Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Gościówka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    29
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Gościówka

  1. Dziewczyny, w kwestii psychologów i psychoterapii to ja również mam nieprzyjemne doświadczenia. w mojej klinice zanim człowiek zdecyduje się na kd otrzymuje skierowanie do psychologa. poszlam i to był mój błąd bo gdyby nie to już dużo wcześniej zdecydowałaby się na kd. z wizyty wyszłam taka zapłakana i zmarnowana psychicznie ze jak mnie mój lekarz zobaczył to stwierdził ze wizyta ewidentnie mi nie pomogła. jak tylko weszłam do gabinetu miałam wrażenie ze nie dostanę wsparcia. Miałam wrażenie ze cała ta niepłodność to moja wina a kd to jakaś moja chora fanaberia. Czułam się cały czas atakowana. Psycholog twierdziła ze pewnie chce podejść do kd bo chce wszystkim pokazać ze tez mogę być w ciąży, ze zawsze będę wiedziała ze to nie moje dziecko, ze na każdym kroku będzie mi się przypominało ze nie jest moje, ze skoro mi przykro mówiąc o stracie dziecka (urodziłam martwa córkę na swoich komórkach której akacja serca skończyła się w 18 tyg.) to znaczy ze nie jestem gotowa na dziecko, cały czas podkreślała tez ze ona miała gorzej bo co prawda ma dziecko z in vitro na swoich komórkach ale jak ona podchodziła to in vitro było dużo droższe. na zakończenie jak już totalnie byłam zmęczona ta rozmowa spytała z jakimś takim sarkazmem czy jak gdzieś w ogóle pracuje, w taki sposób jakby taka kobieta jak ja nie nadawała się do pracy. masakra to była. Wydawało mi się ze psycholog znając trudna walkę z niepłodnością i przykre doświadczenia z tym związane będzie odznaczać się empatia, zrozumie człowieka i natchnie do walki a nie będzie raczej skłanial do samobójstwa. dodam ze nie tylko ja byłam zniesmaczona ta wizyta. Był ze mną mąż który tez powiedział ze to jakaś masakra.
  2. Dziewczyny, czy którejś z Was trafiła się taka sytuacja. mielismy 6 mrożonych komórek od dawczyni. Po rozmrożeniu i zapłodnieniu zostały cztery. Najpierw powiedzieli Nam ze dwa są bardzo dobre a dwa nieco gorsze. W czwartej dobie miałam transfer jednego zarodka. Po dwóch dniach zadzwonili do mnie ze pozostałe nie nadają się do zamrożenia bo się nie rozwijają. Załamałam się ta informacja. zostal nam tylko jeden zarodek, który mi przetransferowali i muszę czekać co dalej. zastanawiam się jak to możliwe żeby przy zdrowej młodej dawczyni i dobrych wynikach męża został tylko jeden zarodek. Obawiam się czy ten przetransferowany daje jakieś szanse skoro pozostałe były niby ok a potem się wykruszyly. Myśle czy nie za wcześnie mi go podali a w warunkach laboratoryjnych tez by nie przetrwał. stracilam już nadzieje. Człowiek myśli ze jak już bierze komórki dawczyni to to jest prawie pewne ze się uda.
  3. Pełne_szczescie czy mogłabyś powiedzieć czy miałaś podane przy transferze dwa zarodki czy może jeden który się podzielił? pytam bo niedługo będę miała transfer, chciałabym mieć bliźniaki ale lekarz odradza mi podanie dwóch zarodków. Z góry dziekuje za odpowiedz
  4. Cześć, dawno nie udzielałam się na forum. W końcu zdecydowałam się na skorzystanie z komórek i udało mi się znaleść dawczynie. Komórki przyszły na początku marca a tu ...koronowirus. w mojej klinice nie robią narazie procedur i transferów. Jednak lekarz powiedział mi ze może za miesiac nam się uda. Mam pytania do dziewczyn które miały już transfer. Na jaki czas przed transferem braliście sterydy np. Encorton? Czy któraś z Was która bierze obecnie ma jakieś zalecenia związane z epidemia? czy któraś z Was zdecydowała się może na podanie dwóch zarodków? Czy Wasze kliniki dopuszczają taka możliwość bo u mnie nie są chętni. Wiem ze to może dla niektórych dziwne ale marzą mi się bliźniaki chociaż zdaje sobie tez sprawę z ryzyka. z góry dziękuje za odpowiedzi
×