Zacznę od tego, ze mam bardzo wrażliwe oczy i czasami nawet woda potrafi podrażnić. Dlatego z pewną dozą niepewności, a nawet strachu podchodzę do każdego nowego kosmetyku do demakijażu, tym bardziej okolicy oczu.
Płyn Nivea wpadł do mojego koszyka zupełnie przypadkiem, skończył się poprzedni i potrzebowałam coś na już i tak trafiłam w drogerii na niego.
I teraz nasz pierwszy raz...
Wacik, płyn i bach zaczynam od oka. Czekam, aż zacznie się dobrze mi znane szczypanie.
Czekam,
Czekam,
I się nie doczekałam, nic nie piekło, nic nie podrażniło, a oczy nie wyglądały jakbym przepłakała pięć nocy.
Za to tusz do rzęs i cienie zostały na waciku. A używam tuszu, który jest trwały jak skała.
Płyn Nivea pięknie rozpuścił makijaż i delikatnie oczyścił.
Później nastąpiło przetarcie nowym wacikiem twarzy i resztki podkładu i różu znikły, a twarz nie poczerwieniała i nie pojawiły się niedoskonałości.
Już wtedy wiedziałam, że znalazłam mojego ulubieńca w kategorii płyn micelarny.
Płyn standardowo starczył mi na około 2 miesiące.
I podsumowując :
-nie podrażnia
-nie piecze
-nie ma zapachu (dla mnie plus)
-wydajny
-niedrogi
Po prostu wart polecenia.