Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że tak jak teraz będzie wyglądało moje życie... Wyśmiałabym go pewnie i kazała popukać się w głowę. A jednak... Zacznijmy od początku. Rok temu byłam w 4 letnim związku, mieliśmy podobne charaktery, lubiliśmy się wygłupiać, rozumieliśmy sie bez słów, byłam szczęśliwa i kochałam go, a on mnie.. Planowaliśmy wspólne życie, myślałam ze nic lepszego nie może mnie spotkać, myliłam się.
Mój ex jest strażakiem, w lutym tamtego roku wyjechał na 6 miesięczną szkółkę, na początku tęskniliśmy, dzwoniliśmy, pisaliśmy, ale z czasem on zaczął zapominać o tym ze ja tu w domu czekam na niego, ze tęsknie... Ważniejsi byli dla niego tamci koledzy, wyjścia z nimi, kolacje, wypady na mecze, które tak bardzo kochał... bo sam był bramkarzem w jakiejś podwórkowej lidze. Przestał o mnie zabiegać, interesować sie moimi sprawami, najważniejsze było jego życie i zawsze miałam sie do niego podporządkowywać.... Postanowiłam nie siedzieć w domu i płakać w poduszkę tylko odnowić zaniedbane przez związek znajomości, zaczęłam umawiać się ze starymi dobrymi znajomymi, w dużym gronie wychodziliśmy wieczorami, świetnie sie bawiąc. Dodam ze od dawna się tak dobrze nie czułam, taka "wolna".
Pewnego wieczoru gdy była u mnie moja koleżanka zadzwoniła do naszego wspólnego kolegi żeby wpadł do nas na jakieś piwko. Mieli się ku sobie wiec nie widziałam żadnych przeciwwskazań. Przyjechał, ale nie sam, jego kierowcą był On - Łukasz. Cichy, spokojny, dla mnie stanowczo za spokojny. Toczyliśmy w 4 rozmowy na przeróżne tematy do jakiejś 4 rano, nie kryłam tego ze jestem w związku i ze mój facet jest daleko. Wszyscy oprócz Łukasza o tym i tak doskonale widzieli. A ten Łukasz? okazało się ze się znamy z widzenia. Po miłym wieczorze, rano napisałam do niego przepraszając za jeden mały incydent. Okazał się bardzo wyrozumiały i zaczęliśmy pisać, od samego początku zaznaczałam ze traktuje go tylko jako kolegę, i on mnie tak samo. Do czasu... Tak dobry złapałam z nim kontakt że w końcu zaczęliśmy sie umawiać, ale nie sam na sam, w większym gronie, Mój ex o wszystkim wiedział, nawet nie był o to zazdrosny... chyba miał wywalone na to dobrze bawiąc się tam. Łukasza traktowałam jako nowego kolegę, nie interesował mnie jako facet, nie był dla mnie ani przystojny, ani atrakcyjny bo byłam zapatrzona w ex.
Z Czasem Łukasz zaczął okazywać coraz większe zainteresowanie moją osobą, było to z początku subtelne i nie nachalne.
Był kwiecień, ciepłe wieczory imprezy plenerowe spotykaliśmy się w kilka osób prawie każdego wieczoru. Mimo tego ze on miał na rano do pracy siedział z nami do 5-6 rano. To jak sie dogadywaliśmy aż mnie przerażało, z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze, on uwodził mnie samymi słowami, smsami... a to jego spojrzenie... nigdy nikt tak na mnie nie patrzył. Po pewnym czasie nastąpił przełom, wyznał mi ze sie zakochał... zamiast to olać przeraziłam się bo chyba sama czułam ze nie jest mi on obojętny, postanowiłam zerwać z nim kontakt... to było trudniejsze niz by sie zdawało, w mojej głowie był tylko On... każdego dnia o każdej porze myślałam o nim, zrozumiałam, ze tez sie zakochałam. To było absurdalne. Jak to?? facet który mi sie nie podoba?? jak to możliwe że jednak tak na mnie działa?? Postanowiłam wyznać to mojemu ex. Czułam sie nie fair wobec niego. powiedziałam ze sie zakochałam, ze nie chciałam, nie rozumiem dlaczego tak sie stało ale sie stało i musze odejść bo czuje do siebie wstręt ze go zdradziłam... nie fizycznie ale emocjonalnie. Był zły, ale nie chciał żebym odchodziła, powiedział ze poradzimy sobie że zacznie się mną interesować. Jednak poprawy nie było, a ja ciągle myślałam o Łukaszu, postanowiłam sie odezwać. Umówiliśmy się, sami. powiedziałam mu co czuje ale nie mogę tak bo mam faceta którego kocham i planuje z nim życie. Nie rozumiał tego. Chciał mnie teraz juz natychmiast tylko dla siebie. To był bardzo ciężki okres w moim życiu. Nie wiedziałam co mam robić. Nie chciałam porzucać ex ale chciałam być z Łukaszem. Myślałam o tym aby zakończyć swoje życie, i w ten sposób uciec od problemu. Mój dramat toczył sie kilka miesięcy, spotykałam sie z Łukaszem będąc z ex, okłamując go, okłamując Łukasza że juz mnie z nim nic nie łączy, nie zrozumie tego ten który nigdy nie był w mojej sytuacji. W końcu rozstałam sie z Łukaszem wracając do ex. Po 2 tyg powiedział ze nie może ze mną byc po tym wszystkim i odszedł... bolało ale rozumiałam, Nienawidziłam Łukasza za to że tak namieszał w moim życiu... Mimo tego, nadal go kochałam. Postanowiłam do niego napisać, nie chciał mnie znać, zraniłam go bardzo, ale czułam ze nadal mnie kocha. Dał mi szansę, było świetnie przez kilka dni... Wtedy wrócił ex... oświadczył mi się, kurde tak długo na to czekałam!! bardzo tego chciałam a on dopiero teraz!!! odrzuciłam... Postanowiłam że koniec z Łukaszem i ex.... przez 3 miesiące nie miałam kontaktu z żadnym z nich. Po tym czasie napisał do mnie obecny ex, ze nie może bede mnie żyć, ze mnie kocha blaa blaaa, wzruszyłam się tym i chciałam dać nam szansę, po co? Nie reanimuje się trupa, ale... i to był błąd... znowu mnie zostawił... poczułam ulgę, ze juz jestem od niego uwolniona. Wiedziałam że zrobiłam wszystko żeby ratować ten związek ale nie wyszło. Trudno. Za jakiś czas przyśnił mi się Łukasz... następnego wieczoru będąc w barze z koleżankami jedna a z nich zadzwoniła do Łukasza prosząc go o to aby przyjechał, nie chciał ale zrobił to, czuć było ten dystans między nami... był tak duży ze praktycznie nie widać było drugiego końca. Przełamaliśmy się i postanowiliśmy ze sobą porozmawiać. Wtedy wszystko pękło, kurde tak sie kochaliśmy ze tego sie nie da opisać słowami, oboj***ardzo męczyliśmy się tą sytuacją, dlaczego od razu nie zostawiłam ex i nie była z Łukaszem? Bałam się reakcji ludzi, ze mnie zlinczują za zdradę, najbardziej bałam się reakcji swoich rodziców. Chciałam być z Łukaszem.... ale nie chciałam zmieniać mojego poukładanego życia. Poznawać kogoś od nowa, wszystko planować od nowa.
I znowu! bamm! Powrót ex z pierścionkiem! obiecywał ze od teraz na zawsze razem ze juz tylko my! Długo sie broniłam, ale poszłam na łatwiznę, przyjęłam wbijając nóż w serce Łukaszowi... Szybko zaplanowaliśmy datę ślubu zamówiliśmy sale, iii i tak sobie żyliśmy 3 miesiące w narzeczeństwie do pewnego wieczoru, kiedy zapytałam sie czy mnie kocha.... odpowiedział że właśnie chyba nie bardzo... serce mi zamarło, myślałam jak to? kurde to sie nie dzieje naprawdę... to ja sie dla niego tak poświęciłam a on teraz tak?! 3 miesiące po zaręczynach?! Okazało sie że nie jest ślepy ani głuchy. Widział jak tęsknie za Łukaszem, w sumie kilka razy zdarzyło mi się mojego ex właśnie jego imieniem nazwać. Płakałam pokątnie.. nie chciałam zbliżeń... męczyłam się ale myślałam ze z czasem zapomnę. Oddaliliśmy się od siebie, coraz mniej rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, seks? w tamtym okresie zapomniałam co to takiego.... Było mi juz obojętne co sie z nami stanie, przestałam go kochać... ale Łukasza nawet na moment nie. Postanowiłam zawalczyć jeszcze jeden raz, choć wiedziałam ze jestem u niego spalona na całej lini!
17 grudnia umówiłam się z nim, postawiłam wszystko na jedną kartę, a On? widać było ze cierpi i tęskni do mnie, ale rana w sercu była głęboka, nie wyobrażam sobie co czuł dowiadują się o moich zaręczynach. Długo siedzieliśmy w samochodzie rozmawiając, płacząc... wyznając sobie miłość.... nie liczyłam na to ze będzie ze mną, chciałam tylko jego przebaczenia, był ostatnią osobą, którą chciałam zranić. Zaczęliśmy pisać, każdego dnia, z dnia na dzień było coraz przyjemniej, zaczął znowu sie uśmiechać, to było najwspanialsze uczucie jakie mogło mnie spotkać, widzieć jego uśmiechniętą do mnie twarz. W Święta Bożego Narodzenia definitywnie pożegnałam się z ex. oboje tego chcieliśmy, on po czasie przyznał, że poznał inna kobietę a ja dłużej nie mogłam oszukiwać samą siebie... jak mogłam być z nim kochając kogoś innego?
Z dniem 1 stycznia zaczął sie nowy rozdział w moim życiu. Ta całą historia toczyła się przez prawie rok... Do dziś odczuwam jej skutki, ale mam przy sobie Łukasza, mężczyznę który od dawna powinien przy mnie być, Który czekał i wycierpiał tak wiele po to aby być ze mną, uwielbiam go za wszystko, za to jak mnie traktuje, za to jaki jest kochany i czuły dla mnie. Przyznam że z ex nie było tak, mieliśmy związek ale z boku wyglądaliśmy na parę postrzelonych przyjaciół niż na parę kochających się ludzi. Z Łukaszem jest całkiem inaczej, jest tak cudownie jak jeszcze z nikim nie było. Ja mam 23lata a ona prawie 27, to nie jest młodzieńcza miłość a szalejemy za sobą jak młode szczeniaki! Chcielibyśmy spędzać każdą wolną chwilę razem, Kocham go całym sercem, za to jak wspaniale odmienił moje życie. Widzę jego miłość we wszystkim, co robi w zwykłym smsie na dzień dobry czy nawet w tym jak sie uroczo na mnie złości. Każdym gestem, każdym słowem, każdego dnia upewnia mnie w tym ze dobrze zrobiłam.
Jesteśmy ze sobą juz od 4 miesięcy, nie dużo? Najdłużej do tej pory. Dzisiaj mija rok jak sie poznaliśmy i teraz juz wiem ze to właśnie ten dzień był najszczęśliwszy w moim życiu, bo poznałam mężczyznę, z którym chce przez nie iść ramie w ramie. Kocham go całym sercem i dzisiaj wiem jak do dup* by było moje życie gdyby nie On. Dziękuję mu za to oddając wszystko najcenniejsze co mam - miłość. On jest pewien swoich uczuć a ja swoich. Stare życie poszło w niepamięć. Dzisiaj wiem gdzie i u czyjego boku jest moje miejsce na ziemi. Zostanie moim mężem , wiem to na pewno!
Buziak z dedykacją dla niego :* Kocham Cię!