Cześć dziewczyny :) Z mężem zaczęliśmy się starać o dziecko, kochaliśmy się dzień przed owulacją, z czego do owulacji (chyba) doszło bo zawsze mam bóle owulacyjne, (chyba dlatego, że nie stosuje pomiaru temperatur itp. aczkolwiek śluz płodny był). Wczoraj
(10.04.17) powinnam dostać okres, od kilku dni pobolewa mnie w dole brzucha, piersi zawsze bolały przed okresem, teraz cisza.
Choć wczoraj wieczorem miałam dziwny ból piersi, a dosłownie to samych sutków, jakby rwący, ciężko było mi chodzić po schodach. Oprócz tego, żadnych mdłości, może większe zmęczenie niż dotychczas. Ale... oczywiście JA NIECIERPLIWA, zrobiłam wczoraj test NEGATYWNY, nie był on z moczu porannego, ale ja głupia x10000000 dziś dalej zrobiłam, dalej nie z moczu porannego i dalej NEGATYWNY :( Sama już nie wiem czy wmawiam sobie te wszystkie objawy, ale czuję, że zafasolkowałam i mąż nie strzelał ślepakami (:P), czy któraś z Was też tak miała? Testy na początku wychodziły negatywne, ale jednak ciąża była? Proszę Was o odpowiedź bo zeświruje :P