Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

emka1111

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. emka1111

    pieniądze od mamy

    witam. w maju dostałam na 18-nastke pieniądze ( od całej rodziny) na kurs prawo jazdy, tak jak 3/4 osób w mojej szkole w tym wieku, postanowiłam je mieć. Zapisałam się na kurs, w całości zapłaciłam za niego z kasy, z urodzin. Niestety kurs się przedłużył przez rację wakacyjną, bo nie mogłam dopasować godz pracy do jazd, więc ukończyłam go dopiero w we wrześniu. Podeszłam do 1.egzaminu niestety nie zdałam po 50 min jazdy ( zapłaciłam sama za egzamin), i nieszczęśliwie się stało że już mam za sobą 6 egzaminów nieudanych. Sama uważam że tylko raz nie zdałam z mojej winy na rękawie, a tak to trafiałam na egzaminatora w bardzo złym humorze, który mnie potrafił oblać wracając do ośrodka lub w sytuacji którą mógł interpretować na moją korzyść, lecz tego nigdy nie robili. Mam wielu znajomych którzy bardzo dobrze jeżdżą autem, a zdali za 7, czy 9 razem. I tutaj zaczyna się historia. Mama zapłaciła mi za 2 ostatnie egzaminy, jednak za jazdy płaciłam sama i za wszystkie egzaminy poprzednie. Zawsze mnie mama pocieszała że następnym razem zdam itp. Lecz ostatnio powiedziała że nie da mi ani grosza na kolejny egzamin bo jak przez 30 godz nie mogę się nauczyć ( a na prawdę jeździłam z wieloma instruktorami i mówią że jeżdżę dobrze i dynamicznie, znam wszystkie przepisy) to nie da mi złamanego grosza na egzamin bo znaczy że jestem idiotką. Niestety potrzebuje choć też godz wykupionej jazd przed egzaminem, bo nie mamy auta i nie mam nawet jak spróbować tak jak inne osoby. A na egzamin czeka się ok 3 tyg i można już zapomnieć. Przez cały zeszły rok pracowałam w weekendy zarabiając mieć po 300-500zł na własne potrzeby, kupowałam wszelkie ubrania, buty, kurtki, dorzucalam sie do podr do szkoly. Obecnie jestem w 3 lo i w pracy weekendowej zaszła nie przyjemna awantura z szefem co zaskutkowalo zwolnieniem, gdyz nagle stwierdzil ze jestem beznadziejna i mam isc do domu,a jakos caly rok pracowalam tak samo i mu odpowiadalo ( bylam chwalona), lecz ta "firma" miala za niskie zarobki i pozbyli sie polowy pracownikow wlasnie w taki sposob, aby sami odeszli. Przez mature w tym roku nie moge isc do pracy bo nie dam rady z nauka, a jest jej na prawo duzo, i mam dobre oceny. I mam teraz do Was pytanie, jak mam powiedziec mamie, po wielkiej kłótni, że nie ja jedna mam problem z egzaminem na prawko i nie zawsze to zależy od umiejętności, i musze probowac dalej a nie odkladac to do wakacji tj. maja? Podczas tej klotni powiedziala mi ze jak bylam tak tępa w pracy jak na egzaminie na prawko to nie dziwi ze sie zwolnilam. Pomija fakt ze moj brat mial poprawke z matmy,a jest rok mlodszy, nigdy nie pracowal lecz mial drogie korepetycje w wakacje z matmy, z wlasnego lenistwa bo olał ten przedmiot w ciągu roku szkolnego. Zupelnie zapomniala ze przez caly rok ani złotówki nie dała mi kieszonkowego ani nie kupiła jednej bluzki. Ona mowi ze nie ma pieniedzy, co nie jest do konca prawda bo ma i byloby ja stac na moj egzamin, ktory chcialam zdawac w ferie plus godz jazd. Lecz nie chce mi dac bo jak twierdzi ja tego nie umiem i jestem mega głupia jak nie zdałam za pierwszym.
×