Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

anonima565

Zarejestrowani
  • Zawartość

    35
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez anonima565


  1. 3 minuty temu, Zpaznokcilakier napisał:

    On musiałby się poskładać "do kupy", wyrazić chęć zmiany, czy coś. Owszem, warto pomagać, ale za nikogo się życia nie przeżyje. 

    Od dwóch miesięcy chodzi na terapię dda, ale to za wcześnie żeby cokolwiek snuć na tej podstawie. Na pewno dużo rzeczy jeszcze nie rozumie.

    Ja mam swoją terapię od podobnego czasu. Przez poprzedni zakład pracy przechodziłam silną depresję i to też pewnie nie pomagało, więc i ja mam jakieś swoje demony przeszłości.


  2. 5 minut temu, Zpaznokcilakier napisał:

    Czym zaszkodzilas? 

    Jeśli on jest współuzależniony to ja wyręczając go i pomagając (sądziłam, że pomagam w pozytywnym znaczeniu, w formie wsparcia drugiej osoby) to pogłębiałam problem. Jak z alkoholikiem, wszystko mogło się sypać, ale ja na siłę musiałam stworzyć jakąś iluzję, żeby zachować pozory normalności i nie oszaleć.


  3. Wcześniej udało mi się pomóc w wyprowadzeniu go z wielu słabych sytuacji, myślałam, że poczuję się lepiej, ale dzisiaj jakby jest to zawód. Nie czuję się doceniona. Chociaż sama pewnie zaszkodziłam i sobie i jemu.

    Psycholog w tym kontekście wspominała o czymś takim jak współuzależnienie. 


  4. Przez poprzednie doświadczenia związkowe i w sumie znów powtarzające się kłamstwa czy niejasne sytuacje sama też zaczęłam możliwie wszystko kontrolować. To już przerodziło się w granice absurdu, że nie byłam w stanie zaufać słownie, na wszystko musiała być podkładka. To obrzydliwe, nie potrafić komuś zaufać.


  5. 26 minut temu, Zpaznokcilakier napisał:

    To jest wyhodowanie. Nie wychowanie. Nakarmiony, oprany, ubrany, albo i nie i tak puszczony w świat. Bez narzędzi, bez sensu. No to Cie próbuje "robić", przesuwa granice, żeby Cię sprawdzić, na ile względem Ciebie, może se pozwolić. A Ty się biernie przyglądasz i czekasz. Tacy ludzie niszczą, co napotkają, to zniszczą, gdyż brak odpowiednich narzędzi nie pozwala im niczego zbudować. Ich drugie imię to destrukcja. Nie czekaj, aż on zniszczy Ci życie. 

    Na tyle na ile znam historię rodzinną, to mniej więcej tak to wygląda. Ojciec alkoholik z epizodem w więzieniu, matka z dziećmi nie odeszła, nie wiem czy nie miała dokąd czy lubiła taki związek. Jako złudny idealista, miałam nadzieję, że mogę pomóc, bo nie odpowiadamy za beznadziejne decyzje rodziców, ale doszłam do ściany i już nie jestem w stanie tego ciągnąć. Czuję się jak taka zeschnięta pomarańcza, bez żadnej życiowej energii. Jednocześnie żal mi tego człowieka.


  6. 2 minuty temu, Bimba napisał:

    Aha, czyli Ty uważasz że nie jesteś już w związku, a on uważa że jest, tak?

    Zdaje się, że tak było do tej pory. Wcześniej byliśmy nawet narzeczeństwem. Nie szukałam nikogo na boku, ale starałam się mieć luźniejszy stosunek do całej tej sytuacji, nabrać dystansu.

    On nie miał ochoty wracać do swojego rodzinnego domu, to było dość burzliwe odejście. Kilku osobom, w tym jednej dziewczynie opowiadała jaka jestem zła, nieudolna w łóżku i związek to patologia. Nie mam skali na to jak mi było przykro.


  7. Jak radzicie sobie z kłamstwem drugiej strony? Awantura, rozmowa, olewacie temat, czekacie aż się rozwinie?

    Mojego związku już jakby nie ma od dłuższego czasu. Jest smutek, bo kilka lat to trwało, frustracja, bo jednak człowiek w jakiś sposób poświęcił swój czas i siebie, próbował wyprowadzić na prostą. Mimo rozmów z psychologiem, nie umiem zapomnieć o tych kłamstwach, myśląc o nim te sytuacje stają mi przed oczami. Nie jestem w stanie myśleć obiektywnie.

    Kłamstwa dotyczące komornika, wzięty kredyt za moimi plecami czy nawet głupia rzecz typu szukanie jakiegokolwiek zajęcia, żeby tylko nic nie zrobić np. w kuchni do jedzenia, bo nie ma ochoty. To zawsze było przykre.

    Czuję się cały czas jak podejrzliwy cham, który musi kontrolować wszystko właśnie przed strachem - przed kolejnym kłamstwem.

    Sama byłam uczciwa - nie oszukiwałam, nic nie robiłam na przysłowiowym boku.

    Z czego wynika takie zachowanie? To jest wychowanie, środowisko, sytuacja rodzinna?


  8. 13 minut temu, anonimkanimka20 napisał:

    Ja nie napisałam nic o liczbie kredytów tylko o racie 700 zł, nie wiem ile kredytów w sumie to jest - założyłam że jeden, gotówkowy. Zostaje Ci 1800 z pensji - za takie pieniądze nie dasz rady ani nic wynająć ani tym bardziej wziąć kredytu na własne M (już nie wspominając o tym, że aby kupić własne mieszkanie trzeba mieć wkład własny, kasę na notariusza, podatek).

    W Twojej sytuacji należałoby się rozejrzeć za inną, lepiej płatną (i stabilną) pracą jednocześnie zaczynając oszczędzanie - sądzę, że w obecnej sytuacji jest to możliwe, bo nie wydajesz kasy na wynajem i czynsz (?). Inaczej to się nie zepnie nigdy.

    Odliczając rachunki i paliwo może z 1200 zostaje, do tego jeszcze jakieś jedzenie. Niestety szału nie ma. 

    Jestem jeszcze w trakcie kursu, więc może sytuacja po trochę się polepszy jak poszerzę kwalifikacje.

    Te kilka lat wcześniej, nim w ogóle się poznaliśmy nie miałam ŻADNYCH zobowiązań, ale finansowo podobnie - praca w szkole.


  9. 1 godzinę temu, anonimkanimka20 napisał:

    Autorka napisała, że ma pensję 2500 i 700 zł własnej raty za samochód oraz kredytu na życie - gdzie tutaj wina byłego chłopaka? Autorka jest w zawieszeniu finansowym na własne życzenie/przez własne działania (lub ich brak)...

    Precyzując, zarobki 2500 się zgadzają, rata też się zgadza, ale to tyle. Nie mam więcej kredytów.


  10. 7 minut temu, KorpoSzynszyla napisał:

    No faktycznie ciekawie wygląda "związek" z osobą która ma cię totalnie w du..ie 😄

    Nie jest to miłe, ale czasem spotykają nas trudne sytuacje, właśnie po to, byśmy mogli się przekonać na kogo w swoim otoczeniu możemy liczyć a kto ma na nas wywalone...

    Na szczęście, jeśli możemy tak to ująć, nie było wspólnego kredytu, małżeństwa ani dzieci.


  11. 2 minuty temu, Bimba napisał:

    Dziewczyno, rozstanie z pasożytem który myślał tylko o sobie, wykorzystywał cię, nie dbał o związek, przyszłość, to najlepsza rzecz jaka cię  mogła spotkać.

    Ogarnij się, weź się za pracę, wyjdź do ludzi, jak sie uspokoi sytuacja z wirusem jedz popracuj trochę za granicę, zadbaj o swój wygląd i samopoczucie.

     

     

    Pewnie uda mi się dojść do takiego momentu myślenia jak już wszystkie emocje opadną i nabiorę do tego dużego dystansu.

    Mimo wszystko sytuacja, to wszystko, co się przydarzyło, zachowanie to boli, nawet bardzo.

    Mam swoje hobby w kraju, ale ze względu na pandemię większość rzeczy wyhamowała.


  12. 17 minut temu, Bimba napisał:

    Alkohol?

    Siedząc w jednym domu i mając poniekąd wspólny budżet - podział na rachunki, na jedzenie i inne konieczne wydatki to w pewnym sensie miałam w tym udział i pilnowałam terminów. Ja goniłam, żeby kontaktował się z komornikiem 1 i 2 żeby pismo przysłali, bo wyszło to przypadkiem przy pitach - zwrocie podatku.

    Alkoholu za bardzo nie było, raczej okazyjnie, bo też specjalnie nie przepadam. Miarka się przebrała, gdy wrócił od jednego kolegi, coś tam załatwiać z autem, a ja siedziałam sama - już któryś raz z rzędu. Doprecyzuję - sytuacja mnie już przerastała i skończyłam z depresją, dom był ciągle pusty, nie było z kim porozmawiać. Wtedy się wyprowadził i było bardzo głośno i nieprzyjemnie. Bo ja siedzę i naprawdę już nie ogarniam, a on wraca do domu jeszcze po alkoholu, gdzie naprawdę go potrzebowałam.


  13. 1 minutę temu, Bimba napisał:

    Zobacz jak masz wyprany mózg !

    Dbanie o siebie, myślenie o własnym życiu, zabezpieczanie sobie przyszłości  jest "brzydkie"???

    Za to cudowne i szlachetne jest usuwanie problemów i dbanie o cwaniaka któremu się nie chce pracować i któremu najlepiej wychodzi robienie długów?

    O jego zdradach i jeszcze innych rzeczach o których wstydziłaś  się tu napisać nawet nie wspomnę.

    To trwało pięć lat, mimo wszystko jest to dla mnie trochę czasu i dużo przez to doszło przyzwyczajeń, że rzeczy "muszą" tak wyglądać, gdzie wychodzi na to, że jest to mydlana bańka w której siedzę i nie widzę jak to wygląda z zewnątrz.

    Czułam się odpowiedzialna za to, żeby to też pospłacać, unormować, może zachować pozory normalności, żeby świat się nie zawalił, ale zdaje się, że to było tylko zwlekanie z wybuchem.

    Wielu zachowań nie mogłam zrozumieć, czemu ucieka ciągle do kolegów, czemu te "biznesy" wszystkie się tak kończą. Nie mogłam znaleźć żadnej racjonalnej odpowiedzi. Nie twierdzę, że też byłam idealna, bo robiłam awantury, on uciekał i znów było koło zdarzeń. Bez wyjścia.


  14. 2 minuty temu, KorpoSzynszyla napisał:

    Chyba byłaś zakochana, a to przecież nic złego. Po czasie klapki z oczu spadają (5-7lat),  ale to dobrze, bo można tą drugą osobę zobaczyć taką , jaka jest. Z wadami i zaletami. I wtedy można podjąć racjonalną decyzję.

    Jeśli chodzi o finanse, nie przejmuj się, dasz radę. Jak nic nie masz to nic ci nie zabiorą,  A jak masz, to znaczy że też jest ok, bo kasa się znajdzie ... Tak czy siak i tak wszystko będzie dobrze. Uszy do góry,  dasz radę. Może łatwo nie będzie ale samodzielne życie daje duży komfort i możliwości,  chociażby przemieszczania się :

    Dziękuję


  15. Przed chwilą, KorpoSzynszyla napisał:

    A dwie zdrowe ręce do pracy i głowa do kombinowania?

    Tego też najwyraźniej nie ma.

    Na co on liczy? Na spadek? 😄 😄😄

    On pełnoletni jest? Czy wszyscy mają koło niego skakać i go za rączkę trzymać? 

    Zdrowy i ręce do pracy ma, wykształcenia nie, ale teoretycznie fach w ręku.

    Też ma 30 lat. Nie wiem czy nie chciałam być za dobra, czy tez może źle zrobiłam - czy nie przerodziło się to w jakieś współczucie i litość, przez to, że jest z rodziny, gdzie jedno z rodziców jest alkoholikiem. 


  16. 1 minutę temu, KorpoSzynszyla napisał:

    Nie, taki człowiek nigdy się nie zmieni...

    Pomożesz mu naprawić jedno, zawali coś innego

    to nie są solidne podstawy do budowania związku i rodziny 😞

    Możesz wyprowadzić się sama, opłaty będą mniejsze niż dla dwóch osób, a nie musisz mieszkać sama,  możesz wynająć pokój w spoldzielonym mieszkaniu i poznać innych ludzi...

    Dziękuję. Najrozsądniej pewnie byłoby zerwać kontakt i odciąć się od tego.  Źle się czuję z taką sytuacją, bo ogólnie jestem naprawdę człowiekiem, który unika konfliktów i wszędzie szuka pokojowego rozwiązania.

    Była jeszcze jedna sytuacja, po zerwaniu, widziałam rozmowy z dwiema dziewczynami, z jedną niby dla żartów umawianie się i tematy około seksu, a z drugą mówienie, że to przeze mnie było źle, także w sferze intymnej. Nie powiem, strasznie to bolało, ale próbowałam to przełknąć, jednak dalej to siedzi w głowie.

×