Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

XsamosiaX

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Codziennie kłócimy się z mężem o kwestie związane z domem i opieką nad dzieckiem. Stwierdziliśmy oboje, że musi ktoś świeżym okiem spojrzeć na to wszystko i chcielibyśmy zobaczyć spojrzenie innych na nasze "problemy". Jesteśmy w związku 9 lat, 2 lata po ślubie. W między czasie przechodziliśmy różnego rodzaje perypetie, w tym nawet zdrade. Więc śmiało mogę napisać, że jesteśmy ze sobą i że jest to przemyślana decyzja. Mój mąż stracił w młodym wieku ojca zmarł na bezdech senny nagle gdy był nastolatkiem. Matkę stracił po ciężkiej chorobie w wieku 18 lat, gdzie długi czas opiekował się nią. Mieszkamy w jego rodzinnym domu sami. Rodzeństwo męża zrzekło się praw do domu pod warunkiem, że mąż tam będzie mieszkał. Umówili się, że gdy dojdzie do sprzedaży podzielą się wtedy pieniędzmi ze sprzedaży. Jest to dom, który jego rodzina sama postawiła,sami lepili cegły i sami go stawiali. Jest on z lat 80tych, do ocieplenia, wymiany dachu, bez ogrodzenia, podjazdu, z łąka 1 ha. Mąż ma bardzo duży sentyment do niego, co rozumiem i szanuje oczywiście. Jenak generuje on olbrzymie koszty, tak np. prąd miesięcznie płacimy 200zł, węgiel rocznie 4000zł, drzewo rocznie 1000zł, dojazdy do pracy jednego z nas... 500zł miesięcznie. Ja jestem teraz na urlopie macierzyńskim więc dojeżdża sam mąż. W dwie strony to 50km do miejsca pracy. Jest to wieś i do najbliższego miasta mamy 25km w jedną strone. Chciałabym nadmienić ze pks ostatni do nas jest o 14, więc dojazdy takie nie wchodzą w gre. W okolicy znam bardzo mało osób. W okolicy nasze dziecko jest jedyne. Wszyscy młodzi wyjechali. Siedze sama całe dnie z dzieckiem bez wsparcia męża, z dala od cywilizacji i jestem przerażona że tak będzie wygladać moje życie. Nie mamy wsparcia nikogo zupełnie i jest mi samej ciężko wszystko ogarnąć, śpie po 2 godz na dobe. Mąż nie pomaga mi w nocy, jedynie wieczorem na godzine się zajmie dzieckiem żebym mogła podokańczać rzeczy ktore zalegają z dnia... Mąż po pracy dorabia sobie jeszcze na boku bo brakuje nam kasy np na naprawde aut i czasami na bierzące wydatki, praktycznie mało czasu zostaje na cokolwiek i dodatkowo zasuwa koło domu jak ma.tylko czas...a jest to niekończąca się historia. Nie zdąrzy skosić całej trawy i na nowo temat. Zresztą gdzie nie spojrzysz wszędzie tam trzeba ręce wsadzić jak to w starych domach. Nie ma czasu dla mnie dziecka. I wiecznie słysze 'co ja mogę'. Nie namawiam go na sprzedaż domu bo wiem jaki sentyment ma do niego ale wydaje mi się, że zamiast tych dojazdów i kosmicznych cen za opał i inne wydatki moglibyśmy śmiało pomyśleć o zamieszkaniu w mieście na kredyt. Wiem, że to nic fajnego bo spłacamy takowe, ale nie widze sensu inwestować w stary dom. Za tą cene można nowy postawić. Wychowałam się w mieście i odpoczywam w tej ciszy i spokoju ale każde wyjście na spacer i żywej duszy nie spotkac dołujące jest. I tatuś nigdy czasu nie znajdzie dla syna ... No chyba że zimą jak czekać nas będzie jedynie palenie w piecu. Sądzicie że przesadzam?
×