Asusena
Zarejestrowani-
Zawartość
106 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
98 ExcellentOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Ja mam synka z 5 dniowej blastocysty widzę, ze dziewczyn z którymi ja się starałam już nie ma. Ale to może oznaczać, ze wielu z nas się udało
-
Ja za drugim, szczęśliwym transferem miałam podane dwa zarodki i obydwa podobno były bardzo dobre. Jakie cyfry itd to sama nie wiem, bo u mnie w klinice nie dają tej dokumentacji. A w papierach z transferu miałam wpisane tylko 2 x blastocysta (A,A). Został ze mną tylko jeden i ciąże mam pojedyncza Nie przejmuj się progesteronem jak masz mieć transfer na cyklu sztucznym. Dostaniesz bardzo dużo progesteronu z zewnątrz
-
Mi się udało stosunkowo szybko, bo w pierwszej procedurze, drugi transfer aktualnie jestem w 15 tygodniu ciąży! Na razie wszystko idzie dobrze, ale uznaje ze cała procedura uda się dopiero wtedy tak naprawdę, jak żywe i zdrowe dziecko zabiorę ze szpitala wiec na razie nie opuściłam forum i trzymajcie kciuki, żebym donosiła ta swoją jedyna ciąże w życiu, bo mam już 39 lat i chyba na więcej niż jedno dziecko się nie zdecyduje. Do porodu zdążę skończyć 40 Wcześniej miałam dwie inseminacje i stymulację do tych inseminacji Closibertytem. Ogólnie 5 lat starań.
-
Ha ha! Ja tez tak robię. Jak coś powiem, ze chce i powiem to wprost, to wszystko mi kupuje o cokolwiek bym poprosiła i wszystko zrobi o co poproszę oni nie są źli, po prostu niedomyślni strasznie!
-
Mój mąż tez nie angażował się za bardzo. Do kliniki jeździł ze mną tylko wtedy, gdy musiał być osobiście, czyli podczas naszej pierwszej wizyty, każdorazowo gdy mieliśmy do omówienia jego badania, potem inseminacje. Na punkcję ze mna pojechał i na pierwszy transfery tez. Ale podczas takich „rutynowych” wizyt, monitoringu pęcherzyków itd, to zawsze sama jeździłam. Tez czułam Się, ze jestem w pewien sposób pokrzywdzona, tym bardziej ze my, pomimo ze jakiejś konkretnej diagnozy nie mieliśmy, to pani doktor która przeprowadziła nas przez cały szereg tych wszystkich wstępnych badań powiedziała, ze przyczynę naszej niepłodności widzi bardziej po męskiej stronie. Ja osobiście liczyłam na to, ze podczas starań i po swoich wynikach mój mąż rzyci palenie, zacznie zdrowiej jeść, ale nic takiego się nie zdarzyło. Normalnie funkcjonował i funkcjonuje jakby miał dalej 25 lat oni chyba po prostu tacy są. Co do zastrzyków to proponował, ze będzie mi dawał i widac było ze chce pomoc, ale on ma absolutnie dwie lewe ręce i wolałam robić je sama. Najgorzej jednak było jak zaczynałam płakać. Początkowo mnie przytulał, pocieszał itd, ale jak ja i tak raz po raz wybuchałem płaczem, to po jskims czasie przestał mnie nawet pocieszać i tak naprawdę, jeżeli o cokolwiek mam do niego żal, to nie za to ze nie jeździł ze mną do kliniki, ale za to ze przestał mnie pocieszać. Ze tak jakoś zaakceptował to, ja tak po prostu mam, ze płacze i on niby nic z tym nie zrobi, nie może mi pomoc, nie umie sprawić żeby moje napady płaczu się nie powtarzały. No i z jednej strony miał racje, bo nic by nie zrobił, ale z drugiej nieważne czy płacze raz na tydzień, czy trzy razy dziennie, to wsparcie jest potrzebne i to tyle ile trzeba. A ja czułam się tak, jakbym krzyczała w pustym pokoju i nikt mnie nie słyszy! Nikt mnie nie rozumie! I nawet nie ma sensu o tym z nikim gadać, bo rozmawianie z siostra, która sama ma dwójkę dzieci jest jak gadanie ze ślepym o kolorach! Dopiero tutaj na forum znalazłam wsparcie, ekspresowe odpowiedzi ma moje pytania i zobaczyłam, ze nie jestem sama i inne dziewczyny przezywają to samo co ja dlatego to forum jest mega ważne! I żałuje że wczesniej mnie tu nie było. Tu można dostać naprawdę duże wsparcie. Życzę Wam wszystkim jak najlepiej i wierze ze wszystkie kiedyś będziemy szczęśliwe! Ważne żeby się nie poddać! Wszystkim się udaje! Nie wszystkim w ten sam sposób i nie wszystkim w tym samym czasie, ale docelowo uda się wszystkim, którzy się nie poddadzą! To jedyny warunek! Nie poddać się!
-
Ja wprawdzie luteiny dopochwowej nie mam, bo miałam transfer na cyklu naturalnym, ale biorę cały czas Duphaston x 3 dziennie....a właśnie jutro stuknie mi 15 tydzień
-
U mnie pierwsza procedura i drugi transfer okazał się szczęśliwy i aktualnie jestem 13 tygodniu ciąży. Cały czas sie modlę, żeby wszystko szło tak dobrze jak idzie. W pierwszym transferze miałam podany 1 zarodek w drugim 2 zarodki, śle ciąże mam pojedyncza
-
Ja dowiedziałam się zaraz po punkcji. W sumie to już przed punkcją wiedziałam, bo jak chodziłam przed zabiegiem na USG to lekarz powiedział mi ze powinno być 11,12. Potem zaraz po zabiegu przyszedł do mnie i powiedział ze komórek jest jednak 10 bo te 2 są zdegradowane i do niczego się nie nadają. Zaplodnilismy wszystkie 10 bo wszystkie nadawały się do zapłodnienia, chociaż dojrzałych miałam 6. Z tych 10 zapłodnilo się prawidłowo 6 i zaczęło się dzielić. Informacje o tym dostałam telefonicznie dnia następnego z samego rana, bezpośrednio od embriologa. Potem po 3 dobie jeden zarodek przestał się dzielić i suma Summarum uzyskaliśmy 5 zarodków. Tak to wyglądało u mnie.
-
Ja pytałam o badania prenatalne, bo ze względu na mój wiek zastanawiam się nad testem NIFTY. Z kolei lekarz mi powiedział, żeby się na razie tym nie stresować, bo wszystko idzie dobrze. To nie jest tak, że jakoś specjalnie panikuję - wręcz przeciwnie - myślę, że jakbym miała 29 lat to bałabym się jeszcze bardziej znając siebie z tamtego okresu No ale zastanowić się nad badaniami nie zaszkodzi.
-
Cześć Dziewczyny. Byłam wczoraj na drugim USG i było już widać nawet kształt małego Ktosia Mały Ktoś ma już 2,24 cm Serce mu biło jak szalone! docent powiedział, ze rośnie prawidłowo, a ja przytyłam już kilogram. Wyniki super mi wyszły. Morfologia, mocz itd. Pytałam już nawet o badania prenatalne bo od jutra stuknie mi 10 tydzień, ale docent mnie na razie zlał i powiedział, ze jeszcze nie i żeby się nie stresować na razie tymi badaniami. Wzruszyłam się bardzo jak usłyszałam to serce. Zawsze jak wracałam z tej kliniki to ryczałam w samochodzie. No i wczoraj tez ryczałam, ale pierwszy raz ze wzruszenia. Beta, co u Ciebie? Plamienie ustało? Jak się czujesz?
-
Zapytaj lekarza o viagrę. Za cienkie endometrium podobno świetnie przyrasta na viagrze.
-
Nie martw się na zapas. Idź na L4. Pewno od lekarza już dostałaś. I leż sobie wygodnie w domu i bierz leki. Nie podnoś niczego ciężkiego i nie kucaj. A najlepiej właśnie włącz sobie tryb życia kanapowo filmowo książkowy Ja jestem całym sercem z Tobą Ja byłam dzisiaj na badaniach. Mocz i krew (morfologia, cukier itd). We wtorek z wynikami drugie USG. Ja jestem cały czas, od początku transferu na L4 i jeżeli tylko lekarz mi da więcej to biorę i tez chce byc domu. Zwolnić trochę w życiu. Ja oprócz normalnej pracy prowadzę jeszcze niewielka firmę, wiec można powiedzieć ze przez ostatnie 7 lat miałam dwa etaty. Teraz przyszedł czas, żeby trochę zwolnić i zdecydowanie chce zostać w domu. Nawet jeżeli by to miało być cała ciąże. Poza tym, epidemia nadal trwa, wiec nie warto ryzykować i spotykać się z ludźmi, żeby zarazić się czymkolwiek. Nawet zwykłym katarem.
-
Fajnie! Nawet nie wiesz jak się cieszę, ze Cię mam będziemy sobie mogły pisać o badaniach i takie tam Mi lekarz to L4 dał głównie ze względu na epidemie. Ja tez mam prace biurowa, ale postanowiłam wziąć, żeby zminimalizować ryzyko zarażenia się czymkolwiek, nawet zwykłym katarem. Ale jak tam nie masz za dużo kontaktu z ludźmi w pracy, to powinno być Ok a powiedz jak Ty się czujesz? Masz jakieś, poza zmęczeniem, objawy? Dolegliwości? Ja jeszcze czasami mam takie wrażenie ze szybciej bije mi serce? Masz tez tak?
-
Właśnie przed chwilą pisałam do Aja że wszystko u mnie dobrze....nie robiłam już więcej bety po wizycie....a Ty robiłaś jeszcze? Ja generalnie czuję się świetnie...nic mi nie jest...czasami coś mnie zakłuje delikatnie w brzuchu raz po prawej, innym razem po lewej stronie....ale nic mocnego... Coś tam się dzieje Parę razy było mi niedobrze...takie jakby mdłości, ale nie wymiotowałam....tylko po prostu mi niedobrze czasami i muszę się wtedy położyć...ale jestem na L4 więc luzik... Teraz w przyszłym tyg mam zrobić badania...morfologie, cukier, mocz, jakieś inne przeciwciała i z tymi wynikami do lekarza 16 czerwca na następne USG Nie wiem właśnie czy sprawdzać jeszcze tą betę sama? Ty sprawdzasz?
-
Heja U mnie super...nie robiłam już więcej bety po wizycie u lekarza....nie powiedział, żeby zrobić....w przyszłym tyg dopiero mam iść do laboratorium i porobić te wszystkie badania które mi zlecił (morfologia, mocz, takie tam), a w jeszcze następnym tyg we wtorek idę na następne USG i mam przyjść oczywiście z tymi wynikami... Generalnie to czasami coś mnie zakłuje w brzuchu, ale delikatnie...tak, jakby coś tam się działo jutro zacznie mi się 8 tydzień, to może coś tam się dzieje...kilka razy było mi niedorze...miałam takie mdłości dziwne, ale nie wymiotowałam...tylko po prostu takie złe samopoczucie..no i jakoś tak szybciej się męczę....poza tym ok....bardzo dobrze wszystko...:-) Psychicznie jestem tym trochę sfrustrowana, że nie ćwiczę....ja od 10 lat praktykuję jogę i to tak 5, 6 razy w tyg...od godziny do 3 dziennie, więc brakuje mi tego...ale postanowiłam, że do tej wizyty 16 czerwca wstrzymam się z jakimikolwiek ćwiczeniami To jest najważniejsze....nie wybaczyłabym sobie jakby coś się stało przez ćwiczenia...