Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ciężka Nutka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    431
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Ciężka Nutka


  1. Przed chwilą, Skb napisał:

    Tu jest inna sprawa - niezdolność do bycia w związku, urodzenie i wychowanie dziecka jako zabezpieczenia opieki i utrzymania na starość. Płeć ma w pewnym stopniu znaczenie, bo często dziewczynki bardziej preferują ojców lub dziadków... Plan natury. 🙂 

    Dzieci preferują tego rodzica który ma dla nich więcej czasu i czułości, a w momencie jak matka robi sobie z dziecka koło ratunkowe na starość to ciężko oczekiwać specjalnej miłości


  2. 1 minutę temu, Skb napisał:

    Niestety w naszym nieidealnym świecie tak to działa. Ale dam Ci lepszy przykład, moja żona robi wszystko aby uniemożliwić lub ograniczyć mi kontakt z dzieckiem... Bo od urodzenia miałem zbyt dobrą relację z dzieckiem... Z Córką... 

    Szczerze nie wiem co Ci na to powiedzieć...moim zdaniem to zakrawa na zaburzenia narcystyczne żeby być zazdrosnym o to kogo dziecko bardziej lubi, a to czy to córka czy syn to chyba bez znaczenia. 


  3. 18 minut temu, Skb napisał:

    W tej chwili raczej się nie rozpadnie. Starsze dziecko osiągnęło już pełnoletniość. Przechodzenie drugi raz przez koszmar rozwodu też nie jest jakoś motywacją. Pokazuję tylko, że to co powinno ich scalić i zjednoczyć stało się źródłem silnych konfliktów. 

    To ona była źródłem konfliktów, nie dziecko...a jak babeczka się nie ogarnie to nawet pełnoletność dziecka niewiele zmieni. Nawet dorosłe dziecko to dla rodzica nadal dziecko, a trzeba być wyjątkowym rodzajem su.ki żeby mieć pretensje, że ojciec zajmuje się swoim dzieckiem albo mu pomaga.


  4. 1 godzinę temu, Skb napisał:

    Było dokładnie tak jak napisałaś. Ojciec dzielił swój czas po,między jedno i drugie dziecko, tak samo jak i pieniądze. Jednak frustracja spowodowana zmęczeniem nad opieką maluszka zrobiła swoje. Bardzo grzecznie ale stanowczo powiedział jej, że wiedziała w jaki układ wchodzi, że wiedziała, że ma dziecko którego nie zamierza porzucić i będzie miał z nim kontakt. Sytuacja poprawiłam się ale jest daleka od doskonałości. Jest gorsza o tej jaka była przed narodzeniem się ich wspólnego dziecka. W wielu przypadkach wspólne dziecko dzieli, zamiast łączyć...

    Nie, to nie "dziecko" podzieliło, tylko głupiej krowie po prostu odbiło. Nie mam ani trochę wyrozumiałości dla takich osób, jak jej się ten związek rozpadnie to będzie to tylko i wyłącznie jej wina


  5. Tylko w tym wypadku to naprawdę nie wina dziecka tylko rodziców. Bo ojciec powinien umieć podzielić czas i pieniądze między swoimi dziećmi, a matka młodszego nie powinna oczekiwać, że on zapomni o starszym. 

    Jeżeli matka młodszego zamienia się w harpię która nagle oczekuje, że wszystko będzie tylko dla jej maluszka to każdy normalny człowiek będzie "bronić" swojego starszego dziecka. 


  6. 3 godziny temu, Skb napisał:

    U mojego taka sytuacja omal nie doprowadziła do jego drugiego rozwodu. Żona zostawała z małym dzieckiem, bo on w tym czasie opiekował  się starszym dzieckiem. To samo z pieniędzmi była wściekła, że wydaje pieniądze na starsze dziecko a nie na młodsze. Dziecko jest w stanie skutecznie utrudnić związek zwłaszcza jak to jest córka. U ojca uruchamia się mechanizm obrony malutkiej dziewczynki... ile ma lat?

    Tylko w tym wypadku to naprawdę nie wina dziecka tylko rodziców. Bo ojciec powinien umieć podzielić czas i pieniądze między swoimi dziećmi, a matka młodszego nie powinna oczekiwać, że on zapomni o starszym. 

    Jeżeli matka młodszego zamienia się w harpię która nagle oczekuje, że wszystko będzie tylko dla jej maluszka to każdy normalny człowiek będzie "bronić" swojego starszego dziecka. 


  7. 3 godziny temu, Skb napisał:

    U mojego taka sytuacja omal nie doprowadziła do jego drugiego rozwodu. Żona zostawała z małym dzieckiem, bo on w tym czasie opiekował  się starszym dzieckiem. To samo z pieniędzmi była wściekła, że wydaje pieniądze na starsze dziecko a nie na młodsze. Dziecko jest w stanie skutecznie utrudnić związek zwłaszcza jak to jest córka. U ojca uruchamia się mechanizm obrony malutkiej dziewczynki... ile ma lat?

    Ale to nie wina dziecka tylko rodziców, bo ojciec w tym momencie nie powinien zaniedbywać jednego dziecka kosztem drugiego - ani czasowo, ani finansowo. Z drugiej strony matka młodszego dziecka też nie powinna oczekiwać, że ojciec nagle przestanie wydawać pieniadze na starsze dziecko albo spędzać z nim czas. 

    Jest jeszcze jedna sprawa - ja też zajmuję się córką partnera i nie przestane tego robić mają swoje biologiczne dziecko. Raz dlatego, że nie fair byłoby dokładać obowiązków tylko partnerowi, a samej umywać ręce, a dwa dlatego, że to nie fair w stosunku do małej która teraz jest nauczona, że Nutka się nią zajmuje, spędza z nią czas i się z nią bawi, a nagle miałabym przestać? To byłoby podłe. 


  8. 53 minuty temu, Skb napisał:

    To jest to o czym mówię, na szczęście masz to w mniejszym nasileniu. Tatuś jest jej a Ty go zabierasz. Będzie walczyć o niego wszystkimi możliwymi sposobami. To jest jej pierwszy facet w życiu, zatem to ten który będzie decydował o jej życiu i relacjach jakie będzie nawiązywać. Rozumiem, że chcecie dziecka. Urodzenie się rodzeństwa w standardowej rodzinie jest wielkim problemem, tu będzie jeszcze większym. Głownie tu chodzi o Ciebie. Będziesz potrzebowała partnera do opieki nad małym dzieckiem, a ona będzie Ci go zabierać. Moja Córka skutecznie eliminuje każdą konkurencję - nawet jak to jest chwila rozmowy z sąsiadem, dlatego, że to jest jej czas. Na wiele rzeczy jej pozwalam, aczkolwiek niczego nie wymusza płaczem i rzucaniem się na podłogę.

    Póki co to nie jest kwestia "zabierania" taty, chodzi o to, że mam patrzeć co ona robi, a nie tatę przytulać 😄  Innym razem przychodzi wtedy do nas i sama się przytula - i to są jedne z najpiękniejszych momentów w ciągu dnia. 

    Dzieci w pewnym wieku są po prostu z natury egocentryczne i chcą żeby cała uwaga skupiała się na nich. To samo w sobie nie jest niczym złym, ale trzeba pamiętać, że dziecko nie ma tak naprawdę możliwości "skutecznie" wyeliminować konkurencji. Jeżeli naprawdę będę potrzebowała pomocy to trudno, mała musi poczekać chwilę tak jak teraz musi czekać aż na przykład zjemy obiad (chociaż bardzo tego nie lubi i dokładnie obserwuje ile jedzenia zostało nam na talerzach).

    Dziecko musi wiedzieć, że jest kochane i zawsze jej pomożemy, ale to nie znaczy, że cała nasz uwaga musi być skupiona na niej non-stop. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie potrzebuję pomocy przy małym dziecku (takiej praktycznej, zwykłej pomocy) i jej nie dostaję, bo starsze tupie nóżką. Bez przesady. Podobnie nie może być tak, że cała uwaga skupia się na noworodku, a mała cały czas bawi się sama.


  9. 3 godziny temu, Skb napisał:

    Zdajesz sobie sprawę z wielu rzeczy, cóż przemawia przez Ciebie mądrość życiowa, chwilą próby może być moment kiedy urodzisz wasze wspólne dziecko... Wtedy często dziecko partnera staje się konkurencją dla wspólnego dziecka i to pod każdym względem... Dostałaś po głowie? Bardzo zły znak...

    Wiem, że urodzenie wspólnego dziecka będzie dużą próbą. Przede wszystkim będę musiała bardzo starać się, żeby córka partnera nie czuła się odrzucona lub mniej kochana. Na razie jest w wieku gdzie wszystko co nie jest po jej myśli kończy się płaczem i wymuszaniem, więc gdyby było nasze dziecko to mogłoby być ciężko. Widać też czasem przejawy zazdrości o uwagę, ale ciężko powiedzieć o czyją uwagę chodzi. Potrafi powiedzieć, że mam nie przytulać jej taty i po chwili sama wpakować mi się na kolana 😄 

    I tak...dostałam po głowie. Partner też. Potem nas przytuliła 😉 


  10. 4 minuty temu, Skb napisał:

    Bardzo mi się podoba Twoje "ciepłe" podejście do sprawy.

    dziękuję 🙂

    Żeby nie było za różowo to sama na początku miałam dużo wątpliwości, ale okazało się, że bardziej się martwiłam niż to miało sens. Dużo osób mnie straszyło jak bardzo ciężko będzie, jakie będą problemy, że zobaczę jak ciężko jest z dziećmi (nie mam swoich). Byłam przygotowana na wojnę, a okazało się, że jest całkiem ok. I to nie tak, że nie widziałam już ataków szału i złości, nawet parę razy dostałam po głowie. Trzeba tylko pamiętać, że to jest dziecko, tak wyraża swoje emocje bo póki co nie potrafi inaczej i nie brać tego do siebie. Przejdzie jej to sama przyjdzie się przytulić 🙂 

     


  11. 1 minutę temu, Skb napisał:

    No nie do końca... może być współwłasnością Twoją i Twojego partnera... a po nim będzie dziedziczyło dziecko.. 🙂

     

    ale póki co dto dywan jest nasz i musi być posprzątany 😛 Tak naprawdę można do tego podejść na luzie - jak mnie nie posłucha to przyjdzie tata i powie to samo...więc czym się mam przejmować? Chociaż ostatnio to ja miałam większy sukces w negocjacjach  😄

    I bardzo dziękuję za dobre życzenia 🙂 


  12. Przed chwilą, Skb napisał:

    Nawet nie będziesz mogła powiedzieć dziecku co ma zrobić, posprzątać pokój, wrócić o określonej godzinie do domu... Takie banalne sprawy. 

    O ile nigdy nawet nie próbowałabym dziecku mówić o której ma wrócić, to mogę wymagać porządku u siebie w domu (i mój partner się z tym zgadza). Może nie jestem matką dziecka, ale dywan na którym jest bałagan jest mój 😛


  13. 25 minut temu, Skb napisał:

    Przy rozwodach, zwłaszcza tych ciężkich głównym celem jest dowalenie partnerowi. Do realizacji tego planu najlepiej nadają się dzieci. Dobro dziecka to abstrakcja bez pokrycia w rzeczywistości - liczy się tylko dobro jednego rodzica i pokazanie tego drugiego w jak najgorszym świetle.

    Ok. Masz wiele racji w tym co powiedziałaś...  Jednak musisz uważać, aby się nie zaplątać. Z jednej strony będziesz to dziecko wychowywała, będziesz obecna w jego życiu a jednocześnie nie będziesz miała głosu decyzyjnego... 

    To cieszę się, że jednak w sytuacji w której my wszyscy jesteśmy jednak dobro dziecka jest najważniejsze. Może też jest o tyle dobrze, że rodzice już ten etap skakania sobie do oczu zaraz po rozstaniu przerobili zanim ja się pojawiłam 😛 

    I absolutnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę miała decyzyjnego głosu w sprawie dziecka, ale też tego nie oczekuję. Nawet jak mowa o rzeczach które zrobiłabym inaczej to wiem, że to nie jest moja sprawa i moje miejsce żeby się na ten temat odzywać. Mogę najwyzej sugerować - partnerowi, bez świadków. 


  14. 1 minutę temu, Skb napisał:

    Bardzo współczuję Ci wejścia w takie "Małżeństwo" bo z całą pewnością nie zawarłaś związku małżeńskiego tylko zostałaś wrobiona w ślub.

    Co do dogadania się z drugim małżonkiem, gdybym mógł się dogadać to nie byłoby rozwodu. Aby był dialog to muszą chcieć tego dwie strony... Dzieci przeważnie są lojalne wobec rodziców i zwalczają nowych partnerów w każdy możliwy sposób... Z całą pewnością usłyszysz, że nie możesz im rozkazywać, bo nie jesteś ich mamą... Oby nie... 

    Poniekąd tak było, chciałam dobrze, ale dobrymi chęciami to wiadomo... 🙂 Sporo się nauczyłam, więc może sens jakis w tym był. 

    Dogadać można się zawsze "biznesowo". Nie musisz kogoś kochać żeby dogadać się w sprawie dziecka...ale to za mało na związek 

    Ja mam o tyle szczęscie, że córka partnera jest mała i póki co jestem dla niej po prostu kolejną dorosłą osobą na którą może liczyć i z którą może się bawić. Ona teraz ma bardzo nikłe pojęcie o tym czym jest partnerka taty, a jej rodzice rozstali się jak była bardzo mała. Na razie bardzo mnie lubi, a ją po prostu uwielbiam - bo to małe dziecko, a dzieci są po to żeby je kochać. 

    Gdyby mi powiedziała, że nie mogę jej rozkazywać bo nie jestem jej mamą miałaby 100% rację - nie jestem jej rodzicem, to nie moje miejsce żeby ją wychowywać. Ja ją mogę kochać, wspierać, mogę jej pomagać gdy o to poprosi i uczyć ją nowych rzeczy (po ustaleniu tego z jej tatą), ale nie jestem jej rodzicem i nigdy nie będę.

    • Like 1

  15. 1 minutę temu, Skb napisał:

    Dziecko jest już duże, bardzo duże... I z całą pewnością nie było chore. Jednak doprowadziło do tego, że nie spędzili wspólnego weekendu. Wakacje - jak ma się opiekę nad dzieckiem to raczej trudno jest wyjechać na dwa tygodnie bez niego, przy wrogiej postawie drugiego rodzica... 

    Przemoc emocjonalna i myślenie, że się kocha... Cóż taki sam dobry powód jak to by wyjść za mąż, by być księżniczka przez jeden dzień, by nie zostać starą panną, by ludzie nie gadali... 

    Dlatego trzeba się z drugim rodzicem dogadać, a jak dziecko jest duże to i z dzieckiem można się dogadać. Trzeba też się zawsze liczyć z tym, że jak ktoś ma dzieci to mogą "wypaść" rzeczy. Nawet w małżeństwie gdzie dzieci są wspólne coś może wypaść i zaplanowany weekend bez dzieci może nie wyjść. Dziecko do niczego nie doprowadziło, doprowadziła postawa rodzica. 

    W ogóle nie chciałam być "księżniczką", po prostu byłam w związku gdzie cały czas czułam się odpowiedzialna za mojego "biednego" partnera i on chciał ślubu, a po latach prania mózgu byłam już po prostu przyzwyczajona do ustawiania swojego życia po "księcia". Nawet sukni ślubnej nie chciało mi się wybierać, ale miałam ogromne poczucie obowiązku względem byłego męża. 


  16. 1 godzinę temu, Skb napisał:

    Zatem wychodząc za mąż nie kochałaś narzeczonego i nie rozumiałaś istoty małżeństwa. Rozumiem, że męża wybiera się jak samochód na giełdzie? 

    Wyjście na kawę umawiam z tygodniowym wyprzedzeniem. 🙂

    To ciesz się, że jesteś akceptowana przez dzieci partnera, które nie są nakręcane przez byłego małżonka.

    Zaplanowany weekend koleżanki został rozwalony przez dziecko partnera... Na wakacje też nie ma szans... 

     

    wtedy myślałam, że kochałam 🙂 Uczucia nie są czarno-białe. Były też inne powody które można ogólnie podsumować jako "przemoc emocjonalną" 

    Oczywiście liczę się z tym, że czasem coś zostanie 'rozwalone' przez dziecko. Tylko nie dajmy się zwariować - jak dziecko jest chore i potrzebuje obecności rodzica to oczywiście, że to jest ważniejsze - sama nie mogłabym czerpać przyjemności z weekendowego wypadu wiedząc, że mała jest chora. Co do wakacji...dlaczego nie ma na nie szans? bo dziecko nie pozwoli? 


  17. 3 godziny temu, Skb napisał:

    Takie bardzo dziwne pytanie - dlaczego wyszłaś w takim razie za mąż? Skoro związek od samego początku był nieudany.

    U mnie logistyka jest doskonale opanowana - z dokładnością do 5 minut... Wszystko jest planowane ze znacznym wyprzedzeniem liczonym w tygodniach, miesiącach i latach. Nawet kawę u kolegi planuję z tygodniowym wyprzedzeniem.

    Tak po rozwodach wszyscy zachowują się normalnie i nie sieją dywersji. Byli partnerzy z uśmiechem na ustach witają nowych partnerów, a dzieci kochają nowych wujków i nowe ciocie... Ja w takim razie żyję w innej bajce. 🙂

    dlatego, że wtedy nie miałam porównania. Przecież wszyscy się czasem kłócą, to normalne nie dogadywać się w każdej sprawie, prawda? Dopiero teraz, mając porównanie widzę jak nieudany i od początku skazany na niepowodzenie był mój poprzedni związek...ale są tacy dla których takie małżeństwo jak moje byłoby ok i tak wegetowaliby sobie całe życie. 

    Moim zdaniem trochę przesadzasz, mój partner ma dziecko i nie trzeba planować wyjścia na kawę miesiące do przodu. Pewnie, że na początku był zgrzyt, ale trwał bardzo krótko bo w interesie wszystkich było się dogadać więc nikt nie robi problemu. Nie trzeba się lubić  z byłymi😉 

    To, że dziecko partnera mnie bardzo lubi to było zajebiste szczęście i zdaje sobie sprawę, ale to pokazuje, że jest to możliwe. 


  18. 4 godziny temu, Skb napisał:

    Rozwód trwa od pół roku do kilku lat... A każda nowa miotła zamiata rewelacyjnie... 🙂

    ale widzę różnice między tym jak wyglądał dawny związek (nawet na początku) i jak wygląda ten. widzę różnicę w dobraniu się charakterami i sposobie w jaki się dogadujemy. Nie jestem młódką, wiem co to zauroczenie i biorę pod uwagę inne rzeczy takie jak na przykład....

    4 godziny temu, Skb napisał:

    Owszem były. Tylko tu trudności są zdecydowanie większe. Zaplanowanie wspólnego weekendu jest już nie lada wyczynem. Dzieci jednego, dzieci drugiego, byli partnerzy w tle... Do starych problemów dochodzą jeszcze nowe... A spróbuj nie dostosować się do wyroku sądu... 

    Ludzie po długich związkach z zasady mają do perfekcji opanowane "logistykę" rzeczy takich jak wspólny weekend. O ile wszyscy zachowują się normalnie to problemem nie są byli partnerzy, ani tym bardziej dzieci. 


  19. 3 godziny temu, oreoreo napisał:

    dwa miesiące temu pisałaś, że jesteś w trakcie rozwodu i już spotkałaś "miłość swojego życia"? 😄 coś, piorunująco szybka ta "miłość"

    no ale pewnie już przed rozwodem znalazłaś sobie tą lepszą "opcję". większośc kobiet jest jak małpa - nie puści jednej gałęzi, dopóki nie znajdzie drugiej 😄 

    wiesz ile trwa rozwód? 🙂 Z nowym partnerem zaczęłam spotykać się już po tym jak odeszłam od byłego

    I tak, nazywam go miłością swojego życia, bo po prostu do siebie pasujemy. Nigdy nie sądziłam, że można się z kimś tak dobrze dogadywać, no i chcę mieć z nim dzieci (o czym wczesniej nie było mowy). 


  20. Dnia 25.07.2020 o 15:04, 36Edyta napisał:

    Nie lubię mocno tatuowanych ludzi. Sama zrobiłam sobie tatuaż w okolicach bikini za namową kochanka mając już 35 lat. Ale jeden wystarczy. Nie rozumiem że kobiety malują całe prawie ciało.

     

    ja nie rozumiem jak można zrobić sobie tatuaż za namową...a mam ich prawie 30


  21. 3 minuty temu, JestemKozak napisał:

    No nie, tatuaż teraz ma praktycznie każda dziunia czyli to nie jest już inywidualizm tylko masówka i durna moda, podążanie za tłumem jak owca

    bycie oryginalnym na siłę to też przejaw bycia owcą. Prawdziwi indywidualiści robią to co chcą i wyglądają jak im się podoba, a nie zastanawiają się czy coś jest popularne czy nie

×