Chocolatte93
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Chocolatte93
-
Jesli ktoś tu kogos dołował to raczej motiva wszystkich dookoła. Weszłam na wątek jakiś czas temu, licząc, ze bedzie to swego rodzaju grupa wsparcia, gdzie będziemy sie wzajemnie zachęcać do wytrwałości i podnosić na duchu, a tu ciagle tylko narzekania i zmiany nastrojów motivy. Na początku wszyscy próbowali ja wspierać, ale z czasem chyba każdego zaczyna męczyć takie nastawienie i przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek
-
Ach, i jeszcze jedna uwaga na odchodne. Nie wiem dlaczego zakładasz, ze dieta inna niz witarianizm to koniecznie tylko kluski, białe bułki i czekolada czy ze zeby w moim mniemaniu zbilansować dietę nalezy do niej koniecznie dorzucić kurczaka i chleb pszenny. Nie wiem, jak w twoim środowisku, ale w moim to nie jest uznawane za normalna dietę. Ja nawet będąc w moim najgorszym okresie jesli chodzi o dietę nie jadłam w ten sposób. Przez standardowa dietę mam na myśli normalny, zróżnicowany jadłospis, w którym znajdzie sie wszystko, co zdrowe. Dużo warzyw i owoców, strączki, nasiona, kasze, orzechy, oleje, nabiał, jaja, ryby i owoce morza, białe mięso. Oczywiście w odpowiednich proporcjach. Czyli z przewaga warzyw i owoców oraz dobrych produktów pełnoziarnistych w stosunku do mięsa czy nabiału. Nigdzie tez nie napisałam, że nabiał czy mięso ma więcej składników odżywczych niż warzywa i owoce w ogóle. Absolutnie nie. Ale owszem, w produktach odzwierzęcych sa pewne witaminy i mikroelementy, ktorych w roślinach sie nie uświadczy. B12, D3, K2, Żelazo chromowe, to tylko kilka przykładów. Dlatego warto jesc w zróżnicowany sposób. Tyle ode mnie. Powodzenia w odchudzaniu i wszystkiego dobrego.
-
Nie rusza mnie to, co jesz, rusza mnie opowiadanie pseudonaukowych bzdur. China study zostało juz wielokrotnie obalone przez rożnych naukowców. Głownie dlatego, ze autor myli korelacje ze związkiem przyczynowo skutkowym. Co jest przerażajace, szczególnie ze względu na to, ze podobno jest lekarzem. Ale nawet jesli to pominiemy to Campbell nigdy nie zalecił żadnemu ze swoich pacjentów diety witarianskiej. W profilaktyce chorób serca i cukrzycy zaleca dietę oparta głownie na roślinach i nieprzetworzonych produktach, ale także na owocach morza czy rybach. Czyli tak naprawdę rekomenduje dietę śródziemnomorską, co nijak się ma do witarianizmu. Nigdy tez nie słyszałam lub nie wyczytałam w jego książkach, zeby twierdził, ze witarianizm leczy raka. Jak zreszta od żadnego lekarza z dyplomem. Bo nie ma na to żadnych dowodów. A opowiadanie takich bzdur jest bardzo szkodliwe i powoduje, ze niektórzy pacjenci są gotowi zrezygnować z chemii bo przecież mogą sie wyleczyć roślinami czy pestkami moreli. I oczywiście umierają. Za dużo sie takich tragedii naoglądałam, zeby moc to tolerować i uznawać za nieszkodliwe. Ale oczywiście jestes dorosła osoba, wiec masz prawo robić ze swoim ciałem, co ci sie podoba. Ja tego nie neguję. Po prostu wyrażam moja opinie na ten temat. Co do kompulsywnego jedzenia - to nie jest problem diety. To jest problem psychiki. I to nią sie nalezy najpierw zając. Mowie to, jako osoba, która zmaga się z kompulsjami całe życie. Narzucenie sobie ostrych restrykcji moze na chwile zamaskować problem, ale na pewno go nie wyleczy. Jesli masz problemy z kompulsja to nie ma na niego gorszego rozwiązania niż nagle wprowadzenie tak wielu ograniczeń. I to nie jest tylko moja opinia, ale przede wszystkim opinia wielu psychiatrów i psychologów klinicznych ze specjalizacja w zaburzeniach odżywiania.
-
Ok, jak zaczynamy mowić o tym, jak surowy weganizm leczy raka to ja się wypisuję z wątku. Mam nadzieję, że wiesz motivo, że nie ma na te farmazony żadnych dowodów naukowych. Sa za to badania potwierdzające niska mineralizacje kości, zły stan zębów, poważne niedobory witamin i mikroelementów u witarian. Zreszta ci internetowi celebryci zachwalający witarianizm tez zazwyczaj po latach z niego rezygnują i przyznają się, ze np. wybrali ta dietę ze względu na zaburzenia odżywiania i od lat cierpią na awitaminozę. Weganizm jest jeszcze spoko, o ile ktoś naprawdę potrafi sobie go odpowiednio ułożyć, ale witarianizm to juz jazda bez trzymanki. No ale co kto lubi. Powodzenia wszystkim życzę i zmykam.
-
Motiva, skoro jesz zdrowo i niedużo, masz dobre wyniki badań, a do tego się ruszasz i jestes w miarę sprawna to moze taki po prostu twój urok i czas się pogodzić ze swoją sylwetką. Ale tak, jak gość powyżej napisał, uwazam, ze mogłabyś potrzymać się chociaż jednego sposobu odżywiania przez dwa tygodnie, bo takie skakanie z kwiatka na kwiatek na pewno nie da pozytywnych rezultatów.
-
Motiva, ja wlasnie wczoraj zrobiłam sobie test. Mam w domu całe opakowanie Merci, a kocham te czekoladki. Od dwóch dni łaziła za mną ochota na coś słodkiego, więc postanowiłam pozwolić sobie na dwie (żeby nie przekroczyć limitu kalorycznego). I, uwaga uwaga, zjadłam dwa gryzy i odłożyłam resztę. Stwierdziłam, że tyle mi wystarczy. Niby nic takiego, ale jeszcze kilka miesięcy temu wyżarłabym od razu pół opakowania. Coś się jednak w tym moim łbie zmienia po takim czasie odchudzania.
-
Motiva, znam ten ból, sama przez długi czas miałam z tym problem. Teraz jakos się kontroluję, ale nawet nie wiem z czego to wynika. Chyba po prostu musiałam do tego dojrzeć psychicznie. A ta dyszka poleciała jakos w 1,5 miesiąca. Dokładnie od 22 maja.
-
Czytam te historie i wydaje mi się, że dla takich ludzi jak my bardzo ważna jest zmiana podejścia do jedzenia w ogóle. Obżarstwo musi przestać być sposobem na smutek, nudę, brak rozrywki. Też swego czasu myślałam z przerażeniem o tym, że nawet jak schudnę to nadal będę musiała racjonalnie się odżywiać. I zaczęłam się zastanawiać dlaczego to mnie przeraża. Doszłam do wniosku, że jedzenie jest dla mnie sposobem radzenia sobie z emocjami. Szczególnie to niezdrowe jedzenie. Zaczęłam szukać innych sposobów na stres, smutek czy nudę. Teraz jeśli się zdenerwuję to zamiast opieprzyć batonika idę wziąć prysznic, zrobić peeling, położyć na twarz maseczkę. Zapalam sobie świeczki, robię herbatę, ćwiczę oddychanie. Szukam też innych rozrywek. Nie pożeram pizzy przed telewizorem, nie jadę na burgera, tylko wychodzę do kina, albo na lampkę wina ze znajomymi. A jedzeniem staram się delektować, zamiast rzucać się na nie w niekontrolowany sposób.