Mam w pracy koleżankę. Dziewczyna jest nieziemsko zgrabna (wszystko na swoim miejsu, baaaardzooo proporcjonalna,wysoka), do tego nosi ciuszki podkreślające jej atuty (obcisłe, czasem dekolt). Nie ukrywam, że marzy mi się (i nie tylko mnie) ujrzenie jej wdzięków bez tych niepotrzebnych zasłonek (rozmarzyłem się), ale do sedna.
Z charakteru jest bardzo skromna, pooukładana, zawsze serdeczna, uczciwa, inteligentna, prostolinijna. Nikomu nie wadzi.
Dlaczego nie ma koleżanek? Dlaczego trzyma się na uboczu, a reszta kobiet sobie z niej pokpiewa, podkreślając (NIEJEDNOKROTNIE PRZY MNIE), że one to "się nie malują, bo to takie, siakie", one to uważają flirt i seksappeal za przeżytek, one to to, tamto... Jakby stanowiło to swoisty przytyk do porządnej, aczkolwiek wyjątkowej figury koleżanki.
Dlaczego brzydsze panny z góry patrzą na te ładniejsze? Z zazdrości?
Dlaczego na każdym kroku podkreślają, jakimi to są kumpelami, jakie są fajne, równe i jak to ja mam z nimi przynajmniej o czym pogadać?