Atena
Zarejestrowani-
Zawartość
49 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Atena
-
Natala, a żebyś wiedziała. Okazało się, że nigdy nie miałam nerwicy. Oficjalnie od kilku miesięcy mam nową diagnozę: Choroba Afektywna Dwubiegunowa. Po zeszłorocznym klasycznym epizodzie hipomanii, zmieniłam psychiatrę i się okazało, że byłam całe życie źle diagnozowana i źle leczona. Mam nowe leki i wiecie co... jakoś mi lepiej :) Wreszcie minęło to dziwne uczucia, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Od września wróciłam do pracy, piszę, wydaję... Gabrysiek w tym roku idzie do przedszkola, Jasiek do szkoły... Kiedy to minęło? Moje życie to ostatnio wielki rollercoaster, że nawet nie mam czasu się zastanowić nad swoją chorobą. Jasiek też wychodzi na prost, nadrobił całe zagłości w mowie. Chwilowo u mnie jest stabilnie :) <3
-
Nie, nie jestem, choć już ostatnio się zastanawiałam. Ale kurczę ja już nie mogę nawet być, więc bez przesady. Chyba bym ześwirowała doszczętnie z kolejnym. Kiepsko. Prowadzę walkę z MOPSem ostatnio, bo załatwiam Jaśkowi psychologa i logopedę, a oni kłody podnogi rzucają i o wszystko się trzeba wykłócić. Badanie genetyczne nie wykazało żadnej wady genetycznej u Jaśka, ale mamy jeszcze dwa badania inne zrobić, na szczęście już na NFZ. Jestem po prostu już przytłoczona tym wszystkim.
-
U mnie rok się zaczął intensywnie... Zaczęłam wreszcie pisać, więc może nawet znajdziecie mnie kiedyś w ksiegarni Ale to jeszcze trochę. Jedna powieść co prawda skończona, ale teraz będę brała udział w konkursie i muszę napisać inną, bo ta skończona nie łapie się fabularnie. Pamiętając moje przejścia z bratem nigdy nie spodziewałam się, że moi chłopcy będą obdarzać się taką czystą braterską miłością. Choć Gabrysiek jest urwis i już wszedł w ten wiek, że prowokuje i zaczepia (a potem zwala na Jaśka, że mu krzywdę zrobił), to jednak zawsze pierwsze co to wybierze Jaśka. A Jasiek to idealny starszy brat, który i Gabryśka przypilnuje i uspokoi i przytuli
-
Poczatekczerwca: gratulacje! Pamiętam to swoje przerażenie dwa lata temu. Cała ciąża u psychiatry i psychologa. Koniecznie się udaj, jak już masz takie obawy. Pamiętaj, że zgodnie z ustawą Za Życiem MUSZĄ Cię przyjąć w ciągu najwyżej 7 dni do psychiatry i psychologa. Jeśli ci odmówią, to poproś o odmowę na piśmie. Wówczas bardzo szybko się miejsca znajdują. Ja miałam cotygodniową sesję z psychologiem przez niemal całą ciążę. Do tego co miesiąc u psychiatry, czy na pewno nie musi mi włączyć leków. Przetrwałam Będzie dobrze Dziewczyny, my zrobiliśmy zbiórkę na zebranie funduszy na badanie genetyczne dla Jasia, które może nam pomóc w ustaleniu ostatecznej diagnozy, bo kosztuje 7 tys. W 5 dni udało nam się zebrać wszystkie pieniądze, dzięki znajomym i nieznajomym. Nawet nie wiecie, jaka szczęśliwa jestem z tego powodu
-
Kurczę, Pop, a ja się tak żaliłam na problemy z Jaśkiem. Trzymam kciuki, aby się wszystko ułożyło. Natala, ja to skończyłam ostatnio u kardiologa i zaczęła podejrzewać wadę serca. Echo co prawda wykluczyło, ale ile stresu się najadłam to już moje. Chwilowo dopadają mnie jakieś czarne myśli, ale stara się nad nimi panować.
-
Madziorania, wiem co mówisz. Ja też w pewnym sensie mam nerwicę przez osobę, która już nie żyje. Która zafundowała mi dzieciństwo pełne przemocy, niezrozumienia i koszmaru. Mnie udało się wybaczyć. Zrobiłam się przez to wszystko silniejsza i wiem, do czego nie dopuścić jako matka. Mam nadzieję, że moi synowie nie będą nigdy myśleć i mówić o mnie jako o tej złej. Natala, no właśnie są trzy opcje z tego, co zdążyłam przeszukać publikacje z psychiatrii: Schizofrenia, zaburzenia schizoafektywne i zaburzenia dezintegracyjne. Jedno gorsze od drugiego. A wszystko przez to, że leki neurologiczne nie działają (które okazują się być też stabilizatorami nastroju w psychiatrii), a powinny Jaśka wyciszać. A on jest cały czas jak tykająca bomba. Do tego od początku roku notorycznie ze sobą rozmawia, ale twierdzi, że tylko nam się wydaje. bo przecież nikogo nie ma. No i widzi różne dziwne rzeczy. Teraz w weekend musielimy mu demontować łóżko piętrowe bo za żadne skarby nie chciał wejść na góre, bo tam śpi duch. Normalnie jestem przerażona tym wszystkim. Na szczęście u Gabriela jedyny problem aktualnie to katarek, a tak to rośnie na drożdżach i wielka w nim pociecha. Jest tak bystry a przy tym tak bezczelny w swojej rozkoszności, że ma się ochotę go zjeść Kiedy minęło te 15 msc to ja nie wiem...
-
No ja zaczęłam pisać, jak miałam problemy z zajściem w pierwszą ciążę. A teraz? Jasiek zaraz 6 lat kończy... Gabriel ma 15 msc. Ale nie mam czasu na myślenie. Jestem w rozpaczy po prostu. Byliśmy u psychiatry i u Jaśka podejrzewa schizofrenie. Powiem Wam, że świat mi się załamał. Zbieramy teraz pieniądze na rozszerzone badanie genetyczne (6000 zł) i na specjalistyczny rezonans głowy (1300 zł), żeby zdiagnozować dogłębniej problem. Jakbyście chciały pomóc to to bardzo prosimy o przekazywanie w przyszłym roku 1% z PITów wpisując numer KRS 0000127075, a w cel szczegółowy #4182 Jan Stachowiak, lub jeśli macie taką ochotę i możliwość to możecie także wpłacić darowiznę na numer konta 23 1030 1508 0000 0008 1718 0035 z dopiskiem #4182 Jan Stachowiak
-
Natala, no ja niestety mam z bratową dużo spięć o opiekę nad małą. W sensie nie mogę patrzeć na to, co oni robią. Mała jutro końcy trzy tygodnie. W środę o 10 wyszli ze szpitala, bo miała zapalenie płuc, a o 15 przyjechali z nią na ślub i wesele. Po prostu osłabłam. Jeszcze temperatura dobre 25 stopni a ona ubrana w kaftanik z długim rękawem, ...enkę, rajtuzki takie trochę grubsze, bolerko Minky i kombinezon wiosenno-jesienny Minky. Lało się z niej masakrycznie, a jak powiedziałam, żeby ją rozebrali to usłyszałam, że przecież dopiero ze szpitala wyszli i nie chcą aby się zaziębiła. Szkoda mi było dziecka i sama ją rozebrałam. Aż westchnęła jak z niej co nie co zdjęłam.
-
AAA.... i dwa tygodnie temu urodziła mi się bratanica wreszcie jakaś dziewczyna w rodzinie
-
Chłopaki w porządku. Adoptowaliśmy szczeniaczka - sunię, abym miała jakieś wsparcie w walce z chłopakami ALe jest taka łobuziara, że dość często żałuję... ale pokochałam ją odpierwszego wejrzenia. Jasiek idzie we wrześniu do szpitala na diagnostykę padaczki i afazji. Ciekawa jestem co z tego wyniknie.
-
We mnie jakoś też dojrzewa chęć posiadania pieska. Jasiek się co raz częściej dopomina że chciałby pieska. Nawet męża dziś pytałam co on o tym sądzi. Gabriel już ma 8 msc. Jest taki agent że to mała głowa. Już zaczyna chodzić . Za szybko dorasta jak dla mnie. Jasiek na nowych lekach powoli rozkręca się z mową. Chłopaki już zaczynają się kłócić i bawić razem i sobie pokuczać. Po prostu wesoło mam
-
Natala, powiem Ci szczerze, że ja to mam taką pandemię z chłopakami z domu, że żaden koronawirus mi nie straszny. Mąż od poniedziałku na kwarantannie będzie, ale nie z powodu korona, tylko dlatego, że Jasiek jest krok od wstrząsu anafilaktycznego, a cały czas (5 tydzień) leczy zapalenie oskrzeli. Pediatra nam zaleciła, abyśmy ze względu na nich zostali oboje w domu, bo każdy wirus (niekoniecznie korona), może spowodować spustoszenie w ich organizmach. Jest po prostu masakra jakaś. Po lekach przeciwpadaczkowych (nie one uczulają) u Jaśka na tyle się polepszyło, że śpi w nocy. Chwilowo się nie wyciszył jeszcze w dzień, ale nie spodziewam się cudów od razu. Zobaczymy co to będzie.
-
Okazało się, że Jasiek ma jednak padaczkę. I już rok temu powinien brać leki, a neurolog poprzedni to zignorował. Miał zrobione kolejne eeg, które faktycznie wykazało zaostrzenie napadów w mózgu. Dostał leki i zobaczymy, czy się uspokoi. Jestem załamana. Ledwo funkcjonuje. Jeszcze Gabriel od trzech tygodni ma zapalenie oskrzeli. Od przeszło miesiąca nie śpię dłużej niż dwie godziny na dobę i przez to osłabienie dopadł mnie jakiś wirus. Dziś zdycham ;(
-
Z Jaśkiem coś się dzieje... tylko nie wiem co. Czy to okres buntu? Czy jakieś zaostrzenie zmian w mózgu? Nie potrafię się przebić do jego głowy i już kompletnie nie wiem, jak mam do niej mówić, aby słuchał. Wczoraj mimo, że z 500 razy mu było powtarzane, że ma nie siadać na kaloryferze, usiadł na nim i zaczął się bawić fikusem, co skończyło się tym, że kwiatem zleciał między łóżko na kaloryfer, cała ziemia się wysypała na podłogę i łóżko, a ten jeszcze złapał za liść i kwiatkiem buja rozsypując ziemie jeszcze bardziej. Ledwo nad sobą zapanowałam. W nocy budzi się częściej niż Gabriel i urządza wędrówki po mieszkaniu, a to siku, a to pić. I jeszcze bezczelnie nas budzi. Jutro idziemy do nowego neurologa, może nas oświeci, co dalej z tym robić. W przedszkolu okazało sie, że Pani Dyrektor nic nie wiedziała, że Jasiek ma Kształcenie Specjalne. Fajnie nie? Natala, więc ty wreszcie spakujj tego faceta i wystaw za drzwi. Lepiej Ci będzie bez Niego.
-
Hej, sorki, że się tak długo nie ozdywałam, ale walczyłam ze światem Czekamy na decyzje komisji ds. niepełnosprawnych, czy Jasiek dostanie orzeczenie. Jego stan się trochę pogorszył i nie wiem, czy to wina, że od dwóch miesięcy nie miał zajęć, bo chorował, czy tego, że coś mu się dodatkowo jeszcze dzieje. Na szczęście z Gabrysiem wszystko w porządku, rozwija się książkowo, więc może chociaż on nie będzie mnie przyprawiał o zawrót głowy. Jeszcze teraz szykuję się na walkę z przedszkolem Jaśka, bo przez pół roku nie dostosowali się do zaleceń z orzeczenia o Kształceniu Specjalnych i jednak muszę coś wreszcie zrobić w tym kierunku.
-
Oj dziewczyny, jest mi Was tak diabelnie szkoda... Mnie się mimo tego wszystkiego, co przeszłam, chociaż w tym poszczęściło, że mam takiego dobrego męża, który mnie wspiera i stara się rozumieć tą moją nerwicę. To ja jestem ta zła w związku i straszna zazdrośnica. Ostatnio na messengerze z byłą dziewczyną pisał, bo chciał się coś dowiedzieć o jej pracy, a ja mu awaturę zrobiłam. Mimo że nie było w tym pisaniu kompletnie żadnych podtekstów. No ale cóż...Gabriel mi się przeziębił... dycha jak diabli... Mąż to samo. Ja z Jaśkiem się jeszcze jakoś trzymamy. Ja znowu na sertralinie... niestety przez to musiałam Gabryśka od piersi odstawić, bo kompletnie mu nie smakowało moje mleko na lekach. Ale nawet dobrze się stało, bo wreszcie dziecko jest w pełni najedzone i nawet mi potrafi 6 godzin w nocy spać
-
An29, ja też już podchodziłam 9 lat temu. 4 razy... 4 razy ten sam egzaminator, ani razu nie dał mi z placu manewrowego wyjechać. Mimo, że jestem w miarę dobrym kierowcą, tylko ten cholerny rękaw nie wychodzi mi idealnie. Nie robiłabym, ale chcemy syna przenieść do przedszkola specjalistycznego, które jest kawałek od naszego domu, a jeszcze większy kawałek, (bo w przeciwną stronę) od żłobka, do którego młodszy pójdzie. A nawet nie mam autobusu bezpośredniego między jednym a drugim i mogłabym nie ogarnąć jak wrócę do pracy. Anies, ja też mam jelito drażliwe, do tego przewlekłe zapalenie żołądka, więc znam ten ból. Nie życzę celiaki. Przez żołądek musiałam być przez kilka tygodni na diecie bezglutenowej i to był koszmar. I znam dziewczynę, już dorosłą, która ma celiaki. Tyle wyrzeczeń. No a ja własnie idę dziś do psychiatry po leki. Bo nie dam rady...
-
An29, ja w pierwszej ciąży to byłam jak w euforii. Czysta radość. W drugiej już od samego początku lęki, panika, psychiatra i psychoterapia. Ale dałam radę i ten mój szkodniczek już dwa miesiące jutro kończy Też nie wyobrażałam sobie, jak dam sobie radę z dwoma, zwłaszcza, że mój Jasiek, to jest dziecko z problemami, opóźnionym rozwojem i bardzo nadpobudliwy. Ratunkiem okazał się mąż, który siedział ze mną przez 5tygodni i pomagał to wszystko ogarnąć. Później jeszcze pierwszy tydzień, gdy mąż poszedł do pracy na popołudnie, a mały przechodził kolki przyjeżdżała dzień w dzień bratowa. I tak przetrwaliśmy. Teraz już nie mam żadnego problemu z ogarnięciem tych łobuzów. Ty też sobie na pewno poradzisz A co do karmienia... pierwszego syna karmiłam 5 tygodni, bo się laktacja nie rozkręciła. Teraz z drugim niby mam sporo mleczka, ale postanowiłam karmić tylko do końca 3 miesiąca, bo jednak karmienie piersią nie jest dla mnie. Nie jest zwolenniczką takie uzależniania dziecka od siebie. Moja decyzja i mam gdzieś co inni o tym myślą Pop, no kurczę. Co oni Ci wynaleźli? Ty weź nawet nie zaczynaj z takimi myślami, bo one lubią się zagnieździć i nie odchodzić. Kurcze, powiem wam dziewczyny, że byłam dowiadywać o to prawo jazdy i wyszłam tak roztrzęsiona i zapłakana, że aż sama w szoku byłam, nie mówiąc już o moim mężu. Tak mi zniszczyły psychikę te cztery podejścia 9 lat temu Jutro wizyta u psychiatry i biorę leki, bo inaczej nie podejdę do tego egzaminu.
-
Witaj Gościu My się nie zamykamy na potrzebujących Pisz o wszystkim, co cię nurtuje... żal się... Jak nie damy rady pomóc, to wspomożemy dobrym słowem Anies... rozumiem Cię. Mój Jasiek ma co prawda jakąś wrodzoną odporność na wirusy jelitowe, ale jesli chodzi o problemy brzuszkow, to juz czwarty tydzien bije sie z brzuchem Gabrysia. Najpierw jakaś delikatna biegunka...potem nagle z dnia na dzień zaparcie... trzy dni spokoju i znowu... jak go zaparło to każda próba zrobienia kupki to krzyk i płacz... i tak trzy tygodnie. Dostał od pediatry lek i trochę go rozluźniło. Na chwilę obecną kupki ładnie robi, ale wciąż przy próbie są prężenia się i marudzenia. Coś w rodzaju kolki, ale trwa całą dobę tylko podczas karmienia i po. Pediatra powiedziała, że to dyschezja. Natala, taka moja odwaga, że 23.10 idę do psychiatry po leki i przed tym kursem pobiorę trochę, aby się nie stresować. Ja już 4razy podchodziłam i przez nerwy w trakcie egzaminu oblewałam. Ale to było 10 lat temu... może teraz mi się polepszy.
-
Jezu, Anies,zmieniaj przedszkole i zgłaszaj to w kuratorium. To jest niedopuszczalne aby dyrektor tak sie zachował!
-
No niestety pochłonięta, bo moje chłopaki złapały wirusa Najpierw mały złapał skądś katar i już tydzień go męczy, a od piątku i Jasiek jakiś rozbity. A jeszcze miałam spięcie w przedszkolu, bo najpierw nas wychowawczyni zachęcała do przyniesienia orzeczenia o kształceniu specjalnym, obiecała, że Jasiek będzie miał dodatkowe zajęcia, a teraz jak dostała orzeczenie to z fochem jakimś wyskakuje, że czego my od niej oczekujemy i że najlepiej by było, jakbyśmy Jaśka przepisali do przedszkola integracyjnego. Gdybym jeszcze miała jakieś stosunkowo blisko domu, to od razu bym go przepisała. Ale mam za daleko, a nie mam prawa jazdy ciężko by mi było pakować niemowlaka rano w zimę i autobusami jeździć żeby Jaśka zawieźć i wracać do domu... Tak mniej więcej z godzina - półtorej by mi schodziła. Ale postanowiłam zrobić prawo jazdy dla Jaśka i go od przyszłego roku przenieść. A ten rok niech sobie wychowawczyni radzi, jak jest taka wredna. Cieszy mnie tylko to, że logopedą w przedszkolu Jaśka jest moja koleżanka ze studiów, więc mam tą pewność, że logopedię będzie miał
-
No dziewczyny, powiem Wam, żejestem mega pozytywnie zaskoczona zachowaniem mojego pierworodnego w stosunku do młodszego brata. Jak go zobaczył to było jedno wielkie "WOW" z uśmiechem od ucha do ucha. Na pierwszym spacerze nawet wózka nie pozwolił nam prowadzić, bo on chciał. Jak tylko mały zaczyna płakać, to Jasiek od razu woła któreś z nas, a sam wtyka małemu smoczek do buzi. Dzisiaj byliśmy na chwilę u mojej babci, aby wziąć parę rzeczy i zostawiłam Gabrysia na łóżku, Jaśka przed telewizorem i powiedziałam Jaśkowi, aby pilnował Gabrysia i poszłam do kuchni. Jak wróciłam do pokoju to babcia się mnie z przerażeniem pyta: "Nie boisz się ich tak samych zostawiać?". Ale powiem Wam, że jakos nie mam kompletnie żadnych obaw w tej kwestii. Oczywiście nie zostają sami na długo, ale Jasiek po za włożeniem smoczka do buzi boi się troszkę do małego zbliżać. Ale dzidzia jest jego Dziś nawet Gabryś dostał od Jasia pierwszego buziaka w czółko. Szkoda, że tego nie widziałam, tylko mój mąż. No ale... Pewnie jeszcze nie raz zobaczę takie cuda
-
POP, no właśnie ja mam bardzo złe doświadczenia życia z moim młodszym bratem. Na terapii psychologicznej w trakcie ciąży omawiałam z psychologiem właśnie mój lęk przed odrzuceniem Gabrysia, bo będę bardziej Jaśka faworyzowała. To psycholog stwierdziła, że to pewnie dlatego, że ze swoim bratem się nie dogadywałam. No ale zobaczymy jak nam się uda to pogodzić.
-
Dziewczyny, Gabryś jednak stwierdził, że termin cięcia był zbyt odległy jak dla Niego i postanowił urodzić się trzy dni wcześniej Dziś powinnam iść na zabieg, a ja już siedzę sobie we własnym łóżku, a w gondoli obok śpi sobie mój aniołek. Ale nerwów to mi narobił, bo oczywiście nie mogło zacząć się klasycznie od skurczy, albo od odejścia wód, tylko od silnego krwotoku niewiadomo skąd. Godzinę na Izbie Przyjęć zastanawiali się, czy mnie przyjąć, czy odesłać do domu, bo skurczy ani grama, coś po za krwią jeszcze leci, ale wg badania to nie wody... W końcu ordynator zadecydował, że jednak przyjmujemy i szykujemy do cięcia... Potem już lalunka (gdyby mi tak szybko tego cholernego cewnika nie założyć :/)... Powiem Wam, że zdecydowałam się na szpital prywatny (na szczęście refundowany), bo w państwowym to tylko napady paniki i histerie zawsze miałam, więc za radą i doktor prowadzącej ciążę i psychiatry zdecydowałam się na mały szpital prywatny, w którym ze względu na wielkość istaniało spore ryzyko, że jak nie będzie miejsc to każą mi jechać do państwówki...a z tym krwotokiem do państwowego, który wzięłam za plan rezerwowy mogłabym nie dojechać, bo to ok 30 km od tego prywatnego. Ale na szczęście mieli sporo miejsc, więc poczułam ulgę przy rejestracji. I to był strzał w dziesiątkę. W ogóle nie czułam się jak w szpitalu, tylko co najwyżej w sanatorium. Mój biedny mąż najciężej, bo wrócił z pracy z nocy o 7 rano, o 8 usnął, a ja o 11 go obudziłam, że musimy do szpitala jechać. A potem jeszcze mu położna rozkazywała, co ma dla mnie i dla dziecka szykować, kiedy mnie szykowali do cięcia. Ludzie cudowni i położne i lekarze... cały zabieg chichrałam się z zespołem anestezjologicznym, później mi małego na klatę walnęli na chwilę, a jak chcieli go zabrać, to łobuz osikał neonatologa . I oddali małemu temu półprzytomnemu tacie do kangurowania. Pozszywali mnie i zawieźli na salę. Chłopaki długo nie przychodzili, więc śmiałam się, że chyba zasnęli tam obaj Ale w końcu przyszli, półożna dostawiła mi małego do cyca, a męża wysłała na obiad, żeby trochę siły nabrał. I co chwila ktoś przychodził i pomagał. Zaskoczona byłam, że laktacja tak szybko mi się rozkręciła mimo cięcia i choć małego na noc mi zabrali, bo mnie nafaszerowali lekami przeciwbólowymi i nasennymi, to jednak następnego dnia już się ładnie karmiliśmy. Powiem Wam, że odczarowali cały mój poród z Jaśkiem. Nigdy po żadnym szpitalu nie byłam aż tak spokojna, jak jestem teraz. To zuepłnie inny rodzaj macierzyństwa... może też dlatego, że Gabryś jest dużo spokojniejszy od Jasia. Ale z jednej strony aż się boję co to będzie w środę jak Jasiek z nad morza wróci... Panicznie się boję jego zazdrości i tego, że nie uda mi się zapewnić mu tego poczucia bezpieczeńśtwa, które będzie potrzebował. Na razie to moje jedyne zmartwienie...
-
Jakoś się trzymam... maleństwo nam zrobiło fałszywy alarm dwa dni temu, bo na planowym ktg w mojej poradni zaczęło mu serducho za szybko bić i doktorowa wysłała mnie do szpitala. Z jednej strony cieszyłam się, że już będzie po wszystkim, że mi dziecko wyjmą, ale z drugiej strony kolejne komplikacje by z tym były, bo specjalnie ze względu na to, że mam iść w poniedziałek do szpitala, Jasiek w piątek wyjeżdża nad morze z babcią i wróci, jak już ze szpitala wyjdę, aby się dzieciaczki oswajały ze sobą. A jakbym urodziła tydzień wcześniej, to by nie pojechał. Na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku, wiec wypuścili nas do domu i kazali cierpliwie do wyznaczonego terminu czekać