etera
Zarejestrowani-
Zawartość
694 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez etera
-
Czyżbym została sama w tym wątku? Napiszę zatem na zachętę. Walczę nadal niespiesznie, tym razem bez spinania, ale chyba idzie w dobrym kierunku. Dieta wciąż ta sama. Śniadania i kolacje raczej zdrowe i średnio lub mało kaloryczne. Obiady różnie, czasem tradycyjne, ale ilościowo umiarkowanie. Aktywność średnio. Postanowiłam że będę robić porządny trening 2-4 razy w tygodniu, pozostałe dni inna aktywność, w zależności od wolnego czasu i nastroju. To tak w dużym skrócie. "Odpracowałam" grudniową chorobę, święta i krótki, ale kaloryczny wypad w góry. Nawet trochę więcej, bo 2 kg poleciały i w obwodach od 1 do 2,5 cm. Nie robię wielkich planów, nie panikuję jeśli przez tydzień "utrwalam" wagę. Uznałam, że daję sobie czas do lata. Trochę za mało robię w kwestii wspomagających zabiegów kosmetycznych. Dlatego luty ogłaszam miesiącem walki z cellulitem. A że jest krótki to marzec tez pewnie upłynie pod tym samym znakiem. Pozdrawiam.
-
IleOnka, współczuję, fatalnie trafiłaś. Nie ma to jak zwalić wszystko na nerwicę albo depresję. Życzę dużo zdrówka i żebyś mogła spokojnie i bez bólu dietkować dalej. Kiedyś myślałam o dietetyku, ale jak poczytałam i popatrzyłam na różne ich diety to zwątpiłam czy znajdę takiego co potrafi podejść indywidualnie. Ja tymczasem walczę dalej. Nie spinam się za mocno, pilnuję ilości, śniadania i kolacje mam raczej dietetyczne i mocno warzywne a obiady rożnie, bywa, że tradycyjne, ale się nie przejadam. Nie chce mi się gotować na dwa garnki, zresztą to bez sensu tak do końca życia, chciałabym tak już ustawić to moje jedzenie, żeby nie było powtórki z rozrywki. Posty to raczej nie dla mnie. Ale okno wierzę, że może działać. Tylko to wymaga dużej regularności. Ja rano muszę zjeść śniadanie ze względu na leki. Staram się też jeść po ćwiczeniach a ćwiczę o różnych porach, więc czasem kolacja wypada później. Dlatego póki co pilnuję żeby była jakaś sensowna przerwa między kolacją a śniadaniem, żeby nie kłaść się z pełnym brzuchem i żeby organizm miał czas odpocząć. 123 fajnie, że przypomniałaś mi o morwie białej, wróciłam do picia, mam sypaną, więc dokładam do moich różnych wspomagających herbatek i chyba działa, jako tako panuje nad apetytem. Dobrej nocki Dziewczyny.
-
123 Nie ma się co zniechęcać, widzisz, mamy długo oczekiwany śnieg, tylko jeszcze trochę mrozku i będzie super. Ja właśnie stwierdziłam, że fajnie z tymi ćwiczeniami, ale przydałby się jeszcze ruch na świeżym powietrzu. Dzisiaj się zmobilizowałam i trochę pokręciłam się po posesji. Trudno to nazwać spacerem, ale to tak na dobry początek. Wagowo wreszcie coś drgnęło, więc chyba idę w dobrym kierunku z dietą i aktywnością. Trzymam za nas wszystkie kciuki.
-
Witam i ja, chciałoby się powiedzieć ... spieszmy się pisać w wątkach, tak szybko znikają... Też nie wiem jak to działa, ale mam wrażenie, że ludzka moderacja od dawna nie istnieje na kafe. Weszłam kiedyś w kontakt i napisałam po którejś akcji ze znikającymi wątkami , zero odzewu. Myślę, że ostatnie porządki zrobiono tutaj z logowaniem parę lat temu i od tego czasu wszystkim steruje automat. I może być tak jak pisze MamaMai, ktoś "zaburzony" zgłosi i z automatu usuwają wątek ... Podziwiam Was za te spacery, niby mówi się, że tempo ważne, ale z drugiej strony nawet umiarkowana aktywność o ile jest regularna, też potrafi zdziałać dużo. Ja głównie ćwiczę w domu, na szczęście póki co mam zapał a w necie jest ogrom pomysłów na aktywność. Miałam dwa lata temu kontuzje kolana i teraz niechętnie chodzę po nierównym terenie a koło mnie brak lepszych ścieżek spacerowych a po asfalcie mniej mi się podoba. No i pogoda mnie trochę odstrasza. Ale z wiosną pewnie ruszę i na zewnątrz, bo lubię rower i siłownie zewnętrzną, no i od jesieni grzyby... Diety w miarę pilnuję, póki co wracam do stanu grudniowego, bo choroba, bo święta, bo w styczniu krótki wyjazd i inna dieta ... Też się ważę i mierzę raz w tygodniu, najczęściej sobota lub niedziela, ale piątek też jest ok. I przyznaję, też podglądam w ciągu tygodnia, biorę poprawkę na dietę dnia poprzedniego i aktywność, daje mi to lepszą wiedzę na temat mojego ciała. Trzymajmy się chudo Dziewczyny, dobrej nocy.
-
Cześć Dziewczyny Ja ostatnio milcząca, ale idę póki ci zgodnie z planem. Niby fajnie, choć gorzej jak sobie uświadamiam, że właściwie odpracowuję to co doszło w święta i podczas krótkiego wyjazdu. Ale mam nadzieję, że na koniec tygodnia wrócę do stanu sprzed grudniowej choroby. Pilnuję tego co jem, ale się nie głodzę, ćwiczę w miarę regularnie i mam nadzieję, że będą efekty. Trzymam kciuki za nas wszystkie. Pozdrawiam.
-
Witam, 123, gratuluję wytrwałości w chodzeniu. Myślę, że jeżeli się nie przemęczasz to serduszko jest szczęśliwe. Ja jak zaczęłam parę lat temu więcej ćwiczyć cardio: szybkie spacery jazda na rowerze, intensywniejszy taniec, to też przy okazji wizyty kardiologicznej wolałam sprawdzić co mi wolno. Dzięki temu od tamtego czasu nauczyłam się monitorować tętno, żeby nie przekraczać 120, nawet facet się przejął i mi dał w prezencie opaskę (pulsometr) a z czasem fajny zegarek. Super sprawa, bo to też dodatkowa zabawka i motywacja. U mnie jako tako, Jem chyba w miarę, niestety wciąż "na czuja", jeśli nie będzie efektów to chyba muszę trochę policzyć kalorie. Ruszam się, ćwiczę ... zobaczymy za kilka dni czy coś drgnie ...
-
Witajcie Dziewczyny, Wróciłam w niedzielę. Pogoda była kiepska, jeden dzień tylko ładny, więc było mało aktywnie a bardziej biesiadnie ... Czyli przyjechałam ciut cięższa ... Dobrze, że wyjazd krótki i od razu zabrałam się "do roboty", wczoraj i dzisiaj poćwiczyłam, jem umiarkowanie, gdyby nie drobne ciasteczka do kawy to byłoby idealnie. Na szczęście to słodki prezent i jutro będzie po nim. 123, masz rację, każdy "szczyt" jest ważny, ja staram się cieszyć wszystkim, choćby tym, że ćwiczenia łatwiej mi idą, lepiej umiem je już wykonać ... Może kiedyś i na wyższe szczyty dojdziemy ... Wszak trening czyni mistrza. Morwa jest fajna. Ja w ogóle jestem fanką różnych herbatek "wspomagających". Bardzo pasowała mi "kontrola masy" z Biedry, ostatnio niestety jej nie widzę, podobnie jak ich innych herbatek z tej serii. IleONKA, współczuję, jednak złe samopoczucie potrafi zawalić cały plan. Ja z poceniem mam podobnie, koniec każdej infekcji i powrót do jakiejś aktywności a z miejsca pot się ze mnie leje. Daj znać jak dzisiejsza wizyta, czy coś "wniosła' do Twojej diety. Trzymajcie się Dziewczyny dzielnie a te mniej aktywne odzywajcie się. W kupie łatwiej.
-
Witam i ja w Nowym Roku.Waga nie jest najgorsza, czyli nie grzeszyłam aż tak w święta. 123, mnie się marzyło pochodzić po górach, ale jakoś rok zleciał i większość wolnego spędziłam na bardziej płaskich terenach. Zresztą nie mam wprawy ani kondycji, jeżdżę głównie w Beskidy, to nie tak wysoko, ale i tak większych szczytów jeszcze nie zdobyłam. Teraz tez będę raczej chodzić po okolicy, tyle na ile kondycja mi pozwoli. A jakbyś jednak chciała spróbować ćwiczyć z hantlami to proponuję na początek dwie małe butelki z wodą, to odpowiednik 0,5 kg hantli. Ja głównie ćwiczę z Paulą Piotrzkowską ( kanał trening fitness), tam jest trochę filmików dla początkujących. Są też świetne ćwiczenia na zdrowy kręgosłup, spokojne, na macie, bez wymachów itp. Zazdroszczę jazdy rowerem, u mnie od jesieni ta aktywność odpada, nie daję rady. Na szczęście mam od niedawna stacjonarny, na tyle stabilny, że nawet nieźle się na nim pedałuje. Niestety, ale te skromniejsze - lżejsze nie zdawały u mnie egzaminu i kończyły jako wieszak na ubrania. Też zaczęłam rok w miarę aktywnie. Co prawda wiosenna pogoda nie wyciągnęła mnie z domu (wciąż się boję kolejnego przeziębienia), ale w domu trochę się poruszałam i porozciągałam. No właśnie, dziewczyny odzywajcie się. Ruszamy dalej.
-
Cześć Dziewczyny, melduję się i ja w starym roku. 123, gratuluję zapału. Ja w przyszłym tygodniu mam w planach krótki wypad w góry, ,mam nadzieję, że też trochę pochodzę. IleONKA, uwielbiam treningi siłowe, oczywiście bez szaleństw. Nawet Mikołaj przyniósł mi cięższe hantle, ale na to jeszcze muszę poczekać. Przez przeziębienie wypadłam z rytmu, jak wrócę do ćwiczeń to najpierw spokojnie z kilogramowymi, potem przejdę do dwóch. Ale to dopiero po powrocie z gór, tam będzie tylko maszerowanie i pilnowanie się przy stole. Wczoraj porozciągałam kręgosłup, ból spod łopatki znacznie zmalał, więc chyba idzie na lepsze. Z dietą średnio, raczej się nie przejadam. 123, też uwielbiam czerwoną herbatę,ale za dużo nie mogę. Kiedyś chciałam pić regularnie, bo ponoć pomaga w odchudzaniu, ale nie czułam się za dobrze z ciśnieniem, więc odpuściłam.A większość ziół mi pasuje, dotychczas tylko karczocha nie mogłam znieść, ale może z miodunką dam radę. Dziewczyny, w Nowym Roku życzę nam wszystkim samych dobroci, wytrwałości, abyśmy spełniały swoje marzenia.
-
Z powerem do ćwiczeń nie byłoby tak źle, tylko rozsądek mówi mi, że mam jeszcze odpoczywać. Wszedł mi jakiś ból pod łopatkę, pierwsza myśl, że to jakieś powikłanie, dlatego wczoraj cały dzień się grzałam, dzisiaj myślę, że to może od krzywego siedzenia w fotelu ... i mam ochotę trochę się wieczorkiem porozciągać żeby sprawdzić ... Wiosna się zrobiła, dzisiaj i tak mi się chciało iść na spacer ... oj nosi mnie już ... Dzięki za info o miodunce, kupię w poniedziałek, mam nadzieję, że smak mi podpasuje. Nawet w tym roku wsadziłam ją w ogrodzie, ale to ze względów ozdobnych, zresztą teraz to raczej nie pora na zbiory ... Też staram się dbać o siebie i budować odporność, ostatnio nawet do przychodni nie chodzę, recepty załatwiam przez telefon, do apteki zawsze w maseczce ... Ale jak mi facet choróbsko do domu przywlókł, to prawie trzy tygodnie się broniłam aż poległam. Choć i tak przeszłam w łagodniejszej formie, bo głównie katar miałam i gardło trochę zapchane. Tylko długo to się ciągnie. I wśród bliskich widzę, że ludzie zdrowieją a po tygodniu wraca choroba ze zdwojona mocą. Dlatego ja tak dmucham na zimne i wsłu...ę się w siebie. Do szczepienia przeciwko grypie mam mieszany stosunek, bo co roku jest ponoć inny wirus ... Wczoraj zlałam zakwas z buraków, pije od jakiegoś czasu na czczo, tylko na święta miałam krótką przerwę. Obok działania na odporność właśnie ma wspomagać też odchudzanie, ograniczać apetyt. Coś w tym chyba jest, bo śniadania zaczęłam jeść mniejsze i dłużej jestem syta. Tylko teraz po świętach posiłki są nieco inne, bo wciąż kończymy zapasy ... Na szczęście dzisiaj zjadam ostatni kawałek miodownika ... największe moja pokusa ... ...reszta już mniej kaloryczna. A jak zacznę się więcej ruszać to mam nadzieję, że wszystko wróci na dobre tory. Odzywajcie się Dziewczyny, bez względu na to czy Wam z dietą dobrze czy gorzej idzie ...
-
123, ależ Ci tych kroków zazdroszczę, ja wciąż się, oszczędzam, mam wrażenie, każde odstępstwo powoduje, że rano znów się budzę z zapchanym gardłem lub nosem ... A mózg da się przestawić, choć każdy pewnie musi znaleźć swój sposób. Ja się parę lat temu wkręciłam w zdrowsze odżywianie i choć przez ostatnie dwa lata jakoś tak mi się zachciało starego życia, to całkiem nie przepadłam i teraz łatwiej mi się naprawić. A młotek gumowy mam, jakby co ...
-
Napisz coś więcej, proszę. Jest różnica pomiędzy winsor pilates a pilates? polecasz jakieś trenerki w sieci?
-
Jeszcze dodam, że kanał nazywa się Walk at Home, pani prowadząca to Leslie Sansone. A restrykcyjne cięcie kalorii to prosta droga do jojo więc może spokojnie i cierpliwie idź wcześniejszą drogą.
-
Aniu, jestem w trochę podobnej sytuacji, na tydzień przed świętami dopadło mnie przeziębienie i zawiesiłam dietę. Nie wiem jak to wygląda u Ciebie, ale wydaje mi się, że nie ma możliwości abyś przez kilka dni straciła wszystko co wcześniej osiągnęłaś. Mi doszło coś ponad kilo, już się trochę ogarniam kalorycznie, gorzej z aktywnością. Skąd masz informację, że nie możesz ćwiczyć , że to grozi komplikacjami kardiologicznymi? Ja z tego co znalazłam to lekka aktywność przy infekcjach górnych dróg oddechowych jest możliwa. Ale rozumiem, że angina to poważniejsza sprawa. Ale tak myślę, że jeżeli nie leżysz to może coś jednak możesz robić, choćby spacerować w domu. Zawsze to coś. Chciałam wrzucić przykład (link), ale post jest teraz ukryty, nie wiem czy się pokaże, wpisz więc na YT :Happy Walk", może Ci się spodoba, jeśli nie teraz to jak już poczujesz się lepiej. Trzymam kciuki i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
-
Witajcie Dziewczyny, melduję się i ja poświątecznie. Milczałam trochę, bo na tydzień przed świętami dopadł mnie jakiś wirus górnych dróg oddechowych, w tym katar zwalający z nóg. Dieta i aktywność poszły w odstawkę, jak się trochę polepszyło to trzeba było szybko święta szykować ... i tak zleciało. 123, mnie powiedzonko, jakże prawdziwe, wcale nie razi. Też się wściekam na ilość szykowanego jedzenia. U mnie przez choróbska wokół wszystko się zmieniało z minuty na minutę i ktoś nie dotarła, ktoś bez apetytu ... w efekcie jedzenie nadal nie przejedzone a w dwie osoby ciężko ogarnąć ... Kalorycznie w miarę się trzymałam, dużo mi nie przybyło, ale niestety ruch znacznie zawieszony, bo wciąż nie do końca jestem wyleczona. Czekoladek nie kupowałam, te co dostałam nadal zamknięte, tylko ciasta trochę upiekłam i trzeba teraz zjeść . Awaria, u mnie podobne założenia zdają egzamin. Pieczywa unikam jak mogę, kiedyś wierzyłam, że to efekt tzw. "diety rozdzielnej", ale dietetycy temu przeczą, teraz widzę, że u mnie to też kwestia ilości, nie umiem najeść się pieczywem, jeśli mi posmakuje jem za dużo, w efekcie ilość dziennych kalorii drastycznie wzrasta. W święta było wiec bez pieczywa, sałatki jarzynowej też nie tknęłam, więc też bez majonezu. Ale inne potrawy niestety ... ciut za dużo ... ciut za często ... Wczoraj pierwszy raz delikatnie poćwiczyłam, nie wiem czy mi posłużyło, bo wieczorem trochę mi było zimno. Ostatnio odstawiłam herbatki wspierające odchudzanie na rzecz wszystkich rozgrzewających. I już tęsknię za nimi i za treningami,. Ale rozsądek zwycięża. Trzymajcie się ciepło i chudo.
-
Witam, u mnie też śnieżnie. Ja ze spacerami to jestem ostrożna, w zeszłym roku walczyłam z kontuzją kolana, przez to tez miałam dużo mniej ruchu i więcej weszło w tyłek, dlatego teraz dmucham na zimne i wybieram tylko bezpieczne nawierzchnie. Na szczęście mam sporo pomysłów na aktywność w domu, włącznie z marszem ..., bo i takie są na Youtube. Kwestia chęci ... a z tym wiadomo różnie bywa ... 123, niestety cukier strasznie uzależnia. Moim największym nałogiem były co prawda papierosy, ale przy okazji rzucenia zminimalizowałam też słodkie. Ale po kolei. Przez wiele lat słodziłam dwie łyżeczki a dziennie piłam po kilka kubków czegoś ciepłego. Słodkości nie odmawiałam i w domu zawsze jakieś łakocie były. Do tego kupne soki, cola itd itp. Nie widziałam w tym problemu, bo długo miałam świetną przemianę materii, ale pesel w końcu zadziałał, więc trochę zmieniłam nawyki. Ograniczyłam colę na rzecz wody, słodziłam słodzikiem (wtedy jeszcze nie mówiono tak o jego szkodliwości) i rzadko kupowałam słodkości do domu. Ale jak gdzieś byłam i dochodziło do deseru to oczywiście był "dzień dziecka" na całego. No i jak się stresowałam to też uważałam, że najlepszy jest wafelek w czekoladzie ... Ale nie widziałam w tym problemu, bo nad wagą w miarę panowałam i jedynie cierpiałam z powodu papierosów, których nie umiałam rzucić. A potem trochę się posypałam zdrowotnie, wyobraźnia zadziałała i z dnia na dzień odstawiłam fajki. Szczęśliwie trafiłam na fajną lekarkę, która zasugerowała mi zmianę diety na zdrowszą, choć w moim odczuciu nie było tragedii ... Ale zaczęłam się interesować tematem, traf, że wtedy puścili w tv film "Cały ten cukier" (jest chyba dostępny na CDA oraz płatnie na VOD) , który niesamowicie na mnie podziałał. W odstawkę poszło 99% produktów, które w swoim składzie zawierają cukier czy też syrop glukozowo-fruktozowy. Sporo wiedzy znalazłam też na blogu "Akademia Witalności". Teraz jest on ciut komercyjny, ale można też zajrzeć w stare darmowe wpisy. Choć może warto też skorzystać z płatnych opcji, autorka ma naprawdę dużą wiedzę, choć ja nigdy aż tak restrykcyjna jak ona nie byłam. Ale pomogło mi to odstawić większość przetworzonych produktów. I jakoś tak z czasem odzyskałam smak, w pełni poczułam słodycz nie tylko owoców, ale też wielu warzyw. Początkowo ze słodkości jadłam jeszcze miód i daktyle, no i od święta ciasto domowe. Ksylitolu zużyłam jedną paczkę, drugiej nie dokończyłam. I naprawdę nie tęskniłam za kupnymi słodyczami. Przy zdrowej diecie, po rzuceniu palenia, przytyłam tylko dwa czy trzy kilo a jadłam naprawdę dużo, aktywność fizyczna, ze względów zdrowotnych, była w tamtym okresie mało wyczerpująca. Potem, mówiąc kolokwialnie, od tyłka odeszło i trochę odpuściłam i każdy kilogram to był głównie efekt odstępstw na rzecz dawnego jedzenia, niestety z czasem tych odstępstw było coraz więcej ... Dlatego teraz staram się w jak największym stopniu wrócić do tamtego sposobu odżywiania. Na szczęście uwielbiam warzywa, tylko muszę się mniej lenić w kuchni i nie iść na skróty ... Ćwiczyć też lubię i już znowu mogę, to nic tylko brać się do roboty ... Dlatego myślę, że jeżeli chciałabyś jednak zawalczyć z nałogiem, to może zacznij od wyeliminowania tego co niby słodyczem nie jest a jednak dosładzane jest co nie miara (jogurty owocowe, różne serki smakowe, większość soków ... itp). Jeszcze raz polecam film "Cały ten cukier". A na "Akademii Witalności" jest wyszukiwarka, wpisz cukier i poczytaj, może na Ciebie też podziała. Widziałam tam też jakieś płatne wydanie o cukrowym detoksie, ale nie znam i nie wypowiadam się, mi wystarczyło tego co obejrzałam i przeczytałam. A co do stresu, który też kiedyś zajadałam słodyczami i do tego jeszcze trułam nikotyną, to polecam ćwiczenia oddechowe. Sorry, że się tak rozpisałam, ale wiem jak nałóg potrafi męczyć. Może choć trochę pomogę. Trzymam kciuki. A ja walczę dalej o powrót do dobrych praktyk i wagi. Póki co nie jest żle.
-
Dziewczyny, trzymam za nas wszystkie kciuki, żeby jednak nam się chciało chcieć. Ja póki co pilnuję się w miarę, jem zdrowe i raczej dietetyczne śniadania i kolacje,gorzej z obiadami, bo tradycyjnie i nie zawsze bardzo chudo.Dostałam na Mikołajki dobre czekoladki, to mi trochę zaburzyło plan, ale Mikołajek tez podjada, wiec nie powinno być tragedii. Staram się każdego dnia o jakąś aktywność, mam nadzieję, że do świąt zrobię trochę miejsca na smakołyki.
-
ileONKA, dzięki, mnie właśnie taki opis skusił, ale sytość nie zadziałała Może ja już tak mam, jest spora lista produktów sycących, tylko u mnie to różnie bywa i miewam takie dni, że nie mogę się najeść. Widzę, że pieczesz chleb z komosą. A używasz jeszcze komosy w jakiś innych daniach? Bo ja jeszcze po nią nie sięgałam a ostatnio ktoś mi zasugerował, że warto ze względów zdrowotnych. MamaMia, Mi przed pandemią udało się zobaczyć nawet 52, zresztą większość dorosłego życie ważyłam 50-52. Ale teraz nie mam tak ambitnych planów, tak jak Ty, będę to tez oceniać wizualnie, szczególnie twarz, bo cycki i tak przepadną . Na razie dążę dp 55-56 i mocno chcę się nakręcić na aktywność fizyczną, żeby poprawić jędrność i jej nie stracić. Nie określam się ściśle czasowo, ale chciałabym w święta mieć 57, choćby z hakiem. Ciekawostka, ostatnio teściowa powiedziała, że chyba trochę schudłam Nie schudłam jakoś szczególnie, to wiem, ubrana też nie byłam bardziej wyszczuplająco niż zazwyczaj, więc myślę, że to bardziej postawa, czyli jeszcze jeden argument za ćwiczeniami. Dobrej nocy Dziewczyny.
-
123, Mnie zawsze przerażało ważenie produktów i wyliczanie kaloryczności każdego posiłku . Znam takich, co korzystali z różnych aplikacji i to sobie chwalili. Dla mnie to zbyt czasochłonne, takie wpisywanie każdego posiłku, napitku ... Ja starałam się ogarnąć temat analizując gotowe diety i porównując je z moimi posiłkami. Kilka razy sprawdziłam orientacyjnie ile jem. Ale to przeważnie zaglądałam do "ile waży", tam jest spora baza produktów. Ale poprzednie podejście do odchudzania było prostsze, bo wystarczyło zmniejszyć posiłki (miałam tendencje do przejadania się) i już były pierwsze efekty. Teraz mam trudniej,chyba zadziałał pesel, mam nadzieje, że większa aktywność podkręci metabolizm. Jeżeli chodzi o" cudowne" produkty to ja stawiam na różnorodność, myślę, że jak nie przesadzę z ilością to nie będzie źle. Dzisiaj zamiast ćwiczeń były jesienne, a właściwe już zimowe, porządki ogrodowe. krótko, bo szybko robi się ciemno, ale intensywnie. Nawet poczułam mięśnie które wczoraj ćwiczyłam Z dietą tak średnio, śniadanie i kolacja zdrowo i raczej dietetycznie, ale obiad domowy to już często tradycyjny, ale mam nadzieję, że jak będzie właściwa porcja to nie będzie tragedii. Czekam na info o małym conieco. Ja teraz unikam podjadania, nawet dzisiaj nie dałam się skusić na paluszki, choć ślinka leciała. Najgorzej jest z gotowaniem. Nie umiem nie próbować a to też nadprogramowe kalorie. Dobrej nocy.
-
Cześć Dziewczyny, nocną porą , Jasminka, mam ok 160 wzrostu, waga w poniedziałek pokazała 59, ale tygodniowa mobilizacja i jest już bliżej 58. Rano się zważę, pomierzę obwody i będę sprawdzać dokładnie co niedziela. Spróbowałam na obiad makaron konjak, wygrzebałam z zamrażalnika jakąś resztkę krewetek i miałam nadzieję, że wyjdzie podobnie jak z ryżowym, ale makaron pozostał jak dla mnie bez smaku, pomimo sosu czosnkowego. Ale to nie było w tym najgorsze. Byłam rozczarowana, bo mnie nie nasycił. No i zaczęło się dopychanie ... Następnym razem zrobię z pieczarkami, one podobno hamują apetyt ... Na szczęście na kolacje już był spokój, przypomniałam sobie o dobrodziejstwie przypraw i wpakowałam do twarożku trochę "wspomagaczy" typu kozieradka, żółte curry ... A przy problemach z cukrem to chyba też świetne są makarony ze strączków. Spory wybór jest w Lidlu, ja uwielbiam z ciecierzycy. MamaMai, gratuluję spadku. Niestety, wszystkie te owocowe jogurty czy serki maja od groma cukru. Ja już się nauczyłam jeść tylko naturalne i samej dodawać owoce. Już nawet nie ze względu na wagę, ale zdrowie. A kiedyś byłam wielką fanką jogurtów owocowych. Orzechy też wybieram w naturalnej postaci. Jak się namęczę z łupaniem to i mniej zjem. Dobrej nocy Dziewczyny.
-
123, z tym ruchem to bardzo dobre podejście, lepiej trochę niż nic. Poza tym szybszy spacer jest bardziej efektywny. Ja latem robiłam sporo kroków, bo mnie naszło na grzyby, ale to był spokojny chód i tylko tyle, że nie tyłam, choć diety jakoś mocno nie pilnowałam. Też teraz nie robię za dużo kroków. Mi mierzy zegarek i ustawia sam limit na podstawie bieżącej aktywności i ostatnio zszedł do 5000-6000, więc widać, że nie szalałam. Plus, że teraz ćwiczę, rozciągam się. Często kroki dobijam właśnie przy intensywniejszych ćwiczeniach (cardio), bo on szczytuje to z ręki. No właśnie z tym wychodzeniem też mam "pod górkę". Dlatego wolę ćwiczyć w domu, jest tyle różnych filmików, że spokojnie coś wynajdę zgodnie z nastrojem, tylko właśnie muszę wpaść w ciąg . I postanowiłam, że do świąt będę starała się wygospodarowywać trochę czasu na ćwiczenia i diety pilnować, bo zaraz zacznie się szykowanie potraw i próbowanie z podjadaniem, potem celebrowanie przy stole ... no nie chcę zaczynać nowego roku z dodatkowymi kilogramami. Ja staram się jadać konkretne posiłki, nie podjadać. Latem, na wyjazdach, trochę sobie folgowałam, ale w domu się kontroluję, choć wiadomo ... różnie bywa ... Też myślałam kiedyś o jakiś tabletkach na odwodnienie, ale ze względu na leki odpuściłam. Staram się dużo pić wody, też fajnie działa. No i różne herbatki wspomagające. One najlepiej pomagają mi opanować apetyt. Teraz znów wracam do przypraw, np chili, kozieradka, kurkuma ... atakuję się z każdej strony ... I jeszcze nie kupiłam żadnych słodyczy świątecznych. W zeszłym roku popełniłam ten błąd i cały grudzień było po czekoladce do kawy. Za to rzuciłam się na mandarynki ... gorąco polecam, sama słodycz. No właśnie, czekamy na inne Dziewczyny. Dobrej nocy .
-
I jak tam u Was Dziewczyny? Ja wczoraj odkurzyłam hantle i trochę poćwiczyłam, niby niewinny trening a pot się trochę polał. Dzisiaj nawet poczułam, że mam mięśnie . W sumie dobrze się złożyło, bo późno wróciłam, wiec bez wyrzutów odpuściłam ćwiczenia. Wygląda na to, że idę w dobrym kierunku i waga chce spadać. Co prawda dzisiaj obiad średnio dietetyczny (pierogi z jagodami i śmietaną) , ale pozostałe posiłki już bez zastrzeżeń. Ratuję się owocami, niesamowicie cieszę się, że rozpoczyna się sezon na cytrusy. Dobrej nocy Dziewczyny.
-
MamaMai, różnie z tym paleniem bywa, znam trochę otyłych palaczy, ja paliłam bardzo długo, z apetytem było różnie, ale myślę, że dobrą wagę zawdzięczałam głównie genom. Nie musiałam się specjalnie kontrolować, raz tylko więcej przytyłam (6kg), bo zajadałam stres, ale ogarnęłam się, wróciłam do mniejszych porcji i szybko odzyskałam stara wagę na kolejne wiele lat. Właściwie dopiero pesel mnie pokonał. Jasminka, rzucaj to świństwo, póki się mocniej nie wciągnęłaś . Zaintrygowałaś mnie tym makaronem konjak, poczytałam trochę, ponoć nie ma za bardzo smaku, chłonie go z dodatków. No i kupiłam, będę testować. Jest w Biedrze, szukaj przy innych makaronach. Ponoć może stanowić alternatywę dla makaronu ryżowego. To można trochę poszaleć z dodatkami. Dobrej nocy Dziewczyny.
-
MamaMia, dzięki, chętnie będę tu aktywnie zaglądać, choć trochę mniej, bo "50-tki" mają kolejną reaktywacje i tam więcej piszę. Zobaczymy jak długo ... Na wszelki wypadek podaj mi jeszcze który wątek na jestemfit jest wasz. No właśnie szkoda dawnej Kafeterii, ja pisałam jeszcze przed pandemia i bardzo mi to pomogło, doszłam wtedy do dobrej wagi, ale właśnie pandemia, pesel i pobłażanie ..., no i jestem gdzie jestem. Od poniedziałku się mobilizuję. W diecie głównie stawiam na mż, bo zdrowo w miarę się odżywiam już od kilku lat, tylko trochę grzeszków muszę wyeliminować ... No i znów ćwiczę ... Trzymam kciuki za nas wszystkie.
-
123, dzięki, trening super, wczoraj też mi się udało zmobilizować. Trochę źle, że ćwiczę wieczorem i potem już nie jem, muszę się postarać i przesunąć to na czas przed kolacją. Chociaż to pierwsza aktywność po przerwie, więc za wiele jeszcze nie robię. Mam nadzieję, że zapału mi wystarczy i znów zacznę się porządnie ruszać, wprowadzę trochę siłowych ćwiczeń. Pozytywne jest tylko to, że w czasie mojego lenistwa doszło sporo fajnych filmików ćwiczeniowych, więc mam co testować . Masz rację, z miłością do samej siebie, trzeba spojrzeć uczciwie w lustro i powiedzieć sobie, że już od teraz znów będę o siebie dbać. Ja kiedyś mocno wkręciłam się w zdrowe odżywianie, powiedziałam sobie, że nie jestem śmietnikiem i odstawiłam większość przetworzonych "świństw", w tym batoniki, cukiereczki itp. I do tego muszę wrócić ... A ze słodkościami to poszukaj też w sieci, swego czasu trafiałam na fajne blogi mam cukrzyków, które dla dzieci wymyślały fajne desery, przy okazji dietetyczne. No i większość trenerek ma fajne przepisy, w tym na mniej kaloryczne słodkości. W sumie wejście w pełna dietę którejś z nich pewnie dałoby efekt, ale ja jakoś nie mam siły na rewolucje kuchenne i przekonywanie otoczenia do nowych potraw a nie zamierzam gotować na dwa gary. Na szczęście już kilka lat temu wprowadziłam sporo zdrowych nawyków, ekonomicznie też to ogarniam, więc pozostaje pilnowanie ilości i nie uleganie zgubnym pokusom. Ale jak zwykle wyzwaniem będą święta ... Też trzymam kciuki ... za Ciebie, siebie i wszystkie kobitki ...