Nie wiem jakie są inne kobiety,ale wiem jaka ja jestem.
Mam 24 lata,mam pracę i staram sobie sama radzić w życiu,bo
wiem,że mogę liczyć tylko na siebie. Nie jestem żadną feministką,ale uważam że kobiety mają prawo do głosu,bo nie jesteśmy jakieś głupiutkie tak jak się to niektórym facetom wydaje.
Mam faceta i nigdy nie interesowały mnie jego zarobki,za to on interesuje się moimi. Gdy byłam u niego i się spłukałam,bo dzieli nas ponad 500 km i tylko ja do niego jeżdżę,wstyd było mi go prosić o pieniądze na powrót i pożyczyłam od koleżanki. Za to on człowiek ,który pracuje nie miał żadnych skrupułów,by zapytać mnie o drobne,jak wiedział,że nie mam już pieniędzy,bo wszystkie wydałam na by on i jego dziadek mieli co jeść,gdzie ja prawie w ogóle nic u nich nie jadłam. To ja się martwiłam co włożyć do garnka i to za swoje pieniądze,gdzie u nich byłam gościem i to oni powinni mi to zapewnić. W dodatku prałam ręcznie jego rzeczy,bo nie mieli sprawnej pralki. I robiłam to bo chciałam a nie bo musiałam. I czy to oznacza,że jestem złą,rozpuszczoną kobietą współczesną?Która zamiast o sobie myśli o innych?