Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

anonima565

Zarejestrowani
  • Zawartość

    35
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez anonima565

  1. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Od dwóch miesięcy chodzi na terapię dda, ale to za wcześnie żeby cokolwiek snuć na tej podstawie. Na pewno dużo rzeczy jeszcze nie rozumie. Ja mam swoją terapię od podobnego czasu. Przez poprzedni zakład pracy przechodziłam silną depresję i to też pewnie nie pomagało, więc i ja mam jakieś swoje demony przeszłości.
  2. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Jak radzicie sobie z kłamstwem drugiej strony? Awantura, rozmowa, olewacie temat, czekacie aż się rozwinie? Mojego związku już jakby nie ma od dłuższego czasu. Jest smutek, bo kilka lat to trwało, frustracja, bo jednak człowiek w jakiś sposób poświęcił swój czas i siebie, próbował wyprowadzić na prostą. Mimo rozmów z psychologiem, nie umiem zapomnieć o tych kłamstwach, myśląc o nim te sytuacje stają mi przed oczami. Nie jestem w stanie myśleć obiektywnie. Kłamstwa dotyczące komornika, wzięty kredyt za moimi plecami czy nawet głupia rzecz typu szukanie jakiegokolwiek zajęcia, żeby tylko nic nie zrobić np. w kuchni do jedzenia, bo nie ma ochoty. To zawsze było przykre. Czuję się cały czas jak podejrzliwy cham, który musi kontrolować wszystko właśnie przed strachem - przed kolejnym kłamstwem. Sama byłam uczciwa - nie oszukiwałam, nic nie robiłam na przysłowiowym boku. Z czego wynika takie zachowanie? To jest wychowanie, środowisko, sytuacja rodzinna?
  3. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Jeśli on jest współuzależniony to ja wyręczając go i pomagając (sądziłam, że pomagam w pozytywnym znaczeniu, w formie wsparcia drugiej osoby) to pogłębiałam problem. Jak z alkoholikiem, wszystko mogło się sypać, ale ja na siłę musiałam stworzyć jakąś iluzję, żeby zachować pozory normalności i nie oszaleć.
  4. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Wcześniej udało mi się pomóc w wyprowadzeniu go z wielu słabych sytuacji, myślałam, że poczuję się lepiej, ale dzisiaj jakby jest to zawód. Nie czuję się doceniona. Chociaż sama pewnie zaszkodziłam i sobie i jemu. Psycholog w tym kontekście wspominała o czymś takim jak współuzależnienie.
  5. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Przez poprzednie doświadczenia związkowe i w sumie znów powtarzające się kłamstwa czy niejasne sytuacje sama też zaczęłam możliwie wszystko kontrolować. To już przerodziło się w granice absurdu, że nie byłam w stanie zaufać słownie, na wszystko musiała być podkładka. To obrzydliwe, nie potrafić komuś zaufać.
  6. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Na tyle na ile znam historię rodzinną, to mniej więcej tak to wygląda. Ojciec alkoholik z epizodem w więzieniu, matka z dziećmi nie odeszła, nie wiem czy nie miała dokąd czy lubiła taki związek. Jako złudny idealista, miałam nadzieję, że mogę pomóc, bo nie odpowiadamy za beznadziejne decyzje rodziców, ale doszłam do ściany i już nie jestem w stanie tego ciągnąć. Czuję się jak taka zeschnięta pomarańcza, bez żadnej życiowej energii. Jednocześnie żal mi tego człowieka.
  7. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Zdaje się, że tak było do tej pory. Wcześniej byliśmy nawet narzeczeństwem. Nie szukałam nikogo na boku, ale starałam się mieć luźniejszy stosunek do całej tej sytuacji, nabrać dystansu. On nie miał ochoty wracać do swojego rodzinnego domu, to było dość burzliwe odejście. Kilku osobom, w tym jednej dziewczynie opowiadała jaka jestem zła, nieudolna w łóżku i związek to patologia. Nie mam skali na to jak mi było przykro.
  8. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Z mojej perspektywy nie, uświadamiałam go o tym.
  9. anonima565

    Kłamstwa w związku

    Obecnie nie, mieszkamy osobno, każde w swoim domu rodzinnym.
  10. Byłam w kilkuletnim związku, a mam lat 30 - raz było lepiej, raz gorzej. Mieszkaliśmy w moim domu rodzinnym - podział na dwa osobne mieszkanie - partner, ja, osobno matka. Przez jakiś czas był spokój, życie biegło powoli, z czasem okazało się, że partner mnie okłamuje w sprawach dla mnie istotnych - brak prawa jazdy, zadłużenie u komorników na ok. 8-9 tysięcy łącznie. Zagryzłam zęby - uprawnienia zostały zrobione, długi spłacone. Po jakimś czasie wpadł na pomysł żeby zacząć robić coś swojego i wziął kredyt na ponad 40 tysięcy (sam na siebie), mimo, że odradzałam, bo zbliżała się już pandemia wielkimi krokami. Ostatecznie wszystko zostało sprzedane kupione z tych pieniędzy, a kredyt został. Sytuacja z matą dodatkowo się skomplikowała - różnice poglądów, przemoc psychiczna - jestem jedynakiem, ojciec nie żyje. Doszło do podziału majątku po paru latach. Jestem udziałowcem w nieruchomości, finansowo to naprawdę biedna kwota, przewyższająca chyba odrobinę ten kredyt. Ze względu na sytuację prawną może się to także sprzedać przysłowiowe 150 lat. Jestem w kropce. Nie umiem zaufać partnerowi, nie mam żadnej poduszki finansowej. Kompletnie nic się nie układa, wszystko się sypie. Nie wiem co dalej, nie mam żadnej odpowiedzi, stoję w martwym punkcie.
  11. Odliczając rachunki i paliwo może z 1200 zostaje, do tego jeszcze jakieś jedzenie. Niestety szału nie ma. Jestem jeszcze w trakcie kursu, więc może sytuacja po trochę się polepszy jak poszerzę kwalifikacje. Te kilka lat wcześniej, nim w ogóle się poznaliśmy nie miałam ŻADNYCH zobowiązań, ale finansowo podobnie - praca w szkole.
  12. Precyzując, zarobki 2500 się zgadzają, rata też się zgadza, ale to tyle. Nie mam więcej kredytów.
  13. Faktycznie ciężko porównać te kwoty z tym, co wspominałam wcześniej.
  14. Obawiam się, że nie znam się na tej branży, bo pracuję w administracji.
  15. Na szczęście, jeśli możemy tak to ująć, nie było wspólnego kredytu, małżeństwa ani dzieci.
  16. Pewnie uda mi się dojść do takiego momentu myślenia jak już wszystkie emocje opadną i nabiorę do tego dużego dystansu. Mimo wszystko sytuacja, to wszystko, co się przydarzyło, zachowanie to boli, nawet bardzo. Mam swoje hobby w kraju, ale ze względu na pandemię większość rzeczy wyhamowała.
  17. Siedząc w jednym domu i mając poniekąd wspólny budżet - podział na rachunki, na jedzenie i inne konieczne wydatki to w pewnym sensie miałam w tym udział i pilnowałam terminów. Ja goniłam, żeby kontaktował się z komornikiem 1 i 2 żeby pismo przysłali, bo wyszło to przypadkiem przy pitach - zwrocie podatku. Alkoholu za bardzo nie było, raczej okazyjnie, bo też specjalnie nie przepadam. Miarka się przebrała, gdy wrócił od jednego kolegi, coś tam załatwiać z autem, a ja siedziałam sama - już któryś raz z rzędu. Doprecyzuję - sytuacja mnie już przerastała i skończyłam z depresją, dom był ciągle pusty, nie było z kim porozmawiać. Wtedy się wyprowadził i było bardzo głośno i nieprzyjemnie. Bo ja siedzę i naprawdę już nie ogarniam, a on wraca do domu jeszcze po alkoholu, gdzie naprawdę go potrzebowałam.
  18. To trwało pięć lat, mimo wszystko jest to dla mnie trochę czasu i dużo przez to doszło przyzwyczajeń, że rzeczy "muszą" tak wyglądać, gdzie wychodzi na to, że jest to mydlana bańka w której siedzę i nie widzę jak to wygląda z zewnątrz. Czułam się odpowiedzialna za to, żeby to też pospłacać, unormować, może zachować pozory normalności, żeby świat się nie zawalił, ale zdaje się, że to było tylko zwlekanie z wybuchem. Wielu zachowań nie mogłam zrozumieć, czemu ucieka ciągle do kolegów, czemu te "biznesy" wszystkie się tak kończą. Nie mogłam znaleźć żadnej racjonalnej odpowiedzi. Nie twierdzę, że też byłam idealna, bo robiłam awantury, on uciekał i znów było koło zdarzeń. Bez wyjścia.
  19. Praktycznie nie mieszkamy od 2 miesięcy. Utrzymujemy kontakt, ale chyba to już nie ma sensu i tylko mnie pogrąży. Brzydko mówiąc, musiałabym się skupić na sobie, a nie rozwiązywać ciągle czyjeś sprawy. Nie chciałam używać imienia ani słowa "były".
  20. Nie, nie. Na przyszłość - w sensie na kiedyś. Nie miesiąc, nie dwa i nie pół roku. Coś czuję, że ten kredyt byłby moim głównym gwoździem do trumny.
  21. Bardzo wam dziękuję. Czy w tym wypadku przychodzą Wam jakieś pierwsze myśli na co w pierwszej kolejności powinnam zwrócić uwagę następnym razem i kiedy powinna się zapalić żółta lampka?
  22. Jest mi miło, że ktoś jest w stanie na to spojrzeć obiektywnie na ten temat, gdzie ja mam z tym problem.
  23. Chyba byłam naiwna, delikatnie mówiąc. Wiem, że na dzień dzisiejszy finansowo słabo, ale jakoś dam radę siedząc na razie w domu rodzinnym, nim spłacę resztę i będę też wiedziała jak z moją pracą, czy będzie stała.
  24. Zdrowy i ręce do pracy ma, wykształcenia nie, ale teoretycznie fach w ręku. Też ma 30 lat. Nie wiem czy nie chciałam być za dobra, czy tez może źle zrobiłam - czy nie przerodziło się to w jakieś współczucie i litość, przez to, że jest z rodziny, gdzie jedno z rodziców jest alkoholikiem.
×