Atena
Zarejestrowani-
Zawartość
49 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Atena
-
Gościu, z tego co czytałam to leki z grupy SSRI teoretycznie można brać w ciąży. Mają najmniej skutków ubocznych jeśli chodzi o dziecko. Niestety mi lekarz nie chciał ich przepisać. Wolał mi zasugerować hospitalizację. Co mnie dobiło jeszcze bardziej, ale odmówiłam. Może tobie się uda. Anies, fajnie, że się odezwałaś... Stanowczo za szybko te dzieci rosną. Mój Jasiek przecież też już 4 i pół roku, a ja już za 2 tygodnie mam termin cięcia. A dopiero płakałam, że znowu nie mogę zajść . Dobrze, że się wzięłaś za siebie. Mnie się położna ostatnio pytała, czy już jestem umówiona po porodzie do psychiatry, bo się boi jak to będzie ze mną. Choć na razie jest ok. Natala, koniecznie coś na to ciśnienie. Mój teściu się z nadciśnieniem męczy i już chyba za trzy razy byliśmy przekonani, że nie przeżyje. Ale u niego to prawie 250/180 coś takiego. Ja już odliczam dni do poznania Gabrysia... Choć położna mi dziś powiedziała, że wyglądam jej na dziewczynkę. A że od samego początku miałam przeczucia, że będzie dziewczynka, to zwątpiłam. I już kompletnie nie wiem jak się zwracać do własnego dziecka. Cóż... dowiem się za dwa tygodnie
-
Niepełnosprawne mówisz o synu, czy o partnerze? My teraz czekamy z Jaśkiem na zespół orzekający o Kształcenie Specjalne i jak tylko dostaniemy orzeczenie to będziemy starać się o orzeczeniem o niepełnosprawności. No ciekawa jestem czy donoszę do terminu, bo mały już tak na szyjkę naciska, że ledwo chodzę
-
Natala, 15 lat to dobry wiek na domówki, pod warunkiem, że rodzice tamtego będą w domu. Ja miałam chyba 12 jak zostałam piewszy raz u koleżanki na noc. Teraz te dzieci w ogóle szybciej dojrzewają. Mój Jasiek wczoraj miał pierwszą poważną bójkę na placu zabaw... Ile ja się namęczyłam, aby go odicągnąć, bo chciał chłopakowi starszemu jeszcze kilka razy przyłożyć. Ale dwóch starszych się na niego rzuciło, a on wyszedł bez żadnego uszczerbku. Dziś byłam na kwalifikacji do porodu i mam cesarkę wyznaczoną na 26.08. Kamień z serca mi spadł, że jednak będzie cesarka i nie będę przechodziła tego samego, co z Jaśkiem. Lekarz mi obiecał, że jeśliby wcześniej coś się zaczęło, to mam zadzwonić do szpitala zanim wyjdę z domu, żeby powiedzieć, że mam termin wyznaczony, ale się zaczęło, to oni podczas mojej drogi do szpitala przygotują salę, aby od razu mnie pociąć. Obiecał, że nie będą mnie narażać na naturalny, chyba że już będzie za późno i wpadnę im do szpitala z główką między nogami. Jakoś mnie uspokoił wewnętrznie ten lekarz. Na szczęście mój stan i Gabrysi sie ustabilizował, wszystko jest pozamykane, więc mam nadzieję, że wytrzymam do tego 26.08. Moja mama dostałabym cudowny prezent, bo akurat 26.08 tego roku przypadałaby 30. rocznica ślubu moich rodziców.
-
Przetrwałam, ale co to za życie...:( Jasiek jeszcze półtora tygodnia do przedszkola, a potem ma miesiąc wakacji, bo jego przedszkole zamknięte, a ja znowu z zagrożoną ciążą ;( Tym razem wody na górnej granicy, a powinny się już obniżać, bo przecież 30 t.c. Jasiek mnie wykańczał po urodzeniu się, a Gabryś mnie wykończy jeszcze przed swoim urodzeniem. Po prostu zwariować idzie z tymi moimi chłopakami. Na dodatek już jest ułożony główkowo i brzuch zaczął mi się obniżać, więc raczej na pewno nie donoszę do terminu. Mąż przerażony, bo jeszcze remont w toku i niewiadomo, kiedy się z nim wyrobi. Więc lepiej żeby mały jeszcze przynajmniej te 4 tygodnie posiedział w brzuchu. Co do upałów: dziś na szczęście trochę chłodniej. Ja też mam mieszkanie bezpośrednio pod dachem i jest koszmar.
-
Ja normalnie mam dużo więcej cierpliwości, ale po prostu już mnie ta ciąża doprowadza do szleństwa. Co chwila coś... Ledwo wyleczyłam ten cholerny półpasiec, to teraz zrobił mi się wylew w oku ;( A Jaśka rozsadza energia, a ja nawet nie mam siły z nim wyjść na dwór. Mąż ten tydzień po południówki ma, więc niestety siedzimy sami
-
Natala, terapia jakoś idzie. Na razie mam za sobą dwa spotkania. Jeszcze jakieś 10, chyba że mały postanowi wcześniej wyjść (choć mam nadzieję, że nie). W sumie jest ciekawie. Spokojniejsza jestem, nie da się ukryć. Ale dowiaduję się ciekawych rzeczy. Pani Psycholog stworzyła teorię, że lęk, który towarzyszy mi od początku ciąży i mnie momentami paraliżuje, wcale nie jest związany z traumą po poprzednim porodzie. Doszła do wniosku, że to wszystko przez to, że mam beznadziejne i skomplikowane relacje z młodszym bratem i boję się, że moje dzieci też takie będą miały. Dlatego ta druga ciąża nie jest aż tak bardzo radośnie przyjmowana, jak była ta pierwsza. Może to zabrzmi głupio, ale przekonała mnie trochę. Zobaczymy co jeszcze ciekawego się dowiem na tej terapii. Teraz siedzimy z Jaśkiem w domu... Ja mam półpasiec, a on wiatrówkę w oczkach. Po prostu cudownie... Nie wiem czy bardziej dostaje wariacji z tą moją chorobą czy z nim w domu.
-
Gościu Gościu... mega Ci współczuję... Ja na szczęście mam tylko, jakby to powiedzieć, lęki przyszłościowe... w sensie że coś złego może się komuś mi bliskiemu stać, albo mnie. Jakbym do tego jeszcze miała klaustrofobię, albo agorafobię to chyba już bym ześwirowała całkowicie. Anies... no i co tam u ciebie? Ja dziewczynki jutro zaczynam terapię. Udało mi się jakimś cudem na nią dostać, bo pani rejestracji, gdy pokazałam jej skierowanie od psychiatry, powiedziała, że czeka się dwa lata. No ale miałam do wyboru terapię, albo leki, a nie chcę małego obciążać za bardzo na starcie. Zobaczymy co ciekawego mi z tej terapii wyjdzie.
-
Cześć Agnieszko, wiem co czujesz... ja co prawda teraz w drugiej ciąży dostałam takiego silnego lęku. Pierwsza ciąża, to było marzenia. Nerwica zniknęła, żadnych problemów, wszystko książkowo i cudownie, byłam aktywna do samego końca. Niestety poród miała sztucznie w pełni wywoływany, wywołać się nie chciał, przemęczyli mnie na porodówce aż mdlałam, w końcu z ulgą przyjęłam wiadomość o cesarce. I mimo że bardzo chciałam mieć drugie dziecko, to najpierw dopadła mnie blokada lękowa, a jak się w końcu udało zajść to nerwica wróciła ze dwojoną siłą i lęk we mnie siedzi dzień w dzień. Jeszcze na domiar złego w 20 t.c. pojawiły się u mnie skurcze macicy i leżałam w szpitalu, dostałam leki na podtrzymanie to już w ogóle mnie rozsypało. Ale dużo mi pomogło wsparcie męża... I synuś też mimo swoich czterech latek stanął na wysokości zadania i jak mama dostała nakaz leżenia, to grzecznie zajmował się sobą, jak zostawaliśmy sami. Masz dwie duże pannice, które na pewno Ci pomogą Dla nich to pewnie też będzie frajda. Wypróbuj techniki relaksacyjne z jogi i koniecznie udaj się to psychologa na terapie. Niby są leki, które można brać w ciąży, ale ja po konsultacji z psychiatrą stwierdziłam, że nie chcę. Że spróbuję sama z tym walczyć... Szkoda obciążać maleństwa. A jak będziesz potrzebowała coś z siebie wyrzucić, to wyrzuć to tu - na forum. My na pewno prędzej czy później coś doradzimy Natala, no ja jestem ciekawa, kiedy ten mój drugi chochlik postanowi wyjść. Liczę na to, że przed czasem. Że nie będzie tak uparty jak Jaśko było. Śmiałam się ostatnio z mężem, że Jaśko pewnie, gdyby mógł, to by do tej pory siedział w brzuchu
-
Termin mam wg aktualnego USG na 26.08... W sumie dostałam tą datą w twarz... Tak patrzę na nią na tym wydruku z USG i po głowie mi chodzi, że chyba powinnam ją znać. I wiecie co śmiesznego - 26.08 moi rodzice wzięli ślub... na dodatek w tym roku mieliby 30. rocznicę, gdyby ojciec żył. A z okresu wychodzi, że mały powinien urodzić się 1.09, ale rozwojowo jest o tydzień większy, więc coś czuję, że data porodu nie będzie tylko zbiegiem okoliczności. A biorą pod uwagę, że to jest ciąża, w której miałam nie być (tak mi lekarz powiedział ostatnio po USG, że przed ciążą miałam zbyt cienkie ściany macicy, aby jajeczko się zagnieździło), to termin porodu tym bardziej daje do myślenia. Moja mama jak się wczoraj dowiedziała, jaka jest data aktualnie to aż jej się łzy zakręciły w oczach. Ogólnie jakoś tak ustabilizował mi się nastrój, po tym jak ostatnio babcię męża wyrzuciłam z domu... A następnego dnia jak zadzwoniła, licząc że ją przeproszę, jeszcze jej wygarnęłam co myślę o niej i jej pseudo-rodzinie. No cóż... należało jej się wreszcie. A mnie jakoś ulżyło po tym wszystkim. W mieszkaniu mamy przebudowę. Powiększamy pokój Jasia, aby Gabryś też miał w nim swoje miejsce. Co prawda dzieciaki będą mieć teraz większy pokój niż my, no ale... W końcu im będzie potrzebne więcej miejsca na zabawę. Jaśko już też co raz więcej rozumie i wreszcie chyba dotarło w pełni do niego, że będzie miał brata, bo jak tylko widzi jakąś dzidzię, to przytula się do brzucha. Co prawda nie jest zbyt zachwycony jak mu wszyscy mówią, że będzie musiał się zabawkami dzielić Ale i tak sądzę, że będzie świetnym starszym bratem.
-
No właśnie tak sobie wczoraj wieczorem wyobrażałam, że urodzi mi się taki drugi Jasiek... I choć z początku były z nim olbrzymie problemy, tak teraz wydoroślał, bo przecież to już ponad 4latek i kurcze wszystko potrafi zrobić i jak mama jest chora to mi wodę przyniesie i kocykiem przykryje... i wiem, że będzie świetnym starszym bratem... i tak pomyślę, że zaraz będę miała drugiego takiego cudownego chłopaka, to aż mi łzy szczęścia do oczu napływają. Śmiałam się, że rekompensata za zawody miłosne w młodości. Za te wszystkie złamane serca serca będę miała teraz dwóch chłopaków, którzy bezwarunkowo będą mnie zawsze kochać. No dobra... trzech, bo mąż by się obraził
-
Dziewczynki przyznam się, że jest źle. Trafiłam w poniedziałek do szpitala z twardym brzuchem. Zrobili badania i z dzieckiem wszystko w porządku, szyjka zamknięta, nie skraca się. Pytam się czy to może być spowodowane nerwami, to dostałam opieprz, że z takimi pytaniami to do psychiatry. Jak poprosiłam o konsultację z psychiatrą, to mi powiedzieli, że nie sprowadzą mi go, bo za dużo papierkologii, bo musieliby go ściągać z innego szpitala. Spytałam jeszcze raz, czy z dzieckiem i ciążą wszystko w porządku - tak. To się wypisałam. Tak się traktuje w szpitalu ciężarną z nerwicą. Idę jutro do psychologa, a w piątek do psychiatry po leki. Nie dam rady bez nich. Moja ginekolog prowadząca stwierdziła, że to mniejsze zło, bo bardziej ryzykowne jest teraz, że urodzę za wcześnie, niż że będę na lekach. Od poniedziałku wylałam już chyba może arktyczne łez. Były chwile, gdy kompletnie nie myślałam racjonalnie. Gdy fobia szpitalna dochodziła do głosu i nie przejmowałam się nawet dzieckiem. Wiem, potwornie to brzmi, ale wiem że wy mnie zrozumiecie. Bo chociaż wy wiecie jak to jest. Chwilowo jestem już w domu, stabilna emocjonalnie, ale wiem, że nie daj Boże, coś się stanie, będę musiała znowu do szpitala iść, to znowu będzie to samo: atak histerii i paniki. Liczę na to, że leki mnie trochę wyciszą i donoszę ciążę do bezpiecznego momentu.... P.S. Jedyny plus tego szpitala... Znam płeć Drugi chłopak
-
A no przynajmniej coś mi wyszło. Ale dziewczyny tak serio, to zaczynam wpadać w co raz większą panikę. Dowiedziałam się, że w moim mieście szpitale podważają zaświadczenia od psychiatrów ze wskazaniem do cesarki i zaczyna mnie lęk obezwładniać. Pół nocy nie spałam już wczoraj i dziś od rana zastanawiam się co tu zrobić. Niby dopiero 18 t.c. a ja już jestem tak spanikowana, że mam ochotę wycofać się z tej całej ciąży. Psychiatra mi chciała leki dać, ale stwierdziłam, że sobie poradzę. Idę w przyszłym tygodniu do psychologa. Obawiam się, że lęk jest tak silny, że nie wiem jaką dawkę tych leków musiałaby mi przepisać. Już nawet myśleliśmy nad prywatnym porodem, aby mieć pewność cesarki, ale w moim całym województwie nie ma już żadnych prywatnych szpitali Chyba zeświruję do końca ciąży.
-
Pani doktor powiedziała, że jakaś łuska była w tym oku. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak. Dzień wcześniej bawił się z psem mojego brata w jego legowisko i psa kocykiem robił "kuku", więc może wtedy. A może coś mu na dworze wpadło, bo przecież są takie wiatrzyska, że głowę idzie urwać. A ja mam dziewczynki dzisiaj 5 rocznicę ślubu z moim mężem. I kiedy to minęło? Dodatkowo małe od dwóch dni kopie niemiłosiernie, jak tylko przyjdzie godzina 18-19. Fajnie znowu poczuć te kopniaki. Wyciszają one trochę moje lęki, czy jest z maleństwem wszystko w porządku. Bo już nawet zastanawiałam się, czy nie kupić detektoru tętna płodu.
-
Pop, cieszę się, że się odnalazłaś. Tak to zawsze jest, że jak myślimy, że możemy coś stracić, to zaczynamy to bardziej doceniać. Ja podczas tego całego diagnozowania Jaśka nieraz miałam takie myśli, że kurcze mogłam wcześniej się nim zająć. A całe ostatnie dwa lata tylko praca, nadgodziny, studia i jakoś dziecko było na bocznym planie. Ale w tym roku powiedziałam "DOŚĆ". Dziecko wskoczyło na pierwsze miejsc, zaczęliśmy się diagnozować i się nie obejrzałam, a jestem w drugiej ciąży. Chyba moje jajniki uznały, że teraz jest odpowiedni czas xD No ale uroki dzieci: niedzielę spędziłam jeżdżąc po mieście i szukając ostrego dyżury okulistycznego to temu mojemu dzieciu coś wpadło do oka i nie szło tego wyjąć. Na szczęście jak już znaleźliśmy ostry dyżur, to nie było na nim nikogo. Aczkolwiek pani doktor namęczyła się, aby mu wyjąć to coś z oka. Więc teraz mam trzy dni Jaśka w domu, więc w sumie szlag mnie pewnie szybko trafi
-
No właśnie niestety doskwiera. Powinnam się odciąć całkowicie od internetu, bo chwila czytam, że jakaś dziecko straciła, że jakieś dziecko nie żyje i o tej pedofilii całej i po prostu mam takie lęki, że masakra. Nawet ostatnio myślałam, czy nie kupić sobie detektoru tętna płodu. I pewnie gdyby nie to, że samochód nam się popsuł i musimy trochę kasy w niego włożyć, to pewnie bym kupiła, dla spokojnego sumienia. Wizytę u psychiatry mam dopiero 21.03, więc jeszcze trochę muszę wytrzymać. Po za tym te kwestie zdrowotne Jaśka też mnie dodatkowo dobijają i mam lekką obsesję na tym punkcie, aby go wreszcie w pełni zdiagnozować i zapewnić odpowiednią pomoc, choć z drugiej strony mam pretensje do siebie, że za mało z nim w domu ćwiczę, pracuję, bo już popołudniami, jak go z przedszkola odbieram, jestem nie do życia, tak mi dzidzia daje w kość.
-
Natala, z niektórymi nie da się załatwić czegoś po ludzku. Według mnie na dodatek niektórzy powinni dostawać w pewnym momencie życia, rozkaz popełnienia samobójstwa dla dobra i bezpieczeństwa psychicznego innych. Wyobraź sobie, że ostatnio usłyszałam od babci mojego męża, która nota bene jest podobno aż do bólu zakochana z Jaśku, że skoro "urodziłam sobie kre**na, to powinnam teraz siedzieć cicho i nikomu tego nie rozgłaszać". A chodziło o to, że będziemy starać się dla Jaśka o orzeczenie niepełnosprawności i kształcenie specjalne, bo mu na EEG wyszły stany napadowe w płacie czołowo-skroniowym, a terapia mowy idzie bardzo opornie. To swoją drogą ta sama babcia, która mnie w 7 msc ciąży z Jaśkiem doprowadziła do stanu zagrażającego wcześniejszym porodem, co bałam się z pokoju wychodzić - nie wiem czy pamiętasz (to tak dawno było!). Ona ma chyba jakiś dziwny zwyczaj wyprowadzania mnie z równowagi wtedy, gdy jestem w ciąży. A swoja drogą to już 15 tydzień i dzidzia zaczyna dawać o sobie znać kopniakami Ale nie chce nam się ujawnić z płcią. Widocznie muszę poczekać jeszcze. Może na połówkowym coś zobaczymy
-
Gość Madzia, jakieś badania na poparcie swoich teorii? Mój mąż był na każdym badaniu w pierwszej ciąży i podczas porodu, a i tak skończyłam z ciężką depresją poporodową. Nie wstydzę się swojego męża, mało tego zarówno pierwszą, jak i teraz drugą ciążę przechodzimy razem (syndrom Kuwady - polecam się dokształcić; dotyczy par bardzo związanych ze sobą emocjonalnie). Nie wiem tylko, jak ma pilnować sterylności badań, gdy kompletnie się na tym nie zna. Więc z łaski swojej przestań tworzyć wyimaginowane teorie dla własnego zdrowia psychicznego Natala, ja też dość długo stałam w miejscu. Powrót depresji pół roku temu zmobilizował mnie do tego, aby coś zmienić w swoim życiu. Zaczęłyśmy z przyjaciółką rozmawiać na temat założenia własnej działalności i to jakoś odciągnęło moje myśli od depresji i dzięki temu chyba zaszłam w ciążę. I mam teraz więcej czasu na rozmyślanie jak zacząć rozkręcać własny biznes. Najważniejsze, żeby znaleźć to, co się chcę i lubi robić, a później zacząć to robić
-
Natala, mnie też się dziwnie czyta. Pamiętam, jak twoja mała była niemowlakiem, a ja się użalałam, że nie mogę zajść w ciążę. No Jasiek już ma 4 lata, więc czas gna jak szalony
-
Hej dziewczynki. Ala, cieszę się, że jesteś już po... Córcia na pewno w końcu oswoi się z braciszkiem. Dla niej to szok, że ktoś nowy się pojawił i absorbuje prawie całą uwagę mamy. Ja tak zjechałam po pierwszej ciąży, po dwóch tygodnia wróciłam do wagi sprzed ciąży. Aż położna była przerażona. Nie ma co się męczyć z karmieniem piersią, jak nie ma ku temu warunków. Natala, ze mną w porządku. Zaczynam drugi trymestr i ogólnie jestem w szoku, bo tak naprawdę po za ciągłym zmęczeniem i zawrotami głowy nie mam żadnych innych objawów ciąży. W przyszłym tygodniu drugie USG i jestem bardzo ciekawa, czy uda nam się już poznać płeć.
-
Natala, to jest bardzo dobre pytanie, jak to się stało, że Jasiek nie słyszał. Według laryngologa, to wszystko przez przerośnięty trzy migdał, który zaatakował bębenki uszne i zaczęły one nadprodukować wosk, który nie miał ujścia i zbierał się w uszach. Dlatego Jasiek przez jakiś rok miał cały czas zapalenie ucha środkowego, które przejawia się tylko tym, że dziecko powoli traci słuch. No i w końcu Jasiek miał taki niedosłuch, że przestała mu się rozwijać mowa. W rezultacie mam w domu czterolatka, który teraz dopiero zaczyna nadrabiać to, co powinien wyrobić w sobie dwa lata temu. Tzn... Jasiek ma cztery lata i mówi na chwilę obecną tylko mama, tata, papa... Ale powoli powoli zaczyna się rozkręcać, dzięki temu, że chodzi do logopedy raz w tygodniu, na zajęcia Integracji Sensorycznej i sporo w domu ćwiczymy i rozmawiamy. Mam nadzieję, że w końcu nastąpi jakiś wielki przełom u niego i że więcej się ten migdał nie powiększy. A z jakiego powodu twój syn ma mieć nauczanie indywidualne?
-
Spróbuj wrócić do tej medytacji. U mnie niestety medytacja wzmacnia lęki, a niestety teraz mi też trochę wróciły. Tak to na co dzień jak siedzę w domu, to jest w porządku. Jednak jak wyszłam dziś sama pierwszy raz od dłuższego czasu z domu, to miałam lęki, że ktoś mnie zaatakuje. A w domu masz czas dla siebie, aby w pełni się zrelaksować w wannie/pod prysznicem/ nawet w łóżku? Bo może nadmiar zajęć i stresów wzmaga lęki u ciebie? Próbuj wszystkiego co się da
-
Cześć zaniedlugorodze. Pocieszę cię, gdy powiem, że też miałam traumatyczny pierwszy poród? Że ciąże zniosłam idealnie żadnych stanów lękowych, a po porodzie przez bite pół roku budziłam się z krzykiem i sprawdzałam, czy z małym jest na pewno wszystko w porządku, że naprawdę po wielu godzinach męki urodził się cały i zdrowy? Może pocieszy chociaż to, że nie jesteś sama z tym wszystkim. Też jestem teraz w drugiej ciąży i choć to dopiero początek i nawet nie chcę myśleć o porodzie, to jednak lęki z tego zeszłego wg psychologa uniemożliwiały mi zajście (staraliśmy się z męże bardzo długo, jak na kolejną ciążę). Chodzisz to psychologa/psychiatry? Po pierwsze, co ja odkryłam u siebie: świadomość, że mam prawo do cesarki na życzenie przy drugim porodzie, mnie uspokaja. Jestem o tyle spokojniejsza, że nie będę znosiła tych godzin koszmaru, które znosiłam podczas wywoływania. Jeśli nie są to lęki na tyle duże, że możesz obejść się bez leków (a są takie, które w ciąży można stosować), spróbuj melisę i techniki relaksacyjne. Mnie uspokaja joga. Jeśli chcesz, mogę ci podrzucić parę linków na youtube z sekwencjami jogi dla ciężarnych na uspokojenie. Albo muzykoterapia. Powiem Ci, że masz ten duży plus, że ośmioletnie dziecko jest w stanie wiele zrozumieć: twoje samopoczucie, stan zdrowia, lęki... Ja mam czterolatka, który dopiero pół roku temu odzyskał słuch i jeszcze nie rozumie tylu rzeczy, ile powinien rozumieć w swoim wieku. Dodatkowo jest bardzo absorbującym i nadpobudliwym dzieckiem, więc jestem wycieńczona już na starcie. Jeszcze teraz przedszkole mojego Jaśka strajkuje, więc siedzi ze mną w domu. Mąż się pochorował - od wczoraj z prawie 40 stopniami gorączki. A ja w ciąży muszę wokół nich skakać xD Ale taki urok matki i żony
-
Czuję się już w miarę dobrze, jeszcze pozostał mi kaszel po przeziębieniu, z którym nie mogę sobie poradzić, ale jakoś żyję. Z maleństwem jest wszystko w porządku, rozwija się dobrze, choć to dopiero 9 tydzień. Jasiek bardziej daje w kość, bo tak naprawdę mogłabym spać cały czas, a przy nim się nie da. Ale jakoś staram się sobie radzić.
-
Dziewczyny, w środę mam pierwsze USG, a od piątku mnie trzyma jakiś paskudny wirus, temperatura powyżej 38 stopni i jestem spanikowana. Z Jaśkiem w ciąży byłam spokojna, a teraz od samego początku to jestem kłębkiem nerwów. Straszne myśli, że coś pójdzie nie tak, a taki paniki. Siedzę jak na szpilkach do tej środy