ze zjedzeniem tego wszystkiego nie ma problemu, mam siedząca biurową pracę, mam ruchomy czas pracy wiec normalnie jestem w pracy przed "oficjalnym" otwarciem, zaczynam prace od śniadania (dzis wyjatkowo póżniej bo musiałam cos pilnego zrobić, ale takie akcje są rzadkie), czyli z reguły tuz przed 8 jem sniadanie, potem około 10:30 kolejny posiłek, okolo 13:40 obiad i jeszcze przed wyjściem z roboty tez cos zawse skubnę, bo dojeżdzam do pracy pociagiem prawie 90 km, wiec jak nie zjadłabym przed wyjściem to by oznaczało ze ok. 5 godzin byłabym bez jedzenia, albo o zgrozo kupila cos na dworcu. w domu jemy cała rodzina obiadokolację i potem staram sie juz nic nie jesc. Właśnie przez te siedząca prace tak sie upasłam, bo w takim rytmie możesz zawsze cos skubnac, jak masz tylko cos pod ręką, a kiedys jeszcze tego zupełnie nie kontrolowałam co i o której jem. Treaz troche sie pilnuję, i dzieki temu nie rzucam sie na żarcie i nie pochłaniam wszystkiego na jeden raz...najgorzej jest jak siedze w domu cały dzien, wtedy najtrudniej mi trzymac rygor, w domu zawsze cos skusi, a to ciastko, a to wafelek po dziecku... w pracy jem tylko to co biorę ze soba i jest łatwiej. najlepiej byłoby gdybym juz nie jadła tej obiadokolacji, ale chyba to u mnie nierealne, bo maz i dziecko chcą jeśc a poza tym miło jest jak rodzina zasiadamy do stołu.