-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
1 Neutral-
Do Redaktorki: jo_wawa@wp.pl Pozdrawiam Jo Wawa
-
P.S. 2 Zapomniałam o jeszcze ważnym objawie nadwrażliwości organizmu na naturalny poziom hormonów płciowych żeńskich przy chorobie PMDD. Są to niestety ... wypryski, krosty wszelkiego rodzaju, jakie tylko istnieją. Paskudztwo! Jeśli przy PMDD nie bierzesz jakichś tabletek antykoncepcyjnych, które pomogą ci objawy PMDD załagodzić, to wiedz, że krosty przeróżnych rodzajów nie opuszczą cię praktycznie przez cały czas. Właściwie dzięki wypryskom doszłam do tego, że mam PMDD. Było to tak, że szukałam informacji na temat właśnie ciągłego wykwitu wyprysków na twarzy. Kobieta, która jest po 30-stce lub ma cztery dekady na karku, nie powinna mieć już trądziku w tak strasznej postaci a mnie krosty rosły na twarzy po prostu na moich oczach. Krosty były też na głowie, w uszach, na karku na plecach, na szyi, na pośladkach. Nawet na kolanach. Może chwilę spokoju miałam ze dwa, trzy dni po miesiączce, jeśli miałam szczęście. Nie brałam od 32 roku życia do 38 roku życia żadnych hormonów. Teraz biorę, jak pisałam "Yasmin" od dwóch lat i krosty pojawiają się tylko przed owulacją i przed miesiączką. Zaczęłam wtedy szukać rozwiązania z tymi krostami. Poszłam do dermatologa. Powinien się mnie dermatolog zapytać, czy mam problemy w cyklu, czy mam może jakieś zmiany nastroju itp. Nie zapytał o nic, tylko od razu zaproponował Aknenormin. Lekarstwo dobre dla kogoś na paskudny trądzik, jeśli ktoś nie ma PMDD. Przyjmowałam Aknenormin ponad rok i cerę miałam super. Ale tylko przestałam to trądzik i paskudne, bolące, wielkie, czerwone krosty z białym świństwem a także wągry, i inne tego typu trądzikowe zmiany wróciły. Zaczęłam szukać informacji i natknęłam się właśnie przypadkowo na informacje o PMDD i nadwrażliwości organizmu na estrogeny i progesteron. Po prostu przy PMDD są nadwrażliwe również gruczoły łojowe, które w jakiś sposób reagują również źle na hormony i ich wahania w organizmie. Niczym niestety nie można innym tego "zwalczyć" czy też częściowo zaleczyć jak tylko tabletkami hormonalnymi. Oczywiście jeśli skończysz brać tabletki krosty i ten cały syf wróci. Tabletkami antykoncepcyjnymi jak "Yasmin" można leczyć tylko objawowo niestety. Taka "uroda" PMDD. Pozdrawiam
-
P.S. Chciałam jeszcze dodać, że z tego co do tej pory wyczytałam z różnych źródeł o PMDD, że PMDD nie jest chorobą, która można wyleczyć. Można łagodzić objawy a więc jest to leczenie tylko objawowe. Wyczytałam, że jedyne co może uwolnić od tej choroby, to menopauza. Jeśli mnie osobiście menopauza uwolni od tego piekła przeżywania wciąż na nowo mimo "Yasmin" tego całe cyklu, to nie mogę się już mojej menopauzy doczekać. PMDD w skrócie to: NADWRAŻLIWOŚĆ CAŁEGO ORGANIZMU NA HORMONY PŁCIOWE. Badałam moje hormony przez lata, wydałam masę pieniędzy, aby sprawdzić, czy mam hormony w normie w różnych fazach cyklu. Tak, miałam wszystko w porządku, co dziwiło lekarzy (idioci). A potem wyczytałam z jakiegoś źródła, że PMDD to występujące przykre objawy psychiczne i fizyczne przy normalnym poziomie hormonów. Wniosek z tego, że organizm kobiecy reaguje alergicznie w ogóle na obecność estrogenów i progesteronu a w szczególności CENTRALNY SYSTEM NERWOWY a więc mózg, a mózg wszystkim zawiaduje, dlatego ma się czasem wrażenie mając PMDD, że wszystko ma się chore i zaczynamy chodzić po lekarzach, robić badania i okazuje się, że jesteśmy zdrowe jak ryby!!! No właśnie! Jak to możliwe, skoro w II fazie cyklu, od jajeczkowania, czujemy się jakbyśmy miały początki ciąży (jest niedobrze), zawroty głowy, albo początki menopauzy czyli w nocy poty i na przemian zimno i gorąco, problemy z pamięcią, napady paniki i lęku, duszności i tarczyca dusi, jakby się miało sznur na gardle co doprowadza do kaszlu, bóle fizyczne w stawach, plecach itp. Jednym słowem piekło Dantego to miły, wiosenny piknik na trawie, sielanka, ostoja spokoju i równowagi. PMDD niszczy życie, niszczy wszystko. Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć. Kobiety "naznaczone" tym syndromem mają, brzydko mówiąc, przesrane, to pewne. Gdyby można było usunąć bez powikłań jajniki i macicę, to bym to zrobiła. Niestety złośliwa natura tak urządziła cały mechanizm, że po usunięciu jajników można się bardzo pochorować. Współczuje sobie i współczuję innych kobietom. Jakoś jednak trzeba z tym żyć. Przynajmniej do menopauzy. Jo
-
Witam wszystkie Panie cierpiące na PMDD! Widzę, że ostatni wpis był w 2017 roku a więc nie tak dawno. Chciałabym odgrzać tutaj ten temat, ponieważ moim zdaniem jest bardzo poważny i odwrotnie proporcjonalnie do jego ważności widzę zainteresowanie w społeczeństwie tym problemem czyli problem właściwie w społeczeństwie nie istnieje. Również lekarze ginekolodzy chyba nie wiedzą, co to za zjawisko chorobowe, bo każdy robi oczy, jak mu o tym mówię już od kilku dobrych lat. A ginekologów miałam wielu. Nie wiem, czy oni na prawdę nic nie wiedzą, czy też udają, że nie wiedzą i olewają pacjentkę. W każdym razie na PMDD choruję już od mniej więcej 32 roku życia czyli 7 lat. Jakaś pani napisała tutaj, że ta choroba pojawia się między 30-tym a 40-tym rokiem życia kobiety i to by się zgadzało. Może krótko jak to ze mną było: Od 18 roku życia biorę środki antykoncepcyjne; brałam bardzo, bardzo długo Minulet i było fantastycznie tak mniej więcej do 31 lub 32go roku życia. Niestety podczas przyjmowaniu tego środka antykoncepcyjnego zaczęłam mieć krwawienia międzymiesiączkowe i musiałam zmienić tabletki, ale długo nic nie mogłam dobrać z panią ginekolog, zostałam bez leków jakieś 4 lata a potem już było tylko gorzej i znalazłam informacje o tym PMDD na Wikipedii i czym to leczyć ("Yasmin" lub "Yasminella"). To było w skrócie, a z małymi szczegółami to było tak, że przerwałam brać "Minulet", nie mogłam nic dobrać potem a ten czas to było samo dno piekła zanim odkryłam "Yasmin". Ja odkryłam a nie lekarz! Strasznie męczyłam się kilka lat, aż w końcu po przewertowaniu setki stron w Internecie poszukując pomocy, wyjaśnień, informacji itp, znalazłam o tej okropnej chorobie informacje. Może się nie będę powtarzać, bo już tutaj niektóre panie dobrze opisały PMDD, ale powiem co się ze mną działo: Zaczynało się na dwa dni przed owulacją lub nawet wcześniej. Generalnie to jakieś 5 dni w całym cyklu liczącym sobie standardowo 28 dni, miałam spokój. Miesiączki bardzo bolesne, zwłaszcza pierwszy dzień a wcześniej nigdy tak nie miałam, gdy brałam "Minulet". Bez tabletek to był koszmar. I tak ponad dwa tygodnie aż do wystąpienia miesiączki przezywałam katusze. przede wszystkim straszne nerwy, wszystko i wszyscy mnie drażnili, byłam bez sił, jakaś wypompowana z wszelkiej energii, kłótliwa, płaczliwa, nie miałam dobrego humoru, ten stan bardzo kolidował ze wszystkim, przeszkadzał mi w pracy. Miałam bardzo nasilone fizyczne objawy PMS, nie spałam, byłam niespokojna, albo apatyczna ... I tak dalej, i tak dalej. Aż w końcu po wielu miesiącach poszukiwania w Necie informacji, znalazłam. Poszłam do ginekologa i poprosiłam o "Yasmin". Czuję się 40% lepiej. To też zależy od pogody i mojej nerwicy. No właśnie! Pragnę powiedzieć to z całą stanowczością, że jest to bardzo zła kombinacja: nerwica i PMDD a jak dochodzą do tego jeszcze huśtawki pogodowe, których niestety ostatnimi czasy mamy aż za nadto, to wtedy mamy gorzej niż mieszankę wybuchową. Generalnie tabletki "Yasmin" nie rozwiązują do końca problemu i nie leczą PMDD w 100%. Powinno się jeszcze brać antydepresanty lub lek na padaczkę (teraz nie pamiętam jego nazwy), który również leczy stany nerwicowe i depresyjne. Poza tym powinno się mieć spokój i poczucie bezpieczeństwa. Ale jak można w tych czasach to mieć?! Awykonalne. Także tak to wszystko się kotłuje jak w piekielnym kotle. Na pewno trzeba coś z tym robić, bo długo tak się nie jest w stanie wytrzymać, ani kobieta ani jej partner, który zazwyczaj nie jest uświadomiony, co się z jego partnerką dzieje. Ta wiedza jest potrzebna. Bardzo! Przekazujmy ją! Pozdrawiam i jestem do dyspozycji jeśli jakaś Pani ma pytania. Jo