kkkkkkkkkkkk
Zarejestrowani-
Zawartość
3 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Długie wiem. Sama nie wiem czy bym przeczytała ale chyba właśnie musiałam to z siebie wyrzucić, bo… No właśnie nie mam z kim pogadać a wiem, ze tak byłoby najlepiej, wygadać sie a nie pisać. To pisanie nie oddaje tego co chciałabym tak naprawdę przekazać
-
Najpierw poznałam faceta „A”. Cześć cześć i nic więcej, nasze psy czasem się chwile ze soba pobawily. Nie zrobił na mnie wrażenia, miły i taki spoko. Jakieś pol roku później poznałam faceta „B”. Jego pies ugryzł mojego. Wszystko dobrze się skończyło, z psem. Widziałam go przedtem kilka razy. Od razu jakoś wpadł mi w oko ale ze psy na siebie szczekały to szybkie mijanie się tylko i krzywe spojrzenia na siebie. Cała ta sytuacja choć bardzo stresująca dla mnie sprawiła, ze nie mogłam przestać o nim myśleć. Nie łażę i nie łaziłam nigdy za żadnym facetem, nie narzucałam się a tu zaczelam dosłownie na niego polować na spacerach. Pare razy udało mi się na niego trafić. Dodam ze u weta zostawił mi swoją wizytówkę z numerem, pytał później jak mój pies i byliśmy na spacerze bo chciał mnie przeprosić. Chciał się spotkać, proponował ale nie wyszło nam ani razu. Czasem unikaliśmy się na spacerach z racji awantur naszych psów. Taka dziwna jakaś atmosfera, czułam tak jakby brakowało mu odwagi. Pozniej los chciał ze ten pierwszy zaczął na mnie wpadać na spacerach i z braku laku spacerowaliśmy z naszymi psami. Od słowa do słowa zaprosił mnie na pizze. Nie zgodziłam się od razu. Ale przemyślałam sobie, ze skoro z tamtym mi nie po drodze to pójdę, przecież pójście na pizze to nic zobowiązującego. Zaczęliśmy się spotykać bo wydał mi się interesujący. Pisał do mnie dużo i dzwon, interesowal sie co u mnie. W miarę jak zaczęło się to rozwijać i jak umówiłam ze z „A” na kolacje i jechałam do niego „B” napisał a jak nie odpisałam przez 5 minut to zadzwonił czy mialabym czas się z nim spotkać. Zatkało mnie ale odmówiłam mówiąc, ze nie po drodze nam było, ze byłam przekonana ze tylko tak mówi ze chce się spotkać a tak naprawdę nie chciał. Od razu zaprzeczył i powiedział ze przez pandemie miał zła sytuacje i trochę nie mógł sobie z pewnymi sprawami poradzić ale teraz chce nadrobić czas. Odmówiłam ponownie i nasz kontakt definitywnie się urwał. Do tej pory, a było to październik, mam poczucie ze duzo go to kosztowało ze zadzwonił, ze się odważył. Takie głupie ale wiem ze czasem ciężko się odważyć cos zrobić. Zapomniałam w końcu o nim, z „A” zaczęło się układać, rozwijać. Zamieszkałam z nim ale teraz mam go dość. Nie sprząta, mój pies w międzyczasie nagle umarł. Mam wyrzuty sumienia ze nie była szczęśliwa. Ja teraz codziennie wracam myślałam do „B”, wchodzę na jego IG. On nie zna mojego nazwiska, nic o mnie nie wie. Oglądam jego zdjęcia i wyobrażam sobie nas razem. Nie mam wyrzutów sumienia, bo nie czuje nic do „A”. Ale nie chce go zranić choc robi z siebie osobę która jest praktyczna i nie daje się ponosić emocjom. Zastanawiam się, czy to już ten moment zeby szukać pokoju/mieszkania i się wynieść. W międzyczasie zrobić jakiś krok w stronę „B”. Nie spotkam go już na spacerze niestety a bardzo mi się nadal podoba. Czuje pierwszy raz w życiu cos takiego, czuje się jak nastolatka. Jest niewiele wyższy, w ogóle nie w moim typie jak się zastanowię ale tak strasznie nie mogę przestać o nim myśleć. Choć w życiu ryzykantką to ja raczej nie jestem tak serce mi wariuje i chce żebym cos zrobiła. Nie chce na starość siedzieć i sobie myśleć ze go olałam, żałować. Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział ze będę tak myślała to bym wyśmiała, nie wierzyłam w takie rzeczy! Pomóżcie czy ktoś był w takiej sytuacji. W październiku skończę 32 lata wiec nie jestem jakaś smarkula. Dużo czasu straciłam na bycie sama. Przed „A” byłam sama 4 lata. Nie chce tracić czasu na bezsensowny związek z bałaganiarzem (choc nazwać go brudasem powinnam). Może dlatego tez inne podejście, takie wręcz rozpaczliwe. Boje się tylko ze jak uda się cokolwiek nam to stracę zapał. Albo ze nie będziemy umieli wykorzystać okazji. Z drugiej strony „A” wygrał w tym starciu bo codziennie do mnie pisał, dzwonił, zawsze znalazł czas i to mnie do niego przekonało tak naprawdę. „B” jakby chciał to przecież tez by mógł, a jakoś nie mogliśmy się zgrać. Może to nie był czas i moment dla nas, nie wiem. Wybaczcie chaos, ale trudno to wszystko napisac. Jestem mega rozbita, nie mogę jeść :(((( Piszcie co myślicie