etera
Zarejestrowani-
Zawartość
694 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez etera
-
Ale się cieszę na tę reaktywację. W pierwszej chwili miałam nadzieję, że jednak administracja zadziałała i wrócił nasz stary temat. Ale jak widać nikt póki co nie zareagował ... No właśnie ja też zawsze intuicyjnie, takie niby mż. Kiedyś skutkowało, teraz tyle, że nie tyje już nadmiernie. Jak uczciwie ćwiczyłam to właśnie te ponad 30 minut intensywnego łącznego wysiłku (cardio) działało. U mnie wstyd się przyznać, ale ostatnio kroków coraz mniej. Mój zegarek ustawia mi limity na podstawie mojej bieżącej aktywności i wreszcie do mnie dotarło, że ostatnie tygodnie to już tragedia. Wczoraj zrobiłam mały trening, przy okazji trochę się porozciągała. Moje ciała było już tak obolałe, że strach. Nie robię wielkich planów, bo grudzień to wiadomo, przed świętami nie zawsze jest czas, ale postaram się każdego dnia coś dla siebie zrobić. Ale z jedzeniem to nie ma zlituj. I wody muszę pilnować, bo ostatnio mniej piję. No cóż, wszyscy którzy uczciwie pilnowali kalorii, chudli wg planu. Mnie się nigdy nie chciało w to bawić, choć sporo jest sensownych aplikacji, czasem tylko orientacyjnie sprawdziłam czy nie przesadzam. I tu niestety słodycze mogą zabrać całe dzienne zapotrzebowanie. Ja sobie bez cukru jako tako radzę. Po pierwsze nie kupuję i nie piekę ... Ale mam słabość do miodu. Zdrowiej, ale też zdradliwe. Jak lubisz piec to możesz poszukać jakiś dietetycznych wypieków z zamiennikami cukru (np. ksylitol) zawsze to lepsze niż kupny baton. Kiedyś jak odstawiałam kupne słodycze to robiłam różne rzeczy, np pasta z czerwonej fasoli z kakao i miodem, ciasto marchewkowe itp. Tylko jak jest to trzeba zjeść, dlatego już nie robię ... Też wprowadziłam małe zmiany. Z warzywami nie ma problemu, od kilku lat jem sporo. Ostatnio zwiększyłam tylko ilość strączków. Dobrze sycą, mniej jem i nie sięgam po chleb, którego albo w ogóle nie jem albo zjem więcej niż planuję. A dzień zaczynam od kwasu buraczanego, to bardziej zdrowotnie, ale na przemianę materii też fajnie wpływa i witalności więcej. No i fajnie, bo zaczyna się sezon na cytrusy, dla mnie świetny zamiennik słodyczy. Mówiąc krótko przygotowuję miejsce na święta ... To tyle, czas na mały trening.
-
Paula Piotrzkowska - Trening Fitness.
-
Ja co prawda z wątku "50-tek", ale zamelduję się tutaj. Tamte tematy uparcie są usuwane, napisałam do admina, ale nie wiem czy ktoś to kontroluje ... Pozdrawiam wszystkie odchudzające .
-
123 dzięki za temat, właśnie się zmartwiłam, że ktoś nas wyrzucił z forum . Ja się melduję, co prawda ostatnio trochę zaniedbana, ale w gotowości, bo święta już niedługo, trzeba jakoś wyglądać ... no i miejsce przygotować na obżarstwo ... No niestety, ja się trochę właśnie rozpycham.A wieczorami mam co raz na coś smaka, kieliszkiem słodkiego likieru też nie pogardzę ... I ciągnie mnie do pieczywa, choć bywa, że tygodniami chleba nie tknę. Z aktywnością też średnio, sezon grzybowy zakończyłam a na spacery mi się nie bardzo chce chodzić. Muszę zacząć się ważyć, jak się przestraszę to znowu do roboty się wezmę.
-
Cześć Dziewczyny , widzę, że wszystkim nam jesień średnio służy. Ja miałam trochę smutnych tygodni to i dieta poszła w odstawkę. Ale względnie się trzymam i w górę mocno na szczęście nie idzie. Ćwiczenia też zaniedbałam, wyzwania odpuściłam, ale sporo się ruszam, bo wciągnęłam się w grzybobranie. A sezon słaby to muszę się nachodzić, żeby coś znaleźć . 123, niestety dużo się mówi o przekwitaniu w kontekście zmian fizycznych, ale za mało o psychice, która niestety też potrafi „siadać”. Ale głowa do góry, zawsze jest jakieś wyjście. Ja to sobie poprawiam humor na różne sposoby: muzyka, film, najmniejsza choćby wycieczka … Nie wiem czy wiecie, ale zdrowa dieta potrafi też zdziałać cuda dla psychiki. I widzę po sobie, że warto suplementować witaminę D, którą tak trudno jest pozyskać z pożywienia. Mnie ostatnio naszło na grzyby leśne, choć wcześniej nie byłam wielkim smakoszem, może właśnie ze względu na witaminę D ... Ja miałam czas, że potrafiłam oprzeć się słodyczom, szczególnie tym sklepowym – przetworzonym. Ale wtedy jadłam dużo zdrowiej i jakoś tak jak mi się chciało czegoś słodkiego to raczej naturalnego, jak miód czy owoce. A teraz im gorzej, czyli „tradycyjnej” jem tym trudniej mi się oprzeć słodkościom. Damrade, u mnie ból przy i po pracy przy komputerze raczej się nie pojawia. A jak kiedyś miałam gorszy czas to coś podkładałam pod nadgarstek i pomagało. Jeśli dużo korzystasz z myszki to warto kupić taka podkładkę pod myszkę, która jest wyprofilowana właśnie pod nadgarstek. Myślę, że praca w opaskach czy ortezach to bardzo dobry pomysł. U mnie wszystko wzięło się od mojego zamiłowania do pracy w ogródku. I problem jest z niektórymi czynnościami, głównie wyrywanie chwastów czy długie używanie sekatora. Po największym ataku (na początku sezonu) i kilku nocach z bólem, zrobiłam sobie parę dni przerwy, próbowałam trochę ćwiczyć – rozciągać ręce, palce. Z czasem ból minął, nawet budziłam się bez zdrętwiałych palców. Jak już byłam zdiagnozowana to kupiłam te opaski i teraz wszystkie ogrodnicze czynności wykonuję w nich. I tak planuje pracę, żeby nie wykonywać zbyt długo jednej czynności, tylko np. co godzinę coś zmieniać. Ale śpię bez opasek, bo wtedy nie narażam nadgarstków na przeciążenie czy ucisk. Ja to cały czas staram się nie robić wielkich postanowień, nie określać czasowo, ma to swoje plusy, typu brak stresu, i minusy, bo łatwo się zapomnieć . Dlatego ilości staram się trochę pilnować, dopóki nie wrócę do porządnej aktywności. Czytałam kiedyś jakiś pamiętnik anorektyczki i ona brała zimne kąpiele, schładzała ciało, bo to służyło utracie masy. A ja to jestem ciepłolubna, 18 stopni w domu w ciąg dnia wytrzymam tylko jak coś robię , inaczej kocyk i ciepłe skarpety. Ale póki co udaje nam się utrzymać 20-21 i tylko w zimniejsze dni ratowaliśmy się kominkiem, no i żeby powietrze zmienić a raz czy dwa małe dogrzewanie piecykiem było. W weekend znowu ma być ciepło także póki co, mam nadzieję, nie trzeba będzie grzać. Trzymajmy się zatem dzielnie i nie dajmy się utuczyć .
-
U mnie właściwie też bez zmian. Spadło to co doszło w poprzedni weekend czyli żaden sukces. Wizualnie również bez szału, tyle, ze skóra lepiej wygląda dzięki większej aktywności i różnym domowym zabiegom. Swoją drogą muszę kupić baterie do nowszej wagi, bo korzystam teraz ze starej i ona czasami już wariuje. Ale jak będzie znaczny spadek to raczej zauważę . Wyciągnęłam jedna spódnicę z „lepszych” czasów, ale taka co zawsze była dobra, najwyżej gorzej leżała. Póki co wyglądam w niej jak baleron, o ile nie sprawdzam o złej prze dnia, kiedy jestem jakaś „spuchnięta” i w ogóle się nie dopinam. Plus, że zmobilizowałam się trochę do ćwiczeń, choć od trzech dni jest trochę gorzej, miał być dzień odpoczynku dla mięśni a doszły jeszcze dwa, bo zabrakło mi czasu. Damrade, z tym brzuchem miałam podobnie, zaczęło się przed pięćdziesiątką. Wcześniej miałam płaski, przynajmniej rano, najwyżej wieczorami na skutek jedzenia bywało trochę gorzej. Z tym, że część problemu wynika u mnie z wady postawy. Mam lordozę lędźwiową, jak zaczęłam robić więcej ćwiczeń na zdrowy kręgosłup i mięśnie core to i brzucha mi ubyło … Zazdroszczę równomiernego tycia, u mnie zawsze najpierw idzie w biodra. A z nich żeby ubyło to już jest niezła gimnastyka. Niestety z zimnem tez tak mam, że apetyt mi wzrasta. Do tego od tych szalejących cen włączyło mi się bardziej ekonomiczne szykowanie jedzenia a to nie zawsze idzie w parze z dobrymi kaloriami. .. Muszę się lepiej postarać … Na szczęście daję radę ze słodyczami, nie kupuję, nie piekę, ku rozpaczy „chłopa”, jem tylko jeśli już ktoś poczęstuje i nie wypada odmówić. Ratuję się owocami i miodem. Ten ostatni też niezbyt dietetyczny ale przynajmniej zdrowy. Damrade, to ból nadal nie ustępuje? A jak w ciągu dnia, nie nadwyrężasz się za bardzo? Ja miałam problem głównie po pracach ogrodowych, szczególnie pielenie albo długie cięcie sekatorem Ale zaczęłam robić to w opaskach elastycznych na nadgarstki (tych dłuższych), zmieniać często rodzaj wykonywanej pracy (np. jak pielenie to nie dłużej niż godzina-dwie, potem coś innego). I teraz jest prawie idealnie, noce przespane, aż się zastanawiam czy nie odpuszczę sobie operacji. Drugi problem to komputer i długie używanie myszki, ale tu pomagają takie specjalnie wyprofilowane podkładki. Ja staram się zmieniać ułożenie dłoni, też działa pozytywnie. Trzymajcie się „chudo” dziewczyny .
-
Coś Dziewczyny zamilkły . Ja na krótkim wyjeździe niestety nie pilnowałam się za bardzo … a życie towarzyskie pochłonęło mnie na tyle, że z planowanej aktywności niewiele wyszło. Na szczęście to tylko kilka dni, od poniedziałku znowu staram się być grzeczna. No właśnie podjadanie … ja w domu to się potrafię powstrzymać, ale w gościach czy na wyjeździe … zawsze się tłumaczę, że nie ma jak … Zumba super sprawa, ja kiedyś trochę „tańcowałam” przed ekranem, ale w wersji lżejszej takie połączenie zumby z jogą i ze strechingiem. Fajne, bo bez zbytnich podskoków, ale spokojnie dawało radę jako trening cardio. Ja na jakieś grupowe zajęcia nigdy się nie zdobyłam, boje się, ze mam słabą koordynację i zbyt będę odstawać i źle się czuć. Choć myślę, że takie zajęcia to jednak duża motywacja. Ja właśnie podjęłam wyzwanie z rozciąganiem. Może szpagatu z tego nie będzie, ale przed trzeba się rozgrzać a najlepiej zrobić normalny trening, więc jest szansa na większą systematyczność w ćwiczeniach. Ostatnio trafiłam na Aerobic ABS, ponoć ma pomóc z brzuchem. Ja nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu, teraz nie winem czy to te kilka kilogramów więcej czy tak działają leki, ale kiepsko to wygląda. Zobaczymy jakie będą efekty po tych ćwiczeniach. Jedzeniowo też jako tako, poza obiadami, które jem „jak wszyscy”, śniadania i kolację wybieram lekkie, głównie warzywne. Korzystając z końca sezonu wracam do zup, dzisiaj cytrynowa z cukinii, następna będzie brokułowi – kalafiorowa, patem w kolejce czeka dynia … Dajcie znać jak Wam idzie
-
Wrocław, Gorce ... oj chce się chodzić ... Ja może w październiku na jakiś dłuższy weekend w góry się wybiorę to trochę więcej się poruszam. Tymczasem w najbliższy wypad nad jeziora i do lasu, to łagodniejsze marsze planuję. Bo teraz to te moje kroki i limity, jak już wspominałam, ciut oszukane, bo przy rożnych pracach "ręcznych" też coś wpada. Ale i tak ważne, że coś wreszcie robię. Z wagą trochę w dół, trochę w górę, zależy jak pilnowałam wieczornej diety ... Na szczęście niedzielne mierzenie wypadło pomyślnie, po centymetrze tu i tam ubyło, w biodrach nawet dwa. Ja to się wilczego apetytu boję jak diabli, a niestety wraz z zimnymi wieczorami różnie to u mnie bywa ... Zaczynie się sprawdzanie czy coś aby za bardzo apetytu nie pobudza ... a co pomaga w redukcji ... Zawsze ratuje się różnymi herbatkami ziołowymi, gotowe mieszanki często maja w składzie coś co też hamuje apetyt. No i zęby mam zawsze czyste jak nigdy , bo po posiłkach szybciutko myję, stary sprawdzony sposób na podjadanie ... No właśnie, chłodniej się zrobiło, czas się zmobilizować do porządnych ćwiczeń.
-
Cześć Dziewczyny , Melduję się i ja, jakoś błyskawicznie zleciał ten tydzień a wydawało mi się, że dwa dni temu pisałam. U mnie waga w zasadzie bez zmian, ale z tendencją lekko spadkową. Czyli jeśli nie grzeszę to jest ciut mniej … , ale wystarczy obfitsza kolacja i rano znów powrót … 1 2 3 nie jestem dość zdyscyplinowana aby trzymać się limitu kalorii, ale parę razy z ciekawości policzyłam ile orientacyjnie zjadam. I niestety bywało, że pomimo braku słodyczy i tak wychodziło za dużo … Ja np.. unikam pieczywo, bo mam wrażenie, że za bardzo pobudza mi apetyt, z kanapkami zjadam więcej kalorii niż w posiłkach bez pieczywa a potrafię być po nich bardziej syta … Bierzesz jakieś leki przeciwzakrzepowe? Robisz badania na krzepliwość? Bo teraz są leki nowszej generacji, choć niestety znacznie droższe, ale pozwalające na niekontrolowanie diety. Plus z tego taki, że nie trzeba rezygnować z wielu wartościowych odżywczo produktów. A co do wydolności to kiedyś wyczytałam i sprawdziłam na sobie, świeży sok z buraków świetnie poprawia wydolność. Oczywiście mogła też trochę zadziałać stara prawda, że „trening czyni mistrza” … do mistrza co prawda nie doszłam , ale trochę wtedy ćwiczyłam i było coraz lepiej. Danrade gratulacje, miły spadek. Widać jednorazowe napady na słodycze nie muszą od razu niweczyć wszystkiego. Mnie się ostatnio zdarza, że w sklepie na szybko sprawdzam ile kalorii ma jakaś słodkość. Nawet działa, jem np. jednego croissanta a nie dwa jak kiedyś. Ostatnio szczęśliwie rzadko mam ochotę na coś słodkiego do kawy, ostatnio to nawet stwierdziłam, że czekoladka mi smak kawy popsuła. Ja to menopauzę jakoś prawie bezobjawowo przeszłam, zeszła się częściowo w czasie z zawirowaniami zdrowotnymi, więc za bardzo o niej nie myślałam. Ale gdybym musiała, to w pierwszej kolejności szukałabym ratunku w jedzeniu czy piciu naturalnych produktów. Także Damrade nie ma się co męczyć, marsz do apteki. A z tymi Twoimi rękami to nie jest przypadkiem zespół cieśni nadgarstka? Miałaś badanie EMG? Ja to wszystkie skierowania, o ile jest taka opcja, biorę jako pilne. No i oczywiście o ile mi nie zależy na konkretnym lekarzu, to szukam w kilku miejscach, różnica w terminach potrafi być zaskakująca. Ostatnio u mnie słabo z ćwiczeniami. Sporo się ruszam, kroki na ogół robię ponad limit, ale rower czy inną aktywność zaniedbałam. Głównie przez pogodę a wieczory już za krótkie. Jutro rano zrobię sobie dokładne mierzenie, choć cudów się nie spodziewam, ważne, że nie jest gorzej. Dobrej nocy Dziewczyny .
-
Cześć Dziewczyny wieczorowo . Ja to się przekonałam, że nawet bez „okna”, przez 12-13 godzin, bo tyle około jest odliczając sen, poranną i wieczorna toaletę … itp., itd, pięć posiłków to też jakby jeść bez przerwy. Inna sprawa, że testowała to po rzuceniu palenia, wiec apetyt mi dopisywała, ledwie kończyłam śniadanie a już myślałam co zjem za trzy godziny na drugie, po obiedzie obmyślałam już podwieczorek … słowem żyłam dla jedzenia … Z trzema posiłkami dużo lepiej funkcjonuję, ostatnio też staram się pamiętać o wodzie, ponoć człowiek łatwo myli głód z pragnieniem. Parę lat temu, w czasie kiedy wprowadzałam zdrowsze nawyki jedzeniowe, obejrzałam film „Cały ten cukier”. Zrobił na mnie spore wrażenie i pomógł wyeliminować większość produktów z „ukrytym” cukrem. Nawet po słodyczy sięgałam okazjonalnie, głównie domowe ciasta, czasem lody czy drożdżówki. Niestety w ostatnie święta Bożego Narodzenia a potem Wielkanocne zachciało mi się świątecznych kupnych łakoci , żeby było ładnie, niby dla gości … Teraz wracam na dobre tory. A jak coś to ratuję się owocami, na szczęście w tym sezonie trochę słodkich jest. Wczoraj, pierwszy raz od dawna, skusiłam się na kupnego loda, taka mała „nagroda” w trakcje wycieczki rowerowej. Swoja droga to przerażające, ale takie coś ma prawie 300 kalorii … szkoda, ze dopiero w domu przeczytałam … ślepa się robię, a to mały druk .. szkła powiększającego nie miałam ze sobą … Niestety u mnie waga od tygodnia bez zmian, ale i tak się cieszę, bo już nie tyję. A trochę ruchu i większa dbałość o skórę sprawiły, że choć wizualnie lepiej to wygląda, nawet jeśli na razie tylko ja to widzę. Was też już dobijają te upały? Ja jestem przez to dużo mniej aktywna. Dopiero wieczorem coś bym coś porobiła, poćwiczyła, ale zanim się zmobilizuję, to bywa, że kończy się dzień. Dobrze, że wczoraj, jako, że sobota to dzień szczotki i mopa, trochę w domu posprzątałam i limit kroków zrobiłam.
-
Cześć Dziewczyny. 123 nawet nie myśl żeby zapominać o lekach, żadna dieta nie jest tego warta . No właśnie, wytłumaczcie mi zasady tego postu przerywanego. Czy w okienku żywieniowym można jeść co się chce i ile się chce? Bo ja myślałam, że chodzi głównie a o to żeby był czas na odpoczynek od trawienia, na podobnej zasadzie jak zjeść kolację do 18-tej. No i najważniejsze, czy taki post można przyjąć jako stałą zasadę żywieniowe? Ja parę lat temu, ze względów zdrowotnych, mocno zmieniłam swoje zasady. No i wtedy mówiono głównie o pięciu posiłkach, śniadaniu nie później niż pół godziny po wstaniu z łóżka … itp Co prawda u mnie pięć posiłków nie zdało egzaminu i teraz trzymam się trzech, ewentualnie czasem robię sobie jedna lub dwie małe przekąski. Ale jeśli pilnuję ilości (nie mam cierpliwości do dokładnego liczenia kalorii) to i waga nie szaleje. Czyli MŻ rządzi. Damrade, z tym wyglądem też tak mam. Ostatnio znów dobrze na mnie leży s.ukienka kupiona w zeszłym roku i już lepiej na siebie patrzę. Już zapomniałam, że kupiłam ją jako coś chwilowego, póki nie schudnę i nie wrócę do starych kiecek ... Kiedyś latem faktycznie było jakoś łatwiej z dietą czy utrzymaniem wagi. No i też więcej okazji do ruchu. Ale teraz mam z tym różnie. Mnie gubią grille, czyli to całe długie celebrowanie jedzenia i różne wyjazdy na których mam mały wpływ na jadłospis i nieraz przekładam życie towarzyskie nad aktywność fizyczną. Chociaż ostatni wyjazd nastroił mnie pozytywnie, wreszcie wróciłam bez nadbagażu. Fakt, że gospodyni fajnie i niespecjalnie tłusto gotuje, jest otwarta na propozycje i współtworzenie posiłków, nawet pozwoliłam sobie na trochę nadprogramowych niezdrowych przekąsek i całkiem sporo wina … Do tego długie spacery … czyli jednak można fajnie spędzić urlop, bez głodu i strachu o wagę. U mnie wczoraj też była sauna ogrodowa i do tego dużo wody. Tylko kolacja zbyt obfita wypadła, Dzisiaj mniej aktywnie i średnio dietetycznie, ale mam nadzieję , że źle nie będzie. Chciałabym żeby mnie ktoś ciągnął do jakiejś aktywności … a to ja zawsze jestem ta ciągnąca . Jutro ma być ponoć znowu upał … czyli z roweru pewnie nić nie wyjdzie …
-
123 Ja mam figurę gruszki, więc u mnie zawsze pierwsze „pękają” spodnie, długo wszystko idzie w tyłek. Ale tym razem widać była nadwyżka, bo góra też nie wygląda za dobrze … Ostatnio jak się szykowałam na dłuższy letni wyjazd to też się trochę podłamałam, rzeczy kupione w zeszłe lato już lekko obcisłe, nawet zwykłe T-shirty nie wszystkie się załapały … Ale nie ma co się poddawać, lato jeszcze się nie skończyło, można powalczyć. Ja już byłam w niezłym dołku w tym roku, już coś zaczynałam robić, kilogram spadł, ale wystarczył weekendowy wyjazd i wracałam z dwoma dodatkowymi. Momentami miałam wrażenie, że tyję od powietrza. Już nawet myślałam, ze może trzeba odpuścić, że pesel … itp Od zawsze mam tez problem z cellulitem, nawet jak byłam bardzo szczupła to miałam niektóre partie zaatakowane. Ale jak ciało młode i jędrne to i nie był widoczny. A ostatnio to nawet gołym okiem z przodu ud zauważyłam . No to już było za dużo. Z motywacją wiadomo, różnie bywa … Ale nie ma co się na siebie złościć, trzeba czasem pooszukiwać samą siebie. Ja zaczęłam/ wróciłam do domowych zabiegów, żeby choć optycznie ciało lepiej wyglądało. No i dwa to woda, dużo wody. Jak byłam w domu to nawadniałam się maksymalnie i trochę wody zeszło. I już radocha podczas ważenia. Do ruchu też jakoś nie mogłam wrócić, choć lubię i kiedyś nieźle mi szło. Dlatego zaczęłam od kroków, to też takie małe oszustwo, bo naliczane są na podstawie ruchu ręki, ale staram się nie machać bezmyślnie , cześć wpada przy różnych wygibasach, a to przecież też aktywność. W każdym razie z urlopu wróciłam bez dodatkowych kilogramów. Widać trzeba mi było czegoś pozytywnego żeby wrócić na właściwe tory. Dużo słyszałam dobrego o poście przerywanym. Ja nie stosuję ze względu na leki, które przyjmuję rano z jedzeniem, ale staram się aby nocna przerwa w jedzeniu była jak najdłuższa. No cztery lody to sporo. Choć na pocieszenie powiem Ci, że ja w zeszłe lato też sobie folgowałam z lodami, wagi idealnej nie miałam, ale tez w tamtym okresie nie przytyłam, dopiero na jesieni mi doszło. W sumie na własne życzenie, bo odpuściłam trochę zdrowe jedzenie, nad apetytem nie umiałam zapanować i ze słodyczami sobie pozwalałam … Ale głowa do góry … damy radę.
-
Witajcie Dziewczyny. Jeżeli pozwolicie to ja też chętnie dołączę. Byłam tu już kiedyś, w kilku wątkach dla pań po 40-tce, cóż czas szybko leci do Was też będę wiekiem pasować ... Wcześniej należałam do tych co mają ledwie kilka kilogramów do stracenia i jest to niemały problem. Ale udała się, wzajemne wsparcie na tym forum bardzo pomogło. Tuż przed pandemią było prawie idealnie, nawet kupiłam sobie super spodnie, które teraz leżą schowane głęboko w szafie ... A potem siedzenie w domu i celebrowanie rodzinnych obiadków zrobiło swoje ... 1-2-3-4 kg poszły w górę ... Poprzedni rok zaczęłam "awarią' kolana i tym samym pojawiły się znaczne ograniczenia w ćwiczeniach. A domowo-ogrodowe prace, nawet te najbardziej męczące, to w moim wypadku za mało aby waga mocno drgnęła. Wtedy też odechciało mi się pisać, nie chciałam innych dołować swoim ówczesnym pesymizmem. ale rehabilitacja pomogła, w połowie lata dokupiłam kilka rzeczy ciut większych i zapowiedziałam sobie, że to ostatni raz, mam wrócić do tego co zalega w szafie ... Ale jakoś tak ... motywacja siadła, pesel dawał o sobie znać, rok zamknęłam kolejnymi kilogramami i musiałam kupić nowe spodnie ... No i od początku roku tak się "bujam", krok do przodu ... dwa do tyłu. Każdy wyjazd to porażka, co z tego, że więcej się ruszam jeśli też więcej sobie pozwalam z jedzeniem. Dopiero ostatnio coś we mnie drgnęło, wyciągnęłam po ponad roku zegarek i znów liczę kroki, dziewięć dni passy, trochę kontroli jedzenie (głównie ilości), wczoraj nawet rower poszedł w ruch ... przestałam tyć, skaczące ostatnio dwa kilogramy chyba dały sobie spokój. Dzisiejsze wstępne ważenie bez sukcesów (wczorajszy grill ...), ale też bez porażek. Czas też wrócić do cotygodniowego mierzenia obwodów. Pozdrawiam.