Cześć dziewczyny, przeczytałam wszystkie wasze posty. Z wielkimi emocjami. Również jesteśmy na początku drogi. Mam takie jedno spostrzeżenie, nieustannie podkreślacie, że trzeba wyluzować (też tak uważam, ale o tym za chwilę) a nakręcacie się niesamowicie! Nieustanne robienie testów, wyszukiwanie objawów... Zdaję sobie sprawę, że koszmarnie trudno o dystans i luz ale hmm takie ciągłe "testowanie" tylko pogłębia stres i można zapomnieć o luzie. Wg WHO o problemie z płodnością można mówić dopiero po roku ciągłych starań. Po ROKU... U mnie też ciężko z luzem bo np. obiecywałam sobie, że nigdy, przenigdy nie będę czytać żadnego forum, a tu proszę. Niemniej trzymam kciuki za nas wszystkie! Im więcej historii tym gorzej :( u mnie cała masa znajomych korzystała z usług klinik leczenia niepłodności, to nie napawa optymizmem. Ale tak, jak niejednokrotnie pisałyście, każdy organizm jest inny. Pozostaje mieć nadzieję. I luz. Przepraszam za przydługi post.