Witam serdecznie,
W poniedziałek zamierzam przeprowadzić poważną rozmowę ze swoimi rodzicami. Opiszę może moją sytuację i proszę o porady dotyczące jakich argumentów powinnam użyć i jak się zachować bo ja już mam mentlik w głowie.
Otóż mam 24 lata . Skończyłam studia, pracuję.
Z Łukaszem poznałam się przez internet i w sumie wspólną znajomą . Szybko miedzy nami nawiązała się przyjaźń (o związku nie myśleliśmy bo dzieliło nas około 500 km) . Codziennie rozmawialiśmy parę godzin przez Skype . Byliśmy wolni więc Ł zaproponował próbę związku na odległość.
Odwiedziłam go parę razy w jego rodzinnym mieście i on przyjeżdżał do mnie. Zostaliśmy parą. Po około 3 miesiącach gdy luby zaczął myśleć o przyszłości stwierdzając,że skoro pozostaje jak na razie związek na odległość a firmie w której pracuje nie dzieje się za dobrze postanowił wyjechać za granicę. Spędzaliśmy razem każde święta, urlop (raz u niego a raz u mnie). Po prawie dwóch latach stwierdziliśmy,że tak nie można że za bardzo już za sobą tęsknimy i że taki związek na odległość to nie związek jakiego chcielibyśmy. Wytrzymaliśmy próbę czasu. Wspomniałam rodzicom,że Łukasz chciały poszukać pracy w moim rodzinnym mieście i zamieszkać bliżej mnie. Był marzec,święta Wielkanocene. Zaręczyliśmy się . Rodzice stwierdzili,że w sumie to po co Ł. ma wynajmować mieszkanie skoro mamy wolny pokój i może mieszkać z nami (zdziwiło mnie to bo rodzice zawsze mówili,że wspólne mieszkanie po ślubie lub przed samym ślubem ) . Ł. przeprowadził sie do mnie no i się zaczęło.
Przecież co myśmy sobie myśleli. Ł.ma osobny pokój na górnym pietrze, ja na dole. Śpimy oczywiście osobno . Mówię no ok rozumiem i szanuję, rodzice starają się że tak powiem zachowywać po Bożemu . Co niedzielę i każde święto chodzą do kościoła, jeżdzą czasem na rekolekcje itd ale nigdy ich pokazywanie wiary nie bylo przesadzone. Ot tak zwyczajna chrześcijańska rodzina. Ustaliliśmy datę ślubu za 2 lata (zbieramy fundusze na ślub i w między czasie remontujemy mieszkanie, które jest własnością mamy a my dostaniemy je jako prezent ślubny ). Termin jest zaliczka też, stwierdziliśmy ,że już teraz sobie zrobimy nauki przedślubne skorą są bezterminowe,żeby potem nie robić wszystkiego na raz . Reszta w przyszłym roku na spokojnie. Rodzina Ł. nie jest za bardzo religijna . Owszem mama i Ł. chodzą do kościoła w czasie Świąt i kiedy po prostu czują taka potrzebę.Tata Ł. jest po rozwodzie czyli i tak nie może przyjmować sakramentów no to do Kościoła po prostu nie chodzi . Poza tym osoba bardzo mu bliska kiedyś go potwornie oszukala a co niedzielę niemal w 1 ławce siedziala. Więc trochę się zawiódł.
Ł wierzy jest ochrzczony, ma komunię,bierzmowanie , chce ślub kościelny ponieważ mówie,że wierzy w Boga i chce w jego obecności mi przysięgać . Nie wierzy jednak w instytucję Kościoła, w księży , w ich czystość sumienia. Zazwyczaj w niedzielę chodzimy do kościoła razem jednak gdy jestem np. w pracy (pracuję w służbach czyli niedziela robocza) Ł. odpuszcza sobie udział w niedzielnej mszy. Nie mam nic do tego chce niech idzie nie to nie. Ostatnio rodzice zrobili mi awanturę,że Ł. nie chodzi do Kościoła , że oni wiedzą ,że z tego powodu nam się nie uda,że po co nam ślub kościelny skoro on do kościoła nie chodzi, po co nam nauki skoro my tam jesteśmy tylko po papierek .Że możemy wziąć cywilny i się wynieść na swoje (którego jeszcze nie mamy ). Oczywiście nadmienili jeszcze ,że Ł. ma się u nas jak pączek w maśle bo ma co jeść , ma swój pokój, mój tata załatwił mu pracę po powrocie z zagranicy) . Oczywiście mama stwierdziła ,że w mieszkaniu możemy mieszkać jeżeli go sobie wyremontujemy ale ona nam go nie przepisze bo ona wie,że nam się nie uda a jak się rozstaniemy to my bedziemy czuć się zobowiązani,żeby go spłacić i ona sobie to mieszkanie zostawi jako spadek (oczywiście nie mam pewności czy go dostanę). Zaczęłam też zauważać ,że w ostatnim roku zaczynają za mnie decydować o wszystkim. Gdzie lepiej jechać , jak się ubrać , kogo zaprosić na wesele,że lepszy zespół od dj, że kamerzysta zbędny wydatek . Zrozumiałabym gdyby doradzali ale oni wręcz wybierają za nas (a to ma być nasze wesele). Teraz każdą decyzję jakoą podejmuję myśle co by powiedzieli mi na to rodzice i wybieram tak ,żeby oni byli szczęśliwi. Mojego Ł. już to mieszkanie z moimi rodzicami przytlacza. Ciągle ingerują w nasze decyzje albo je podważają, robią afery z tego jak Ł. żyje i że ja się przy nim zmieniam na gorsze. Ł. chce się wyprowadzić do siebie bo tu już ma dość . Ma wrażenie,że cokolwiek by zrobił to jest źle i już nie czuje się akceptowany (po tym jak 2 razy opuścił mszę w niedzielę) :D Wie,że musi zrezygnować z pracy bo jak zostanie to tata który z nim pracuje mu żyć nie da. Ja nie chcę się wynosić z pracy i z domu i rodzinnego miasta ale czuję,że ta rozmowa do której się przygotowujemy może się potoczyć tak,że się wyniesiemy.
Nie chcę stracić ukochanego i doprowadzić do zerwania kontaktów z rodzicami jednak wiem,że mogą użyć zdan jak Ci tak źle to droga wolna itp.
Poradźcie jakich argumentów użyć , żeby rodzice zrozumieli,że to moje życie i oni go za mnie nie przeżyją. Można coś zrobić dla polepszenia sytuacji z rodzicami ? Jestem w rosterce