Witam!
Mam 25 lat, trzy lata temu rozstałam się z partnerem z którym spędziłam kawał czasu (ok. 6 lat). Po rozstaniu przez rok rozpaczliwie szukałam partnera ale w końcu zrezygnowałam. Dojrzała we mnie myśl że jeśli miłość się trafi to będzie super a jeśli nie to tragedii nie będzie (tym bardziej że jestem bezpłodna tak więc mój związek byłby i tak „bez owocny”!). Pracuję jako pielęgniarka na 2 i ½ etatu co daje ok. 5 tys na rękę i niezależność finansową. W sumie bycie singielką spodobało mi się ale chyba nie mojej rodzinie…
Korzystając z urlopu odbyłam z mamą poważną rozmowę, pierwszy punkt poszedł gładko. Ustaliliśmy z mamą że pozostanę u niej na mieszkaniu z racji jej podeszłego wieku (byłam wpadką) i tego że dwie starsze siostry są już dawno po ślubie i „na swoim”. Oczywiście mieszkanie wyremontuje, obie przyjęłyśmy to z entuzjazmem, ale gdy przyszło do tematu związków… powiedziałam to co wyżej, to był chyba szok dla mamy a już następnego dnia zjawiły się u mnie wszystkie możliwe ciotki zaalarmowane przez mamę, rozpaczając nad moim losem nad tym żeby „wypluć słowa o tym że chce być starą panną itd.” i dając mi życiowe rady.
Oczywiście jestem świadoma że to moje życie i że przeżyje je tak jak chcę, ale po całej tej akcji atmosfera rodzinna stała się troszkę napięta, mama chyba nie chcę przyjąć do wiadomości że jestem dorosła a poza tym nigdy nie powiedziałam że ze związków rezygnuję po prostu powiedziałam że nie będę się uszczęśliwiała na siłę. Jak to wszystko załagodzić? Jak porozmawiać z mamą żeby w końcu zrozumiała że nie mam już 5 a 25 lat i podejmuję świadome decyzje?
Proszę o pomoc?