Temat ten wraca jak bumerang, kiedy należy podjąć decyzję - mieszkamy oddzielnie, czy z teściami. U mnie w momencie zbliżania się do daty ślubu problem narastał i razem z narzeczonym podjęliśmy decyzje, że zamieszkamy z jego rodzicami ponieważ:
- nasze zarobki są niskie i nie stać nas na wynajem mieszkania,
- nie stać też nas na kredyt,
- on ma taką sytuację, że jego rodzice są starsi i opiekują się swoim niepełnosprawnym synem,
- narzeczony jest bardzo związany z rodzicami,
- narzeczony ma rzut kamieniem do pracy, więc wiąże się to też z oszczędnościami np. paliwa na dojazdy.
Przed ślubem dogadaliśmy się z jego rodzicami, że oni biorą dół, a my górę. Są już osobne wejścia, kwestia założenia drzwi na klatce schodowej jako rozdzielenie dwóch przestrzeni. Łazienka osobna, mamy sobie zrobić swoją kuchnię i zostają nam 2 pokoje.
W czym problem???
Ślub się odbył, jesteśmy już 3 miesiące po ślubie, a tu nadal mieszkamy osobno. Mąż ciągle twierdzi, że ma znajomego hydraulika i wykończeniowca, ale nawet do nich nie zadzwonił żeby się z nimi umówić. Ja stwierdziła, że nie będą usilnie naciskała, remontujmy itd. bo to nie mój dom i po prostu się na tym nie znam. To jest pierwszy problem, a drugi dotyczy relacji mojego męża z rodzicami. On się im ze wszystkiego tłumaczy... np. jedziemy gdzieś na weekend, to mówi gdzie i z kim, a po przyjeździe na miejsce musi zadzwonić, czy dojechaliśmy (mąż ma 30 lat!). Zwracanie mu uwagi, że nie jest już małym chłopcem skutkuje tym, że on twierdzi, że to normalne, że rodzice się o niego martwią i chce ich uspokoić. Co z tym zrobić? Macie jakieś dobre rady?