Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Esmeralda14

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    Trochę, się rozkręciłam z tymi, opisami lewatyw, jednak ulżyło mi jak to napisałam, tak jakbym oczyściła się z ciężaru.
  2. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    "musiałbym zapoznać się dość dobrze przed taką dominacją dokładnie z tym konkretnym zapachem w roli treningu, na początku napewno nie było by łatwo, pewnie mogłyby być odruchy wymiotne, czy nieprzyzwyczajenie do bliskiego kontaktu z tymi sprawami. Trzeba by było na początku przez pewien okres czasu przyzwyczajać i oswając się nieraz z mocniejszymi zapachami w tym względzie, z czasem np w roli testu np wziąć taką kupę kobiecą i położyć sobie na twarzy, i patrzyć na swoje reakcje, oswajać się z tym powoli, pokonując niechęć, odruchy wymiotne, które na początku mogą się pojawiac, bo to narutalna sprawa, z czasem było by zapewne lepiej, z czasem można by było przejść test spróbowania go, spożycia i tak do skutku, aż uległy będzie oswojony i w miarę przyzwyczajony, aż będzie już wytrenowany do prawdziwej dominacji toaletowej czy to dla kobiety, czy dla innych też kobiet, piszę oczywiście o treningu i oswajaniu się najpierw z tymi rzeczami, przed prawdziwą dominacją toaletową." Sprawiasz, wrażenie, profesjonalisty, nie zapominasz o żadnym aspekcie, mnie fascynuje, to, że ekskrementy mają taka różnorodność. Każdej kobiety pachną trochę inaczej, faceta pewnie też, (nie wąchałam, bo by mnie to tylko brzydziło i nie interesuję mnie.) na dodatek każda kobie, produkuje gazy i ekskrementy, które też mają różne wonie, to fascynujące. "A w roli prawdziwej dominacji jakby to pewnie wyglądało, to juz wspomniałem wcześniej. Z kobietami w tych sprawach, które też nie mają doświadczenia, tak samo jest podobnie. Kobieta zazwyczaj na początku wstydzi się wypróżnić w obecności kogoś, zwłaszcza jak ma to być np facet, czy tam uległy. Tutaj zazwyczaj też są testy w tym względzie, że kobieta musi się oswoić ze swoimi odczuciami, wstydem, aby przełamać wstyd, zresztą nic na siłę, nie powinno się nikogo poganiać i zmuszać, bo to przynosi skutki odwrotne od zamierzonego." Ja odważyłam się i nagrałam kilka filmików, ja się wypróżniam na basen, jeden na taki talerz do zupy, nie krepowałam się bo to moja prywatna kamera i tylko ja mam dostęp do tych nagrań. "Od siebie tak ogólnie dodam, że widok kobiety, np na filmiku jak robi kupę, niekoniecznie np na uległego, powoduje u mnie stany zaniepokojenia, podniecenia zmieszanego z obawą strachu, aż to spadnie na ofiarę, bo to w jakimś sensie rodzaj dominacji, tortury, czy nad toaletą, czy nad uległym. Zresztą pociąga mnie też wizja kobiety, egoistycznej, dominującej, która też lubi przełamywać bariery psychiczne i dobrego smaku swojeog uległego, np jak on nie chcę, to mimo to on zrobi to dla niej i się jej poświęci, aż w końcu się oswoi np z czymś, czego nie lubi. Albo jak ona chcę wytresować uległego pod względem właśnie dominacji toaletowej, jak on np nie był jeszcze nigdy wykorzystywany w ten sposób, to ona mówi coś w tym stylu " Jak tak mnie kochasz, to będziesz również kochał moją drugą ukrytą naturę, już ja się o to postaram, będziesz wielbił także moje ukryte sekrety, już moja w tym głowa . A jak nie, to cię zmuszę do tego, aż w końcu to w jakimś stopniu polubisz "" Ja odczuwam takie same emocje, spodobały mi się te filmiki, lubię je nawet przed snem oglądać. też początkowo czuję zmieszanie jakbym kogoś podglądała ale przyjemne ciepło i podniecenie górują nad innymi emocjami. Czuję strach jak kupa spada na czy jaś twarz, czy do czyich ust, jednak pociąga mnie to, to wrażenie bezwzględności, ego izmu, bo sama jestem podobna. I ta właśnie ukryta natura, lubię, jak moja koleżanka, (bo na razie spotykamy się na luźnych relacjach.) liże mój tyłek, całuje go, wsadza bi język to o***tu, ja je to każe, myślę, że ona czerpie z tego przyjemność. Może następnym krokiem będzie wylizanie mi brudnego o***tu? Myślę ostatnio o tym. Nie wstydzę się jej, w końcu sypiamy co i raz nago w jednym łóżku, na zasadzie,ze jak jej pozwolę. Mam taką fantazję której się wstydzę ale co tam napiszę. Że, ja zaczynam wydalać balasa, a ona liże mi tyłek i tego balasa, nie wydalam go całkowicie, w końcu każe jej go zębami ze mnie wyciągnąć bo nie chce mi się przeć. Co o tym myślisz? Rozmawiał już z nią na tematy lizania, próbowania kupy, chyba ją to pociąga. tylko nie wiem czy potrafiła bym się z nią po tym całować, na pewno musiała by umyć zęby, lecz nie wiem czy to by wystarczyło.
  3. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    "Raz przyjechała rodzina do mnie, to nieraz jak ciotka szła do wc, do mojej toalety, to słyszałem lekkie odgłosy jak siada na desce, i zaczyna sikać. Właśnie wtedy często sobie myślałem, że robi to na moją twarz, czy do moich ust. Od tamtej pory też często wyobrażałem sobie, jak kobiety, dziewczyny, wchodzą do toalety, ja patrzę z góry jako toaleta, i oglądam ukrytą ich część ciała i natury, i wtedy się na mnie załatwiają, zadają te czynności na mnie jako swojej ofierze na twarz i do ust" Ja mam podobnie, jak któraś koleżanka mnie odwiedzała, lu ja u niej byłam, to fascynowało mnie, czy robi kupę? Zawsze jak byłam i jak jestem w publicznej toalecie, to skręcam się z ciekawości, jaką kupę zrobiły i czy zrobiły, jak nie mogę się wypróżnić, to jak słyszę, że "sąsiadka" się wypróżnia, to ogarnia mnie chora zazdrość. W ogóle, jak np. na zakupach jestem, patrzę na rówieśniczki, a nawet starsze kobiety, to zastanawiam się czy robiły kupę? "czasami oglądałem, ale to właśnie ta druga tematyka przykuła moją błyskawiczną uwagę, wywołały u mnie oprócz podniecenia zwyczajnego seksualnego, w przeciwieństwie do zwyczajnego porno, silne emocje, przyjemność emocjonalną, psychiczną. W oglądaniu normalnych filmików nie doznawałem takich odczuć." Ja odkąd, zaczęłam ogladać filmiki z defekacją, zaraziłeś mnie hi hi. No to już nie czuję takiego obrzydzenia, mówię o normalnych defekacjach, to czuję właśnie, nowy rodzaj podniecenia widzą, jak z ładne, (nie zawsze.) pupci wydobywają się ekskrementy. Jeszcze bardziej podoba mi się widok jak wpadają do WC, a potem bohaterka się uśmiecha i posyła je gdzie ich miejsce, giną spłukiwane. "oglądałem swój tyłek w nim. Wsuwałem tam palce, nie wiem dlaczego, ale w jakimś sensie sprawiało mi to przyjemność, chociaż nie mam pociągów do mężczyzn, chociaż w szkole podstawowej miałem epizod, z kolegą, gdzie dotykaliśmy często swoich penisów, ale to chyba po prostu był taki wiek, ciekawość tymi sprawami. Do dzisiaj nie odczuwam pociągu do facetów." Wiesz w tym wieku, często tak jest, ja miałam epizod z koleżanką i tak mi już zostało, (zresztą teraz po latach się spotykamy i zaczyna mi się to podobać.) mam kolegę który jest 100% hetero i lubi seks analny ale tylko z Paniami. Raz namówił mnie bym włożyła penis-majtki i nawet fajnie było, chociaż ja nie wiele czułam, ten penis nieco drażnił mi cipcię ale do zadowolenia wiele brakowało. "Moim zdanie, ja wyżej wspomniałam, to normalne, lubisz urozmaicenie, to nie znaczy, że lubisz facetów. "W domu, w schowanej szafce mam dildo , nieraz jak się na nie nadziewałem, to wyobrażałem sobie, ze jestem wykorzystywany przez kobietę, tzn jestem jej dziwką, czy tam psem i tak się czułem. Wywoływało to we mnie przyjemne emocje w środku mojego brzucha, takie połączone skurcze w brzuchu, silne emocje, lekki ból w tyłku , połączony z przyjemnością, i też seksualną." O to właśnie chodzi w seksie analnym, ból, który sprawia przyjemność, daje uczucie podniecenia, w klasycznym też tak często jest, przynajmniej jeśli chodzi o kobiety, nie wiem jak to faceci odbierają. "Z tą terapeutką, to miałaś faktycznie przygodę, rozmawiać o takich sprawach, no ja bym się chyba nie odważył, no chyba, że zszedłby ktoś ze mną na takie tematy. Ja miałem podobne odczucia z tą terapeutką, była to fajna, ładna kobieta, miła. Pociągało mnie to, że daje mi jakieś zadania domowe. Jak czekałem na tym korytarzu, to faktycznie miałem takie jakby skurcze w brzuchu, przyjemne emocje, pewnie też lekki wzwód. ale te emocje górowały, poczułem silne emocje. Zauważyłem, że podnieca mnie w jakimś sensie mój wstyd, takie zaczerwienie się, do tej pory tak mam." No, dobrze, że się to skończyło, pewnie było by tak, że za wszelką cenę bym starała się zdobyć jej kupę, bo dostałam na tym punkcie obsesji i teraz wstydziła bym się tego. I tak, zrobiłam coś z czym głupio się czuję, popsułam jej deskę od kibla, specjalnie by ją zabrać obiecałam, że odkupię, miałam już przygotowaną w samochodzie nową, wróciłam za pół godziny dla niepoznaki i wymieniłam, zabrałam starą pod pretekstem, że wyrzucę gdzieś po drodze. Do tej pory mam ją za pralka, w foliowej torbie, czasem sobie na niej siadam jak ją wspominam. A na ten temat kupy, to ona mnie namówiła, widząc, że coś mnie nurtuję. Ja też do tej pory jestem wstydliwa ale lubię to przełamywać, walczyć z samą sobą, tak jak wtedy w aptece o tej gruszce rozmawiać gdy wszyscy w kolejce słyszą. "że te ładne zadbane stopy, potrafią też nieprzyjemnie pachnąć, ale w jakimś sensie, że ten zapach pochodzi od niej, to jest w jakimś sensie podniecający." No tak jest z tymi stopkami. A propos jej zapachu, to ja miałam właśnie tak z kupą tej Agaty, że to był zapach jej kupy, dlatego wdychałam go z przyjemnością. "Albo jak robi kupę , czuje jak powoli zaczyna rozwierać się jej tyłek, ja przestraszony, zestresowany, bo wiem, że kobieta potrafi być bezlitosna w tym względzie i potrafi narobić niemało, aby sobie ulżyć, w jakimś sensie jestem też podniecony, czuje te wszystkie emocje w moim organizmie, brzuchu, skurcze. Ona zaczyna stękać, wydawać gazy, ja bezbronny muszę wszystko wytrzymać, każe mi też wdychać jej gazy, abym poczuł, że skoro tak bardzo podoba mi się jej tyłek, to niech poczuje teraz to, co on w sobie zawiera. Ona stęka, ja w jakimś sensie jestem szczęśliwy tym momencie, ze sobie ulży dzięki mojemu poświęceniu, ze jest jej dobrze, jest szczęśliwsza, podnieca mnie jej szczęście, lepiej, że zaraz to z siebie wyrzuci na mnie, a ja będę całkowicie ubrudzony tym wszystkim, w dodatku wykorzysta mnie, abym jej jeszcze wylizał tyłek, wyczyścił, jak jej osobisty papier toaletowy, potem jeszcze do sika do ust, aby sobie całkowicie ulżyć." Widzę, że bardzo dobrze znasz przebieg tego procesu, jakbyś już coś takiego przeżył. To prawda, jesteśmy bezlitosne w tej kwestii, (i nie tylko.) dlatego tak podnieca mnie myśl, gdy wyobrażam sobie, że sedes to istota żywa. Już dawno stwierdziłam, że moje wypróżnienie przypomina erupcję wulkanu. Najpierw jest spokój, nic się nie dzieje, potem wydostają się gazy, następnie twarde głazy, rozwierają powoli mój krater. Następnie wylatują z zawrotna prędkością jak meteoryty. Na koniec wylewa sie, gorąca magma. Hmm, teraz tak myślę, że to by chyba nawet było przyjemne, jak facet wylizał by mi brudny krater, kilku lizało czysty ale brudnego jeszcze żaden. Myślałeś o jedzeniu kupy? Np. gdyby Pani Ci kazał, byś jak prawdziwy kibel pochłoną jej balasa, czy nawet kilka? "Gdyby wiedziały, jakie rzeczy mam tylko w głowie, pewnie by się nie spodziewały, bo wyglądam na normalnego faceta." No ja mam tak samo, mało kto wie co mnie pociąga i nurtuję, co się dzieje w mojej głowie. "Widok, a nawet zapach kobiecych ekskrementów, mnie podnieca, jednak jeśli chodzi o męskie, to podobnie jak Ty, czuję tylko obrzydzenie i odrazę" Hmm. Wydaje mi się, że chyba takiej dużej różnicy nie ma, ale tutaj chyba chodzi już bardziej o orientację seksualną. Sądzę, że mógłbym znieść zapach bardziej damskich ekskrementów, mimo, że pewnie by bardzo śmierdziały, to w jakimś sensie by pachniały i podniecały, ponieważ pochodziłyby od kobiet a nie od faceta. Z drugiej strony byłoby to uczucie ogromnego upokorzenia, ale tez w jakimś sensie podniecenia." Ja właśnie tak, mam, że kobiece, to jakaś ładna dziewczyna zostawiła, która mnie pociąga, jak ta terapeutka. Kiedyś jak koleżanka, miała zwichniętą nogę, poprosiła mnie bym pomogła jej pójść do toalety, w zasadzie bym z nią poszła. to było w szpitalu, brzydziła się usiąść, a stać sama nie mogła. to stanęła na zdrowej nodze, a ja trzymałam ja za pupą nad deską, a ona się wypróżniała, widziałam jak balasy wychodzą jej z pupy, zapach nie był przyjemny ale nie przeszkadzał mi tak, też mi się podobała, z facetem bym na taką pomoc nie poszła. Nawet widok jej kupy, mi nie przeszkadzał, chodź wtedy nie byłam otwarta na te tematy. Sama nie wiedziałam dlaczego ale ten zapach i widok mnie fascynowały, sama spuściłam wodę, bo raz, że miałam łatwiej, a dwa, że nie chciałam by się czegoś w końcu domyśliła, bo skończyła, a ja się jeszcze chwilę gapiłam. Pomagała się je podetrzeć, jedną ręką podtrzymywałam ją, a druga podcierałam i też mnie to nie brzydziło. Bardzo mi dziękowała, nie wiedząc, że na wzajem wyświadczyłyśmy sobie przysługi. "czułbym to ciepło, które było w jej dupce, więc w jakimś sensie byłoby to mega upokarzające z drugiej mocno podniecające. " No , mi sie czasem wydaje, że wydalam gorącą wręcz kupę, więc ciepła się musisz spodziewać. Przyznam, ze lubię czytać jak piszesz o oddaniu, dla swojej Pani, że zawsze stawiasz na pierwszym miejscu jej komfort, to sie chwali :) "Miałbym uczucie, ze jestem totalnym kiblem, frajerem, wykorzystywanym dla jej wygody, w celu zaspokojeniu jej egoistycznej kobiecej natury, tej natury kobiecej, która potrafi być bezwzględna, w różnych odcieniach, zwłaszcza pod względem wypróżnienia, inaczej jej ukrytej sieci, pułapki, o której nikt praktycznie nie zdaje sobie sprawy, oprócz jej osobistej toalety, która to poznaje, lub poznała na sobie osobiście." Obawiam, się, że właśnie czułbyś się w pułapce, brzydziłbyś się, chciał uciec lecz, tak by Cię to pociągało, że byś nie potrafił...
  4. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    Po tej szpitalnej traumie, (tej której doznałam w wieku, piętnastu lat.) Panicznie bałam się lewatywy, jeszcze bardziej niż we wczesnym dzieciństwie. Przez długie lata nie miałam, większych, kłopotów z wypróżnieniem, bywało, że miałam trudności ale za którymś razem wydaliłam co trzeba. Jenak ok. rok, temu, (po prawie piętnastu latach.) miałam poważne kłopoty z defekacją, kilka dni nie mogłam się załatwić. Zapracowałam sobie na to, chciałam, się nad sobą poznęcać, wstrzymywałam, robiłam coraz twardsze stolce i by cokolwiek wydalić, musiałam siedzieć ponad pół godziny. co gorsza gdy już miałam zatwardzenie, z trudem oddawałam muszli to co należy, wzięłam leki na biegunkę i zablokowałam się całkowicie :( Gdy przez trzy dni, mimo wszelkich starań, brałam rozmaite środki przeczyszczające, nic nie pomogły. W końcu tak rozbolał mnie brzuch, że wezwałam pogotowie, zawieźli mnie na SOR, (Szpitalny oddział ratunkowy.) prawię godzinę zwijałam się z bólu, na krześle w poczekalni, zanim Pan doktor zaprosił mnie do gabinetu, był to dziwny pokój, zapewne dowiedział się z rejestracji co jest prawdopodobnym powodem, moich dolegliwości. Pokój nazywał się "Strefa deasyminacji"? czy jakoś tak, na pewno strefa. Po lewej od wejścia, był taki stół z ceratą, za nim parawan, na wprost okna były. Po prawej wanna, dosyć wysoko wmurowana, a za nią sedes, podwieszany, najzwyczajnieszy jaki mógł być. doktor kazała mi się rozebrać, zdjąć spodnie, wstydziłam się ale czułam się na prawdę okropnie, więc zostawiłam tylko majtki i położyłam się na stole. bo tak mi kazał. Podobnie jak do lewatywy, zsunął, mi majtki tak, by mieć dostęp do odbytu. Od razu stwierdził, że się zakorkowałam, poszedł po miskę "nerkę" wygrzebał parę kamieni, (dosłownie.) po czym dodał, ze be lewatywy nie da rady. Byłam przerażona, że zaraz, każe mi się rozebrać i zacznie to robić. Na szczęście było inaczej, wziął miskę i odstawił, ku mojemu zdziwieniu, kazał mi po sobie posprzątać, że zaraz przyjdzie siostra zrobić mi lewatywę, nawet nie pytał czy ja się zgadzam! Dodał, że mam się rozebrać, najlepiej bym została w samym staniku. Wyszedł, ja wyrzuciłam ekskrementy, rozebrałam się i położyłam. Za kilka minut, przyszła pielęgniarka, zwijałam się w bólu, oznajmiła mi że, zrobi mi lewatywę, kazała mi przyjąć właściwą pozycję, ja się tak okropnie bałam, jednocześnie tak mnie bolało, ze bez słowa robiłam co mi poleciła, pragnęłam, by to się skończyło... Ku memu zdziwieniu, obeszła sie ze mną całkiem delikatnie, (nie tak brutalnie, jak poprzednim razem te dwie...) szybko i sprawnie posmarowała mi odbyt, wcisnęła kankę, szybkim i zdecydowanym ruchem, (Używała jednorazowego, aplikatora "Enema") po czym, zaczęła wciskać mi zawartość do pupy, nawet było mi przyjemnie, wlała jeden i zaczęła drugi, nie było tego dużo, (dwa preparaty, to nie całe 300 ml. tyle co jedna gruszka.) jakoś mi to nie przeszkadzało, chciało mi się to wydalić ale nie miałam większego problemu wstrzymywać. Pielęgniarka powiedziała, że podłoży mi basen, (podobnie jak byłam dzieckiem, co wcześniej opisałam.) taki plastykowy, uwierał mnie w pupę, oczywiście miała trzymać jak najdłużej, poprosiłam by obniżyła stół, by łatwiej było mi wstać, jak będę chciała skorzystać z ubikacji, obniżyła i wyszła, ja wstrzymywałam ponad pół godziny, (co chwila patrzyłam na zegarek.) w końcu samo poszło, to się rozluźniłam. Jak pierwsza fala poszła, (sam płyn.) wstałam i pobiegłam na sedes. U, ale leciało, pozostała lewatywa, a potem dostał, takich skurczy, ze zginałam się w pół i w końcu czułam napór w odbycie i zaczęło iść. Plusk, co chwilę, byłam wniebowzięta, muzyka dla moich uszu. Byłam prze szczęśliwa, że wreszcie mi przejdzie, w miarę wydalania, zaczęłam sobie uświadamiać, że taka lewatywa, nic przyjemnego ale też przy takiej jednorazowej, wlewce, da się to przeżyć. Jakby mój lek i złe doświadczenie z przed lat, odchodziły wraz z, ekskrementami, wydalałm bez trosko, nawet brzuch przestał mnie boleć, gdy nagle wchodzi, jakiś ratownik z obsraną ceratą, wrzuca do wanny i myje, zaczęłam płonąć ze wstydu. Na szczęście nie patrzył na mnie, zrobił co miał do zrobienia i poszedł. Już nic ze mnie nie schodziło, stałam więc, po prawie godzinie, licząc, ze się już oczyściłam. Masakra, o s r a ł a m, cały kibel, obryzgałam, a w misce tyle ku, że nie tylko odpływu nie widać, a powstała górka, sięgająca prawie do wysokości deski, no cóż po tylu dniach nazbierało się. miałam problem ze spłukaniem, puściłam tylko trochę wody, by się nie przelało, miska wypełniła się prawie po brzegi i wszystko zaczęło pływać jak w kociołku, w końcu to z dołu poszło i wszystko co zostało, utworzyło jednolita masę, wypełniającą odpływ i dolną część miski, przy drugim spłukaniu popłynęło, aż miło, sama zdziwiona byłam, jednak w odpływie i na powierzchni, śladowe ilości zostały, wiec trzeci raz wodę spuściłam, (znowu do trzech razy sztuka.) wtedy, został tylko taki osad, gdzieniegdzie, który pewnie wcześniej był. nie podcierałam się, przeniosłam parawan, tak by zasłonić wannę, weszłam do niej i porządnie umyłam pupę i muszelkę, po czym szybko osuszyłam się, papierem toaletowy, którym następnie nakarmiłam WC i założyłam majtki. Następnie resztę ubioru i wyszłam. Czułam się osłabiona ale, znacznie lepiej, gdy szukałam lekarza, znowu mi się zachciało, nie wracałam, już do tamtego pokoju, tylko skorzystałam z ubikacji na korytarzu, gdzie mogłam się normalnie zamknąć i bez skrępowania wypróżnić. Tylko rzadkie poszło. złapała Dokorka, dał mi wypis i poszłam do domu. Jakiś czas po tym zaczęłam myśleć o lewatywie, zaczęła mnie intrygować, nie miałam już urazu, oglądałam filmiki jak lesbijki sobie robią i uznałam, ze to nawet seksi. W końcu odważyłam się, kupiłam jednorazową, wlewkę i sama sobie zrobiłam, nawet nie wiedziałam, że tak mi się spodoba, potem kupiłam gruszkę w Aptetce, tak po prostu przy ludziach zapytałam i kupiłam, kręciło mnie to, że przełamałam tabu wstyd by o tym rozmawiać. Jakiś czas później taką, pompkę, irygator, jeden, potem drugi, zestaw różnych gruszek w sex shopie, w końcu taką nadmuchiwaną wkładkę, co się w pupę wsadza nadmuchuję powietrzem i nic nie wyleci, nie trzeba wstrzymywać, można podłączyć pompkę lub irygator, jeden z moich ulubionych gadżetów. Ok. miesiąc temu, taką metalową, rurkę, z dziurkami, przypominającą, wibrator. Podłącza się ją zamiast słuchawki prysznica. Jak chce się upodlić, poznęcać nad sobą, to napuszczam do wanny tyle wody, by móc leżeć na boku i oddychać i wsadzam sobie ją w tyłek. Uwielbiam teraz, te uczucie, z dzieciństwa które, było moim przekleństwem, gdy woda, mnie wypełnia i rozpiera. Potem trzymam chwilę i wypuszczam, ekskrementy opuszczają mnie wraz z wodą, pływają obok mnie, brzydzę się ich, to taka moja kara, którą czasem sobie wymierzam i która mnie podnieca. Robię tak, aż mi się znudzi, często nie mam już czego wydalać, nadal to robię. czasem się napompuję i ukucnę, a czasem oprę się na łokciach, pupą do góry i robię z niej fontannę. Potem mam dużo sprzątania, muszę to pozbierać, wyszorować wannę,a nagroda jest odświeżający prysznic. To taka moja pokręcona historia, życia jeśli chodzi o ten temat.
  5. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    Rozebrałam się, wtedy kazała mi się położyć na lewym boku, i wypiąć pupę, już się nie wstydziłam, położyłam się ona lekko przyciągnęła moją pupę na krawędź łóżka i ugięła mi nogi w kolanach, zbliżając mi je do brody. Wtedy poczułam w pupie, jak kupa napiera, jeszcze mocniej, po chwili poleciła mi bym się lekko na brzuch położyła i podłożyła mi pod pupę ceratę. Teraz miało się zacząć, czułam, strach wstyd, przemieszane z podnieceniem, że wreszcie, pozbędę się kupy i będę mogła spokojnie spać, w pewnym sensie też ten zabieg mnie ciekawił, te z dzieciństwa starałam sie zapomnieć by nie czuć strachu, liczyłam na to, że tym razem nie będzie to takie straszne. Siostra poszła do łazienki po miskę z wodą, wróciła po ok. minucie, powiedziała: "Teraz, posmaruje Ci pupę i włożę palec, to nieprzyjemne ale postaraj się być dzielna i nie zaciskać pupy." Spokojnie, odpowiedziałam twierdząco, wyrażając zgodę. Czułam dyskomfort, lekki ból, lecz nie było tak źle jak się spodziewałam, to jednak tylko smarowanie, badanie. Myślę, że Siostra Marzena, widziała, że kupa niemal siedzi mi w odbycie, wstydziłam się, że to widzi, podstawiła miskę i dodała, teraz, poruszam troszkę palcem w twojej pupie, a Ty postaraj się zrobić kupę." Dobrze dodałam i zaczęłam się prężyć najmocniej jak mogłam. W końcu stuk w misce, poczułam sekundę wcześniej, jak kałowy kamień wychodzi mi z pupy, potem kolejne, które było łatwiej wydobyć, trwało to kilka minut, w końcu poczułam, jak siostra gmera mi w pupie, lecz nic nie idzie i po chwili wyjęła palec i zabrała miskę. Zapytałam, czy już nie będzie lewatywy? Siostra szła do łazienki z moja kupą, powiedziała, że będzie tylko wyrzuci kupę. ("wyrzuci kupę" trochę dziwnie się czułam, zawsze sama decydowałam o losie mojej kupy. Jakoś szkoda mi było, że ktoś ją tak bez emocjonalnie, po prostu wyrzuci, jakby została zmarnowana.) Ja zaczęłam krzyczeć, że nie chcę, że zrobiłam przecież kupę! Podeszła wtedy powoli, pochyliła się z miską, trzymała ją, jakiejś pół metra od mojej twarzy i dodała: "Zobacz, przed chwilą miałaś je w pupie, zobacz jakie one paskudne, jak śmierdzą. (ja milczałam.) W pupie masz tego z dziesięć razy tyle, jak chcesz, to mogę Ci tą kupę tam zostawić." Nie chcę, odpowiedziałam, tylko się boję. Oddaliła miskę i powiedziała: "Wiem, że to nic miłego, jednak jak będziesz spokojna, to nie będzie tak źle jak myślisz, będę ci mówiła co robię, po kolei, cały czas, Ok?" Tak powiedziałam. Poszła do łazienki, usłyszałam odgłos wrzucania kupy do sedesu i po chwili spuszczania wody, odczulam ulgę, że już jej nie ma, popłynęła kupa która mnie dręczyła, wcale nie było mi jej szkoda, jak na początku. Siostra, po chwili wróciła, teraz miało się zacząć, bałam się... "Teraz włożę Ci do pupy, taką rurkę" Powoli kanka gruszki wsuwała mi się do pupy, tak łagodnie, że ledwo to czułam. Pomyślałam, że na razie nie jest tak źle, wspominając horror z dzieciństwa. "Teraz powoli, będę wlewać Ci do pupy wodę, powiedz, jak coś Ci będzie mocno dokuczać." Poczułam silny strumień, ciepłej, wody, wydobywający się z kanki. Z początku było to nawet przyjemne, czułam jak woda powoli, wlewa się w głąb moich jelit, jak zaczyna je wypełniać, zalewając kupę, myślę sobie, dobrze Ci tak, zaraz się Ciebie pozbędę. Jednak później, zaczęłam odczuwać dyskomfort, jak zaczęło mnie jeszcze mocniej rozpierać, jednak nie był on na tyle dokuczliwy bym się sprzeciwiała. Skończyła się gruszka, siostra odezwała się do mnie: "Teraz wyjmę rurkę, postaraj się zacisnąć pupę." I wyjęła rurkę, po chwili usłyszałam, odgłos bulgotu, napełniania gruszki, kolejna była gotowa, by znaleźć się w mojej pupie. "Jak się czujesz, wiem, że chce Ci się kupę, dasz radę wytrzymać, jeszcze trochę, bo chciałabym Ci wpuścić jeszcze jedna gruszkę?" Chyba tak, postaram się. "Jesteś bardzo dzielna, postaram się zrobić to najdelikatniej jak potrafię." Ponownie mówiła mi po kolei o wszystkim, że wsuwa rurkę, zaczyna wlewać itd. Było mi ciężko, za każdą sekundą rozrywało mnie coraz mocniej i bardzo musiałam się bardzo starać by nie popuścić, bo nie chciałam obryzgać siostry Marzeny. W końcu wyjęła rurkę i zaczęła napełniać gruszkę. "Jak się czujesz, mogę jeszcze, jedną gruszkę wpuścić?" Zawstydzona, powiedziałam, że chyba nie dam rady, bo strasznie chce mi się kupę. "Rozumiem, musisz, teraz trochę potrzymać lewatywę w pupie, by dała radę wygonić z Ciebie kupę, pomogę Ci." Po tych słowach siostra Marzena, zacisnęła mi pośladki, co znacznie ułatwiło mi wstrzymywanie. Po jakiś dziesięciu minutach zapytała: Czy dam jeszcze radę, wstrzymywać bo jak będę czuła, że już nie dam rady to żebym powiedziała. Odpowiedziałam, że jeszcze trochę wytrzymam, po kilku minutach powiedziałam, że już nie mogę. "Ok. podłożę ci basen, a ty połóż się na plecach ale nie rób od razu kupy." Dobrze, nie będę i po chwili miałam już basen pod pupą. "pomasuję Ci teraz brzuch, to powinno pomóc." Leżałam tak chwilę. gdy poczułam, że to koniec, zaraz samo wyleci. "Dobrze pomogę Ci usiąść i będziesz mogła zrobić kupę." Usiadłam i poszło, jak gejzer, od razu miałam mokra pupę, lewatywa pomogła, czułam jak porywa ze sobą bryłki kału. Jak zleciała to starałam się zrobić jeszcze kupę, lecz nic nie szło, po wydaleniu czułam niewielką ulgę w porównaniu ze stanem przed lewatywą :( "Już zrobiłaś?" Tak ale mało. "Wstań" uklękłam na łóżku, siostra wytarła mi pupę ligniną i zabrała basen. Słyszałam jak wylewa zawartość do kibla, a potem go myje i spuszcza wodę. Wróciła z nim i mówi, że faktycznie mało, mówi, że znowu pomoże mi zrobić kupę i poleciła bym położyła się na boku. Podstawiła miskę, lecz nie wiele wyszło. Niech siostra pokaże. "Po co, chcesz takie brudy oglądać?" Bo jestem ciekawa ile zrobiłam. Ponownie pokazała mi miskę, były tak trzy, może cztery twarde pyrki, po chwili poszła i się ich pozbyła. Byłam przygnębiona, że tyle się namęczyłam i prawie nie ma efektu. "Zrobimy jeszcze jedną lewatywę." Dobrze, dodałam, tym razem pomieściłam trzy gruszki. Tym razem było lepiej, bo po wydaleniu lewatywy przy, sporym wysiłku, zrobiłam jeszcze kupę, było słychać jak pluska w wodzie. W końcu mówię, że już starczy, ponownie wstałam, uklękłam, w basenie była tym razem mała górka, wystająca ponad brudna wodę, a ja czułam już częściową ulgę, lecz nie całkowitą. "No w końcu jest kupa." Znowu wytarła mi pupę. i poszła wyrzucić zawartość... Wróciła, spodziewałam, się kolejnej lewatywy, lecz gdy zapytałam, usłyszałam pytanie. "A chce ci się jeszcze kupę." Tak i to bardzo. "A chcesz spróbować na ubikacji zrobić kupę?" Tak ale nie mam siły by iść :( "To ja Cie zaniosę." Wzięła mnie na ręce i zaniosła do łazienki, po czym posadziła na sedesie. Morze, dla ułatwienia wpuszczę Ci jeszcze trochę, wypnij pupę." Poszła po gruszkę i wpuściła mi prawie całą bo trochę do sedesu wyciekło ja uniosłam pupę i usadziła po swojemu. Oznajmiłam, że chce zostać sama. "Ok. będę w pokoju, jak będziesz coś potrzebować, to zawołaj, a jak zrobisz kupę, to nie spuszczaj wody i zawołaj mnie." Poszła i zaczęłam wydalać, zeszła woda i kupa zaczęła iść, z początku szło ciężko, ale potem kupa była już miększa, w formie grubych balasów, bardzo, chyba tak spuchły po tej laktulozie, jednak opuszczały mnie bez większego sprzeciwu. Nawaliłam naprawdę dużo, chyba była to moja największa defekacja, wieku dziecięcego. Na półce sedesu powstała górka sięgająca mi, niemal do pupy, gdy dodać to co ze mnie siostra wygrzebała i to co zeszło z lewatywą, wypełniło by chyba całą miskę sedesu, jak to się pomieściło w moim małym, brzuszku, dziesięciolatki? Czułam się taka lekka, chodź było mi słabo, zawołałam, siostrę. Na widok mego dzieła, lekko zdębiała, i rzekła: "No mała, gdzieś Ty to pomieściła?" Zawstydziłam się. Chciała spuścić wodę, lecz uniemożliwiłam to siadając i zasłaniając spłuczkę, powiedziałam, że chyba mi się jeszcze chce i zapytałam, czy będzie mi jeszcze robić lewatywę? Roześmiała się i oznajmiła: "Nie myślę, że już nie będzie konieczna. Chyba, że chcesz" Oczywiście żartowała, ja odpowiedziałam oczywiście, że nie trzeba. Kupy mi się już nie chciało, jak siedziałam to całkowicie mi przeszło. Wstałam popatrzyłam na sedes pełen kupy, nie mogłam dalej pojąć, że miałam to wszystko, w sobie. W końcu spuściłam wodę, powoli, zaczęła spychać moje ekskrementy, z pułki do wody, do odpływu. Musiałam spuszczać wodę, trzy razy, bo za pierwszym tylko trochę wpadło do wody. Lecz nic, nie spłynęło. Za druga próbą, kupa w odpływie została porwana praz wodę, a na jej miejsce zepchnięta pozostała zawartość ze schodka, pułki. Dopiero za trzecim razem, muszla była wolna od moich ekskrementów, podobnie mozolnie opuszczały sedes, co moje wnętrze. Reszta pobytu, na oddziale, przebiegła mi bez problemów fizjologicznych. Po tej defekacji siostra pomogła mi jeszcze wejść do wanny i się dokładnie umyłam. W końcu wpis w karcie w pozycji, "Stolec" brzmiał: "obfity" :)
  6. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    "Miałaś ciekawe doświadczenia, zwłaszcza z tymi lewatywami. Te przeżycia musiały odcisnąć jakoś, że teraz masz takie upodobania. Ja miałem trochę inaczej. Ponoć jak miałem chyba z dwa latka, to groziła mi śmierć, z powodu tego, że robiłem ogromne kupki, miałem chyba zatwardzenie, i potrzebna była lewatywa, inaczej prawdopodobnie bym już nie żył. Z podobnymi sprawami borykała się jakiś czas temu moja mała siostrzenica, też miała chyba lewatywę robioną, bo nie mogła zrobić kupy. Miała traumę długo po tym wydarzeniu. Ja także. Do około chyba szóstego roku życia bałem się zrobić kupy, więc z tego co pamiętam często robiłem też w majtki, zapalałem taki motocykl, tupałem nóżką, na znak, ze chcę się wypróżnić. To musiała być trauma po tym, co mi robili w szpitalu, chociaż już tego zajścia i wydarzenia nie pamiętam. Po jakimś czasie przezwyciężyłem lęki i z czasem zacząłem normalnie robić kupę na siadając na klapie. Ale to musiało pewnie długo minąć." No ja miałam, podobnie, też się bałam, robić kupę, że zrobię za mało lub w ogóle i mama to zauważy i wiadomo co mnie czeka... Śmieszna historia z Tym motorkiem, myślałam, że miałeś jakąś zabawkę, mój kolega z dzieciństwa miał taki na baterię, na którym można było jeździć, zawsze mu zazdrościłam, bo ja miałam samochód, Barbie, który można było w domek zmienić ale jeździć się na nim nie dało, nie zmieściłabym się, hi hi. Ja miałam tak, że ja chciało mi się kupę, to wstrzymywałam, robiłam poważną minę, starając się nie uzewnętrzniać, mojej wewnętrznej walki, szłam do pokoju i czekałam aż mi się odechce, trzymałam się za pupę i zwykle zatrzymywała ją w sobie. Moja mama, lubiła drzemać po południu, czekałam aż mocno zaśnie i po cichu zakradałam się do łazienki, siadałam na sedesie, czułam się jak na tronie,hi hi, bo byłam niska, a siedząc na sedesie patrzyłam tak z wysoka. Już wtedy lubiłam te uczucie jak pupa, wpada mi w deskę, wtedy dosłownie wpadała, co pomagało w wypróżnieniu, bo nogi mi brzuch uciskały i pupa była mocno wypięta. Byłam prze szczęśliwa jak zrobiłam normalną, spora kupę. Te sprawy toaletowe, czopki, lewatywy, to był mój koszmar dzieciństwa i nie tylko... Mama i babcia robiły mi lewatywy właśnie też tak do szóstego roku, życia, nie żeby mnie dręczyć, tylko dlatego, że naturalnie często, nie byłam w stanie się wypróżnić :( Pamiętam, ten rozrywający ból, wręcz marzenie, by pozbyć się kupy. Gdy babcia mi ją robiła, chciałam umrzeć, czułam potworny wstyd i upodlenie i te uczucie rozrywania, gdy woda z mydłem wlewała mi się do pupy, szczypało i piekło, po jednej gruszce miałam już dość, a były jeszcze dwie, lub trzy. Wypróżnienie się po tym,było dla mnie nagrodą, a naturalna, intymna defekacja, w przedszkolu, prezentem od losu. Pewnie dlatego teraz tak pogardzam kupą i lubię się jej całkowicie pozbywać. Przypomniało mi się, że kolejną lewatywę, po latach, miałam w wieku ok. dziesięciu lat, (Przed tą traumatyczną o której pisałam.) byłam, wtedy też w szpitalu, miałam zapalenie płuc, które mnie strasznie osłabiło, wypróżniałam się na basen, miałam ten komfort, (byłam w Centrum zdrowia dziecka.) że miałam przy łóżku taki panel z guzikami, że mogłam np. zapalić światło, oraz wezwać pielęgniarkę, fajne jeszcze było to, że w łazience na wypadek jakbym poczuła się słabo, był taki sznurek, który jak pociągnęłam to przychodziła pielęgniarka. Raz się odważyłam, (jak się źle czułam, to załatwiałam się do basenu, normalnie waliłam kupsko i przykrywałam pokrywką, potem pielęgniarki to sprzątały, bo jak lepiej się czułam, to normalnie korzystałam z sedesu.) usiadłam, musiałam się wysilać bo ciężko było mi wydalić, bardzo ciężko, jakoś się zablokowałam, wtedy dostałam zawrotów głowy, pociągnęłam ten sznurek i pielęgniarka była w ciągu kilku sekund. przytrzymała mnie i mi trochę przeszło, taka byłam spuchnięta, że musiałam się przy niej wypróżnić, chociaż jako pielęgniarki, bardzo sympatycznej, zresztą, nie krepowałam się tak bardzo, to źle się z tym czułam. W końcu ruszyło się, myślałam, że padnę ze szczęścia, jak poczułam, że bryła kupy, twarda jak kamień, opuściła moje wnętrze, potem już kolejne, mniejsze, też bardzo twarde ekskrementy, suche jak wiór, opuszczały mnie przy nieco mniejszym wysiłku. Jak poczułam, że mam już dosyć, Powiedziałam, że już lepiej się czuję i chce zostać sama, chodź, nie mogłam nazwać tego zadowalającym wypróżnieniem, bardzo się cieszyłam, posiedziałam jeszcze chwilkę licząc, ze coś może jeszcze wyjdzie i wstałam, i zakręciło mi się w głowię, więc na wszelki wypadek trzymałam lewą ręką, sedes, gdy się podcierałam, (chodź nie było z czego, bo ta sucha kupa nie brudziła papieru.) Patrząc, na bryłę, wielkości, dorodnego ziemniaka, i kilku kulek, wielkości orzecha włoskiego, byłam bardzo zadowolona, że chociaż trochę sobie ulżyłam. Niestety, następnego dnia, poczułam się gorzej, miałam gorączkę, musiałam załatwiać się w łóżku, mogłam zrobić tylko siku, oczywiście do basenu, (Myślę, że to moje szpitalne przeżycia sprawiły, że teraz czasem, załatwiam się do basenu, jest to też pewnego rodzaju wygoda, bo jak w nocy się chce, to tylko wyciągam go z pod łóżka, siada i po sprawie, mogę dalej spać, a jak pójdę do łazienki to się rozbudzam i nie mogę zasnąć. Tyle, że muszę, potem sama to sprzątać) pielęgniarka wypełniała kartę i jak po dwóch dniach, nie było w niej pozytywnej odpowiedzi na pozycję "Stolec" a mój brzuch, przypominał, brzuch nastolatki w ciąży, moja lekarka powzięła pewne kroki, by rozwiązać ten problem. najpierw łagodne, dostałam czopek, który, bez oporów przyjęłam, bo budziłam się w nocy przez to zatwardzenie, (sama się sobie dziwiłam, lecz byłam już nieco starsza i wiedziałam, że sama się nie uporam z tym problemem.) niestety nic nie zdziałał. dostałam, od razu laktulozę, syropek, mający zmiękczyć moją kupę, przyjmowałam go trzy razy dziennie, po drugiej dawce coś zaczęło się dziać w moim wnętrzu, czułam mrowienie chciało mi się kupę, lecz nic nie wychodziło, potem puchłam od niego, (tego syropku.) miałam takie fantazje, że ten syrop walczy z moja kupą, zmiękcza ją i że zmusi ją by mnie opuściła. Tego dnia pod wieczór, sama poprosiłam o czopek, lecz też, nic nie wskórał, miałam basen pod kołdrą, na wypadek jakby zachciało mi się, a pielęgniarka, nie mogła przyjść, bo były tylko dwie na dyżurze, lecz niestety, przydał się tylko na siku :( Kolejny dzień bez wypróżnienia, był nie do zniesienia, znowu pozycja stolec, brak, trzeci dzień. Myślałam, że mnie rozsadzi, zaczęło do mnie docierać, że grozi mi lewatywa, wtedy zaczęłam się oswajać z tą perspektywą, doszło już do tego, że czułam jak napór odchodów, rozwiera mi odbyt, lecz nic nie mogłam wydalić. Laktuloza dzielnie, robiła co do niej należy, chciało mi się kupę, bardzo, cały czas, lecz, moja kupa to ciężki przeciwnik, czułam jak coraz bardziej puchnę, chodź prawie nic nie jadłam, wyobrażałam sobie jak Laktuloza wnika w moja kupę, jak ona od niej puchnie i męczy się też jak ja :( W końcu, nadszedł wieczór, rodzice mnie odwiedzili, jak pojechali do domu, przyszła Pani doktor, na widok, wpisu w karcie, informującym o czwartym dniu, bez wypróżnia, zapytała mnie, czy robiłam, dziś kupę? Powiedziałam, że tak, bo nie chciałam lewatywy, na to ona zaczęła badać mi brzuch i moje kłamstwo sie wydało, płaczącym tonem powiedziałam, że bardzo chciałam ale nie mogłam, gdy badała mi brzuch, aż zbladła, powiedziała coś w tym stylu, że mam brzuch twardy jak kamień, że bez wysiłku czuć nagromadzone masy kałowe, wystarczy tylko dotknąć ręką, nie trzeba dokładnie badać i że trzeba temu natychmiast zaradzić, po czym wyszła. Byłam przerażona:( Wróciła, po jakiś 10 minutach z pielęgniarką, miała na tacy wspomnianą wcześniej miskę, (wtedy pierwszy raz zobaczyłam taka miskę.) pomarańczową gruszkę, ceratę i maść. Pani doktor, zaczęła, spokojnym tonem, informować mnie co mnie czeka i dlaczego, żebym się nie bała, że to trochę nie przyjemne ale koniecznie i że po tym zabiegu będę się znacznie lepiej czuła, mniej więcej fachowo objaśniła co mnie czeka. Przyszła z siostrą Marzeną, bardzo sympatyczną, to jej przypadł wątpliwy zaszczyt wypędzenia mojej kupy z mego wnętrza, to ona również pomagała mi w łazience. Mówiłam, że nie chcę, że sama zrobię, Pani doktor dała mi szanse, i powiedziała, żebym usiadła na basen, że wrócą za 10 minut. jak będzie kupa to nie będzie lewatywy, na pewno nie tego wieczora. Starałam się jak mogłam, lecz nic nie wyszło, wróciły. Doktorka zapytała: "I co, jest kupa?" Nie ma! Powiedziałam zrozpaczonym, niemal płaczącym głosem. "W takim razie, Siostra zrobi lewatywę, taka była nasza umowa?" Tak! Odpowiedziałam przerażona. "W takim razie będziesz grzeczna i postarasz się być dzielna?" Tak, odpowiedziałam już nieco spokojniejsza, pogodzona z losem, z tym co mnie czeka. Zostałam z Siostrą sama, Spokojnie zaczęła, mi objaśniać co mam zrobić, zdjąć spodnie od piżamy, ja no to że się wstydzę, ona mnie ośmieliła, mówiąc, że nie mam czego, że ona ma taką samą pupę jak ja po czym, zdjęła majtki, podwinęła fartuch i wypięła pupę, co mnie trochę zdziwiło i rozśmieszyło jak wypięła tyłek. (Teraz mogło by mnie to podniecić.)
  7. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    Się rozpisałam :)
  8. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    "Pociąga mnie wizja, jak kobieta może mieć uległego niewolnika, sprzątacza, szofera, kucharza, pokojówkę, pracza jej osobistych rzeczy, którego ma pod kontrolą całkowitą, jest przez nią wytresowany, pod tymi wszystkimi aspektami, również może go karać i nagradzać, wedle swojej własnej egoistycznej przyjemności, wykorzystać go jako swojego też masażystę, czy mineciarza, jak i toaletę osobistą. Ale z reguły kobieta do seksu potrzebuje równego sobie partnera, często taki który okazuje się silny, wiec powinna mieć takiego kochanka dla siebie, o ile tylko zechcę, wszystko zależy od niej, aby nie czuła się nieszcześliwa i niespełniona." Powiem, Ci szczerze, że świetnie rozumiesz kobiecą psychikę, pociąga mnie to o czym piszesz, być może niedługo będę miała takiego niewolnika, (tyle, że w postaci żeńskiej bo to kobieta.) z wyjątkiem spraw fizjologicznych, ale do seksu, służenia itd. bardzo chętnie. "Chociaż uległy powinien też kupić coś dla swojej Pani, czy dać pieniądze na jakieś buty, szpilki, kosmetyki, czy bieliznę, ubranie. Zresztą to daje kobiecie dużo przyjemności. " Masz rację, lubię kupować zwłaszcza seksowną bieliznę, mam do niej słabość, czasem jak jestem w jakimś sklepie i widzę, że wchodzi do przebieralni jakaś laska, która mi się podoba czekam, chwilę i zaglądam, udając głupią, że niby myślałam, że wolne jest, zazwyczaj widzę jej tyłek, a ja się odwróci to i resztę. Ostatnimi czasy wydaję mi się, że mam silniejszy popęd do kobiet niż mężczyzn, często oglądam lesbijskie porno i fantazjuję o seksie z kobietą. "Pani, właścicielka, mówi, że to jest jej osobisty niewolnik, może wam posłużyć jako kibel, albo ktoś inny, a on cały zawstydzony, w jakimś sensie podniecony całą tą sytuacją nie może wydobyć z siebie słowa. Np niewolnik już uwiązany pod krzesłem nie wie co go czeka, podchodzi kobieta, Pani, czy np jej koleżanka, pochyla się nad nim i mówi do niego " Skoro sądzisz, że tak bardzo kochasz kobiety i ich tyłki, to zobaczymy co powiesz na to, jak narobię na ciebie.. A jak będziesz to lubił i podniecony w jakimś sensie naszymi prawdziwymi zapachami, które z tych pięknych tyłków wychodzą, to ci uwierzymy, że mówisz prawdę" I zaczyna robić na niego, on cały przerażony, zestresowany, w jakimś sensie podniecony, odczuwa to wszystko na swojej twarzy, czy w ustach, smak, zapach, w jakimś sensie go to podnieca, że ten zapach, chociaż niezbyt przyjemny, często odrażający, w jakimś sensie podniecający, bo pochodzi od tyłka kobiety. Faceci często brzydzą się, jak ładne kobiety robią kupę, bo nie wyobrażają sobie, jak taki piękny tyłek potrafi wydalać coś takiego. Ale w jakimś sensie jest pociągające, jak kobiety mówią, jak tak kochasz mój piękny tyłek, to poczuj prawdziwą jego naturę, i co on w sobie nosi, to ci uwierzymy, inaczej to hipokryzja i wcale nie lubisz kobiet, bo nie lubisz tego co od nich pochodzi." Muszę przyznać, że im więcej czytam, o Twoich fantazjach, tym bardziej zaczyna mnie kręcić taka władza, zawsze lubiłam władzę jaką mam nad ubikacją wydalając do niej, właśnie wyobrażam sobie co widzi kibel, siada, piękna pupa, gładka, jędrna, opalona, bez żadnej skazy, siedzi na nim, on cieszy się pięknem tego tyłka, nagle ona zaczyna się prężyć, dobiegają z niego dziwne odgłosy, wydobywają się cuchnące gazy, w końcu, zaczyna z niego wyrastać, coś obleśnego, cuchnącego, coś co jest jego przeciwieństwem, nagle to spada na niego, on tego nie chce, brzydzi się tego, lecz nic nie może zrobić, to jest ciepłe i przykleja się do niego, nagle widzi kolejne i znów spada na niego, potem następne... Gdy myśli, że to koniec, widzi jak znowu z tego pięknego tyłka, spada cuchnąca papka, jeszcze gorsza od tego co wydobyło się wcześniej, nie wie, że zaraz zostanie cały obryzgany, cuchnącą substancją. w końcu tyłek znika, sedes widzi piękną kobietę, która pluje na niego i rzuca umazany papier, myśli, że zaraz spłucze z niego te świństwo i mu ulży ale ona zamyka klapę, on już niczego nie widzi, ona odchodzi zostawiając go takiego. W pewnym sensie pociąga mnie wizja wypróżnienia się na kogoś, gdyby nie wstyd to kto wie? Jednak boje się, że mogłabym go udusić swymi odchodami, jak bym się w pełni wypróżniła, nie mniej jednak, takie poczucie, że komuś podoba się mój tyłek ale brzydzi go myśl o tym co może wydalić, ta część mnie, że mogę go tą częścią upokorzyć sprawdzić, czy rzeczywiście akceptuję mnie całą, niezmiernie mnie pociąga. Jak facet jest natarczywy, to zaczynam opowiadać o wzdęciach, jak stawiam klocka i zaraz mam spokój. " Albo każą sobie zlizywać podpaski, w ten sposób też takich wykorzystują. " Na to bym już nie poszła, zbyt obrzydliwe, nie pociąga mnie taka wizja. Zrobiłam już pierwszy krok, by zrobić sobie takie krzesło, sedes. Jak byłam wyrzucić śmieci, to znalazłam rozbity kibel ale deska nie tknięta, więc wzięłam i deskę już mam, na OLX znalazłam odpowiednie krzesło, pod koniec tygodnia facet ma jechać do rodziców do Warszawy, to ma mi przywieść i będę kombinowała. Tak z ciekawości, co Ty byś czuł w roli takiej toalety? Przypuśćmy, oczywiście hipotetycznie, że, leżysz unieruchomiony, pod moim krzesłem, ja tylko siedzę, podnieca Cię mój tyłek, nagle zaczynam wydalać, naprawdę dużo, tak, że przestajesz widzieć bo ekskrementy zasłaniają Ci twarz, w końcu wstaje, podcieram się , zostawiam Cię tak, wracam za kilka godzin, znowu siadam, ty tylko słyszysz co się dzieje i czujesz nową porcję gorących ekskrementów. Myślę, że chciałbyś z tamtąd uciec. Rozpisałam się trochę ale czytając Twoje posty dotarły do mnie, nowe informacje o mojej psychice. Uświadomiłam sobie, że ja też jestem fetyszystką, że moje zainteresowanie robieniem kupy, robieniem po innych dziewczynach oglądania ich odchodów, mimo poczucia obrzydzenia, nie były i nie są tylko dziką rządzą znęcania się nad sedesem, czy czymś innym gdzie się wypróżniam. Widok, a nawet zapach kobiecych ekskrementów, mnie podnieca, jednak jeśli chodzi o męskie, to podobnie jak Ty, czuję tylko obrzydzenie i odrazę. Ostatnio nawet oglądałam kilka filmików na których dziewczyny się wypróżniały i ku mojemu zdziwieniu, nie brzydziło mnie to lecz ekscytowało.
  9. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    Tu znowu mamy wspólne odczucia, bo uświadomiłam sobie, dopiero czytając Twoje refleksje, że chciałam, załatwić się do sedesu w którym jest jej kupa, nie tylko dlatego by go dodatkowo upokorzyć ale dlatego, że ta kupa była częścią jej, jedyną z którą mogłam bym bez przeszkód obcować, kręciła mnie fantazja, naszych odchodów leżących razem i razem ginących, porywanych przez wodę. Raz nie wytrzymałam i poszłam za nią do toalety, zapukałam, jak była w środku, że nagle mi się zachciało licząc, że dokładnie nie spłucze, a jeszcze dlatego, że pragnęłam słyszeć jej odgłosy jak wydala, licząc, że zrobi kupę. Poszłam wtedy zaraz za nią, słyszałam jak podnosi klapę sedesu i siada, akurat wtedy na pewno robiła kupę, bo zapach czuć było już pod drzwiami i plusk też słyszałam, na pewno jeden ale raczej dwa, nie mam pewności, jak wyszła, to szybko ja weszłam i ten zapach chodź obrzydliwy, podobał mi się, bardzo, bo to był jej zapach, lecz niestety, w sedesie nie było prawie śladu po jej odchodach. Nie wiedziałam, czy zabrudzenia na powierzchni muszli powstały w wyniku jej defekacji, czy któryś poprzednich pacjentów pozostawił. Jednak sama myśl, o załatwieniu się do tego samego sedesu, co ona, zaraz po niej, wzbudziła we mnie rządzę, trudno, nie było już w nim, jej kupy, lecz czuć było jej zapach, zapach jej kupy, był w pewnym sensie jej zapachem tylko tym, ukrytym znanym tylko nielicznym, czułam się wyjątkowo, a jak usiadłam na deskę, która była jeszcze ciepła, ogrzana jej pupą, wiedząc, że ona kilka minut temu na niej siedziała, zrobiło mi się gorąco, spociłam się, zrobiło mi się mokro w cipce, aż czułam jak kapie, byłam bliska orgazmu. Minęło trochę nim zachciało mi się kupę, jak na złość nie mogłam wywołać defekacji, w końcu udało się, zapach jej kupy już się wtedy ulotnił lub mój nos się do niego przyzwyczaił, wkrótce zastąpił go smród moich ekskrementów, mimo to, czułam, niezwykłe, o wiele większe podniecenie niż zazwyczaj, gdy usłyszałam plusk w sedesie, za kilka minut kolejne, wydalałam, najwolniej jak potrafiłam, całkowici delektując się, świadomością, że ona robiła to samo kilka minut temu, że w tym sedesie była jej kupa, a teraz spoczywa w nim moja. W końcu przyszła i zapukała, zapytała czy wszystko w porządku? Bo minęło już z pół godziny Ja z trudem odpowiedziałam w miarę normalnym tonem, że tak, po prostu mam zatwardzenie i boli mnie brzuch. Ona na to, że w takim razie, za kilka minut kończy nam się sesja i czy może mi w czymś pomóc, zrobić herbatę? Odpowiedziałam, że nie, dziękuję, ona na to: OK, to nadrobimy następnym razem, bo za pół godziny ma kolejnego pacjenta. Ja nieśmiało, zapytałam, czy to nie problem, że zajmuję łazienkę? Ona na to, (Pamiętam każde jej słowo.) że: "Nie przejmuj się, (byliśmy na TY by nawiązać swobodna relację, bym mogła się otworzyć.) Każdy czasem miewa takie problemy, zjadłaś pewnie coś co ci zaszkodziło, korzystaj swobodnie ile będziesz potrzebować, ważne by Ci przeszło." Dziękuję, i jeszcze raz przepraszam bo chwilkę jeszcze się zejdzie. "Spokojnie, ważne by Ci przeszło."Ja poczułam się taka, bezpieczna, jeszcze bardziej ekscytowała mnie jej osoba, zaczęła fascynować mnie właśnie ta jej ukryta natura, raz przed sesją, schowałam, tel. komórkowy w szafce, tam w łazience, licząc, że pójdzie tego dnia zrobić kupę i poszczęściło mi się poszła, do tej pory mam nagranie, odgłosów jej defekacji, to taka miła, chodź dziwna pamiątka po niej. Zrobiłam wszystko co miałam w sobie, lecz nie mogłam, wstać, nie chciałam oddzielić się od deski na której ona siedziała swoja pupą, jednak gdy przyszedł kolejny pacjent, wtedy uznałam, że wystarczająco nadużyłam gościnności, (siedziałam ponad godzinę.) miałam problem wstać nie tylko natury emocjonalnej, lecz, po prostu nie czułam nóg, tak mi zdrętwiały. powoli wstałam, popatrzyłam na swe dorodne dzieło, i na uwielbianą deskę, po czym puściłam wodę, i jak w transie patrzyłam, jak moja kupa powoli ginie, zlana bezlitosna falą, wody, rozpada się tworząc, błotnistą wodę i powoli znika, w odpływie, jednak dzielnie, stawia opór, bo musiałam spłukać ją jeszcze raz bo spora część w ciąż spoczywała nie tyle w odpływie, co w misce sedesu. Znowu obserwowałam jak kaskada wody brutalnie próbuje zepchnąć i porwać ze sobą, moj*****asy do odpływu, lecz one niepokornie, stawiają opór, (Moje odchody to najwyższa jakość, rozmiar twardość i integralność.) w końcu zalewane kolejnymi litrami wody, ulegają bezlitosnemu strumieniowi, gną się, a potem łamią, na kilka fragmentów, (w zależności który balas.) teraz bez przeszkód wpadają do odpływu, lecz tam, walczą dalej, wynurzając się co chwila na powierzchnie spienionej wody, lecz ostatecznie ona brutalnie, porywa je do kanalizacji. Był to jeden z tych momentów, gdy czułam żal z powodu losu, moich odchodów, zamiast, czuć jak zazwyczaj satysfakcję z ich unicestwienia i pogardę dla ich. Myślę, że to dlatego, że patrząc na ich zagładę, zastanawiałam się jaką kupę zrobiła Agata, moja terapeutka? Czy też taką odporną jak moja? Czy zwykły balas, lub balsy, które od razu porwała ze sobą woda? Myślę, że to drugie, bo wizyta w toalecie nie zajęła, jej chyba nawet pięciu minut. Teraz myślę, że jakbym zastała, w sedesie jej kupę, nie potrafiłabym jednak jej spuścić, tylko bym ją wyłowiła i zabrała ze sobą, jako taką dziwną pamiątkę. W końcu na kolejnej sesji, rozwiałam swoje wątpliwości, Agata, od razu zauważyła, że coś mnie nurtuję, coś czego boje się ujawnić i w końcu za kolejna namową, zapytałam ją, o to czy nie ma problemów z wypróżnieniem? Trochę się roześmiała, po czym dodała, że niezwykle rzadko, zapytała dlaczego, mnie to interesuję? Odpowiedziałam, że dlatego, że ja mam często i byłam po prostu ciekawa. Ona, jakby wiedziała, że chcę zapytać konkretnie o to jak jej kupa wygląda, jak przebiega jej wypróżnienie, rzekła: „Zazwyczaj robię, jeden, większy balas, taki dosyć miękki bo się zgina i leży prawie cały w wodzie, zanim spuszczę wodę to widzę jak wrzucam papier, lub robię dwa mniejsze, jak mi się chce to siadam, naprężę się i po minucie, dwóch jest już po wszystkim. U mnie to szybka sprawa” Wtedy zrobiło mi się mokro, z trudem kryłam ekscytację.”A jak Ty masz?” Zaczerwieniłam się. Wtedy dodała, nie krępuj się, możesz mi o wszystkim powiedzieć, to zupełnie naturalna sprawa.” Powiedziałam, wtedy, że ja, to różnie, że raz jak mam twardsze to ciężko idzie, takie kasztanki, czasem te kasztanki potrafią bez większego wysiłku wychodzić, że zazwyczaj, robię doże i twarde balasy ale jak się naprężę, to też szybko mnie opuszczają. Nie dodałam, że defekacja zwykle sprawia mi ból który lubię, myślę, że ona wiedziała, że wydalanie twardych ekskrementów wiążę się z bólem. Więc od razu, przeszła na pokrewny temat, żywienia, jak się odżywiam i że może warto zmienić dietę na bardziej bogatą w błonnik, ona je dużo warzyw i nie pamięta kiedy ostatnio miała w tej kwestii jakieś trudności, może z jakimś dietetykiem powinnam porozmawiać, odpowiedziałam, że się zastanowię. Potem przeszliśmy na podstawowe tematy naszych sesji. "Jak siedziałem na przeciwko niej, to często miała założoną nogę na nogę, w dodatku miała zadbane stopy. Czułem się nieswojo, w myślach miałem w głowie, jak zaraz mi każe przed nią uklęknąć i powie coś w rodzaju, " Psie, do nogi, masuj moje stopy, albo je liż, bo są przepocone i je wąchaj, to mój rozkaz " Co do intymnych zapachów kobiet, to faktycznie, zdaje się, że jestem fetyszystą typowym. Nie mam jakiegoś ulubionego fetyszu. Kobieta z natury często chcę być uwielbiana i doceniana.Co do intymnych zapachów kobiet, to faktycznie, zdaje się, że jestem fetyszystą typowym. Nie mam jakiegoś ulubionego fetyszu. Kobieta z natury często chcę być uwielbiana i doceniana. Często też nudzi się jednym partnerem po jakimś czasie, nie wystarcza jej." Miałam chłopaka, który miał fetysz stóp, lubił je lizać, ssać palce, właśnie tak je lubił, że zaczęłam to wykorzystywać, jak było lato, lubię chodzić w kozakach, wiesz jak mi się nóżki wtedy pocą? Wtedy ściągałam buty, siadałam na jednym z moich barowych krzeseł, zakładałam właśnie nogę na nogę, kazałam mu zdjąć skarpetki, i lizać moje spocone nogi, on nie zawsze miał chęć ale kierowany rządzą fetyszu, w końcu zaczynał to robić, było to bardzo przyjemne, czasem lekko mnie to łaskotało, jednak miłe uczucie. Potem robił mi kąpiel z pianą, leżałam z godzinę i pod koniec wołałam go i kazałam myć mi stopy, delikatnie pocierał mi pięty pumyksem, potem mył gąbką. W końcu go rzuciłam, właśnie dlatego, że przestał mnie doceniać, jestem trochę próżna, szanowałam go lecz uważałam, że lepszej ode mnie nie znajdzie, a może w pewnym sensie znudziłam się nim.
  10. Esmeralda14

    Czy tylko ja tak mam?

    Jestem już zarejestrowana :) "Mi z tymi zatwardzeniami groziła chyba śmierć, jak byłem małym dzieckiem, bo takie duże kiełbasy robiłem. Byłem pulchny tak do 2 roku życia. Jak byłem również dzieckiem to często bałem się robić kupę, często zapalałem taki motorek, na znak, że zaczynam heh. Miałem tak przez pewien okres w dzieciństwie." Opisz o co chodziło z tym motorkiem? Ja wiem, że u małych dzieci, jest to bardzo niebezpieczne, tak umarła córeczka znajomych moich rodziców, (moja rówieśniczka) miała już 4 miesiące, zaczęła mieć problemy z wypróżnieniem, (wtedy nie było tych herbatek na trawienie.) środków na przeczyszczenie dla małych dzieci nie było i jak pojechali do szpitala to już za późno było :( Widzę, że mieliśmy podobne doświadczenia w dzieciństwie, ja też bałam się robić kupę w domu, chodź od dziecka lubiłam to uczucie jak przeciska mi się przez tyłek, jednak jako dziecko, to robiłam na nocnik, (ledwo to pamiętam) potem już jak miałam ok. 4 lata, to robiłam już na nasz rodzinny klozet, problem, jednak był ten sam co na nocniku, miewałam zatwardzenie i jak mama przychodziła podetrzeć mi pupę i zobaczyła, że nic nie zrobiłam lub kilka pyrek, to jak miałam szczęście zrobiła tylko niewyraźną minę, natomiast jak pecha, lub któryś kolejny raz efekt nie był zadowalający, to czekało mnie smarowanie pupy, lub co gorsza czopek. Zdarzało się co jakiś czas, że się blokowałam, mówiłam mamie, że boli mnie brzuch, jak tylko próbowała pomasować mi go, wiedziała co jest przyczyną, (byłam małą dziewczynką i jak brzuch mnie bolał, to w końcu musiałam się zgłosić do mamy, nie zdając sobie sprawy co mnie czeka.) dzwoniła po babcie, potem zaczynało się piekło, (kochałam babcię i nadal kocham ale jak mi to robiła to czułam do niej nienawiść.) uciekałam po całym mieszkaniu, w końcu mama i tak mnie złapała, płakałam, zanosiła mnie do łazienki, kładła na ręczniku, na podłodze, trzymała bym się nie wyrywała, za ręce i nogi, a babcia robiła mi lewatywę gruszką, pamiętam, że zaciskała mi tyłek bym nie wypuściła jej a mnie rozrywało od środka, zawsze krzyczałam, po pierwszej gruszce, że już starczy, jednak były trzy lub cztery. Więc jak zrobiłam normalną kupę, dorodnego, chodź w miarę miękkiego balasa, to jej widok w muszli klozetowej, (Mieliśmy taki kibelek, lejowy, jeden z pierwszych, bo to był początek lat 90" z odpływem pionowym, (miałam dziadka hydraulika, więc znam kilka terminologii) i syfon zajmował swoje, więc tylna ściana muszli, była pochylona pod takim dosyć małym kątem, (nazywałam ją zjeżdżalnią.) więc jak kupcia na nią spadła to balas leżał i powoli ześlizgiwał się do odpływu, do wody, lubiłam na to patrzeć, a potem pociągałam, lekko grzybek spłuczki, woda powoli po tej, zjeżdżalni, spływała, spychając kupę już zupełnie do wody, potem pociągałam mocniej i patrzyłam, jak zalewany balas wije się, jak wąż, obraca i powoli znika, fascynowało mnie to, (zresztą tak mi już zostało) chodź nie mam takiej miski klozetowej ale długo szukałam, podwieszanej o podobnej budowie, to jak na swojej, z kolei z przodu, kupę do niej zrobię, to mam podobny efekt. Swego rodzaju swobodę miałam jak poszłam do przedszkola, często chodziłam do ubikacji, i zazwyczaj coś wyszło i miałam alibi, że kupę w przedszkolu zrobiłam, lecz co jakiś czas, miałam lewatywy.:( Spokój miałam dopiero jak poszłam do szkoły, miałam więcej ruchu, więcej jadłam, jadłam obiad w szkole i w domu, dostałam obsesji by robić jak najwięcej kupy, dlatego pochłaniał olbrzymie ilości jedzenia, nie byłam przy tym gruba bo miałam sporo ruchu i chodź często robiłam twardą kupę, (często ale nie zawsze) to wydalałam jej wystarczająco dużo by uwolnić się od tego horroru lewatyw. Szybko zapomniałam o tych nieprzyjemnych przeżyciach do czasu opisanej wcześniej wizyty w szpitalu, jednak kilka lat temu miałam, robioną lewatywę i było nieźle, naprawdę, aż byłam zdziwiona, oczywiście jak na tego typu zabieg, napiszę o tym przy okazji. "A co do uległości względem tych spraw, masochizmu itp, to nie wiem skąd się u mnie to wzięło, ale chyba pierwsze oznaki zaczęły się w podstawówce i w okresie dojrzewania." Ja w gimnazjum miałam tak z nauczycielem od WF, podkochiwałam się w nim i lubiłam jak dostrzegał moje starania, postępy. "To były chyba takie pierwsze oznaki tego. W okresie dojrzewania pamiętam, że wylizałem chyba swojej starszej siostrze kapcia spoconego. Od tamtej pory też zaczynałem podkradać jej bieliznę." To chyba częste zjawisko z tą bielizną, bo moja koleżanka, też przyłapała swojego młodszego brata, jak wąchał jej majtki. "Jak byłem w szkole, w gimnazjum, to nieraz sobie wyobrażałem, że dziewczyny, czy nauczycielki wchodzą do ubikacji, aby się na mnie załatwić. Często sobie wyobrażałem jak mnie nieraz tam siłą zaciągają, i mnie upokarzają, mając ubaw, wykorzystując do własnych celów, i tych osobistych." Ciekawe fantazje miałeś, ja też ale to chyba każdy w tym wieku. "A co do wc, i tych zapachów, to wchodziłem w gimnazjum czasami do damskiego wc, aby poczuć zawartość damskich zapachów, moczu itp. Przyznam że jak nikogo w szkole nie było prawie, to wszedłem do tej ubikacji i sobie dogodziłem. Jakoś upokarzał i podniecały mnie te zapachy. Gdy wchodziłem do męskiej ubikacji czułem jedynie obrzydzenie i niesmak." To dobrze, że już wiesz czego się spodziewać, bo na filmikach, nie czuć zapachu. Przyznam szczerze, że tu, w pewnym sensie mamy wspólne doświadczenia, ja też lubiłam, chodzić do toalet, jak już skończyliśmy lekcje, w podstawówce, to starsze klasy jeszcze miały, często chodziłam do damskiej toalety, do licem, (bo podstawówka i liceum były w tym samym budynku.) jak skończyła się przerwa, to przeglądałam kabiny, czy w którejś nie ma kupy, pamiętam ten specyficzny zapach, mdlących odchodów połączony z chlorem, z czasem się do niego przyzwyczaiłam i chyba nawet polubiłam. Przeważnie nic nie było, zamykałam się w kabinie, zdejmowałam spodnie i majtki, po czym siadałam na sedesie, nie robiłam kupy, co najwyżej, siku, lub trochę się pobawiłam, tak by poczuć kupę w odbycie ale jej nie wydalić, drażniąc sedes, potem sie podcierałam by mieć czysty tyłek. Czekałam tak, mając nadzieje, że jakaś dziewczyna przyjdzie zrobić kupę. zwykle przychodziły tylko na siku, uważnie słuchałam, odgłosów, bulgotania siku, jak zaczęły stękać wytężałam słuch i słyszałam każdy, szelest, trzask, wyciskanych odchodów, stukniecie jak spoczywały na półce klozetu, wcześniej psułam te zawory ciśnieniowe dokręcając sprężynę, dziadek często takie naprawiał, więc wiedziałam jak działają. Przez co po naciśnięciu, zamiast pełnego strumienia wody, leciał tylko nieszkodliwy strumyk, niezdolny do spłukania nawet małej kupy. Zwykle miałam pecha, lecz czasem mi się poszczęściło, dziewczyny na długo puszczały wodę aż dawały spokój, jak słyszałam, że wyszły, szybko zajmowałam ich miejsce, patrzyłam na pozostawioną kupę, zwykle zwykły balas lub dwa, czasem coś twardszego, różnie bywało i siadałam by dołożyć swoje. Potem naprawiałam zawór i z niemal obsesją patrzyłam jak strumień wody opływa ekskrementy, w końcu podmywając je, bo przyklejały się do pułki i podekscytowana patrzyłam jak powoli, przesuwa je w stronę odpływu, one często się zatrzymywały, obracały, jakby chciały uniknąć swego przeznaczenia, wtedy byłam jeszcze bardziej podekscytowana jak po chwili znów zaczęły się przemieszczać i w końcu spadały z półki jak z wodospadu i wpadały do odpływu, powoli tonąc w jego nieco wzburzonej wodzie i znikając powoli. W liceum też tak robiłam, tylko ciężej było bo lekcje kończyliśmy, wszystkie klasy podobnie, to na przerwie przed ostatnią lekcją, psułam. Tak mi zostało na całe życie, bo nadal tak robię w publicznych toaletach. "Poszedłem i zapoznałem się z terapeutką. Fajna miła kobieta, w krótkich włosach. Po jakimś czasie musiałem wykonywać różne zadania, które mi dawała, no i zaczęło mnie to podniecać, wiedziałem, że jak ich nie wykonam, to będzie niezadowolona ze mnie, więc przezwyciężyłem lenistwo i zabrałem się do pracy nad sobą. Wyobrażałem sobie, że jestem jej niewolnikiem, kontroluje moje życie, jestem całkowicie od niej zależy, także nie mogę się nawet zaspokoić bez jej pozwolenia." Ja też miałam terapeutkę, psychoanalityczkę, miałam problemy emocjonalne, kilka lat temu, to tak jakoś podświadomie działa, że jak się przed nimi otworzy, to zyskują taką jakby podświadoma władzę, mi się właśnie włączyła moja Bi natura, bo podobała mi się ta kobieta, Szczupła brunetka, bardzo długie, falowane włosy, miała okulary co dodawało jej tajemniczości, była kilka lat starsza ode mnie, posłusznie wykonywałam jej polecenia, czułam się wtedy spełniona, muszę przyznać, że sporo mi pomogła i jakoś ciężko było mi się z nią rozstać :( "Raz jak przyszedłem i siedziałem na poczekalni czekając na nią, akurat wyszła z toalety, poczułem dziwne mrowienie w brzuchu, przyjemność, silne emocje" Ja też bym tak pewnie miała, chodź z innych powodów, zawsze czułam podniecenie, połączone z bólem, jak moja terapeutka, musiała czasem przerwać sesje i pójść do ubikacji, (spotykaliśmy się prawie pół roku, więc zdarzało się, że zachciało jej się w trakcie sesji.) podniecało mnie jak myślałam, że robi kupę, czułam rozrywający ból, wiedząc, że nie załatwię się po niej, gdy słysząc odgłos spłukiwania uświadamiałam sobie, że nawet jak coś zrobiła to już tego nie ma, zginęło bezpowrotnie:(
×