Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kinglike

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Od początku naszego związku widywaliśmy się zazwyczaj raz w tygodniu(czasem częściej, zwłaszcza w letnim czasie), więc jesteśmy przyzwyczajeni do rozłąki. Od roku studiuję 200 km od domu, przyjeżdżam co dwa tygodnie, czasem nawet co tydzień. Jakoś przetrwaliśmy, nawet bez większych dramatów. Problem pojawia się teraz. Mój chłopak w tym roku też planuje studia, niestety zaoczne(ja dziennie) i dodatkowo chce je podjąć w mieście oddalonym o 200 km ale w drugą stronę. Taki sam kierunek studiów jest w moim mieście i na takim samym poziomie. Ale dojazd jest trochę gorszy i dłuższy. Czyli nie będziemy mieli praktycznie możliwości widywania się. Można wytrzymać dwa tygodnie ale nie kilka miesięcy. Dla mnie to jest totalna abstrakcja i nie wyobrażam sobie takiego związku(zwłaszcza, że mamy problemy w związku ale innej natury). Nie chcę wywierać na nim presji, nie chcę żeby kiedyś żałował, to jest jego decyzja ale łamie mi się serce na samą myśl o tym smutas.gif nie wiem co robić, nie zabronię mu przecież
  2. Jesteśmy razem 1,5 roku, mamy po 20 lat. Ja studiuję w dużym mieście, 200 km od domu. On skończył szkołę i pomaga rodzicom w gospodarstwie. Zawsze mieliśmy problem z czasem na spotkania (tzn. on ma, nigdy nie ma czasu). Spotykamy się zazwyczaj tylko w sobotę wieczorem i siedzimy u mnie. Nigdy nie spędziliśmy razem dnia. Przez cały nasz związek raz byliśmy w kinie, wyjście na jedzenie to jedynie kebab albo pizza, dwa razy na zakupach. W poprzednie wakacje też byliśmy kilka razy nad wodą(mamy blisko), ale to tylko na godzinę, max dwie. W roku akademickim przyjeżdżam co dwa tygodnie do domu, więc widzimy się raz na dwa tygodnie. Wiele razy z nim o tym rozmawiałam, naprawdę. Wyczerpałam już chyba wszelkie możliwości, tłumaczyłam najprościej jak się da. Nawet sama chciałam po prostu przejąć inicjatywę, wszystko zaplanować. Ale to też nie, bo nie ma czasu. A o jak spotykamy się o 21 to nie można już nigdzie jechać(dojazd też zajmuje czas). Do niego też nie mogę jechać bo jest zajęty, i znam to z doświadczenia że strasznie to głupie kiedy on pracuje a ja stoję i patrzę. U mnie w mieście gdzie studiuję był dwa razy i to po OGROMNYCH bojach z mojej strony. Niby mówi, że jemu też jest z tego powodu smutno ale nie robi nic żeby coś zrobić. Obiecywał mi już tyle razy jakieś wyjście(ja nawet nie mówię o restauracji/kinie ale o zwykłym spacerze) On wie to wszystko, jest tego świadom ale nic nie chce zrobić. Wiele łez przez to wypłakałam, widząc inne pary spędzające czas albo kiedy rozmawiam ze znajomymi i nie mogę nic powiedzieć Nie widzę tu już żadnych możliwości na poprawę tej sytuacji, chciałam się wyżalić, bo dziś znów siedzę sama a przyjechałam specjalnie dla niego na weekend do domu
×