Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

justiii89

Zarejestrowani
  • Zawartość

    7
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Ja robiłam chyba z trzy lub cztery radiofrekwencje i efekt tylko ujędrnienia skóry w moim przypadku, na blizny nie zauważyłam jakiejś dużej poprawy, może trochę. Po jednym zabiegu laserowym widziałam o wiele większą poprawę niż po tamtych zabiegach. Dermapenu nie robiłam.
  2. Baska wiem, że jest ciężko. Doświadczyłam walki z bliznami i pamiętam, jakie to uczucie, gdy widzisz się w lustrze w kiepskim świetle i odechciewa Ci się wychodzić z domu. Jak porównujesz się z innymi na ulicy, jak starasz się zrobić ładny makijaż, ale ostatecznie nigdy nie jesteś zadowolona i serce Cię boli, bo czujesz, że na nic Twoje starania bo i tak nie może być tak, jak byś chciała. Mnie bardzo pomogły zabiegi laserowe, ale wiem, że nie u każdego działa to tak samo. Ale wiem, że nie można się poddawać. Nie jesteś złożona ze swoich blizn, one nie definiują tego, kim jesteś. To, że mąż znalazł kochankę świadczy o tym, jakim jest człowiekiem i jakie kiepskie decyzje podjął, a nie o tym, że masz w sobie cokolwiek paskudnego. Gdybyś nie miała blizn, pewnie skończyłoby się tak samo. Nie możemy się poddawać, trzeba próbować nowych rozwiązań w miarę swoich możliwości czasowych i finansowych, ale przede wszystkim musimy uczyć się postrzegać siebie jako wartościowe osoby z pięknem, które wykracza daleko poza blizny. W relacji międzyludzkiej liczy się to, aby ta druga osoba kochała Cię taką, jaka jesteś, gdy Ty też kochasz ją taką, jaka jest - ze wszystkimi wadami, jakie posiada. Może to nie są akurat blizny, ale każdy z nas jest niedoskonały w ten czy inny sposób. Jeśli Twój mąż tego nie potrafi, to nie Twoje blizny są za to odpowiedzialne. To wszystko łatwo jest napisać, a trudniej zrobić. Ja też zmagam się z gorszymi dniami, ale pomaga mi myślenie, że nie jestem tylko bliznami, które widzę w lustrze, a piękno jest w każdym z nas.
  3. W środę idę na czwarty już zabieg laserem frakcyjnym po moim nieudanym zabiegu na naczynka, po którym zostały mi blizny po obu stronach nosa. Po trzech zabiegach różnica jest na prawdę duża. Na początku miałam depresję, gdy tylko spojrzałam w lustro, na chwilę obecną mogę już przeglądać się i czuć się ok. W dobrym świetle blizny są nawet mało widoczne, a to duże osiągnięcie. W międzyczasie dodatkowo poprosiłam o naświetlenie blizny na czole i po trzech razach zmniejszyła się mniej więcej o połowę. Laser frakcyjny to jedyne, co tak na prawdę mi pomogło ze wszystkich rzeczy, które próbowałam, ale trzeba być ostrożnym i nie każdy lekarz robi zabieg tak samo. Też się zastanawiam, czy nie spróbować domowego dermapenu kiedy już przestanę robić zabiegi laserowe, żeby dodatkowo polepszyć stan skóry.
  4. Dejw ja miałam Neoderma, bardzo podobne do Jadwiga. Mocno złuszcza, trzeba kilka dni siedzieć w domu, na początku po zabiegu twarz jest lekko opuchnięta i blizny wyglądają lepiej, ale potem wracają do stanu poprzedniego. Peeling głębokozłuszczający na pewno pomógł na przetłuszczanie się skóry (na kilka miesięcy), pewnie też na przebarwienia, ale co do głębokich blizn nie mozna mieć złudzeń.
  5. Izz mnie zabiegi laserem frakcyjnym bardzo pomogły, dzięki temu przestałam obsesyjnie patrzeć w lustro i nabrałam pewności siebie. Może to zależy od rodzaju lasera frakcyjnego, bo różne lasery mogą różnie działać na daną skórę. Co prawda laser to zawsze ryzyko, miałam trzy różne rodzaje w dwóch gabinetach i to jest trochę metoda prób i błędów, ale na moje blizny najskuteczniejsza. Pisałam niedawno, że po nieudanym zabiegu laserem naczyniowym cutera excel v zostały mi blizny po obu stronach nosa. Jestem po drugim zabiegu laserem frakcyjnym (niedługo będzie trzeci) i różnica jest na prawdę duża. Kilka lat temu miałam zabiegi na blizny potrądzikowe i też dużo mi pomogły, mimo że trzeba uważać, żeby zabieg nie był zrobiony za mocno. Dla mnie to olbrzymia ulga, bo myślałam, że na zawsze będę miała oszpecony nos, a wygląda to już na tyle dobrze, że czuję się swobodnie w makijażu. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. O ile trzeci zabieg się uda, wrzucę wam zdjęcia przed i po, żebyście widzieli różnicę.
  6. Minęło kilka dni od zabiegu laserem frakcyjnym na blizny po laserze naczyniowym cutera excel v i jak na razie jestem zadowolona. Skóra bardzo dobrze się goi, strupki zeszły, a skóra pod spodem jest wygładzona i ma ładny kolor. Bardzo się bałam, że powstaną głębsze blizny, ale skóra jest w o wiele lepszej kondycji. Najgłębsze dołki są niemal tak samo widoczne jak wcześniej, ale koloryt skóry się wyrównał. Za to płytsze blizny są mniej widoczne. Opuchlizna zeszła. Swoją drogą, bardzo polecam po zabiegach laserowych żel Solcoseryl - rany goją się błyskawicznie i to jemu między innymi zawdzięczam to, że po nieudanym zabiegu laserem cutera skóra w końcu zaczęła się goić. Niestety dobre leczenie zostało wdrożone za późno i oczywiście nie przez lekarzy wykonujących zabieg. Podsumowując, widzę zmiany na lepsze, a każdy mały krok do przodu mnie cieszy.
  7. Pisałam na tym forum dwa/trzy lata temu. Mam blizny potrądzikowe i walczyłam z nimi ok. 10 lat. Po peelingach głęboko złuszczających, które tylko poprawiły ogólny stan skóry, miałam dwa lub trzy zabiegi laserem frakcyjnym u nieodpowiedzialnego lekarza, który wykonał zabiegi zbyt mocno i widać to było po kondycji skóry, chociaż blizny trochę się spłyciły. Następnie próbowałam nakłuwania w warunkach domowych i kwasu glikolowego, co przyniosło pewne efekty, ale przez nieuwagę dorobiłam się dodatkowej blizny na czole. Potem zrobiłam dwa lub trzy zabiegi radiofrekwencji mikroigłowej w jednym z warszawskich gabinetów, skóra ogólnie wyglądała lepiej, ale na blizny efektu brak. Zdecydowałam się tam więc na laser i przyznam, że efekty były bardzo dobre, przy czym skóra była długo zaczerwieniona. Chciałam powtórzyć zabieg, ale wygląd skóry poprawił się na tyle, że nie chciałam już ryzykować. W marcu zdecydowałam się na zabieg usuwania naczynek na nosie w miarę nowoczesnym i rzekomo nieinwazyjnym laserem w klinice pod Warszawą i to była straszna decyzja. Słyszałam już wcześniej, że z zabiegami na skrzydełka nosa trzeba uważać, ale sądziłam, że lekarze w tej klinice to profesjonaliści i nie muszę im tego mówić. Po zabiegu skóra wyglądała na spaloną, strasznie spuchłam, zrobiły się głębokie rany, a na nich strupy. Na dodatek pani doktor przepisała mi steryd z antybiotykiem, który rozpuścił tylko strupy i pogłębił dziury w skórze. Wylałam nad tym wiele łez, bo widziałam, że zostaną blizny, a przecież tyle lat walczyłam, żeby być w końcu w stanie spojrzeć bez obaw w lustro. Pani doktor obiecywała, że blizn nie będzie i grała na czas, ale oczywiście blizny pozostały i to głębokie. Zabieg zdecydowanie był wykonany zbyt mocno, a leczenie pogorszyło tylko stan ran. Udałam się do swojego poprzedniego lekarza i on stwierdził, że trzeba wykonać kilka zabieg laserem frakcyjnym, dopóki blizny są świeże, co też zrobiłam. Nie wiem, czy to pomoże, nie mam złudzeń, że skóra będzie taka jak przed zabiegiem, bo nie będzie już nigdy. Chcę tylko móc znowu spojrzeć w lustro. Decyzji o usuwaniu naczynek w tamtej klinice bardzo żałuję. Pani doktor z mężem proponowali mi darmowe leczenie blizn w ich klinice, ale nie mogę pozwolić się dotknąć ludziom, którzy nieprawidłowo wykonali zabieg laserem naczyniowym, zalecali nieprawidłowe leczenie i nie potrafili ocenić, że pozostaną blizny, co było ewidentne nawet dla mnie. Chciałam pokrycia kosztów leczenia w innej klinice, ale odparli, że jeśli już, to możemy załatwić to przez sąd. Ostrzegli mnie też, że spotkamy się w sądzie, jeśli będę "hejtować" ich w internecie. Chętnie ostrzegę innych przed niekompetencją tych lekarzy przez wiadomości prywatne. Przeżywam każdą bliznę, dla mnie to dramat i straciłam przez to dużo zdrowia. Zastanawiałam się nad sądem, ale sprawy ciągną się tam latami, a ja już mam dość. Będę Was informować jak reakcja skóry na laser frakcyjny, na razie zrobiły się strupki, ale wygląda to o wiele lepiej niż bezpośrednio po zabiegu laserem naczyniowym cutera excel v.
  8. Kiedy zaczynałam swoją walkę z bliznami ok. 8 lat temu, miałam dość głębokie blizny na prawej skroni, trochę na brodzie, kilka głębokich na prawym policzku (moja zmora), trochę na czole i odrobinę na lewym policzku (które w zasadzie najmniej mi przeszkadzają). Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że skroń bardzo się wygładziła i blizny są prawie niewidoczne, prawy policzek wygląda o wiele lepiej niż kiedyś (dołek jest mniej więcej o połowę płytszy i w dziennym świetle słabo go widać), lewy policzek w zasadzie wygląda podobnie, czoło zrobiło się gładsze, ale mam obsesję całkiem gładkiego czoła, stąd pomysł z kwasem... Broda też lepiej wygląda. Oceniam, że najbardziej pomógł laser frakcyjny, szczególnie na wgłębienia na policzkach, żuchwie i skroni. Na czoło pomogła radiofrekwencja, głównie dlatego, że skóra zrobiła się bardziej napięta i dlatego lepiej wygląda. Ale, jak już wcześniej pisałam, popękały mi naczynka, po pierwszym laserze zostały też ślady w postaci lekko marszczącej się skóry w kącikach ust, gdy się uśmiecham.
  9. Minęło już dużo czasu od mojego ostatniego zabiegu laserem CO2, który miałam w grudniu. Skóra się wygoiła, widzę sporą poprawę na policzkach i na czole. Po zabiegu pozostały popękane naczynka w okolicy górnych kości policzkowych, ale trudno... Na jesień spróbuję jeszcze raz, z tym że tylko na jednym policzku, gdzie blizny są najgorsze. Ten drugi oszczędzę, bo jednak ingerencja i ryzyko są spore... Co do czoła, chcę zrobić wszystko, żeby było gładkie, dlatego zamierzam uprosić lekarza o wstrzyknięcie mi kwasu hialuronowego. Nie wiem na ile to pomoże, ale wiem, że młodość mi upłynie zanim osiągnę oczekiwany efekt dzięki laserom, jeśli kiedykolwiek tak się stanie...
  10. Z laserami to trochę jednak loteria, nigdy nie ma pewności jak zareaguje nasza skóra na dany rodzaj lasera. No i nie da się przymusić lekarza, żeby zrobił zabieg idealnie dopasowany do naszych blizn i typu skóry, z tego względu, że oni często sami są jak dzieci we mgle i nie wiedzą na pewno jaki będzie efekt. Jedyna nadzieja, to gdy już się trafi na laser, po którym są u nas efekty i nie robi nam krzywdy i można się go trzymać.
  11. Jeśli chodzi o gorszy wygląd skóry po zabiegu, to faktycznie też tak zazwyczaj mam. Zaraz po zejściu strupów skóra jest gładka, bo jeszcze spuchnięta, a potem na wierzch wychodzą wszystkie blizny i wyglądają gorzej niż przed zabiegiem. Wtedy mam etap żałowania, że w ogóle cokolwiek zrobiłam... Ale po ok. 2-3 miesiącach skóra się wygładza i widzę dużą poprawę. Ostatni zabieg miałam w grudniu i skóra dochodziła do siebie 3 miesiące. Zaczerwienienie zeszło (może gdy potrę skórę to w miejscach traktowanych laserem jest bardziej czerwona), skóra na prawdę wygląda dużo lepiej, szczególnie głęboka blizna na policzku, z którą walczę uparcie od lat, wyraźnie się spłyciła. Co mnie cieszy, struktura skóry też jest ok. Po kilku zabiegach laserem, który przerobił moją skórę na mięso kilka lat temu, zostały mi pamiątki w postaci dziwnie wyglądającej, marszczącej się skóry w rogach ust i popękane naczynka przy nosie. Teraz skóra wygląda lepiej niż przed zabiegiem "nowym" laserem w grudniu. Z bliska widzę, że naczynka popękały mi na policzku pod lewym okiem, ale to i tak nic w porównaniu z pozytywnymi efektami zabiegu. Zawsze mam huśtawkę - zrobiłam zabieg wow będzie dobrze, o nieeee jest o wiele gorzej po co mi to było nigdy więcej, kurcze jednak jest lepiej, zrobię jeszcze raz :p
  12. Dziewczyny, jak patrzę na wasze zdjęcia po zabiegach to przypomina mi to stan mojej twarzy po laserze frakcyjnym pierwszego typu, który robiłam kilka lat temu. Na twarzy miałam wtedy po prostu żywe mięso, krew i rany. Macie ślady tzw. "siateczki" po laserze? Po tym pierwszym nie miałam, ale ostatni laser, który robiłam już w innej klinice zostawił takie ślady. Pytam, bo jestem ciekawa czym różnią się te lasery... Próbowałam dowiedzieć się czegoś od lekarzy, ale nie zrozumiałam zbyt wiele, tak jakby nie chcieli za bardzo zdradzać zbyt wiele informacji o swoim sprzęcie.
  13. Scarlett87, kupiłam jakiś czas temu ten krem, który polecałaś - Cicaplast Baume B5 i dużo pomógł na moje zaczerwienienie po laserze, skóra szybko doszła do siebie. Z wyjątkiem części lewego policzka pod okiem - skóra ma tam dziwną strukturę, w niektórych miejscach pokryta jakby mikro grudkami, gdy rozciągam skórę palcami i patrzę z bliska widzę jakby pęknięte naczynka i mikro bruzdy :( to pewnie nie zejdzie... Już chwilę po zabiegu widziałam, że rana po laserze jest tam jakby wydatniejsza, może lekarz przesadził... najgorsze, że tam skóra akurat była bez zarzutu... kiedyś obiecywałam sobie, że nie dam nikomu już dotknąć laserem zdrowej skóry i co...
  14. Już jestem ok. półtora miesiąca po ostatnim zabiegu laserem CO2, robiłam przed świętami w grudniu. Powiem szczerze, że przez okres gojenia się skóry miałam różne odczucia, szczególnie, że zaczerwienienie znika u mnie baaaardzo powoli, aż się przestraszyłam, że może tak już zostanie... Do tej pory skóra jest lekko czerwona, ale wygląda to już w miarę normalnie i nie przyciąga uwagi. Jeśli chodzi o efekty to trudno powiedzieć, może jest jeszcze za wcześnie. Od ok. tygodnia blizny zaczęły wyglądać bardzo ładnie, ale może to zasługa tego, że się wysypiam i mam ostatnio mniej stresu :p nie dam się więc zwieść i poczekam jeszcze. Niestety widzę, że struktura skóry w miejscach przejścia lasera różni się nieco od zdrowej skóry. Nie jest tak źle i pewnie ogólnie wyjdę na plus, ale czy będę jeszcze robić zabiegi? Chyba nie, bo boję się o skórę. Już kilka lat temu obiecałam sobie, że nie zrobię już lasera przez powikłania, jakie miałam i ślady, jakie zostawił. Teraz mnie podkusiło :p Jeśli zobaczę znaczące efekty, to może na jesień zrobię laser w jednym miejscu, gdzie mam najgłębszą bliznę na policzku.
  15. Zaczerwienienie po laserze z dnia na dzień jest jakby lżejsze, ale w jednym miejscu na policzku ciągle widzę siateczkę, mam nadzieję, że kiedyś zniknie :p faktycznie pielęgnacja w moim przypadku może mieć znaczenie - po zabiegu smarowałam skórę tylko Linomagiem, a potem kremem nawilżającym na noc, gdy już skóra się złuszczyła. Kupię sobie jutro ten krem Cicaplast i może będzie lepiej. W ogóle ciężko się zorientować w tych urządzeniach laserowych, kilka lat temu przeszłam zabiegi laserem frakcyjnym, ale wyglądałam po nim bardziej jak zombie - strupy, sącząca się krew, jakby ktoś mnie pobił i podpalił. Żadnej siateczki. Po tym laserze bezpośrednio po zabiegu wyglądałam całkiem przyzwoicie w porównaniu z poprzednim, ale o dziwo skóra jakby dłużej dochodzi do siebie, a tajemnicza siateczka na razie nie znika ^^
×