jezioranka
Zarejestrowani-
Zawartość
10 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez jezioranka
-
Jeeeeejj super! BArdzo się cieszę, teraz to już musi być wszystko dobrze, trzymam kciuki za dobre wyniki rezonansu . Mój Młody też zaczął być oduczwalny, i to bardzo wcześnie, więc się pocieszam, że skoro kopie to nie może mieć żadnej strasznej wady genetycznej...ale tak to jest, że człowiek stara się widzieć każdy choć najmniejszy znak na to, że będzie dobrze...
-
No niestety czy to wogóle ma coś wspólnego z Bogiem, bo nie widzę sensu żadnego tego ciepienia.... Mam podobnie, koleżanki, które niedawo urodziły, poodkładąły mi kartony z ciuszkami, jakimiś gadżetami, a ja ciągle im powtarzam, że narazie ich nie chcę, żeby poczekały jeżeli mogą, i na szczęście dobrze wszystko rozumieją. Może jestem wariatka, ale kupiłam sobie doppler do podsłuchiwania serduszka Malucha, to pomaga, gdy zaczynają się momenty lękowe.
-
Dziękuję, narazie oczekiwanie....amniopunkcja nie taka straszna, ale strach o Malucha cały czas jest, boję się nawet kichnąć, aby nie było powikłań...mówią, że 3-7 dni czekania na wyniki, powinny być w przyszłym tygodniu. Byłam u jednego z leszych genetyków w Gdańsku i powiedział, że tego typu wady nie mają nic wspólnego z in vitro, więc procedura na szczęście się nie przyczynia do ich powstawania . A jestem w końcwce 17 tc.
-
Hej Ulka, nie wiem czy Cię to pocieszy ale może da poczucie, że nie jesteś sama. Mam troszkę podobną historię...wpierw ogromny stres w związku z in vitro, potem upragniona ciąża i nie wiem co mnie trzepnęło, ale zdecydowałam się na test NIFTY pro. Myślałam, że może jak to zrobię, to będę mieć gwarancję zdrowego dziecka i w końcu zacznę cieszyć się ciążą i wyluzuje. No i wynik oprócz tego, że pokazał , że to będzie chłopczyk, to pokazał jeszcze , że może mieć bardzo rzadką chorobę genetyczną, polegającą na delecji fragmentu jednego z chromosomów, która niesety objawia się opóźnieniem w rozowju, upośledzeniem itd. Nawet pani genetyk się z tym nie spotkała. Kazali wyknać amniopunkcję, którą mam na poniedziałek... go co przeżywamy wraz z całą rodziną to jest piekło na ziemi ale póki jest najdzieja, to trzeba ją mieć i wierzyć, że będzie dobrze. Będę trzymać za Ciebie kciuki, przczytałam już z milion historii o tym, że czasem na USG widać , że coś jest nie tak a potem okazuje się, że to błąd pomiaru, błąd sprzętu .
-
Powodzenia
-
Dziękuję czyli leki to normalka
-
Dziękuję ! a Ty już masz drugi miesiąc ciąży może coś koło 4tego miesiąca nerwy zaczną znikać i człowiek w końcu zacznie się cieszyć ja mam 2x1 estrofem, 3x2 Lutinus i 2xProlutex , może coś po trzeciej weryfikacji zostanie zmodyfikowane. Muszą wiedzieć co robią, to prawda
-
haha dzięki o to mi chodziło więc odliczam ...
-
dzięki za info
-
Cześć Dziewczyny, przeczytałam już całe forum i postanowiłam się wynurzyć Po pierwsze gratuluje tym co się udało, gratuluje też tym, co dalej walczą, bo widzę, że jesteście naprawdę silne. Opowiem Wam szybko moją historię, bo już trudno trzymać to wszystko w sobie, może trochę ulży... Staramy się z mężem o dziecko 4 lata...wpierw myślałam, że to coś ze mną jest skoro lata mijają a dziecka nie ma, robiłam milion badań, wkręcałam sobie różne rzeczy aż w końcu na kopach wysłałam męża na badania ( wcześniej też prosiłam ale wiadomo jak to z facetami...) No i okazało się, że ma mniej niż 2% plemników o prawidłowej budowie, do tego kiepska ruchliwość i coś tam z DNA. Generalnie od razu zaproponowano In Vitro. Wpierw strasznie się stresowałam, zwłaszcza stymulacją, że zastrzyki, że ból, że ciągłe bieganie po lekarzach...ale już tak bardzo miałam dosyć bycia w próżni że podjęliśmy stanowcze kroki. Oczywiście założenie miałam takie, że oki, spłuczemy się, ale mam hormony w normie ( w życiu żaden wynik jeszcze nie był odchylony od normy a okres jak w zegarku), więc na bank się uda od razu i będzie happy end. Przed stymulacją miałam antykoncepcyjne na wyciszenie, stymulacja tylko 8 dni samym Menopurem 150, badanie USG, że ok 8-10 pęcherzyków, więc hurra. Po punkcji, która serio nie jest taka straszna, okazało się, że pobrali 8 pęcherzyków, więc byliśmy zadowoleni. Aż tu nagle po 5 dniach telefon z kliniki, że tylko mamy jeden zarodek. Załamka kompletna. Okazało się, że były tylko 4 komórki dojrzałe, 2 się zapłodniły a jedna tylko dotrwała do 5tego dnia. Planowaliśmy badania PGD zarodków, ze względu na problemy męża...ale to się bada 4 zarodki...jednego kompletnie nam się nie opłacało. Tydzień po punkcji, czyli dziś , lekarz stwierdził, że mam powiększony jajnik, ale za 2 tygodnie minie, więc możemy zaczynac kolejną stymuację, No niestety , nie wiem skąd ta sugestia lekarza, jak ledwo co tydzień temu skończyłam jedną stymulcję, Grzecznie podziękowaliśmy i stwierdziliśmy, ze ryzykujemy i bez badania PGD robimy transfer...jestem przerażona, bo to tylko jedna szansa...jadę już od miesięcy na antydepresantach, nie wiem jak poradzę sobie psychicznie z tym, że więcej raczej prób nie będzie. Poza tym transfer ma przypadać na sierpień, gdzie w pracy same urlopy i miałbym zastępować tabun ludzi. Po transferze chciałabym 2, 3 tygodnie l4 na wyleżenie, bo w pracy z nerwów nie wytrzymałabym, no dramat. zachodzę też w głowę, może któraś z Was też to miała, albo słyszała od kogoś...nurtuje mnie ta mała ilość pęcherzyków dojrzałych...czy może byłam niedostymulowana? Sam Menopur 150 patrząc na Wasze stymulacje, wypada dziwnie mało. pozdrawiam gorąco, Jezioranka