Zawsze wydawało mi się, że dowcipy o teściowych są nie na miejscu, niestety od jakiegoś czasu przekonuje się że rację mają ci, co je wymyślają.
Jestem z mężem 3 lata po ślubie i ogólnie 5,5 roku razem. Po 1,5 roku związku przeprowadziłam się do już teraz męża, bo zmarł jego tata a mąż ma gospodarke i miałam mu pomagać i wspierać.
Później wzięliśmy ślub, wymarzony, skromny, ale nasz.
Po roku urodził się nasz synek, aktualnie jestem w 2 ciąży.
Oczywiście mieszkamy z teściową, z tym że jesteśmy w trakcie remontu i będziemy mieszkać ze sobą "przez ścianę".
Od jakiegoś czasu zauważyłam, że mąż mnie olewa. Proszę go, żeby powiedział że mnie kocha, żeby mnie przytulił. Na marne. Siedzę w domu z synem, a mąż jeździ sobie do miasta i olewa to że ja też chciałabym się wyrwać choćby na zakupy, które zazwyczaj robi sam. Kiedy ja coś chce np kiedyś obiecał ze da małego babci a my wyrwiemy się na zakupy, ucieszyłam się. Po czym teściowa zachciała jechać do miasta, no i mój mąż nie pytając nawet mnie przypomniał sobie ze niby ubezpieczenie akurat mu się kończy i koniecznie musi jechać je opłacić. Oczywiście zabierając mamusie ze sobą. Pisze do mnie co ma kupić, żebym podała listę zakupów.. I ja już nie pojechałam sobie do miasta.
Dziś od rana mówię że chce mi się ciasta, zachcianki ciążowe. Mój mąż mówi że dzisiaj cukiernia zamknięta, pokazuje mu ze otwarta, to twierdzi że wyjątkowo dziś zamknięta, czyli mam zrozumieć że nie kupi mi tego ciasta.
Jego mamusia zachciała sobie jechać i ni z tego ni z owego mój kochany mężuś zabrał się i ją zawiózł.
Nie pomagają tłumaczenia że czuję się na 2 miejscu, że czuję się gorsza. Mój mąż twierdzi że mam obsesję. Ale ja już nie mam sił. Poradźcie coś.