fatsecret
Zarejestrowani-
Zawartość
245 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez fatsecret
-
Nalka wiem jak to jest jak jest więcej ludzi, rodziny, jakieś odwiedziny, ostatnio byłam na zaręczynach... sama za kilka dni wyjeżdżam samochodem do kilku krajów odwiedzić rodzinę i się boję co tam będzie. Zawsze mi jest głupio wybrzydzać, albo robić sobie osobno jedzenie bo czyjeś jest za tłuste... i zwykle po takich odwiedzinach i wyjazdach wszystko mi wracało co sobie schudłam wcześniej... tym razem z moim facetem postanowiliśmy, że jak będzie coś, czego totalnie w domu bym nie zjadła (np. jego rodzina często robi ultra tłuste jajecznice w dodatku z serem) to dla mnie zrobimy coś innego i tak. Dobrze, że on też panuje nad sytuacją i wspiera U mnie dzisiaj na wadze było 78.6 kg. Kurczę naprawdę się cieszę, chociaż czuję, że to wciąż sporo za dużo, ale startowałam z 91 kg więc i tak się cieszę z tego, gdzie jestem. Obym tylko się nie cofnęła na tych wyjazdach, bo to najgorsze uczucie po powrocie tak bardzo Cię rozumiem Nalka. A jak u Ciebie waga teraz? Ważysz się w ogóle? Ile mniej więcej ważysz? Bo pamiętam, że Ty sobie sporo schudłaś i już super miałaś wagę wracaj szybko na właściwe tory!!! MamaDwojki co u Ciebie? Dziewczyny, piszcie kochane, jak tam u Was
-
Nie przejmuj się postami „KasiaTo” bo ta osoba kopiuje i wkleja to samo w każdym wątku więc jedynie co zostaje, to ignorować. a Tobie z całego serducha życzę powodzenia i wytrwałości zdawaj relacje jak Ci idzie, bo jestem bardzo ciekawa jak Ci się ta dieta sprawdzi ja zaczęłam odchudzanie z wagą 93,5 kg a teraz mam na liczniku 79.7 kg, więc mamy podobną wagę aktualnie tylko mi coraz wolniej już spada, przez długi czas redukcji, a z Ciebie na początku będzie bardzo szybko leciało na pewno, co daje dodatkowego kopa Trzymam mocno kciuki!!! Co w ogóle jesz? Jak się odżywiasz na codzień, jakie porcje? Nie chodzi mi o postne dni
-
Heeej kochane wszystko u Was w porządku? Mama dwojki jak sobie radzisz z nowym członkiem rodziny? Przesypiasz noce normalnie? Mam nadzieję, że tak i że maluszek jest grzeczny i nie daje mamie popalić Odpowiadając na Twoje pytania to się unormowało no i waga na dziś 79.7 kg, co jest dla mnie ogromnym sukcesem, od dawna nie widziałam siódemki z przodu, idę po więcej niestety waga tak skacze i spada ostatnio, co jest wkurzające, ale trzeba być cierpliwym bo ostatecznie zawsze utrzymuje się tendencja spadkowa. ponad 3 lata temu ważyłam 63 kg. Ale pytałaś do jakiej wagi ostatnio zeszłam - rok temu jak się odchudzałam przed wyjazdem do Norwegii ważyłam 80.5 kg, nie zdążyłam nawet ujrzeć tej 7 z przodu, bo dojechaliśmy na miejsce, poznałam rodzinę mojego, jadłam to co dawali (a było tłuuuustoo i bardzo kalorycznie, ja nie miałam odwagi prosić o coś innego, bo Pani domu się bardzo starała) i nie liczyłam kcal bo nie miałam jak... i waga poszybowała w górę ale ja wtedy odchudzałam się na diecie niskokalorycznej. Teraz jem naprawdę sporo i w ogóle nie chodzę głodna, wręcz przeciwnie. Więc teraz mnie jedzenie nie kusi, bo moja redukcja jest porządna... i powolna ale porządna!!! Mam nadzieję, że się trzymacie i wszystko idzie po Waszej myśli buziaki!
-
Dziewczynyyy, wracajcie Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze 🥰 Jak się czujecie? Co u Was? buziaki!
-
Hej, potrzebujesz wsparcia? Możesz to traktować jako pamiętnik i pisać tu wszystko odnośnie swojego odchudzania za mną długa droga i jeszcze jakieś minimum 10 kg przede mną do zrzucenia
-
Nalka dziękuję To zawsze tak jest, ze musimy upasc, zeby sie pozniej podniesc i redukować dalej - znam to z autopsji i trzymam kciuki! dziewczyny jak dałyśmy ciała, to zazwyczaj samoistnie nie myślimy o tym, żeby wejść na forum i się komuś pochwalić, nawet jeśli wypadałoby E-milka faktycznie tez widzialam, ze na innych tematach nie ma zbyt wiele osób np. o podobnej wadze co moja i tez by mnie to trochę zniechęcało chyba. co do wirusa to kurczę oby nie było żadnej drugiej fali u mnie juz widzialam 81 kg a teraz mi skoczyła waga do 82 kg choć jem normalnie jak wcześniej Więc może to woda się zatrzymała albo soli za dużo zjadłam. w każdym razie moja redukcja wymaga ode mnie ogromnej cierpliwości bo spada waga, już się cieszyłam, że zobaczę zaraz 7 „z przodu” na wadze, a tu tak opornie zaczęło iść nagle i to w dodatku w górę poszło wiem, że wszystkim nam jest dosyć trudno, więc trzymam kciuki kochane
-
Hej, dziewczyny! Mama dwojki - jak się czujesz kochana??? Dawaj znać czy wszystko w porządku z Wami, Tobą i maluszkiem! I gratulacje dziewczyny jak u Was? Jak przeżyłyście ten czas gdy trzeba było siedzieć w domu? Ja ogólnie ogromnie współczuję, to musiało wpływać bardzo źle na psychikę, zwłaszcza jak ktoś mieszka w ciasnym mieszkanku i nie mógł nigdzie się ruszyć. Tu, w Skandynawii, od samego początku nie było żadnej paniki, normalnie wszystko funkcjonowało i funkcjonuje, nikt nie stracił pracy, nie było obowiązku zakładania maseczek. Gospodarka jest na takim samym poziomie jak wcześniej. Wydaje mi się to bardzo racjonalne. Ludzie bez presji dbali o ograniczenie kontaktu w sklepach i zachowywali odległość. Tu nigdy zresztą nie ma tłumów... Co do odchudzania, to ja się nie poddałam ani na chwilę. Tylko, że bardzo opornie mi idzie, bo schodzi mi jakieś 2 kg na miesiąc... więc muszę być naprawdę mega cierpliwa, żeby to przetrwać. Zwłaszcza, że w ciągu miesiąca waga skacze, spada, skacze, spada i ostatecznie po miesiącu widzę to -2 kg. Staram się za często nie ważyć. Mierzę się i centymetry też lecą. Jestem zadowolona. Ostatnim razem gdy podawałam tu wagę, to ważyłam ponad 87 kg. Na dzień dzisiejszy jest 81 kg. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę 7 z przodu, a jestem blisko. A później 6 z przodu. Daaawno jej nie widziałam Swoją drogą ćwiczę i mam mega ujędrnione ciało, jestem naprawdę zadowolona. Ćwiczę to, na co akurat danego dnia mam ochotę, nic konkretnego ani monotonnego. Czasem nawet tydzień tylko spaceruję, jak nie mam weny na nic cięższego. Piszcie kochane co u Was. Myślę, czy kiedyś jeszcze dziewczyny się odezwą oprócz Nalki i Mamy dwojki, czy może tu zaglądają? Ja przyznam, że nawet jak nie pisałam, to czasem tu zaglądałam... tak z ciekawości co u Was... bo czytam czasem inne wątki tutaj w kategorii Diety i czasem tu wchodziłam sprawdzić, czy wszystko u Was w porządku. Jak się czujecie, jak Wam idzie? Jak samopoczucie? Buziaki
-
Hej dziewczynki faktycznie gościa nie miałam i mnie nie było jeszcze jakiś czas, nawet nie zaglądałam, bo kilka rzeczy mi spadło "jak grom z jasnego nieba" i nie było mnie nawet w domu, chciałam odpocząć od mojego też, tydzień byłam poza domem (wiedział oczywiście gdzie, chciałam odetchnąć jedynie) iii tak, musiałam sobie kilka rzeczy ułożyć w głowie. Wczoraj wróciłam do domu. Dietkę trzymam bez zarzutów, waga spada, jest oki Martyna, trzymam kciuki, że jednak zajdziesz w końcu w ciążę bez problemu. Pewnie gdy już nie będziesz tego aż tak bardzo chciała i zaczniesz się godzić z faktem, że to nie pora znam kilka takich przypadków. Na razie się nie rozpisuję, ale oczywiście bądźcie spokojne - u mnie jest wszystko dobrze z dietą a jeśli chodzi o prywatne sprawy, to nie chcę się tu na forum rozpisywać, zamilknę Buziaki i super sobie dajecie radę jestem dumna z Was, za każdy zgubiony centrymetr i zrzucony gram! nie przejmujcie się jak jest pod górkę, albo jak Wam chwilowo nie idzie... nawet jak się "nażrecie" to wracajcie prędko do dietkowania i będzie dobrze. Nic straconego. Buuuuziaki!
-
Witajcie kochane :) cały czas u mnie ostatnio poszukiwanie ...enki na ślub, bo to już niedługo, a ja nic nie mam (dziś całe miasto przeszłam i nic, masakra!) + poszukiwanie prezentu. Martyna jesteś przemiła :* (swoją drogą gratuluję osiągnięć, musisz już wyglądać przepięknie!) i tak, chcę zrobić im jakiś fajny, osobisty prezent, taki który zawsze będą wspominać z uśmiechem :) no i planuję dać im też gotówkę w kopercie, bo to zawsze się przyda :) jutro wybieram się do Norwegii samochodem do rodziny narzeczonego, nie będzie mnie w domu cały tydzień, po czym wrócę na 2 dni (zamówię w tym czasie ...enki przed powrotem tutaj i przymierzę po powrocie i na jakąś się zdecyduję w ciągu tych 2 dni, wszystko na wariata i mam lot do Warszawy <3 pobędę chwilę w Warszawie i mam lot do Anglii na ten ślub... więc no teraz będę zabiegana, ostrzegam, mogę nie mieć kiedy wchodzić kochane, ale jestem z Wami myślami :) pod koniec sierpnia wracam do domu tutaj. Z dietą znowu nawaliłam, nie wiem kiedy to się skończy, już mi jest naprawdę źle pod tym względem, nic nie chudnę od dłuższego czasu, a wcześniej było mi tak łatwo... Trzymam za Was kciuki, miłego wieczorku :)
-
Nalka oczywiście masz rację, ale nie przemyślałam zniknięcia, to nie było z premedytacją, to się po prostu stało za co Was wszystkie przepraszam. Nie planowałam tego. Każda z nas przez to pewnie przejdzie, że stara się jak może, trzyma dietę i jest aktywna, a waga ani rusz i centymetry tak samo, miałam tak długi czas, wtedy jest bardzo łatwo się złamać i po prostu człowiekowi jest ciężko. Zołza i Martyna kochane :) wróciłam wróciłam, znów się trzymam :) Odnośnie tego mojego przytycia to przytyłam jakieś 3 kg, ale już trochę zeszło bo się znów wzięłam w garść. Ważyłam jakieś 83,5 kg w najgorszym momencie podczas "załamania", a dziś mam na wadze 82,1 kg. Może to załamanie było dla mnie dobre, i tak czasu już nie odwrócę, ale może kg będą teraz szybciej spadały tak jak zwykle jest na początku odchudzania... zobaczymy :) Za miesiąc ślub brata, nie chcę się na tym ślubie źle czuć, ale i tak nie jestem w stanie schudnąć przynajmniej 10 kg w miesiąc, żeby moje samopoczucie było znośne. Nie wiem jaką założyć ...enkę, żeby było ok, tak samo nie mam prezentu jeszcze dla Pary Młodej, bo nie mam żadnego dobrego pomysłu... Dziewczyny, co dałyście/dajecie na ślub? Może mnie zainspirujecie :) Miłego dnia wszystkim!
-
Hej dziewczyny! Raaaany, ale długo mnie nie było. Przeczytałam dziś pobieżnie to, co pisałyście w ostatnim czasie i widzę, że sporo z nas przeżyło załamnie dietowe. Ja zniknęłam na początku tak jak pisałam wcześniej, bo poleciałam remontować mieszkanie mamy w Polsce (tam też jadłam często na mieście, pizze, zapiekanki, różnie). Tyle dobrego, że miałam zajęcie i byłam w ruchu więc nie było tak źle jedząc czasem bezwartościowe jedzenie... a później zniknęłam, bo się poddałam z dietą i jadłam jak opętana. W Polsce wszystko smakuje lepiej, gdy jestem tam na wakacje... Chociaż w sumie mi wszędzie wszystko smakuje dobrze, co widać po mnie... :D Miałam do wczoraj tak samo jak Ty, Mama dwójki, że jadłam nie dlatego że jestem głodna, a dlatego że po prostu ciągle myślałam o jedzeniu i miałam na nie cały czas ochotę. Jadłam wszystko i ile chciałam. Nigdy nie oglądam żadnych seriali bo zwykle szkoda mi czasu, a ostatnio się wciągnęłam w jeden i mogłam przez kilka dni pod rząd siedzieć na kanapie, robić jedynie kilkaset kroków dziennie po domu (w drodze z kuchni do kanapy i z kanapy do łazienki...) i jeść krakersy, chipsy, michałki (Boże, smak dzieciństwa!) i inne śmieciowe jedzenie - aż moja cera dała się we znaki, pojawiły się dwa wypryski, czego baardzo dawno nie widziałam u siebie bo mam gładką i ładną cerę zawsze. Fuj. Już na szczęście przechodzi i mam nadzieję, że nic nowego się nie pojawi. Oczywiście przy jedzeniu czego chce i piciu małej ilości wody się nie załatwiałam przy okazji - wiadomo, moim jelitom się to nie podobało :) Okazuje się, że za lekko ponad miesiąc mam ślub mojego brata... a ja w takim stanie... Sprawdzając teraz swoje notatki okazuje się, że nic od ponad 2 miesięcy nie schudłam, tylko przytyłam. Brawo. Jest mi po prostu źle. Brak mi silnej woli i czuję, że nawet jak teraz kilka dni znów będę "twarda" to mi minie szybko i znów zacznę się obżerać. Kiedyś naprawdę miałam silną wolę i nie przypominam sobie żebym miała dni obżerania czy słabości... i uparcie dążyłam do celu i szybko go osiągnęłam. Załamka. Ja też powinnam była nie pisać, żeby Was nie dołować, ale chciałam być z Wami szczera i trochę sobie oczyścić sumienie pisząc Wam o tym. Przy okazji witam nowe dziewczyny :) PS. Dziękuję Wam za pamięć - przeczytałam kto tam się o mnie pytał i mnie wywoływał, miło bardzo :) buziaki :)
-
Martyna przekonałaś mnie co do basenu, kupię sobie któregoś razu wejściówkę z narzeczonym i skoczymy żebym się oswoiła :) chociaż szczerze nie wiem czy zakup teraz karnetu (i tak kupię po powrocie z Polski, czyli w drugiej połowie czerwca) to dobry pomysł, bo mieszkam nad morzem i w czerwcu będzie piękna pogoda, a mieszkam kilka minut pieszo od morza + mam wyjazdy zagranicę w wakacje więc mnie tu w domu prawie nie będzie. Dlatego może lepszym wyjściem będzie teraz sobie kupić kilka razy zwykłe wejściówki, później wystarczy mi morze, a z kolei we wrześniu mniej więcej wykupić karnet na basen z sauną na rok. No i we wrześniu też już będę wiedziała, czy zostajemy w tym mieszkaniu (w tym mieście) czy się przeprowadzamy, bo też nie ma sensu kupować na rok jeśli się przeprowadzę jesienią. A co to za kwasy (hialuronowy?), co one zawierają i czy widać poprawę na twarzy? Jesteśmy chyba w podobnym wieku, ale ja jeszcze sobie nigdy nic nie wstrzykiwałam, ogólnie boję się zaufać komuś kto miałby mi coś wstrzyknąć i boję się igieł :D
-
Martyna, ja bym poleciała do Grecji - marzy mi się i wydaje mi się, że to znacznie lepszy wybór niż Hiszpania. :)
-
Mama dwojki o widzisz, jednak rezygnacja z trampoliny i jak dla mnie to dobra decyzja, nie tylko ze względu na Ciebie ale i na dzieci właśnie - może tą decyzją sobie zaoszczędziłaś sporych kłopotów zdrowotnych. Z dziećmi to chwila nieuwagi czasem, a jak trampolina by była cały czas w domu to większa szansa, że coś w końcu by się stało. No i nie będzie zajmować miejsca! Znajdziesz sobie inne zajęcie, zwłaszcza że robi się ciepło :) Widzę, że obie już jemy do 1400 kcal :) ja już dłuższy czas tak jem i jest mi najlepiej właśnie z tą kalorycznością, choć mimo wszystko to ciągle mój problem, że tak jak do mięsa mnie w ogóle nie ciągnie - tak do słodyczy bardzo... i walczę ze sobą codziennie, raz zrobiłam odwyk w domyśle jakieś 2 tygodnie bez słodyczy, ale po 3 dniach wymiękłam i zjadłam słodycze (koleżanka do mnie wpadła z dzieckiem, więc kupiłam słodycze i ciasto, przy okazji się złamałam...) Dziewczyny, ja wczoraj byłam zapytać o kartę całoroczną tutaj na basen i saunę, choć szłam tam z myślą że chcę się podpytać o karnet na saunę (ale jak się okazało tutaj jest to połączone, jest basen z sauną i nie ma oddzielnych wejściówek na to)... Bardzo dawno nie byłam na basenie i nie wiem właściwie czy bym się przemogła i żal kupować od razu całoroczny karnet - wolę najpierw spróbować choć raz wcześniej i pewnie kupię taką wejściówkę żeby się przekonać jak się tam czuję (wiadomo, mam opory bo wyglądam źle i pewnie źle się czuję w stroju kąpielowym zwłaszcza przy obcych). Niedługo jednak znów lecę do Polski na dłużej, więc kupię karnet w razie co po powrocie, jeśli się zdecyduję. Brakuje mi sauny i bardzo bym chciała chodzić właśnie na nią, ale może przy okazji się przemogę co do basenu, zwłaszcza, że to sport odpowiedni dla mnie bo nie obciąża stawów...choć nie byłam na basenie od wielu wielu lat... Jak dawno nie byłyście na basenie? Jak do tego podchodzicie? waga na dziś 81,7 kg więc znów jestem na dobrej drodze do ujrzenia siódemki z przodu.
-
Hej :) Ja też w majówkę dałam czadu, dużo słodyczy i niezdrowego jedzenia wpadło, a przy tym mało ruchu. I znów waga podskoczyła od razu, bo dziś ważę 82,2 a dopiero co ważyłam już 80,5 kg. Trochę załamka, ale ok, nie poddaję się tylko muszę się wziąć w garść jak my wszystkie. Trzymam za nas kciuki :) Witam też nową babeczkę - Katarzynę :) Pamiętam Cię I_can, super że wróciłaś jednak i nie przytyłaś przynajmniej :) Miłego dnia!
-
Mama dwojki też się prawie skusiłam w Polsce na duszki bo tęskniłam za nimi, ale tyyyle jadłam złego że dobrze że ich dodatkowo nie kupiłam, ale przypominają mi dzieciństwo :) u mnie ostatnio mąż oglądał mecz i też zjadłam trochę laysów i trochę orzeszków ziemnych solonych (najgorsze z możliwych) ehhh, ale okres mi się zaczął więc mam wzmożoną ochotę na te wszystkie niedobre rzeczy. Ciocia w Polsce mi kupiła wielką pakę michałków i też wczoraj je podjadałam, uwielbiam je :x między mną a narzeczonym jest... okej, sporo mu tłumaczę i mówię jak się czuję, więc zobaczymy, może się poprawi. Wczoraj kupiłam bilet do Polski i już od wczoraj nostalgia że mnie nie będzie i będziemy oddzielnie. Mnie wykańczają wyjazdy bez niego, bo... ciągle do mnie dzwoni i zawraca głowe gdy załatwiam w Polsce sprawy :D ale no tęsknię za nim też, tylko tam jest tyle do roboty, że nie siedzę przy telefonie. Poza remontem to umówiłam się do stomatologa, muszę odebrać paszport, umówiłam się tez na lifting rzęs z laminowaniem (to taki zabieg wzmacniający rzęsy, są po tym bardziej podkręcone i odżywione) i tak swoją drogą była któraś z Was już na takim zabiegu, jesteście w stanie ocenić czy jest faktycznie super? Taaa, mąż doradzał wtedy kupić jej coś obleśnego jak go trochę postraszyłam po przyjeździe od teściowej, ale jak byliśmy w Polsce to nalegał żeby jej kupić ten szampon, który chciała, ale nieee nie nie nie :) kupiłam coś innego, też super, ale nie chcę żeby dostawała to co sobie "zamówi" bo tak będzie za każdym razem :) a tak to w końcu odpuści zamawianie co chce za darmo z Polski :) Na trampolinie moja siostra kiedyś sporo schudła, ale ona ma duży ogród i ciągle ta trampolina u niej stoi, ja gdybym miała postawić w mieszkaniu i zajmowałaby tyle miejsca, to bym nie chciała, zwłaszcza że tyle kosztuje. Ale może ja też inaczej na to patrzę, bo ja mam problem z kostką i nie lubię trampoliny bo przy okazji można sobie łatwo skręcić nogę, a mi to przychodzi z łatwością, więc się nie narażam :D ale tak jak mówię - moja siostra pięknie schudła skacząc na trampolinie i bardzo poleca, widać było po niej mocno, bo jednak na trampolinie wszystko pracuje. Generalnie na Twoim miejscu właśnie kupiłabym tańszą żeby sprawdzić, czy mi się za szybko nie znudzi i czy to dla mnie. Bo wydasz 1100 zł, zajmie mnóstwo miejsca, a jeśli po miesiącu Ci się odechce to wydane pieniądze w błoto, bo albo będzie nadal zagracać albo sprzedasz taniej niż kupiłaś żeby się pozbyć. Odnośnie rodzinki z Polski, to... oni mnie widzieli ostatnio jak byłam jeszcze kilka kg lżejsza niż teraz, więc nie reagowała rodzinka i dobrze :D ale ogólnie pozytywnie, mówili że ładnie wyglądam :) ale dla nich to tak jak wcześniej pewnie pod względem sylwetki :) a rodzinka tutaj - teściowa nic nie widzi (przynajmniej nie mówi, a ja się pytać nie będę), siostra męża zauważyła i pochwaliła, że wyglądam szczuplej i ładniej (jest sympatyczna, lubimy się) i moi rodzice też zauważają :) Pojeździłam na rowerze, teraz sprzątam i robię przemeblowanie, byleby jak najdalej od jedzenia bo wczoraj się obżarłam słodyczami za bardzo :) miłego dnia również!
-
Patrzę na to co napisałam, że waga teraz 80.7 kg i kilka razy już byłam tak blisko tej 7 z przodu i za każdym razem w ogóle nie spada poniżej, tylko tak się dzieje, że cały czas muszę czekać na tę siódemkę... Eh, ledwo 2 lata temu ważyłam nieco ponad 60 kg i myślałam, że już zawsze będę tak wyglądać, byłam jeszcze pod względem siebie krytyczna, ciągle ćwiczyłam i chciałam chudnąć więcej... a teraz to marzenie ważyć tyle co wtedy... :) ahh, ale się czułam lekko i miałam mnóstwo energii... Lubię sobie to przypominać, motywuje mnie to, bo przecież chcę znów się tak czuć, jak wtedy. Wszyscy (znajomi i rodzina) mnie podziwiali jak pięknie wyglądam. Ahhh! Wróćmy do rzeczywistości... :D Idę na rower!
-
Martyna, Ty moja duszo :D przypomniałaś mi tym tekstem o tym, że ledwo przyleciałam i już jutro muszę się zobaczyć z teściową bo będziemy w okolicy i nie omieszkamy wpaść do mamusi :))))) wracając z lotniska wpadliśmy do najstarszej Ikei na świecie, zjadłam wegetariańskie klopsiki z kaszą (mniaaam) i później poszliśmy na spacer po okolicy, nagle dzwoni telefon męża. Oczywiście ukochana teściowa! Zapytała o to, co jej kupiliśmy w Polsce :) moja mama w życiu by nie zadała tak bezczelnego pytania, w ogóle wspomnę o tym też, że teściowa przed naszym wyjazdem zebrała wszystkie zegarki którym trzeba było wymienić baterię i powiedziała, że tu będzie drogo to zrobić więc żebyśmy w Polsce wymienili baterie tym wszystkim zegarkom i zegarkom jej drugiego syna :) więc gdybym coś takiego w ogóle zrobiła, to bym się nie upominała o dodatkowy prezent, bo i tak za te zegarki zapłaciłam 80 zł więc jeśli mam dodatkowo ochotę jej coś kupić, to kupię, ale kurcze co za bezczelność dodatkowo jeszcze pytać po powrocie co jej kupiłam. Nawet nie jesteśmy ze sobą blisko, PRZYPOMINAM ŻE OSTATNIO KUPIŁA MI SZMATĘ WYCIĄGNIĘTĄ Z LUMPEKSU :) pokazując przy tym nowe piżamy ze sklepu, które kupiła swoim córkom :))) Nie cierpię jej po prostu, ale kupiłam jej jeszcze 2 rzeczy (mąż nalegał żeby jednak coś dla niej mieć), niech ma, ale za miesiąc nic jej nie przywiozę jak polecę sama :) za każdym razem jak lecę to wożę stąd tam dla rodziny słodycze i stamtąd tu prezenty też, ale no kurczę szkoda mi kasy przyzwyczajać ją tak na całe życie, że będzie wiecznie obdarowywaną księżniczką :) bo nie będzie, nie ze mną :) gdyby była miła i kochana, to inna sprawa, aż samej chciałoby mi się jej coś kupić, ale jak ona jeszcze dopisywała w wiadomości co chce od nas z Polski (przykładowo szampon z Rossmanna, bo kiedyś jej moja mama kupiła i chce ten sam) a tutaj też są takie, niech sobie kupi :))))) MamaDwojki! kochana, ale Ci współczuję tego długiego okresu :( a waga zejdzie szybko, to tak jest, ja też bardzo szybko przybrałam ale na szczęście to szybko też schodzi jak wracasz do odpowiedniej diety :)
-
DZIEWCZYNYYYYY! Witajcie, jakby co to o Was nie zapomniałam, ale... byłam w Polsce, było świetnie, a przy okazji sobie pozwalałam na co miałam ochotę i już po tygodniu widziałam +2kg, zajechałam podczas pobytu tam do mieszkania mamy i mnie natchnęło, żeby to mieszkanie odnowić i wynajmować, skoro nikt w nim nie mieszka, a mama mogłaby mieć stały dodatkowy dochód. No i zebrałam ekipę, bo wśród wujków mam budowlańców itd. :D więc łatwiej, bo zaczęłam robić sporo razem z nimi, trzeba było zrobić miejsce w mieszkaniu i praktycznie ciągle było co robić, dlatego nawet tu nie zajrzałam, nie myślałam o siedzeniu na telefonie, serio :) Wróciłam teraz na miesiąc, za miesiąc znów lecę i zobaczymy na jak długo tym razem, ale naprawdę jest sporo roboty tam :) więc przyznaję się na jakie jedzonko brałam męża na miasto: jadłam kebaba, serniczki z polewą, karpatki i napoleonki, pizzę, zapiekanki w "Zapiexach" (mniam!) i kilka razy KFC. :X raz też skoczyliśmy do restauracji nad wodą na świeżą rybkę (pyyycha) i nagle po tygodniu zobaczyłam że mam więcej na wadze o 2 kg i postanowiłam, że już zwolnię, co zjadłam to moje i wystarczy :D ale przy okazji sporo chodziłam jak na mnie, bo czasem 13.000 kroków, czasem 15.000 kroków (podczas gdy tak jadłam na co miałam ochotę) no i na szczęście wszystko załatwiłam :) Później już jadłam normalnie jak w domu, ale miałam też ruch bo sporo noszenia itd. podczas tego przygotowania do remontu. Centymetry - bez zmian. Waga na dziś 80.7 kg więc no nie jest tragicznie, schodzi ze mnie i przynajmniej zeszło to co przybrałam w Wawie :) Muszę przeczytać co u Was! A i witam nowe koleżanki :)
-
DZIEWCZYNYYYYY! Witajcie, jakby co to o Was nie zapomniałam, ale... byłam w Polsce, było świetnie, a przy okazji sobie pozwalałam na co miałam ochotę i już po tygodniu widziałam +2kg, zajechałam podczas pobytu tam do mieszkania mamy i mnie natchnęło, żeby to mieszkanie odnowić i wynajmować, skoro nikt w nim nie mieszka, a mama mogłaby mieć stały dodatkowy dochód. No i zebrałam ekipę, bo wśród wujków mam budowlańców itd. :D więc łatwiej, bo zaczęłam robić sporo razem z nimi, trzeba było zrobić miejsce w mieszkaniu i praktycznie ciągle było co robić, dlatego nawet tu nie zajrzałam, nie myślałam o siedzeniu na telefonie, serio :) Wróciłam teraz na miesiąc, za miesiąc znów lecę i zobaczymy na jak długo tym razem, ale naprawdę jest sporo roboty tam :) więc przyznaję się na jakie jedzonko brałam męża na miasto: jadłam kebaba, serniczki z polewą, karpatki i napoleonki, pizzę, zapiekanki w "Zapiexach" (mniam!) i kilka razy KFC. :X raz też skoczyliśmy do restauracji nad wodą na świeżą rybkę (pyyycha) i nagle po tygodniu zobaczyłam że mam więcej na wadze o 2 kg i postanowiłam, że już zwolnię, co zjadłam to moje i wystarczy :D ale przy okazji sporo chodziłam jak na mnie, bo czasem 13.000 kroków, czasem 15.000 kroków (podczas gdy tak jadłam na co miałam ochotę) no i na szczęście wszystko załatwiłam :) Później już jadłam normalnie jak w domu, ale miałam też ruch bo sporo noszenia itd. podczas tego przygotowania do remontu. Centymetry - bez zmian. Waga na dziś 80.7 kg więc no nie jest tragicznie, schodzi ze mnie i przynajmniej zeszło to co przybrałam w Wawie :) Muszę przeczytać co u Was! A i witam nowe koleżanki :)
-
Dzień dobry, kochane! Nie dałam rady wczoraj do Was napisać, bo nastąpił totalny zwrot akcji, ciągle obawiam się, że tylko na chwilę i zaraz zapomni o temacie, ale dam szansę. Wczoraj wziął wolne, żeby spędzić razem czas, dlatego nie miałam okazji wejść nawet, nie było mnie w domu do późna. Otóż tego wieczoru, gdy do Was napisałam, miałam przyjemność porozmawiać wieczorem z narzeczonym, rozmawialiśmy do nocy właściwie, wszystko mu wytłumaczyłam co i jak widzę, że nie widzę przyszłości z nim w takiej sytuacji, bo przecież skoro teraz ma tak pozwalać mamie na wszystko, to co będzie jak się kiedyś dzieci urodzą, będzie decydowała za mnie o wszystkim? I że nie ma mowy, że ja na to nie pozwolę, powiedziałam mu że z rozsądku nie dam rady jeśli nie zacznie myśleć trzeźwo i niech się inna męczy. Nie straszyłam go, ale sugerowałam, że nie będę tak traktowana, nie dam sobie w kaszę dmuchać. Wytłumaczyłam mu też ostatnią sytuację, jak źle to wyglądało, że jego mama najpierw wyjęła nowe ubrania, które kupiła w normalnym sklepie i pokazała nam je, a nagle wyciągnęła taką wyciągniętą szmatę bo "kupiła z myślą o mnie" w lumpeksie. Karygodne. Tym razem jego reakcja była nieco inna, powiedział, że totalnie wtedy nie skleił ze sobą tych dwóch sytuacji, że tak zrobiła i powiedział, że naprawdę to musiało być niemiłe, że mnie przeprasza, że w ogóle wtedy tego jakby "nie zarejestrował". W żartach zaproponował mi, żebyśmy kupili w Polsce taką właśnie szmatę z lumpeksu wielką, albo stanik wielki też używany, i zapakować najpiękniej jak się da i podarować jej taki prezent z Polski, bo pomyśleliśmy o niej :) ale powiedziałam od razu, że to nie mój poziom i nie będę robić czegoś takiego. Mimo wszystko, WOW, bo dał mi do tego przyzwolenie w razie gdybym chciała dać jej w kość :) Ogólnie coś się zmieniło na plus, ale jednak mam ciągle z tyłu głowy, że tak pięknie nie będzie. Tłumaczył mi też, że nie ma sił się z nią już kłócić, że zanim my byliśmy razem to spędzili jakieś kilkanaście lat na ciągłych kłótniach i powiedział, że wie jaka jest jego mama, i że całe miasto będzie ją słyszało jak się zdenerwuje. Powiedziałam mu, że mnie to nie rusza i niech krzyczy, ale zwykłe zwrócenie jej uwagi nic takiego jak krzyki by raczej nie wywołało. Powiedziałam mu, że nie czuję w nim oparcia itd. i powiedział, że to zmieni, że przeprasza za te sytuacje. Zobaczymy. Dziewczyny, za kilka godzin wyjeżdżam, mam mega stres, bo najpierw na weekend jedziemy (po drodze na lotnisko) do rodziny narzeczonego (ale naprawdę tam zupełnie inaczej spędza się czas, nie tak jak u teściowej - jest bardzo miło). Od dawna bardzo chcą, żebyśmy przyjechali i dzwonili do nas, że skoro będziemy po drodze, to chociaż tym razem żebyśmy wpadli na dłużej. No więc nam też tak na rękę, bo będziemy bliżej lotniska w razie co i będziemy jechać bez większego stresu :) PS. Waga spada bardzo powoli, ale spada. Dziś 81,2 kg. Ostatnio podskoczyła gdy podwyższyłam ilość kcal żeby nie głodować tak, więc później znów musiałam czekać aż spadnie, dlatego tyle to trwało, ale teraz chociaż jest zdrowiej dla mnie. Jestem cierpliwa :) Bardzo bym chciała już widzieć z przodu 7, ale to się tyyyle schodzi... Boże. No ale okej, pewnie na dłużej też zostanie ze mną waga do której dążę, więc to jest tego warte :) Buziaki i miłego dnia wszystkim!
-
Długo nie pisałam i nagle napisałam esej, wiem, i wiem że nie każdej z Was będzie chciało się czytać - szanuję, jest w porządku. Nawet jeśli choć jedna z Was jednak wykaże wolę, to bardzo za to dziękuję. Napomknę jeszcze, że bardzo źle czuję się u teściowej - jej mieszkanie wygląda jak graciarnia, wszędzie są jakieś rzeczy, figurka jedna na drugiej, kurz i mnóstwo różnych rupieci z lumpeksu, po prostu jakby była uzależniona od tych sklepów. Masakra po prostu. Nie cierpię tam jeździć.
-
Hej dziewczyny. Dawno mnie tu nie było, choć kilka dni temu czytałam co się u Was dzieje, ale nie mam ostatnimi czasy ochoty ani sił nawet rozmawiać z kimkolwiek. PS. Emiska widziałam, że się pytałaś gdzie jestem, buziak kochana, chyba to mnie skłoniło, żeby dzisiaj jednak się odezwać. Trzymam się cały czas diety, spaceruję - w tej kwestii bez zmian, po prostu mam ostatnio jakiś kryzys psychiczny + niedługo wyjazd do Polski (to już za kilka dni, więc wtedy na pewno mnie nie będzie, od razu mówię) + teściowa ostatnio w weekend się strasznie niemiło zachowała (Martyna, mam podobną teściową, choć i tak uważam, że u Ciebie jest totalnie level hard). Przejdę do rzeczy, mianowicie jakoś zanim zaczęłam się odchudząć, w zeszłym roku w listopadzie, podczas gdy ważyłam 12 kg więcej, moja teściowa postanowiła mi coś kupić w lumpeksie, bo ona tam ciągle musi kupować jakieś "perełki" i wszystkich tym "uszczęśliwiać". Wie dobrze o tym, że nie kupuję sobie ubrań w każdym kolorze, że nie każdy kolor mi odpowiada i nie ubieram się kolorowo - po prostu nie lubię. Nie lubię też, gdy ktokolwiek kupuje mi ubrania i mówiłam o tym wielokrotnie (zwłaszcza, gdy jest się otyłym, to się nie chce, bo wstyd jak coś nie pasuje na Ciebie i poza tym będąc gruba nie lubiłam sobie kupować nowych ubrań, swoją drogą moje małe ubrania mnie motywowały do działania. No więc w listopadzie teściowa kupiła mi niespodziewanie kurtkę - kurtka była w rozmiarze L, nie podobała mi się, więc pomimo że widać, że do końca się nie dopinam w tej kurtce, to dodatkowo powiedziałam, że źle się w niej czuje, że wszędzie mnie opina, no i żeby mi nie kupowała ubrań, bo ja wolę sobie je sama kupować. Nie było aż tak tragicznie wtedy z samym rozmiarem, ale chciałam powiedzieć więcej, żeby jakkolwiek mnie nie przekonała, żebym kurtkę wzięła, bo zwyczajnie mi się nie podoba gust teściowej i wiem, że bym w niej nie chodziła. Od listopada schudłam 12 kg. Widać po mnie i to bardzo, mam teraz piękną talię, sporo też cm ubyło mi z brzucha, no po prostu widać, że jestem znacznie mniejsza. Teściowa widzi mnie co tydzień, ostatnio nawet zaczęłam zakładać bardziej przylegające bluzki, bo czułam się w nich komfortowo (przypomnę - góra mojego ciała wygląda całkiem dobrze, nic się nie wylewa, to tyłek i nogi mam teraz najgrubsze, więc na przylegające bluzki podkreślające talie są jak najbardziej ok). Chyba widocznie nie zdążyła zauważyć jednak, że mnie ubyło, choć naprawdę widać to gołym okiem. W weekend podczas wizyty u niej wyciągnęła ubrania nowe, które kupiła swoim córkom, pokazała nam je, ja oczywiście przytaknęłam, że na pewno się spodobają jej córkom (pomimo, że totalnie nie mój gust, nie lubię za bardzo takich wzorów i w ogóle niewiele wzorów lubię)... i teściowa nagle wyciąga taką wyciągniętą, wielką szmatę z lumpeksu (to miała być bluzka), w kolorze ciemnoróżowym (nigdy nie noszę takiego koloru, nie lubię) i mówi, że kupiła mi w second handzie i czy będzie dobre na mnie. Szczęka mi opadła. To było wielkie, z metki XL, ale było tak rozciągnięte, że byłabym skłonna powiedzieć, że weszłoby spokojnie na XXL. Przyłożyłam to coś do siebie, żeby widziała tę wielką różnicę między moim rozmiarem, a rozmiarem tej bluzki, ona siedziała niewzruszona jakby nie widziała różnicy, ja spojrzałam na męża, on patrzył w telefon - oniemiałam. Była taka niezręczna chwila ciszy, powiedziałam że to nie jest mój rozmiar, na co teściowa że jaki rozmiar noszę, ja żeby jej udowodnić od razu, że NA PEWNO NIE TAKI, kazałam mężowi sprawdzić (od razu, przy niej) rozmiar mojej bluzki, którą miałam na sobie. Sprawdził, powiedział, że M (bo noszę już głównie Mki) i tyle. Najbardziej mnie zszokowało, że kupiła mi coś takiego w ogóle. Tak wyciągniętego, brzydkiego, wielkiego. Tydzień temu mnie widziała w przylegającej bluzce, widzi jak wyglądam. Mąż zero reakcji, ogólnie między nami też ostatnio się nieco pogorszyło, bo nie dociera do niego to, co mu tłumaczę, ciągle mi mówił też w tym temacie, że może jego mama nie zauważyła, że schudłam. Widzi mnie regularnie co tydzień - dwa tygodnie i uwierzcie mi dziewczyny, że tego się nie da nie zauważyć, a baba wzrok ma bardzo dobry. Jest ogólnie strasznie uszczypliwa i wszystkim się interesuje, no nie wytrzymuję z nią na dłuższą metę, nie lubię do niej jeździć i jeżdzę tylko po to, żeby później nie nastawiała całego świata przeciwko mnie, jak to zwykła robić na początku, gdy do niej nie jeździłam, bo miałam sporo pracy. Wiem, że napisałam dużo za dużo i nie na temat, przepraszam, ale no nie mogę tego dłużej tak w sobie dusić, a nie miałam komu innemu obiektywnemu tego powiedzieć. Temat dotyczy poniekąd też naszego odchudzania, więc sądzę, że Wy mnie możecie najlepiej zrozumieć. Jest mi strasznie przykro. Po pierwsze, że nie wiem jak się zachowywać w stosunku do teściowej żeby przestała tak robić, a po drugie, że mąż totalnie nie reaguje na takie rzeczy. Wróciliśmy i mu wytłumaczyłam wszystko od A do Z, ale czuję jakbyśmy się totalnie nie rozumieli. Tak samo w moim domu teściowa mi stoi nad garnkiem, gdy gotuję i mówi jak powinnam to gotować, albo że nie powinnam mieszać gdy to gotuję, choć to prosta rzecz i gotuję to co kilka dni i zawsze wychodzi tak samo pyszne, nikt nie narzeka, mój tata jest kucharzem i to on mnie uczył gotować. Każdy ma swoją metodę i nikt nikomu nie powinien wchodzić w drogę. Oczywiście następnym razem nic nie będę dogotowywać podczas jej wizyty i postaram się mieć już wszystko gotowe. Ostatnio też szperała mi w szafie, gdy wszyscy byliśmy przy stole a ona odeszła i poszła zwiedzać nasze pokoje. I znowu mąż nie zareagował, bo powiedział że jest jej synem i to nasze wspólne rzeczy, więc ona czuje się jak u siebie. Nadal nie mogę do siebie dojść po tych wszystkich sytuacjach, jestem chyba z maminsynkiem, choć naprawdę walczę z tym od samego początku i długo widziałam poprawę. Nie mam słów na to wszystko. Następnym razem chyba kupię i porozstawiam dildo i zabawki intymne po domu, może jak coś zobaczy, to się wstrętna baba oduczy grzebać. Potrzebuję prywatności w swoim własnym domu. To już nie jest jej mały synek, że musi sprawdzić czy dobrze poskładał ubrania czy cokolwiek. To wszystko się tak kumuluje, że mamy z mężem ciche dni i dziękuję Bogu, że to jeszcze jednak nie jest oficjalnie mój mąż i wszystko może się zmienić. Zaproponowałam mu wczoraj przerwę, że polecę do Polski, mam tam mieszkanie i pobędę tam jakiś czas, czuję że potrzebuję spokoju. Pobyć sama ze sobą i wszystko przemyśleć. On oczywiście protestuje i nie chce, żebym leciała na dłuższy czas. Wylałam frustrację. Jeśli zechcecie wszystko przeczytać, to bardzo proszę o jakiś obiektywny komentarz, bo może to jednak ze mną jest coś nie tak? Dziękuję. Wiem, że mogę na Was liczyć dziewczyny.
-
U mnie cały czas waga trzyma się 82,2 kg. Odkąd zwiększyłam kaloryczność jestem szczęśliwsza i mam więcej energii, latam ciągle po mieście i nie przejmuję się za bardzo kalorycznością danego posiłku - wiem że i tak się zmieszczę, bo po niskokalorycznej diecie i tak mam zmniejszony żołądek i niewiele mi potrzeba, żeby się najeść, więc jak mam na coś ochotę teraz, to to po prostu jem. Wczoraj na kolację jadłam pyszne spaghetti, narzeczony zrobił. :) Nie mogę usiedzieć przy komputerze ostatnio, a na tym polega moja praca, więc mniej mi się chce pracować gdy słońce świeci, zacznę chyba przyjmować mniej zleceń teraz, żeby mieć więcej czasu dla siebie ;) nie mogę się doczekać już wylotu do Polski.
-
Nalka, ale pycha śniadanko :) Ja na początku diety jak mi brakowało słodkiego, to też piłam pepsi max i te inne zero, wciskałam do nich cytrynę i były pyszne. Czasem i tak zdarza się, że kolana mi się uginają widząc słodycze, np. ostatnio widzałam LODY KINDER BUENO :D różne - rożki, na patyku i kanapki... a często kupuję w tym supermarkecie i nigdy nie wpadły mi w oko... no i odkąd je zobaczyłam, to o nich myślę i czekam na odpowiedni moment. Jak któregoś razu poczuję, że już muszę bo nie wytrzymam, to wtedy kupię :D na razie będę o nich myśleć i marzyć haha Martyna, super, że masz tak dużą motywację, że nawet bierzesz ze sobą gumy do ćwiczeń, żeby ćwiczyć w pracy, szacuuun :) Mama dwojki no jasne, że jest nas więcej w tym kryzysie, zwłaszcza, że prawie wszystkie zaczęłyśmy mniej-więcej w tym samym czasie i minęło sporo czasu, wszystkie jesteśmy w jakimś stopniu zmęczone tym pilnowaniem się itd. ja już kolejny tydzień nie mogę spaść poniżej 82 kg, a widziałam już na wadze dawno temu 81,7... także to odchudzanie uczy cierpliwości, ale nie ma co ukrywać, że nie raz wychodzimy z siebie i tracimy nadzieje, mamy kryzysy. Jak u lekarza, miałaś jakieś nieprzyjemności? Czy łatwo poszło? :)