Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

highlife

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. PCQ to rzetelna firma, za ich pośrednictwem wyjechałam parę miesięcy temu. Naprawdę dopilnowali wszystkiego do samego końca, na każdym etapie można liczyć na ich pomoc. Nie mam im nic do zarzucenia. Jednakże musicie mieć na uwadze, że skoro szpital zatrudnia agencję która ściąga ludzi do pracy z zagranicy to po prostu świadczy to o tym że placówka jest w poważnych tarapatach (permanentny niedobór pracowników). Szpital do którego trafiłam to ASPH " pod Londynem". Myślę że nie ma co ukrywać,tym bardziej że zbyt mało osób pracujących tu wypowiada się na forach publicznych. A zebrała się tu już spora grupka Polaków. Myślę, ze nikt nie chce robić zlej opinii PCQ, plus po prostu nie chce się nikomu uzewnętrzniać na forach po ciężkich dyżurach. Myślę że każdy z nas tu pracujący mógłby napisać poemat jak to jest pracować w ASPH:) Żebyście jednak dotrwali do końca tego wpisu postaram się opisać w miarę po krótce. Każdy oddział ma poważne problemy z obsadą, wszędzie brakuje co najmniej kilku etatów. Jeśli nie pracowaliście nigdy w szpitalu w UK to starcie z rzeczywistością może być okrutne. Tony dokumentacji, której mam wrażenie nie sposób ogarnąć . Pamiętam narzekanie na wypełnianie papierologii w Polsce. Tu jest tego 10-razy więcej. Wypełnianie rubryczek które do niczego nie prowadzą . Tutaj praca pielęgniarki to pół etatu pracy jako sekretarka. Wieczne urywające się telefony m.in od rodzin pytających o stan zdrowia swojej mamy/taty jak i o status wypisu. Oprócz rodzin wykonujących telefony są jeszcze rodziny odwiedzające, które zawsze bardzo chętnie zasypią was pytaniami:) Co też bardzo istotne i do czego kompletnie nie mogę się przyzwyczaić to to że pielęgniarka odgrywa tu bardzo dużą role w procesie wypisu pacjenta ze szpitala. Lekarz jedynie stwierdza, że pacjent nie wymaga już żadnego leczenia a dalej pałeczkę przejmują pielęgniarki, fizjoterapeuci , OT itd. Jeśli przykładowo pacjent mieszka sam, a po wypisie nie jest w stanie już żyć życiem sprzed pobytu w szpitalu, wypisanie takiego delikwenta wymaga ogarnięcia wielu formalności. Nie ma osoby na oddziałach która by to ogarniała i była w pełni odpowiedzialna więc jest to praca zespołowa, jest z tym często wiele zamieszania. Każdy oddział, również te zabiegowe przepełnione są pacjentami 80+, w pakiecie demencja, otępienie, choroby psychiczne. Takim osobom tutaj nie można dawać leków silniejszych na uspokojenie, więc pozostaje szarpanie się przy toaletach i przy każdych innych czynnościach. Bardzo często mam wrażenie że pracuję w domu opieki bądź oddziale psychiatrycznym. Po kilku miesiącach zaczynacie podawać tabletki doustne, potem za kolejnością dożylne, potem jak już upłynie Wam tu pół roku zakładanie wenflonów <łaaaał>. Choć bywa rożnie, na niektórych oddziałach nie cackają się bo po prostu nie ma kto tego robić więc każą robić bez kursów ( na co ja akurat bym się nie zgodziła). Generalnie -wieczna bieganina, stres, praca pod presją. W Polsce pracowałam również na oddziale bardzo wymagającym ale przynajmniej wiedziałam za co odpowiadam i wychodząc z dyżuru miałam spokojna głowę. Tutaj wieczny chaos. Szpital jest położony na konkretnym zadupiu, do sklepu spożywczego spacerkiem 20-30 minut :) /połączenie z Londynem jest beznadziejne- 2-3 przesiadki- 1,5 h albo 20 min pieszo plus pociag 1h dużo droższa wersja. 20 minut pieszo do wsiowego miasteczka Chertsey, 2 ulice na krzyż. Naprawdę mogłabym Wam opisac tu jeszcze więcej smaczków ale jestem po dyżurze i mi się nie chce. Opisałam głownie negatywy, mozna by wymienić parę plusów ale jeszcze nie daj Boże zdecydujecie się tu przyjechać . Pozdrawiam z leśniej dziury z lampką wina
×