscytowana, zgięłam się w pół by zwiększyć szanse powodzenia. Po kilku minutach, zakręciło mi się w głowie (byłam jeszcze wstawiona) i wywaliłam się na podłogę, na szczęście nic sobie nie zrobiła, niestety kupy też nie zrobiłam ale brzuch przestał mnie boleć bo sporo gazów uwolniłam do atmosfery więc poszłam dalej spać. Po ósmej rano, ciotka zaczęła wołać na śniadanie, więc uczesałam się i przebrałam. Na śniadanie zupa mleczna i jajecznica, jakoś zapachy pobudziły mi apetyt i zjadłam obie potrawy, jakieś pół godziny później umierałam na kiblu. Było mi nie dobrze, oblał mnie zimny pot, a brzuch bolał tak, że zaczęłam się bać, że coś poważnego się stało. Po kilku minutach poczułam silny nacisk w pupie, ucieszyłam się, że wreszcie sobie ulżę. Jednak był to horror, Myślałam, że moja drobna pupa dosłownie pęka na pół, chyba nigdy mnie tak nie bolała, rozrywający, piekący ból sprawiał, że miałam chęć wyć ale musiałam się powstrzymać by nie wzbudzać uwagi. płakałam z bólu i szczęścia, gdy nadszedł pierwszy plusk. Byłam w szoku, że taki melon wyszedł z mojej drobnej pupy, reszta już szła lżej ale też boleśnie. po jakiś 10 minutach wreszcie miększa kupa, przeczyściło mnie całkowicie. Jak stałam to byłam w szoku ile tego we mnie siedziało, ale co się dziwić jak się tydzień nie srało :) Teraz tylko spuścić wodę no i stało się, zapchałam kibel! woda podpływała do krawędzi razem z tym co nie zdążyło spłynąć. Myślałam, że się porzygam, wszystkie próby udrożnienia odpływu szczotką, nic nie dawały, w końcu gdy woda opadła po raz kolejny postanowiłam spuścić wodę i jednocześnie zamieszać szczotką i katastrofa, gówniana woda razem z kawałkami kupy wylała się na podłogę! Podpłynęła pod same drzwi ale szybko wzięłam mopa i wytarłam wodę, a te gęste elementy ostrożnie zebrałam papierem i wrzuciłam do kibelka, poddałam się, opuściłam klapę i uciekłam z miejsca przestępstwa, na szczęście zaraz jechaliśmy wszyscy do kościoła, byłam spięta z obawy, ze ktoś wejdzie do toalety ale nikt nie wszedł. jak wróciliśmy to byłam spokojna, bo spora część rodziny przyjechała i najwyżej podejrzenia spadną na kogoś z nich, ja się nie przyznam :) Nie wiem jak to się stało ale wieczorem jak musiałam siu siu to już muszla była udrożniona, więc odetknęłam z ulgą ale trochę się boję, że ktoś skojarzy ten incydent ze mną, taki obciach. Pupa mnie do tej pory piecze :(
  16. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Ja też tak miałam jak byłam dzieckiem: " Odkąd pamiętam wstydziłam się korzystać z toalety, nawet w domu wyczajałam dobry moment i na szybko waliłam klocka." Nie czułam się swobodnie w toalecie jak ktoś się po domu kręcił. Po za tym, zawsze trochę schodziło mi się z "dwójką" a moja mama była nadopiekuńcza i jak musiałam zrobić to kiedy była w domu to byłam w stresie, bo jak schodziło się dłużej to od razu wchodziła i jak nic nie zrobiłam to wsadzała mi czopek, a wtedy był to dla mnie prawie szczyt upokorzenia, bo szczytem było jak użyła gruszki do lewatywy. Trochę mnie śmieszy, że dziś używam tych pomocy z własnej woli. Wtedy najbardziej dręczyło mnie to, że nie było to konieczne, bo jak byłam w przedszkolu, później w szkole, to swoje odsiedziałam ale klocek był i to zwykle obfity. W tych miejscach nie czułam się skrępowana, zwłaszcza w przedszkolu, w szkole też znalazłam sposób, pod koniec przerwy szukałam pustej toalety i siadałam po dzwonku. Pani nie raz mnie objeżdżała za to, że wchodziłam do klasy 15 minut po przerwie ale z czasem przyzwyczaiła się. Zwykle starałam się, zatrzymać kupę do końca lekcji ale nie zawsze się dało, zwłaszcza po obiedzie jak po kilku dniach moja kupa postanowiła mnie nagle i niespodziewanie opuścić. A jak cały dzień lekcyjny mi się nie chciało, to siadałam po lekcjach i zwykle udało się coś zrobić na zapas. W weekendy przenosiła zwykle kupę do poniedziałku, lecz niestety w wakacje koszmar wracał :( Z wiekiem mi trochę przeszło, tzn. w domu dalej się krępuję ale w publicznych robię swoje bez skrępowania nie zależnie od ilości i siły odgłosów. " Ale w głowie miałam to ze od 4 dni miałam zatwardzenie i mój brzuch był bardzo duży, nie chciałam się mu tak zaprezentować więc kupiłam czopki i odwiedziłam ubikacje masujac sobie brzuch i pupę, jednak nic to nie pomagało smutas.gif" Miałaś szczęście, mi jak czopki nie pomogą, to często po kilku godzinach mam w drugą stronę, a wtedy łatwo o wpadkę :( Pozdrawiam Edzię, ja też myślę, że jesteś zajewajna :)
  17. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Ja miałam wpadkę w piątek. Byłam odwiedzić koleżankę w szpitalu, wcześniej opchnęłam powiększone Mac zestaw i poprawiłam lodami. Jak byłam na oddziale to czułam niepokojące mrowienie w brzuchu, niepokój był wzmożony dźwiękami bulgotania i burczenia. Wiedziałam czym skończą się te objawy, nawet miałam iść do toalety ale z nieznanych mi do końca powodów nie są one zamykane bo to szpital psychiatryczny. Jak siedziałam to uznałam, że dam radę powstrzymać to i zanieść do domu. Jednak jak już wychodziłam, to na izbie przyjęć zdałam sobie sprawę, że muszę skorzystać z usług Pana Klopa. Okazało się, ze są tylko dwie kabiny, jedna męska druga damska i ku mej rozpaczy także nie zamykane! Nawet papieru nie ma w kabinach tylko na korytarzu, urwałam więc tyle by nie zabrakło, bo nie widziałam jeszcze co zrobię i ile. Zamykam drzwi, oczywiście tylko na klamkę i kolejny szok, nie ma deski! Nie było szans by to na Małysza zrobić a na gołą porcelanę też nie zamierzałam siadać, więc weszłam na muszlę i kucnęłam. Wtedy tak mnie przycisnęło, że od razu gazy poszły, a kilka minut później, leciały "klopsiki". Uradowana, (bo od kilku dni mnie rozpierało i efektów nie było) że zaraz będzie po kłopocie, serwuje muszli kolejne porcje, gdy nagle drzwi się otwierają i jakaś baba zagląda, zaczęłam się drzeć i zamknęła ale płonęłam ze wstydu, poczułam wrzątek na twarzy, i tak dobrze, że to nie jakiś facet bo moja muszelka musiała być dobrze widoczna w tej pozycji. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce ale jak na złość po gęstym zaczęło iść rzadkie i wiedziałam, że tego to na banko do domu nie doniosę, na szczęście więcej incydentów już nie było. Dobrze, że wzięłam dużo papieru bo jak rzadkie wystrzeliło to po muszli aż spływało na podłogę, oczywiście posprzątałam po sobie, udało mi się też nie zapchać kibla bo po wydalonej ilości miałam ku temu uzasadnione obawy, na chwilę się przytkał ale zamieszałam szczotką i poszło ale i tak musiałam cztery razy wodę spuszczać by pozbyć się wszystkiego :)
  18. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Wczoraj podczas potkania ze znajomymi, przypomniała mi się stara wpadka. Było to jakieś 15 lat temu jak wyjechałam na dwa tygodnie do rodziny na wieś. Wiejskie jedzenie wpłynęło korzystnie na moje chroniczne problemy z obstrukcją. Pewnego dnia, jakąś godzinę po śniadaniu, moja kupa postanowiła mnie opuścić i to natychmiast. Ja też nie zamierzałam jej dłużej gościć, wręcz przeciwnie od kilku dni dosłownie marzyłam by się jej pozbyć. Nie było łazienki tylko wychodek na podwórku, zajęty, no nie. Myślę gorączkowo gdzie by można pozbyć się tego problemu i widzę oborę, więc pobiegłam i kucnęłam za nią. Smród niesamowity ale jak kucnęłam to musiałam zrobić swoje. Jak zwykle nie poszło tak łatwo jak bym chciała, słyszę, że coś za mną szeleści ale myślę, że to tylko wiatr bo mocno wiało, nagle czuje coś mokrego na tyłku, obracam się przez ramię, a to świnia mnie ryjem po tyłku smyra! błyskawicznie wstałam i pobiegłam dokończyć sprawę do wychodka, na szczęście był wolny bo to by dopiero obciachowo wyglądało jakbym stała przy nim z gołą dupą. W wychodku masakryczny smród ale przynajmniej mogłam na spokojnie załatwić problem.
  19. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    No to masakra, ja by tak nie zrobiła, ble, chodź zatykanie kibli to moja specjalność :( Właśnie mi się podobna wpadka przypomniała. Było to w zeszłym roku, ja po prostu uwielbiam KFC, więc zamówiłam sobie wiadro, obżarłam się aż mi nie dobrze było, no i zachciało mi sie kupę i to tak, że nie było mowy bym zabrała ją na wynos do domu. Rozsiadłam się na kibelku, lecz tam problem okazał się prawdziwym horrorem. Jak ktoś czytał moje opowieści to wie, że cierpię na chroniczne zatwardzenie. Tym razem było to jedno z najgorszych w moim życiu. Cała się spociłam, miałam mdłości i zawroty głowy i nic nie szło. W końcu po kilku minutach walki, zaczęło ale wtedy było najgorzej. Myślałam, że rozerwie mi pupę na strzępy! Do tego co chwila ktoś się dobijał bo mają tylko jednoosobową toaletę, koedukacyjną, a ja wyje z bólu:( Po jakiś kolejnych 10 minutach wielki plusk i jeszcze większa ulga, reszta poszła w miarę bezboleśnie. Jak wstałam by wytrzeć pupę, to szok, normalnie cegłę zrobiłam. No i wtedy spuszczam wodę, kibel się nieco zadławił ale zawartość znika, po za tą cegłą, tak twarde, grube i długie, że do odpływu nie wchodzi. do akcji wkracza szczotka lecz ciężko to po porcjować, a nie chce szczotki połamać. Po kilku minutach udała się mniej więcej osłabić integralność (cała szczotka zmasakrowana) i liczyłam, że strumień wody dokończy dzieła zniszczenia. Uradowana patrzę jak spieniona woda porywa te paskudztwo, gdy nagle, przytyka się znowu kibel (woda nie spływa tak jak powinna) w odpływie utknęły widocznie kawałki, gdzieś na zagięciu, no to pięknie, na dodatek w wodzie, tam na dole muszli, tkwi największy fragment, popycham szczotką i nic. Kolejne próby spuszczenia nic nie dają, spanikowana atakuję go coraz mocniej szczotką, licząc, że jak ona popłynie to jakoś przepchnie pozostałe. W końcu szczotka, pęka, no to dopiero klops. Wyciągam ułamaną główkę szczotki i podejmuję ostatnią próbę, spłukania, gdy i tym razem odnoszę porażkę poddaje się, opuszczam klapę, myję dokładnie ręce i wybiegam z kibelka by mnie nikt nie skojarzył z tym co zostawiłam w kibelku, bo pod nim stała już mała kolejka, a moi znajomi często przychodzą do tej restauracji. Ciekawi mnie tylko jak się tego pozbyli, pewnie wezwali hydraulika.
  20. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Hahahaha, myślałam, że sie uduszę ze śmiechu ale nie zazdroszczę doznań. Przypomniało mi się jak na mnie działa chińszczyzna. Czasem jak odwiedzam koleżankę z Bemowa, to tam w centrum handlowym, jest silver dragon i ja po prostu uwielbiam makaron sojowy z patelni wiec zawsze, napcham sie nim jakbym od roku nic nie jadła. Niestety niezależnie od ilości, ma on działanie dodatkowe, jakieś pół godziny, do maksymalnie godziny muszę na dłuższe posiedzenie, więc zrobię jakiś zakupy i do najbliższego sraczyka. Niezależnie czy mam Mega zatwardzenie, wszystko ze mnie schodzi z wspomnianą w poprzedniej historii siłą i ilością. Za pierwszym razem nie znałam magicznych właściwości tej potrawy i musiałam załatwić problem u koleżanki. Ostatnio chciało mi sie dokładkę, ale znając woń tego paskudztwa stwierdziłam, ze nie zrobię tego ponownie koleżance, bo po poprzednim razie musiała chyba z godzinę wietrzyć mieszkanie. Więc jak mi zabulgotało to się jak najszybciej się ulotniłam. Było późno i centrum handlowe zamknięte a nigdzie kibla w pobliżu nie ma, widzę, ze autobus jedzie to biegiem, (o tej porze jeździ co 40 minut) zdążyłam, pomyślałam, że może jakimś cudem do domu doniosę albo jak po drodze zobaczę, że gdzieś będę mogła się pozbyć kłopotu to wysiądę. Jak na złość żadnej okazji nie widziałam i kiedy byłam już blisko domu to tak mi się chciało bąka, że super ostrożnie puściłam, no i kleks. Jak dojechałam na przystanek, to błyskawicznie się zmyłam by nikt nie zauważył, a w domu, jak walnęłam to myślałam, że muszla pękła, na bank rodzice słyszeli bo mają pokój przy łazience, kibel jest podwieszany, na ścianie sąsiadującej z ich pokojem. Siła rażenia była tak wielka, że musiałam nawet deskę myć bo od spodu osrana była.
  21. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Prawie narobiłam ze śmiechu:) A myślałam, że tylko ja mam problem grubszymi sprawami, w dużych ilościach i chcącymi się wydostań w najmniej odpowiednich momentach. "Gdy słyszałam nadchodzące z nich pluski, nie czułam zniesmaczenia, co samą mnie dziwiło, z zazdrością i rozpaczą czekałam, marząc by usiąść na desce i też zrobić kupę." Jak z mojego życiorysu, tylko u mnie zazwyczaj nawet jak się bardzo chce to często z tego nic nie ma, nawet hydrokolonoterapia na długo nie pomogła :( "W końcu zdesperowana wpadłam na pomysł pozbycia się problemu w plenerze" Ja robię często na łonie natury, ostatnio (nie po raz pierwszy) do śmietnika na przystanku, ale ciemno było więc chyba nikt nie widział. "Po tej przygodzie, doceniłam jakim dobrodziejstwem jest hotelowa ubikacja i do końca turnusu z rana, nawet jak nic mi się nie chciało. udawałam się na dłuższe posiedzenie." Ja tak robię od lat, niezależnie od miejsca i standardów ale zwykle tylko posiedzę:( "korzystałam z toi toi jek, od razu jak mi się zachciało to biegiem jak do przyjaciela by na spokojnie skorzystać najczyściejszej, na szczęście jakoś do końca pobytu udawało się trafić na taką w której dało się usiąść. " Jak ja to dobrze znam, niestety zwykle korzystam z takich wolno stojących gdzieś, więc nie mam zbytnio wyboru, jakże dobrze znam to uczucie, Toi toi e to moi przyjaciele o dawna, ile to wpadek się udało dzięki nim uniknąć, lecz niestety kilka wpadek z ich udziałem było :( A, że znaczna część czasu spędzam poza domem i najczęściej za potrzebą korzystam z toi toi bo sporo spaceruję, a w plenerze ciężko trafić na inne toalety, to toi toi to w pewnym sensie mój drugi dom. Wiem, że dziwnie to brzmi.
  22. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Raz zostałam ukarana za nielegalne korzystanie z toalety dla niepełnosprawnych. Zjadłam ostrego kebaba i już po kilku minutach wiedziałam, że muszę jak najszybciej do kibelka. Lecz wszystko zajęte, nawet na kanapie czekają ludzie aż się coś zwolni, widzę, że wychodzi ktoś z kibelka dla niepełnosprawnych, to biegiem by ktoś mnie nie uprzedził. Szybko zamknęłam drzwi i rozsiadłam się ulga szybko nadeszła, bardzo dużo i gęsto. Odprężona i lekka jak piórko posyłam kupę w czeluści kanalizacji, gdy nagle szok! Kibel się zatkał, chwytam za szczotkę ale nie pomaga, wręcz pogorszyłam sprawę ubijając kupę bo wcześniej woda spływała, a teraz nic. W końcu poddałam się, podtarłam pupę (zawsze najpierw spuszczam kupę, a potem się podcieram by zminimalizować ryzyko zatkania, tym razem nie pomogło) i zamknęłam klapę, po czym szybko wybiegłam z toalety. Jaka była kara? Tygodniowe zatwardzenie, nic nie pomagało, musiałam się na SOR zgłosić :(
  23. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Trwało to z jakieś 10 minut, najgorzej, że znowu musiałam podcierać tyłek, ostatnia porcja kupy miała dość luźną konsystencję, więc cuchnęła jeszcze bardziej, a ja tę kupę musiał wytrzeć z pupy tej dziewczynki. Zacisnęłam zęby, okręciłam dłoń dużą ilością papieru, z pół rolki poszło ale poczułam wielką ulgę. Moja radość była jednak przedwczesna, bo kibel się zatkał i część zawartości wypłynęła na podłogę. Mówiłam sobie, że to się nie dzieje, niestety działo się więc musiałam coś zaradzić, założyłam gumową rękawicę i chwyciłam szczotkę, jak ją włożyłam do muszli to jeszcze trochę wypłynęło ale po kilku *****ch udało mi się ją odetkać. Musiałam się mocno podtrzymywać od wymiotów ale jakoś się udało, potem wzięłam mopa wytarłam podłogę do sucha, a potem wymyłam Domestosem, swoje klapki również, musiałam też wyszczotkować kibel bo spłukania nie pomagały, tak ta mała go obsrała, miałam się opiekować dziećmi, a robiłam za sprzątaczkę. Kiedy myślałam, że to koniec problemów, to jeden chłopiec też musiał kupę, na szczęście w nieszczęściu zrobił ja na nocnik, więc musiałam ją tylko wyrzucić i podetrzeć mu tyłek, tym razem spuszczałam wodę po każdym papierku. Po tej przygodzie utwierdziłam się w przekonaniu, że nie nadaje się na opiekunkę do dzieci.
  24. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    To jeszcze jedna, opiszę mój ostatni koszmar. Znowu dałam się wrobić w opiekę nad dziećmi. Koleżanka prowadzi takie jakby domowe przedszkole, jak rodzice nie mają komu dzieci powierzyć to przywożą do niej i ona odpłatnie się nimi opiekuję. że w zeszłym tygodniu była majówka, więc, piątka dzieci się zebrała. W wieku od 4 do 6 lat, tak się złożyło, że 3 maja, mama koleżanki się pochorowała ciężko, więc chciała się nią zaopiekować ale miała pod opieką te dzieci więc nie mogła po prostu wyjść z domu, więc poprosiła mnie o pomoc. Ja oczywiście się zgodziłam, bo jakoś czułam, że powinnam. Nie było tak źle z początku, dzieci bawiły się, nie hałasując zbytnio, jak któreś głodne było to kanapkę zrobiłam i po prostu siedziałam sobie przy laptopie oglądając kiepskich. Po jakimś czasie spokojnej rutyny, podchodzi do mnie dziewczynka, mówiąc, że chce jej się kupę, myślę sobie naiwnie co za problem wiec mówię by poszła do łazienki, a ona bym poszła z nią bo się boi sama siadać na sedesie i, że Pani Ania, czyli moja koleżanka ją trzyma. Nie miałam więc wyjścia, okazało się, że było pewne uzasadnienie do mojej obecności podczas zaspokajania tej potrzeby toaletowej, bo koleżanka ma podwieszany sedes, który wisi jak nawet dla mnie dość wysoko, więc małej, drobnej , dziewczynce ciężko na niego usiąść i siedzi na nim niezbyt pewnie. Posadziłam ją wiec na sedesie i podtrzymywałam za korpus, znowu musiałam słuchać stękania i wąchać smród, mdliło mnie, zamykałam oczy by nie patrzeć ale wtedy, czułam, że jeszcze bardziej śmierdzi. Myślę, co te dzieciaki jedzą, że ich g****o tak śmierdzi i mają zatwardzenie?
  25. Stokrotka_27

    Wasze toaletowe wpadki

    Jestem już pusta jak wydmuszka :) Siedząc na kibelku przypomniała mi się jeszcze jedna wpadka, dawno mnie nie było to nadrabiam zaległości:) było to w szkole podstawowej po lekcjach jak zjadłam obiad to zachciało mi się, już wtedy miewałam zatwardzenie więc uradowana pobiegłam do toalety. Nie wiem dlaczego ale od dziecka jakoś lepiej mi szło i w ogóle wolałam załatwiać grubsze sprawy po za domem. czułam się jakoś swobodniej i bardziej komfortowo w publicznych WC, może dlatego, że nikt z rodziny nie był w pobliżu i nie musiałam się z nikim liczyć, tak mi zostało do dziś dlatego siedząc nad wodą w pracy sobie tę wpadkę przypomniałam. Wracając do tematu, zamknęłam się w ostatniej kabinie, (Jak zawsze gdy jest wolna, jakoś mam wrażenie, że jest mniejsza szansa by ktoś się dobijał.) Ktoś musiał z niej niedawno korzystać bo śmierdziało strasznie i kibelek był ubrudzony, szybko machnęłam kilka razy szczotka i już było ok. Siedziałam, ciężko pracując ale wyrósł we mnie jakiś potwór który ani myślał mnie opuścić:( Ja postanowiłam, że nie odpuszczę i nie wyjdę do puki nie załatwię sprawy. chwyciłam się mocno za pośladki rozchylając je i cisnęłam z całych sił. po kilku minutach potwór zaczął się kruszyć, co wywołało we mnie dziką fale śmiechu. Po jakiejś pół godzinie zeszło ze mnie wszystko, o dziwo sedes się nie zapchał. Uradowana, ze już po kłopocie sięgnęłam po papier i szok, nie ma! Toaleta była pusta więc sprawdziłam pozostałe kabiny i też nie było. wpadłam więc na szalony pomysł. weszłam na blat, na którym była umywalka, kucnęłam i po prostu umyłam sobie tyłek. Gdy już prawie skończyłam, jak diabeł z pudełka weszła woźna i zaczęła na mnie wrzeszczeć :( Ja płonę ze wstydu, a ta się drze :(
×