Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Lamarie

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Kurcze, co się dzieje na tym świecie? Tyle dramatów i złamanych serc. Chociaż z drugiej strony, takich tragedii zawsze było dużo, tylko zanim stałam się sama aniołkową mamą, to tego nie widziałam... Mama2chlopcow, BARDZO mi przykro! Ogromnie! Ja swojego synka też straciłam w styczniu tego roku. W 37 tygodniu ciąży, na dzień przed zaplanowaną cesarką. Wiem przez co teraz przechodzisz. To ból, którego i ja nigdy wcześniej nie zaznałam. Ściskam mocno. Przesyłam światełko dla Twojego Aniołka
  2. mamaSiB, dziękuję. Ane07, jestem przekonana, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś, by Twoje dzieciątko było zdrowe. Ja dopiero teraz zrozumiałam, że w ciąży jesteśmy zagrożone na każdym jej etapie. I że na wiele rzeczy po prostu nie mamy wpływu. To takie smutne. Zgadzam się z Tobą w zupełności - mamy prawo do łez, do cierpienia, do niewstawania z łóżka, do złości, do bycia "niewygodną" dla otoczenia. Bo nam przytrafiła się tragedia najgorsza z możliwych. Ostatnio mam wrażenie, że część moich znajomych oczekuje ode mnie szybkiego powrotu do normalności. A ja nigdy już nie będę normalna. Straciłam swoje ukochane, wymarzone, oczekiwane dziecko. Nie mogę być taka sama. I w nosie mam teraz zdanie innych i te ich oczekiwania. To mnie umarło dziecko, to ja cierpię w każdej godzinie życia i to ja codziennie muszę walczyć o kolejny dzień. Oni nie mają zielonego pojęcia z czym my musimy się mierzyć. I oby nigdy nie musieli się przekonać.
  3. Mama Julii, doczytałam, że Twój Aniołek ma dziś urodziny. Ściskam bardzo mocno, bo domyślam się, że jest to wyjątkowo trudny dla Ciebie dzień. Dla Juleczki wysyłam światełka . Wiesz... ja głęboko wierzę, że te nasze dzieciaczki są w niebie. Że są tam szczęśliwe, bezpieczne i że patrzą na nas z góry. Nam bardzo brakuje ich obecności i strasznie tęsknimy, ale kiedyś będzie nam dane się z nimi spotkać i wyściskać za wszystkie czasy. Bo dzieli nas tylko czas. Wiem, że to życie po ich odejściu jest teraz zupełnie inne, bardziej puste i wypełnione przeraźliwą tęsknotą. Ale musimy zrobić wszystko, by przeżyć je najlepiej jak umiemy. Dla naszych dzieci, które choć nieobecne fizycznie, to wciąż żywe w naszych sercach i pamięci. Trzymaj się, Kochana.
  4. Ane07, dziękuje. Mnie też przykro z powodu Twojej straty. :( Takie duże już były te nasze dzieciaczki. W zasadzie gotowe do życia. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego przytrafiło się to mnie, Tobie i innym dziewczynom z tego forum. A co do przyczyn... Cały czas czekam na wyniki sekcji. Badania łożyska nie wykazały niczego. Do końca spełniało swoją funkcję. Podobnie pępowina. Póki co żyję z myślą, że moje dziecko odeszło tak po prostu.
  5. Cześć dziewczyny, Od jakiegoś czasu podczytuję to forum. Nie trafiłam tu przypadkiem, bo gdy ktoś znajduje w internecie hasło "poród martwego dziecka", to ma ku temu konkretny powód. 12 stycznia tego roku urodziłam swojego synka. W 37 tygodniu ciąży. Ciąża przebiegała idealnie, wszystkie badania książkowe, KTG i USG robione tuż przed porodem. Też idealne. Do szpitala zgłosiłam się 11 stycznia na zaplanowaną cesarkę (jestem po operacji mięśniaków macicy - stąd cc). Na izbie przyjęć okazało się, że nie ma tętna. Synek umarł. Nie będę Wam opisywać, co czułam, bo znacie to aż za dobrze. Pierwszych tygodni po porodzie nie pamiętam. Dziś jakoś się trzymam, choć mam wrażenie, że moje serce leży teraz w grobku z synkiem, a ja żyję, bo żyję.
×