WŁADYSŁAW: Po prostu nie chcesz tego dostrzec - Monika jest zła. Zwyczajnie zła, i stąd te wszystkie kłopoty i nieszczęścia.
ELŻBIETA: Mamo, rozumiem; umarł jej mąż. Serdecznie współczuję, ale wierz mi - szybko się pocieszy majątkiem, jaki po nim odziedziczyła. Bo tak naprawdę zawsze zależało jej tylko na pieniądzach.
MARIA: A ja będę jej broniła, choćbyście nie wiem co o niej mówili. Będę jej broniła, bo wiem co czuje. Ja też przeżyłam to samo, ja też straciłam męża parę dni po ślubie!
WŁADYSŁAW: Ale to było zupełnie co innego, Marysiu!
MARIA: Ty nie leżałeś z roztrzaskaną głową; Ciebie tylko aresztowano, osądzono, skazano i zamknięto w celi śmierci. Ty nie umarłeś, ale Cię ze mną nie było! Byłam sama przez wszystkie te lata, tylko był ten strach, pustka i ból!
ELZBIETA: Mamo...
MARIA: Jeżeli Monika chociaż przez chwilę przeżywa ten sam ból, który ja przeżywałam wtedy, to wierzcie mi, że strasznie cierpi! (zanosi się płaczem)
Elzbieta potem wstała z krzesła, powiedziała: "Mamo", podeszła do matki i ją przytuliła.