fatsecret
Zarejestrowani-
Zawartość
245 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez fatsecret
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10
-
Ja gdy jadłam 1000 kcal, to tłumaczyłam to tym, że prawie w ogóle się nie ruszam, no i nie miałam nawet ochoty ani siły poćwiczyć w domu, więc tym bardziej uważałam, że 1000 jak najbardziej dla mnie. Ostatnio wolę zjeść więcej i się ruszyć, bo wszystko od razu inaczej pracuje i inne jest samopoczucie. Jeśli jesteś niejadkiem to może Ci łatwiej, ale ja ciągle myślałam o jedzeniu i kiedy zjeść żeby się wyrobić z kaloriami na dzień dzisiejszy i żeby nie głodować za bardzo przed snem.
-
Nalka super, obie lecicie jak burza z wagą serio :) odnośnie Twoich planowanych 1000 kcal, ale często jesz mniej bo nie zjadasz posiłku wliczonego w 1000 kcal, to naprawdę niskokalorycznie bo pewnie to jest 700-800 kcal. Ja gdy zaczynałam tę dietę w listopadzie to też zaczęłam od 1000 kcal, na początku mi regularnie ciągle spadała waga... no i przyszedł zastój totalny, metabolizm do bani przez niskokaloryczne diety (już kiedyś to byłam na ekstremalnej diecie, jakieś 500-600-700 kcal dziennie przez kilka miesięcy, wyschłam jak nie wiem co i mnie rodzina nie poznawała jak malałam w oczach, ale energii miałam full na wszystko) Pilnowałabym przynajmniej dobijania do 1000 kcal dziennie, bo będziesz osłabiona z czasem mega :(
-
Przeczytałam ten mój wpis wyżej jeszcze raz i brzmi dość dwuznacznie, parskłam. Nie zaspokoiłabym głodu* :D Taak, była była :D ale to co mi przybyło nadal ze mnie nie zeszło, więc poczekam sobie jeszcze. Dziś na wadze 82.4 kg, a było już 81,7 kg ponad tydzień temu, więc tracę czas przez te zaparcia. No ale oki, może się poprawi, bo zaczynam widzieć, że jest lepiej.
-
Mama dwojki wow miałaś takie porcje w cateringu? ja bym sie nigdy nie zaspokoila polowa szklanki makaronu, wiec masakra z tym cateringiem! Ja na tych cateringach ktore sprawdzalam widzialam, ze porcje sa porzadne - kasza, makarony, ryze, sosy, dodatki, warzywka i takie porzadne te porcje. Nie jem dużo i nie przejadam się, ale potrzebuję podczas posiłku czuć, że jestem najedzona, nie lubię chodzić głodna i czekać na następny posiłek...
-
Masakra z tym sikaniem, że tak Ci się zmieniło :( No właśnie zależy od posiłków Nalki, bo jeśli to taka mała ilość i ma np. 3 posiłki, to nie sądzę że wyjdzie prawidłowa ilość kcal, ale mogę się zaskoczyć, więc sprawdź to Nalka dla własnego zdrowia :)
-
Ostatnio piekliśmy sami bułki do hot dogów, kupiliśmy sojowe parówki i robiliśmy wypasione hot dogi z dodatkami, keczupem - były taaaakie pyszne! Czasem jak jestem na zakupach w Ikei to się skuszę na wege hot doga tam i też pyszności, chociaż bardzo rzadko tam jadam, ale baardzo mi one smakują :) PS. Na razie nie piszę jak u mnie, bo nie chcę zapeszać. Dam znać na dniach :)
-
Nalka ja się nie dziwie, że dużo leci, skoro jesz jako posiłek "pół szklanki makaronu" z 3 łyżkami sosu pomidorowego, jasne że będzie leciało :D (ah, no tak, był jeszcze na tym wszystkim plaster sera...) a odnośnie kręcenia się w głowie, drżenia rąk itd. to miałam tak przy zbyt ujemnym bilansie kcal, więc radziłabym chociaż raz sprawdzić ile tak naprawdę jesz i policzyć to sobie, no ale nie musisz jeśli Cię kalorie nie interesują, tak po prostu dla zdrowia bym to zrobiła, żebyś zapobiegła w razie co drżeniu rąk, nóg i kręcenia w głowie :) a kanapeczki dla chłopaka pyszne, też tak urozmaicam posiłki mężowi do pracy :) chociaż mój rzadko je wędliny (nie kupuję i nie jem, więc i on) to samo z szynkami, parówkami i innymi takimi. Mięso prawdziwe zje, ale wędlinki u nas nie schodzą :D chociaż pamiętam jak uwielbiałam gdy chodziłam w Polsce jeszcze do szkoły kanapki z wędliną (tylko z piersi kurczaka, wyłącznie!), pomidorem i sałatą :) ahhh ale mi smakowało wtedy, i jeszcze ta beztroskość przy tym, bez obaw o kalorie czy cokolwiek :D
-
Mama dwojki lecisz jak burza z wagą, super :) ja się ważę nago przy porannej toalecie na czczo, a odnosnie hydrominum to efekt był u mnie wyczuwalny tego samego dnia, latałam siku jak głupia :) chociaż ja nigdy nie miałam problemu z jedynką, ale na każdego działa zapewne inaczej, więc poczekaj trochę i może coś ruszy, trzymam kciuki :) jak zejdzie z Ciebie nadmiar wody to nagle zobaczysz na wadze kilka kg mniej i mnie przegonisz! :) 87,5 wooow ale super! uparta z Ciebie i silna mamuśka :)
-
Mama dwojki i Nalka - naprawdę lecicie jak burza, przepięknie Wam spada waga :) Nalka dziękuję, ja też myślę że waga zejdzie, bardzo liczę na to, że te lekarstwa mi pomogą naprawdę... Zdjęcie oczywiście wrzucę, tylko niech mi zejdzie ten brzuch, muszę się najpierw wypróżnić, bo naprawdę załamać się idzie, nawet nie chce mi się ubierać tych nowych ubrań przez to złe samopoczucie.
-
Jadłam wczoraj u mamy przepysznego strogonowa z ryżem i sałatką, no pyyycha po prostu. Później pistacje, prażony słonecznik, figi suszone, ryż na mleku z mango. Ah, i skusiłam się na ciastko maślane - nie jadłam chyba od czasów dzieciństwa! :) Dziś rano jadłam malutką bułkę z dużą parówką sojową i ostrym sosem, do tego popijałam kefir. Później figa suszona. Przed tym kawa z mlekiem migdałowym.
-
Hej dziewczynki :) miałam wyjazd, dlatego nie pisałam, no i sporo rzeczy do załatwiania było :) postaram się nadrobić co pisałyście wszystkie :) a odnośnie szamponu i odżywki z Tresemme to mam, keratynowe i też polecam :) iii pisałyście nadal odnośnie Rossmanna, że zdążę itd, choć i tak promka się kończy zanim dolecę, ale weszłam na stronę online żeby ewentualnie zerknąć na promki i zamówić sobie rzeczy to ktoś by mi odebrał w Wawie, ale odżywek, masek i produktów do włosów mam całą masę więc nie będę kupować więcej aż skończę to co mam; poluję jedynie na jedną rzecz z Rossmanna do włosów i i tak ją kupię w Polsce, bo ona nawet w promocji teraz nie jest, więc nic nie przegapię, skoro nawet teraz jest bez promo :) Wróciłam wczoraj w nocy do domu, byłam też na obiedzie u moich rodziców wczoraj i nie przesadzałam chociaż jadłam to, na co miałam ochotę, ale przez ostatnie 4 dni w ogóle się nie wypróżniałam i efekt to waga 83 kg a nawet z hakiem, także bardzo fajnie, super mnie motywuje taka podwyżka na wadze, jestem wniebowzięta i aż się chce dalej odchudzać. :))) Najgorsze, że nawet nie czuję żeby mi się chciało na dwójkę, jakby w ogóle mi się nic nie zbierało, chociaż brzuch jak balon i jest mi mega źle. Piję namiętnie kefir, jem figi suszone, daktyle, śliwki, ogórki kiszone, piję sok z kapusty kiszonej, otręby pszenne, siemię lniane, wszyyyyystko co mogę - robię. Nic. Kupiłam sobie online z apteki lekarstwa na pracę jelit, ale nie było w magazynie więc sobie trochę poczekam aż dojdzie do mnie. Mam nadzieję, że za tydzień już dostarczą. Wszyscy polecają, komentarze super. W końcu coś takiego znalazłam i odważyłam się kupić. Kiedyś tylko przeczyszczanie, zamiast rozkręcić te jelita, ehhh... młoda i głupia. No, ale oby mi się udało w końcu z tymi jelitami i żeby zaczęły pracować, bo żyć się odechciewa czasem, naprawdę, nie cierpię tego uczucia. Krew mnie zalewa. Wyszłam z mężem w południe na spacer po mieście, bo ma na drugą zmianę dziś, niedawno wróciliśmy ze spaceru i pojechał do pracy. Kupiłam sobie wczoraj piękny płaszcz, spodnie i buty :) także jestem zadowolona, choć z tym wywalonym brzuchem się nie da wyglądać dobrze, ale... czekam na leki, podobno po tygodniu stosowania już widać znaczną poprawę z jelitami.
-
Ekstra, uważam że natura wie co dla nas najlepsze i dlatego właśnie wg mnie nie ma co farbować choć nie raz mnie korciło :) Mama dwojki ale jestem z Ciebie dumna!!! że w L i we wszystkie weszlas a takie duze zamowienie :) Jasne, że chcemy zdjęcia!
-
Mama dwojki ja też zawsze patrzę na każdy ruch fryzjera jak na złodzieja :D ale taka zestresowana siedzę zawsze na fotelu, że mi za dużo utnie, masakra... Już kiedyś miałam taką sytuację, zostałam z włosami do ramion i tak źle mi było :( Odnośnie cateringu to to było w promocji akurat, normalnie jest drożej. :) ale widzę, że w Wawie jest tyle cateringów, że jeden chce przegonić drugi i wszędzie promocje i przeróżne diety do wyboru. Kupiłam zestaw do keratynowego prostowania w domu, więc robiłam wszystko według instrukcji i wyszło :) Najpierw sprawdziłam oczywiście wszystko i wybrałam taki zestaw, który nie miał żadnej negatywnej opinii, a u fryzjera nie wiem co mu się nawinie pod rękę - nie jestem pewna co do 100% skuteczności usług fryzjerskich, bo znam osoby które były na keratynie u fryzjerek i owa keratyna zmyła się po drugim myciu włosów, więc wolałam zaufać sobie i na dobre mi to wyszło :) Są fryzjerki, które nawet się tego zabiegu nie podejmują z obawy na efekt końcowy - zależnie od keratyny może ona bardzo źle wpłynąć na włosy, rozjaśnić zbyt mocno lub zmienić kolor farbowanych włosów na totalnie obrzydliwy (mojej znajomej wyszedł z blondu po keratynie u fryzjera kolor żółty, okropny). Ja na szczęście mam naturalny kolor włosów - nigdy ich nie rozjaśniałam ani nie farbowałam, więc wiekszych obaw nie ma. Mimo wszystko nie demonizuję pracy fryzjerów, bo są różni. Jedni lepsi, inni gorsi. Po prostu nie mam zaufanego, więc w obce ręce (i produkty) nie chciałam oddać swoich włosów. Gdybym miała zaufaną fryzjerkę, to nie byłoby żadnego problemu.
-
Właśnie zobaczyłam ceny cateringu z dostawą (dieta 1300, 1500, 1800 kcal) na 3 dni jest to 140 zł (a to zawiera jeszcze dostawę) więc woooow, aż zastanawiam się czy sobie nie wybrać tej 1300 i opcja wege z rybami, bo jest jeszcze wege i tradycyjna, ale boję się, że w tradycyjnej będzie za dużo mięsa i nic po takiej diecie nie będę miała, bo nie lubię mięsa za bardzo, a jak już to szaszłyki z kurczaka, piersi z kurczaka itd. Myślę o tym, bo będę kilka dni w Wawie i to może być dla mnie mały problem jeść na mieście, obawiam się wrócić z dodatkowymi kilogramami, choć raczej nie powinnam, bo będzie w miarę ładna pogoda i będę w ruchu... z drugiej strony tam mogę zjeść to, za czym tęsknię bo tutaj nie ma lub nie ma tego samego smaku... Pomyślę jeszcze nad tym, ale i tak jestem w szoku jakie dobre opinie i ceny, to jest całkiem przyzwoite wyjście bo nie wiem czy chcę liczyć kcal na wyjeździe i z góry będę miała policzone kcal, a w innych dniach lub dodatkowo mogę spróbować czegoś, za czym tęsknię.
-
Emiska, Qkartka, Ajena, PannaPola, Zołza, Marysia - teraz już tak na poważnie, bo za długo Was nie ma! Gdzie Wy się podziewacie? Babeczkiiiii! Idzie lato...
-
Mam dziś mega mięciutkie włosy, są po prostu świetne. Długo się przymierzałam do wykonania tego zabiegu, a od daaawna kupowałam produkty z keratyną (maski, szampony, odżywki) i nigdy nic mi nie dało takiego efektu. Po prostu super, mega jestem zadowolona :) Wstałam dziś o 5 razem z mężem, zrobiłam mu śniadanie do pracy, pozachwycaliśmy się moimi włosami :D i tak spać nie mogę, a już 6:45... PS. Już dwa (trzy?) dni się nie wypróżniałam, waga skoczyła o około kilogram (lub więcej) w górę. Postanowiłam wczoraj i przedwczoraj, że nie będę się przeczyszczać, ale będę przez te 2 dni jadła więcej płynnego jedzenia - wczoraj byłam głównie na zupach. Efekt? Żaden, właśnie zaparzyłam herbatę z senesem (słabą), bo już dłużej nie wytrzymam :) Wiem, że miałam się nie przejmować, ale przez ostatnie kilka dni się nie przejmowałam i nie stresowałam, dałam spokój i czekałam cierpliwie. Wiem, że czekanie cierpliwe może skończyć się za kilka miesięcy z dodatkowymi kilogramami, więc już daję temu upust. Myślę, że gdy dojdę do odpowiedniej kaloryczności to faktycznie to może się zmienić i znów zacznę się wypróżniać, więc muszę czekać aż wskoczę na...bardziej prawidłową kaloryczność, żeby poprawić metabolizm naturalnym sposobem, a nie tabletkami od lekarza.
-
Nalka dzięki za info o końcu promocji, ale z doświadczenia wiem, że pod koniec promocji wszystko będzie otwarte, zużyte i brudne, każdy produkt, bo niektóre baby nie potrafią korzystać z testerów, więc już wolę dopłacić gdzieś indziej w okresie promocji i mieć nowy produkt, niż kupować na koniec promki w Rossmannie. Odnośnie podcinania to ja też mam opory zawsze, bo nie mam zaufanej fryzjerki, a teraz po zabiegu akurat by się przydało 2-3 cm podciąć i nie wiem gdzie z tym iść żeby było tyle obcięte, ile chcę i równo :D gdybym mogła wyjść z siebie i sobie sama podciąć, to by było najlepiej, bo mam nożyczki fryzjerskie, ale sama sobie się tego nie podejmę :D Martyna ja też czasem używam Kallosa, mam ich kilka, również polecam. Bardzo wydajne. Używam zazwyczaj Schwarzkopf takiej fryzjerskiej odżywki w niebieskiej butli - spray, jest najlepsza na świecie. Ale miałaś śliczną figurę, takie piękne nogi, talia, wszystko :) też wspominam moje stare zdjęcia gdy miałam super figurę z łezką w oku, bo nie doceniałam tego, a teraz to bym doceniła, i to jak!
-
Zdjęcia włosów dodane :) ogólnie są strasznie grube i gęste od zawsze no i jest ich dużo, więc to była moja zmora, zawsze chciałam mieć cienkie, proste i sypkie (zawsze chcemy to, czego nie mamy, ahhh baby!). Mega gorąco z takimi latem, więc może tego lata będzie lżej :)
-
Hej dziewczyny :) nie odzywałam się dzisiaj, bo od rana jestem zajęta moimi włosami - robiłam keratynę dzisiaj, zajęło mi to cały dzień i gdy mąż skończył pracę, to mi pomagał dodatkowo. Dopiero skończyłam i jestem mega zmęczona. Wyrywkowo przeczytałam, że rozmawiałyście akurat dziś o włosach, a ja zrobiłam zdjęcia przed i po swoich więc Wam przy okazji zaraz wrzucę na pocztę też jak to wyszło (też mam długie, to moja udręka czesać je po myciu, co zobaczycie na zdjęciach "przed" jakie musiały być męczące przy rozczesywaniu, bo to akurat zdjęcie "przed" to akurat po umyciu ich) Mam nadzieję, że tego lata będą mnie mniej męczyć... bo ja całe życie mam długie włosy, tylko je podcinam co jakiś czas. Zaraz wrzucam i lecę nałożyć maskę nawilżającą jako ostatni krok :) i idę w końcu spać, bo kręgosłup mi dziś wysiada, cały dzień poświęciłam na to. Buziaki!
-
Mama dwojki to 70 kg to marzenia do zrealizowania i dobrze wiem, że obie dojdziemy do tej wagi :) każda w swoim tempie, ale dojdziemy do tej wagi na pewno :) ojjj na pewno będzie z Ciebie bardzo dumny! Też nie jadłam zapiekanki z kaszą nigdy :D Martyna gratuluję, dieta Ci służy pomimo, że nie jest rozpisana pod Twoje zapotrzebowanie kaloryczne - może akurat okolice tego, co potrzebujesz i idealnie Ci pasuje :) ja planuję zwiększyć trochę kaloryczność bo na tej mojej diecie niskokalorycznej nie mogę sobie pozwolić na przeskok na kilkaset wyższą kaloryczność ale jeszcze trochę i też coś z Waszej diety sobie powoli będę dodawać do jadłospisu bo macie tam pyszne jedzenie w niektórych dniach :) trzymam kciuki, żeby metabolizm mi się trochę poprawił jak zwiększę lekko kcal... jadłam wcześniej ok. 1100-1150 kcal, więc kolejny tydzień będę na 1200 kcal, później 1250 kcal, 1300 kcal i 1350 kcal. Zajmie mi to miesiąc, ale może warto. 1350 kcal brzmi całkiem zdrowo i znacznie lepiej niż teraz, jeśli waga nie będzie się jedynie podwyższała, to dojdę do 1500 kcal i tak mogę jeść nawet całe życie, to sporo jedzenia :) a jak jakaś aktywność zwiększona, to więcej jedzenia, czyli może i 1700 kcal. To brzmi tak zdrowo, że ahhh... żałuję trochę, że od razu zaczęłam od 1000 kcal. Bo pierwszy cały miesiąc jadłam 1000 kcal. No ale nie ma tego złego, dobrze że się obudziłam po 4,5 miesiącach, a nie po roku z większymi problemami metabolicznymi niż teraz, może da się to uratować :) Dziewczyny mojemu bratu zawsze wyskakiwały pryszcze po słodkim albo ostrym, a mi nic nie wyskakuje... nie chcę zapeszyć, ale serio nigdy nic :) po słodkim nic mi się nie dzieje, a po ostrym zdarza mi się mieć jedynie zgagę raz na rok. Szczęściara ze mnie, ale i z drugiej strony to może te pryszcze by mnie może mobilizowały do niejedzenia słodyczy! ale no na cerę, paznokcie i włosy nie mogę narzekać na całe szczęście, bo wtedy dodatkowo z moją wagą czułabym się już totalnie źle. Ugotowałam na kolację zupę ogórkową bez śmietany i wyszła przepyszna :) Zachciało mi się zupy, a nie ciężkiego jedzenia i jest :)
-
Ale super :) ja Ci zazdroszczę, bo pomimo że on zobaczy różnicę na zdjęciach, to nie widzi na żywe oczy tej różnicy i i tak będzie w wielkim szoku :) a u mnie jak na codzień żyjemy ze sobą, to nie będzie czegoś takiego, bo przecież codziennie widzi to, co ja, czyli minimum różnicy, ale za jakiś czas będzie dumny że wchodzę w swoje ubrania które kiedyś były na mnie idealne, w rozmiarze S. I to będzie dumna, ale nie będzie takiego szoku jak u Ciebie, gdy się nie widzi kilka miesięcy i jest zmiana :) ale super, musisz być mega zmobilizowana :) a obiadek brzmi pysznie, choć nie lubię smaku suszonych pomidorów, ale i tak mniam :) zapiekanki z kurczakiem uwielbiam :) czy ziemniaczane, czy makaronowe - pycha!
-
Mama dwojki a wracając do tematu, to -2,1 kg w jeden tydzień, wooow! Szacun :) 13,2 kg Cię mniej od początku, ale super :) z tego co pamiętam to Twój mąż pracuje w Szwecji - kiedy teraz się widzicie? Pewnie jeszcze to Cię napędza do działania, mylę się? szczęka mu opadnie jak przyjedzie i zobaczy, że Cię tak dużo ubyło :)
-
Martyna, to prawda, chociaż tyle że nie przekroczyłam kaloryczności czymś niezdrowym, tylko głównie orzechami i płatkami owsianymi. Ahh znam to, gdy masz zaparcie i nagle waga w górę, u mnie też dzisiaj skoczyła do góry, wystarczy jeden dzień się nie załatwić, a później z górki nie załatwiam się jeszcze dłużej. Fakt z tymi kilogramami :) i ciekawe jest to, że kilogram tłuszczu jest znacznie większy niż kilogram mięśni, ale to zapewne wszystkie wiemy :) Na śniadanie ugotowałam płatki owsiane na mleku kokosowym, dodałam otręby pszenne, siemię lniane i rodzynki. Dawno owsianki nie jadłam, a ona mi może pomóc, więc dziś zaczynam tak konkretnie dzień - sama ta owsianka ma 250 kcal. Zjem równo o 11:30, bo pilnuję pory posiłków.
-
Mama dwojki zagięłaś mnie :) nie spodziewałam się takiego kopa w odpowiedzi na te moje wczorajsze gorzkie żale... jestem Ci taka wdzięczna za te posty, dałaś mi mega kopa do działania, serio... przeczytałam to wszystko kilka razy i jeszcze pewnie nie raz wrócę to czytać, bo masz 100% racji, co do słowa. Zdaję sobie sprawę z tego, że niskokaloryczne diety źle wpływają na metabolizm, ale z doświadczenia wiedziałam, że ja i tak nigdy nie wypróżniałam się regularnie przez całe życie, a na niskokalorycznej + ruch kiedyś wypróżniałam się jak człowiek, czasem i kilka razy dziennie i nie wiem skąd to. Wierzyłam, że znów tak będzie i jakiś czas było. Minęło 4,5 miesiąca mojego odchudzania na tej diecie (z małymi grzeszkami kilkudniowymi) i teraz bałabym się nagle przejść na wyższą kaloryczność. Nie wiem, może powinnam stopniowo, tak jak ludzie z anoreksją, czyli dodawać 50 kcal co tydzień aż dojdę do odpowiedniej kaloryczności (chociażby do 1400-1500). Popełniłam błąd z tym rzuceniem się od razu na głęboką wodę i to pewnie przez to, że u mnie jest albo wszystko, albo nic i dlatego tak odważnie się tego podjęłam, bo diety niskokaloryczne nigdy nie były mi obce i wiedziałam od początku z czym to sie je, nie wiedziałam tylko, że wciąż będę miała taki problem z WC. Qkartka Tobie też dziękuję za słowa otuchy i dobrze jest wiedzieć, że Ty też przez to przeszłaś. Odnośnie wagi to prawda, bo u mnie też o dziwo cały tydzień może się wahać, a na koniec nagle spadnie -1 kg w jeden dzień. Też tak mam. Oprócz wczoraj to skrupulatnie wszystko liczyłam, więc tak jak mówisz, powinna spadać i nie ma innego wyjścia. Dziękuję za komentarz co do zdjęć i faktycznie, nie ma co się poddawać, lepsza nawet mniejsza zmiana, ale zawsze to zmiana na lepsze :)
-
Mama dwojki może jeszcze ktoś sprawi Ci taki prezent i znów będziesz odpoczywać od gotowania z cateringiem :) no no cele ambitne, super :) oby się zrealizowały :) Ja już za 3 tygodnie lecę do Polski, niestety do tej pory pewnie nadal będę ważyła ponad 80 kg (przy dobrych wiatrach być może zobaczę 7 z przodu, mam cichą nadzieję), ale na całe szczęście to wyjazd tylko kilkudniowy, więc po prostu załatwię kilka spraw i spędzę czas z mężem, a później po powrocie nadal będę się przygotowywała na wyjazdy na wakacje. Czuję się trochę zawiedziona tym, że jednak nadal nie będę wyglądać zbyt dobrze na tym wyjeździe kilkudniowym co teraz mamy przed sobą. Jestem zawiedziona spadkiem wagi, tym że tyle w to wkładam wysiłku i cierpliwości, a takie marne efekty są. Jak pomyślę, że właściwie do urlopu męża zostało 3,5 miesiąca (nooo, można podciągnąć pod 4 miesiące) to mi się słabo robi, bo przecież wtedy mamy wylot do jego rodziny, a ja nadal nie będę zbyt dobrze się czuła w swojej skórze, choć zaczęłam się odchudzać w listopadzie 2018. Przykro mi jak o tym myślę i odechciewa mi się wszystkiego, zwłaszcza przez to, że muszę tak walczyć z metabolizmem i pilnować tego, żeby się normalnie wypróżniać pomimo prawidłowej diety. I przeczyszczać się, gdy już za długo nic nie było i boję się skoku wagi. Do czerwca pewnie będę ważyć jakieś 7 kg mniej niż teraz, czyli pewnie 75 kg... i tu już ostatnie podrygi przed wakacjami, bo w połowie lipca już urlop, więc mogę schudnąć jeszcze 1 kg w ciągu tych dwóch tygodni i wyjdzie ok. 74 kg na wakacje... ehh, gdybym tylko mogła regularnie się załatwiać w łazience... muszę wypróbować jakichś nowych sposobów lub lekarstw, bez tego nie dam rady, muszę wspomóc jelita, myślę też o podniesieniu kcal w diecie, ale boję się ryzyka, że to jeszcze bardziej opóźni chudnięcie i w efekcie przytyję i będę musiała znów schudnąć świeżą nadwyżkę. Dziewczyny, zgrzeszyłam dziś i nie wiem co mi jest, ale mam dziś wilczy apetyt, myślę że zjadłam dziś spokojnie z 1550 kcal+. Zobaczyłam, że znów cały dzień nie mogłam się wypróżnić i nie wiem, co mi odbiło, ale włączył mi się ciągły głód... to nie był głód właściwie, nie byłam głodna, ale czułam, że muszę, zawsze w takim momencie wierzę że po obżarstwie się wypróżnię :/ Wcześniej zjadłam makaron z odrobiną sosu spaghetti bez ważenia (gdy nie ważę i nie widzę ile kcal, to mi bardziej smakuje i tracę kontrolę... masakra) Teraz jeszcze mąż oglądał mecz to sobie dołożyłam garścią orzechów (nerkowca, pistacje) + dwie wasy i płatki owsiane prażone z miodem... tym wszystkim sobie dobiłam kalorii dzisiaj... Jutro jeśli nadal nie będę mogła się załatwić, to znów wypiję herbatę z senesem, czyli znów się przeczyszczę, co do niczego dobrego nie prowadzi...
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10