Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

koronka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    15
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

5 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Dzięki za odpowiedzi!! No właśnie teraz mam taką sytuację, że miałam przyjechać do niej na weekend (jej mąż wyjechał z kolegami). W czwartek moja córka zachorowała, nie dałam rady, odwołałam swój przyjazd. Okazało się, że i tak nic by z tego nie wyszło, bo jej dzieci też okazały się być chore już od piątku. W każdym razie odezwałam się do niej dopiero dziś z pytaniem jak zdrowie dzieciaków i ogólnie co słychać. Uzyskałam tylko odpowiedź pt "jest ok". I gdyby to była normalna osoba, w doopie bym to miała ale znam ten ton i wiem, że jest obrażona, że nie rzuciłam wszystkiego (tzn nie zostawiłam dzieci ze swoim mężem) i nie przyjechałam do niej i jej dzieci. Mogłam to zrobić, pewnie. Ale nie miałam najmniejszej ochoty kisić się od 5 rano przez dwa dni w tych temperaturach w M2 z dwójką małych, chorych, płaczących dzieci, zostawiając swoje chore w domu, no ludzie kochani U mnie jest tak, że teraz będzie kilka dni ciszy a potem tekst pt "zawiodłaś mnie" albo coś w stylu "liczyłam że przyjedziesz ale jak zwykle się przeliczyłam". Tyle, że tym razem nie ręczę za swoją odpowiedź
  2. Czy Wasi przyjaciele miewają tak często humory? Albo osaczają Was tak mocno? Jak często macie kontakt (widujecie się, gadacie przez tel, piszecie na msng?) Moja przyjaciółka obraża się na mnie średnio raz w miesiącu. Nie odpisuje wtedy na wiadomości (albo odpisuje półsłówkami), ma focha, ostentacyjnie się nie odzywa. Wystarczy to, że odmówię przyjazdu na weekend (do ciasnego, 2pokojowego mieszkania, gdzie mieszka z mężem i dwójką dzieci; prowadzą tryb życia taki, że wstają o 5 rano, nawet w weekendy) albo nie odpiszę dzień lub dwa na wiadomość. Już jest foch, albo tekst taki niby śmieszny, ubrany w urocze emotki pt "oo, jaśnie pani wreszcie ma czas". Mieszkamy 150km od siebie, jesteśmy dorosłe, mamy rodziny, dzieci, prace. Naprawdę nie zawsze mam czas i ochotę na pogaduchy o doopie maryny, nigdy tego nie lubiłam, o czym doskonale wie. Jestem introwertykiem i zawsze było to jasne. Odkąd siedzi na macierzyńskim/wychowawczym (to już 4 rok z roczną przerwą), to jest już nie do wytrzymania. Dawniej kiedy miała pracę, nasze kntakty to były 2-3 rozmowy w miesiącu, czasem rzadziej - rozmowy te były fajne, ważne, wartościowe. Dziś codziennie pisze albo dzwoni. Ostatnio wyjechałam na tygodniowy urlop, uprzedziłam ją, że wyłączam się z mediów, telefonu, musze odpocząć. Po 3 dniach zadzwoniła do mojego męża zapytać, czy wszystko w porządku, po powrocie na msng miałam setki zdjęć jej dzieci z tego czasu, kiedy faktycznie wyłączyłam aplikację. Nasze rozmowy to jej monologi o tym, jak przebiegło przedstawienie w przedszkolu jej syna z wszelkimi szczegółami, włącznie z tym, w jakim sklepie kupiła mu strój Spidermena i w co była ubrana ekspedientka. Czuję się osaczona, nie wiem już jak reagować bo kiedy powiedziałam jej o tym, że dla mnie taki kontakt jest męczący i zbyt intensywny, obraziła się na miesiąc. Po czym wszystko wróciło do starej normy. Czuję się fatalnie na samą myśl o tym, że znów zadzwoni albo napiszę. Mam już tego dosyć i nie wiem co zrobić. A może to ze mną jest coś nie halo?
  3. Czy Wasi przyjaciele miewają tak często humory? Albo osaczają Was tak mocno? Jak często macie kontakt (widujecie się, gadacie przez tel, piszecie na msng?) Moja przyjaciółka obraża się na mnie średnio raz w miesiącu. Nie odpisuje wtedy na wiadomości (albo odpisuje półsłówkami), ma focha, ostentacyjnie się nie odzywa. Wystarczy to, że odmówię przyjazdu na weekend (do ciasnego, 2pokojowego mieszkania, gdzie mieszka z mężem i dwójką dzieci; prowadzą tryb życia taki, że wstają o 5 rano, nawet w weekendy) albo nie odpiszę dzień lub dwa na wiadomość. Już jest foch, albo tekst taki niby śmieszny, ubrany w urocze emotki pt "oo, jaśnie pani wreszcie ma czas". Mieszkamy 150km od siebie, jesteśmy dorosłe, mamy rodziny, dzieci, prace. Naprawdę nie zawsze mam czas i ochotę na pogaduchy o doopie maryny, nigdy tego nie lubiłam, o czym doskonale wie. Jestem introwertykiem i zawsze było to jasne. Odkąd siedzi na macierzyńskim/wychowawczym (to już 4 rok z roczną przerwą), to jest już nie do wytrzymania. Dawniej kiedy miała pracę, nasze kntakty to były 2-3 rozmowy w miesiącu, czasem rzadziej - rozmowy te były fajne, ważne, wartościowe. Dziś codziennie pisze albo dzwoni. Ostatnio wyjechałam na tygodniowy urlop, uprzedziłam ją, że wyłączam się z mediów, telefonu, musze odpocząć. Po 3 dniach zadzwoniła do mojego męża zapytać, czy wszystko w porządku, po powrocie na msng miałam setki zdjęć jej dzieci z tego czasu, kiedy faktycznie wyłączyłam aplikację. Nasze rozmowy to jej monologi o tym, jak przebiegło przedstawienie w przedszkolu jej syna z wszelkimi szczegółami, włącznie z tym, w jakim sklepie kupiła mu strój Spidermena i w co była ubrana ekspedientka. Czuję się osaczona, nie wiem już jak reagować bo kiedy powiedziałam jej o tym, że dla mnie taki kontakt jest męczący i zbyt intensywny, obraziła się na miesiąc. Po czym wszystko wróciło do starej normy. Czuję się fatalnie na samą myśl o tym, że znów zadzwoni albo napiszę. Mam już tego dosyć i nie wiem co zrobić. A może to ze mną jest coś nie halo?
  4. Hej, może ktoś będzie mi tu w stanie pomóc lub doradzić? Chcę zgłosić pracodawcę do inspekcji pracy. Pomimo protestów pracowników, zorganizował obowiązkowe szkolenie stacjonarne dla ok 20 osób w małej, ok 30m2 salce bez rezimu sanitarnego. Część z nas miała maseczki, część nie, jakieś tam wietrzenie sal miało miejsce. Żadnych płynów dezynfekujących, żadnej dezynfekcji w trakcie. po 3 dniach szkoleniowych, kilka dni później większość z tej grupy zaczęła się źle czuć. Efekt - na 18 testów covidowych, 5 pozytywnych, reszta jeszcze spływa i pewnie będzie tego więcej. Te osoby, które miały wynik pozytywny zgłosiły sanepidowi wszystkich uczestników szkolenia. W obawie przez pracodawcą, kiedy sanepid weryfikował te osoby, wszystkie powiedziały, że był utrzymany reżim (tzn wspomniały tylko o tym, że wszyscy mieli maseczki). Pracodawca uważa, że nic się nie stało, covid to grypa jak każda inna i po naszym powrocie z izolacji i kwarantanny, planuje kolejne takie szkolenia. Chcemy go zgłosić do odpowiednich instytucji. Czy sądzicie, że jest sens? Że cokolwiek to da? W jaki sposób odbywa się taka kontrola? Czy w zgłoszeniu wystarczy opis sytuacji czy należy powołać się na przepisy KP czy inne? jeśli ktoś miałby jakąś sugestię, radę, byłabym wdzięczna.
×