Asusena
Zarejestrowani-
Zawartość
106 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Asusena
-
Wspaniale się Wam udało Trzymam kciuki
-
Emocje wczoraj trochę miałam takie jakby rozchwiane, bo zaczynałam się wewnętrznie cieszyć, ale z drugiej strony moje zasady życiowe, którymi się kieruję, kazały mi się uspokoić...mam taką osobistą zasadę, że cokolwiek w życiu by się nie działo - najgorsze nieszczęście, albo największe szczęście, to nie można się ani smucić za bardzo, ani popadać w euforię...bo wielkie nieszczęście bardzo często jest wielkie, dlatego że ludzie mają naturalną skłonność do dramatyzowania i potęgowania nieszczęścia, pomimo, że realnie wcale takie złe nie jest...przeżywamy je skrajnie tylko dlatego, że dotyczy NAS samych....wielkie szczęście natomiast potrafi pryskać jak bańka mydlana...piękna, kolorowa, idealna, ale wystarczy delikatny podmuch wiatru i nie ma wielkiego szczęścia Więc zawsze - głowa i cycki do góry Cokolwiek by się nie działo
-
Takie cuda się jak najbardziej zdarzają Leć na betę
-
Teraz w poniedziałek następna beta...dzisiejsza była taka jakby "samowolna", bo docent kazał zrobić po tygodniu, a potem po dwóch...ale wiesz jak...nie zaszkodzi zrobić jednej dodatkowej Jest dobra, ale jakby wyszła zła, to stwierdziłam, że lepiej opłakać wcześniej, żeby się wcześniej otrząsnąć...a potem 26 maja USG
-
Cześć dziewczyny. Badanie z dzisiaj. 10 dpt Beta 228,7 Jest szansa
-
A dlaczego tak, ze jeden masz pięciodniowy a dwa trzydniowe? Lekarz Ci tak zalecił hodowle czy embriolog? Czemu to ma służyć? Pytam, bo jeszcze się z takim postępowaniem nie spotkałam.
-
Dziękuje Ci bardzo. Ja czuje się dobrze. Nie boli mnie brzuch, nic mi nie jest. Ale tak naprawdę to trochę się schizuje, bo dzisiaj mam 9 dpt, a to jest dokładnie ten dzień, kiedy ostatnio się okazało ze jest po zawodach. Cały czas się wsłu...ę w brzuch. Odbieram nawet najdrobniejszy skurcz, na który nawet nie zwróciłabym normalnie uwagi. Dzisiaj nie mogłam rano pojechać do labo, bo byłam na pogrzebie. Zmarła babcia mojego męża. Miała 94 lata. Pięknie sobie pożyła. Ale jutro chyba zbiorę się i pojadę do Katowic do Śląskich laboratoriów analitycznych. Oni maja fajnie, bo wyniki dostaje się online i nie trzeba po nie jechać. Chyba nie wytrzymam do pon. A przy tych kosztach, badanie za 30 zł, to pikus. Jeżeli pojadę, to oczywiście Was zawiadomię o wynikach
-
No i prawidłowo. Tyle płacimy za to leczenie, ze powinnismy się czuć komfortowo. Jeżeli ktoś się u jakiegoś lekarza czuje zle, powinien zmienić.
-
Można powiedzieć ze ja zmieniłam, ale w sumie nie do końca. Ja zaczęłam chodzić do pewnej pani doktor, która sama wybrałam, bo jest bardzo utytułowana a dosyć młoda. Kiedy natomiast jej nie było, a ja musiałam iść akurat w konkretny dzień np na USG, to chodziłam do docenta. Jak przyszło do punkcji i transferu, to okazało się ze w zasadzie robi to tylko docent. Wiec mimowolnie przeszłam do niego, a do mojej pani doktor kilka razy zdarzyło mi się dzwonić jak czegoś nie wiedziałam. Wiec mimowolnie mam dwóch lekarzy prowadzących.
-
Dziewczyny. Zrobiłam pierwsza betę. Jestem dzisiaj w 7 dniu po transferze. Miałam transfer dwóch 5 dniowych blastocyst. Moja beta wynosi 45. Oczywiście się ani nie cieszę, ani nie smuce, ale jestem trochę zdezorientowana, bo pani w laboratorium skomentowała ten wynik w taki sposób, ze mógłby być 140. Ja natomiast właśnie sprawdziłam na kilku stronach ze dla 7 dnia po transferze taki wynik jest Ok. Trochę mnie przygasila ta pani, ale wiem ze u tak nie ma się z czego cieszyć.
-
Ja może jestem za duża optymistka, ale tez uważam ze dużo od nastawienia zależy Jak już to robimy dziewczyny, to cieszmy się z tego, ze w ogóle możemy to robić i próbować Ludzi naprawdę spotykają większe nieszczęścia. Nie mamy dzieci, ale mamy kochających mężów, partnerów Z którymi razem możemy walczyć Wyobraźcie sobie, ze nasze mamy, babcie nawet nie miały takiej szansy! Jak u nich coś nie grało, to był już koniec. Nie wiem czy oglądaliście Kobietę na krańcu świata Martyny Wojciechowskiej jak była w Salwadorze. Tam kobiety za poronienie idą do więzienia! Nie dość ze jest to okropne przeżycie dla kobiety, to jeszcze wiezienie. Wyobraźcie to sobie. Dlatego cokolwiek by się nie działo jest OK
-
Dziękuje Ci Margareta ze pytasz Jutro idę na pierwsza betę. Docent kazał mi zrobić pierwsza betę po tygodniu, druga po dwóch i potem za trzy tyg przyjść na usg. Czuje się świetnie i na razie chyba wszystko idzie dobrze, ale się nie będę cieszyć nawet z dobrego wyniku, bo po moim pierwszym transferze miałam super betę po tygodniu, a po kolejnych dwóch dniach już zaczął bolec mnie brzuch, beta spadła do 6 i było po zawodach Wiec wychodzę z założenia, ze nie można się cieszyć za szybko, ale trzeba byc pozytywnie nastawionym. W końcu wszystkim nam się uda, tylko nie wszystkim w tym samym czasie i być może nie przy pierwszej próbie
-
Mi teraz przed podejściem do drugiego transferu tez skończyły się badania, ale tylko o kolka dni. Posiewy raptem o 4 dni, podobnie choroby zakaźne. U mnie przymknęli na to oko i zrobili mi transfer jeżeli teraz się nie uda, to przed kolejnym będę ja musiała wszystkie zrobić.
-
Dziewczyny...bzdury o tym alkoholu piszecie. Alkohol nie wpływa na jakość komórek jajowych, bo nic na nią nie wpływa oprócz WIEKU. Alkohol nie osłabia pęcherzyków, a abstynencja ich nie wzmacnia. Kobieta otrzymuje pewną ilość komórek jajowych już w łonie matki i jak zaczyna miesiączkować one zaczynają się uwalniać. W każdym cyklu wzrasta od kilku do kilkunastu pęcherzyków - dojrzewa tylko jeden - dominujący (czasem dwa co może potem skutkować ciążą bliźniaczą). Gdy kobieta się starzeje biologicznie pozbywa się z czasem najlepszych komórek, przede wszystkim tych poprawnych genetycznie. Więc niestety ale na jakość naszych komórek nie ma wpływu ani czy ktoś pije czy nie pije (w końcu alkoholiczki też mają dzieci), ani żadna specjalna dieta (mam koleżanki weganki, które rodziły zdrowe dzieci), nie polepsza ich joga, nie polepszają ćwiczenia, nie polepszają suplementy - żadne. Na jakość komórki wpływa tylko jedna rzecz - WIEK KOBIETY. Inaczej mają panowie, bo oni produkują plemniki cały czas. Pozbywają się ich i produkują nowe, i tak w kółko i tak w kółko. I oni stylem życia mogą wpłynąć na jakość nasienia - oni są w stanie polepszyć parametry nasienia np dietą i np rzuceniem palenia. My już swoje jajeczka jakiejś tam jakości mamy i już nic na nie nie poradzimy. Nic z tym nie zrobimy. Moja mama paliła papierosy jak była ze mną w ciąży. Takie były czasy lat 80, że palili wszyscy. Z moją siostrą już rzuciła, ale ze mną normalnie kilka papierosków dziennie - luzik. Jestem zdrowa jak ryba i nawet się nie przeziębiam, chodziłam jak tylko skończyłam 9 miesięcy i bardzo szybko mówiłam. Jakim cudem jestem taka zdrowa i tak świetnie się rozwijałam??? Odpowiedź jest prosta - moja mama mnie urodziła jak miała 22 lata. Zdrowe żywienie, dobra waga ciała, sport, abstynencja, nie palenie papierosów wpływa na ogólny stan zdrowia kobiety, który jak wiadomo powinien być dobry do ciąży w każdym wieku, ale nie wpływa na jakość komórek jajowych. Nic nie wpływa na jakość naszych komórek - oprócz wieku. Jedyne co może kobieta zrobić, to zdecydować się na macierzyństwo wcześniej. Ale życie jest życiem i ja nie miałam takiej możliwości zostania matką w wieku 22 lat, tak jak moja mama. To jest wiek który z punktu widzenia biologii jest najbardziej optymalnym czasem na urodzenie pierwszego dziecka. Ja nie miałam takiej możliwości ani w wieku 22 lat, ani w wieku 32 lat. Mniejsza z tym. Jeżeli znacie angielski, to polecam Wam na U Tube takiego lekarza Goffreya Shera i jego kanał Sher Fertility Institute. On bardzo fajnie opowiada o tym wszystkim, co nas dotyczy starających się o dziecko i tłumaczy w czym jest pies pogrzebany. Szczególnie polecam Wam video Optimaizing Egg i When to use a donors egg (ten bardzo dobrze wyjaśnia, co to jest tzw zegar biologiczny). On też prawie w każdym video mówi, że nie można nic zrobić z wiekiem kobiety, ale można zoptymalizować stymulację tak, bo wydostać najlepsze jajeczka jakie ma dana kobieta. Jeżeli więc jakaś kobieta o normalnym AMH (normalnym czyli w normie pomiędzy powiedzmy 1 a 3) nie osiąga odpowiedniej liczby jajeczek do zapłodnienia, to najprawdopodobniej była źle stymulowana. Miała źle dobrane leki. On też twierdzi, że stymulacja i odpowiednio dobrany protokół, to podstawa sukcesu w procedurze in vitro. Tylko dzięki dobrej stymulacji lekarz jest w stanie tak zoptymalizować wzrost pęcherzyków, bo było to najbardziej miarodajne w danym przypadku. On jak robi te swoje wykłady, to najpierw robi właśnie taki wykład około 40 minut na jakiś temat, a potem laski zadają mu też pytania. I było kiedyś takie pytanie do niego, czy można pić alkohol podczas stymulacji. I wiecie co odpowiedział? Że to nie ma wpływu na jakość jajeczek. Nie wolno pić po transferze, bo po transferze trzeba się od razu zachowywać tak, jakby się było w ciąży, ale w czasie stymulacji nie ma to znaczenia. A FAS to co innego, bo FAS to jak kobieta pije w ciąży, a w ciąży pić nie wolno. Ja teraz mówię o tym, co przed ciążą. Nie zachęcam nikogo do picia. Nie zrozumcie mnie źle. Ja podczas stymulacji nie piłam wcale, bo bałam się że jak mi się jakoś powiększą te jajniki do jakiś monstrualnych rozmiarów i wyląduję na pogotowiu, to żeby siary nie było. Teraz po transferze też nie piję. Ale piszę Wam to wszystko, żebyście się tak nie martwiły i nie zadręczały się, jak sobie na coś pozwolicie. Nie schizujcie się tak, że sobie zaszkodzicie bóg wie jak, bo ta lamka wina nawet wam pomoże. Przede wszystkim na duszę , a poza tym podobno lampka czerwonego wina od czasu do czasu powoduje lepiej dokrwione endometrium. Polecam jeszcze video dr Shera: Stimulation Protokols, Poor Egg Yield in IVF, Reccurrent Miscarrige i Imunnologic causes od Infertility. (wszystko jest po angielsku, ale mówię Wam, jeżeli tylko angielski znacie - dużo się dowiecie). Na polskich stronach nie dowiecie się nic Na polskich stronach są tylko bezsensowne filmiki o historiach ludzi, który po latach starań dzięki in vitro doczekali się potomstwa. W stylu: Poznajcie historię Gosi i Grzegorza, Zosi i Zenka, Kasi i Kubusia (tutaj przoduje zdecydowanie klinika Bocian w tych filmikach - widocznie to ich zamysł marketingowy ) Fajnie się to ogląda do trzech sztuk. Potem to już nuda. Także moim zdaniem, na polskich stronach i kanałach nie ma nic. A na stronach polskich klinik są tylko wykresy słupkowe, gloryfikujące skuteczność in vitro sięgającą nawet 80% skuteczności. Co jak to w człowiek wejdzie, to okazuje się bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura. Skuteczność in vitro na poziomie 80% to chyba byłaby jakby to in vitro zrobili właśnie 22 latce, a wiadomo, że nikt w tym wieku in vitro nie robi. I przepraszam, że Wam tak piszę, ale naprawdę nie można się karmić bzdurami. A wiele dziewczyn się karmi. Ostatnio moja koleżanka - młodsza ode mnie o dwa lata czyli ma 37 zaszła w ciążę naturalnie. Nie starali się z mężem - bardziej wpadli. Ona tak twierdzi i mówi mi, że się nie zabezpieczali bo ona już prawie myślała, że już prawie ma menopauzę, a ponad to poszła ostatnio do takiej fizjoterapeutki uroginekologicznej, która za pomocą ćwiczeń tak jej rozluźniła mięśnie dna miednicy, że ona od razu zaszła w ciążę po tym rozluźnieniu. No ręce i cycki opadają jak się słucha dorosłej kobiety, gadającej takie bzdury.
-
Aja. A Ty nie możesz ruszyć do przodu bo czekasz dalej na wyniki badań, czy nadal masz klinikę zamknięta?
-
Zadzwoń już jutro i pytaj śmiało. Nie leczysz się z NFZ, tylko zostawiasz w tej klinice tyle kasy, ze masz prawo pytać o wszystko - nawet o najdrobniejsza drobnostkę. A oni tam na pewno mieli już takie sytuacje jak Twoja, wiec na pewno nie jesteś pierwsza z tym pytaniem pytaj. Będziesz spokojna.
-
Ja mysle, ze to nie będzie miało wpływu albo znaczenia, ale tez bym dzwoniła i pytała.
-
Naprawdę tak może być, ze jedno dzieci urodzi się zdrowe, a drugie z zespołem Downa i nie wyszło to w badaniach?
-
To badanie jest mega drogie, ale ja już obmyslilam plan B jakby nam się teraz nie udało i będziemy musieli robić cała procedurę ponownie, to idziemy do tych Katowic i robimy te badania. Oczywiście ze można zrobić te badania i może się nie udać, bo może jeszcze wchodzić w grę coś nie tak z endometrium, immunologia, hormony itd, na sukces składa się dużo różnych komponentów i one WSZYSTKIE musza grać. Wiec prawdopodobnie coś innego u nich nie zagrało.
-
Może na czas starań przekonaj się do mięsa. Nie będziesz musiała brać żadnych syntetycznych Witamin. Ja właśnie z tego powodu się przekonałam i id stycznia jem mięso. Ja niby poziom B 12 miałam przez cały okres wegetarianizmu dobry, ale ja jadłam ryby i owoce morza. To się nazywa pescowegetarianizm. Tak czy inaczej jest to nieporównywalne z wit z mięsa, szczególnie czerwonego. Spróbuj się przekonać potem jak już urodzisz dzidziusia, znowu zostaniesz wegetarianka. Ja mam właśnie taki plan
-
A jesteś wegetarianka? Ja byłam przez ostatnie 8 lat i dlatego co roku badałam wit z grupy B na własny koszt, żeby sprawdzić czy ta wit w ogóle mam. Jej nie ma w ogóle w produktach roślinnych. Dlatego wegetarianie i weganie maja z nią priblem.
-
A ile zapładniali Ci komórek, ze uzyskałaś tylko jeden zarodek a potem dwa? Jeżeli masz mniej niż 35 lat to mogą zapłodnić tylko 6 komórek. Ale jak już miałaś dwie nieudane procedury, a masz mniej niż 35 lat, to w trzeciej procedurze możesz zapłodnić już tyle komórek ile da się zapłodnić. Wiec trzecia procedura jest na pewno nastawiona na lepszy wynik jeżeli chodzi o ilość uzyskanych zarodków. A a propos kariotypow, to zauważyłam ze to badanie zlecają głównie kliniki które maja Labolatorium genetyczne. Te które nie maja, raczej go nie zlecają. Ja myśle ze Aja ma racje w tym, ze jeżeli nie zlecają badań, to jest to na pewno robione trochę metoda prób i błędów. Wiadomo, ze nikt nie chciałby działać metoda prób i błędów, ale z drugiej strony niestety ale nie ma metod 100%. Oglądaliście może ten program Małgorzaty Rozenek „Nauka czy cud” ? Tam była taka para u których lekarze Gyncentrum (które notabene ma świetne laboratorium genetyczne) wykryła właśnie jakiś problem genetyczny. Zrobili im kariotypy, przebadali zarodki czy są genetycznie prawidłowe, i z 6 zarodków prawidłowych okazało się prawidłowych tylko 3. Ta laska miała dwa transfery dwóch prawidłowych zarodków, a i tak im się dwa razy nie udało.
-
co to jest puste jajo płodowe? 🥴
-
Moim zdaniem nie warto być pesymistycznie nastawionym. Przecież wszystkie to robimy, bo gdzieś ram w podświadomości wiemy, ze to się w końcu uda zobaczcie sobie te wszystkie dziewczyny, które zakładały to forum! Ja może nie znam tutaj wszystkich, ale odnoszę wrażenie, ze wielu się udało! Zdecydowanej większości!
-
A te badania do immunologa masz zlecone przez swojego lekarza prowadzącego czy sama je robisz? Bo zauważyłam, jak czytam to forum, ze różne dziewczyny robią różne badania, a mi to w zasadzie lekarz nie zlecił nic. Nie miałam pojęcia ze immunologia w ogóle może wchodzić w grę przy staraniach o dziecko, co to jest histeroskopia odkryłam sama, Kariotyp itd tez, a ja w zasadzie robiłam tylko podstawowe badania hormonów, mukowiscydoze, te choroby zakaźne które są wymagane przez prawo i posiewy. Mój mąż miał oprócz standardowego badania nasienia test fragmentacji dna, azzoospermie i test wiązania z hialuronianem. Choroby zakaźne i mukowiscydoze tez robił. Z tego wynika, ze on miał więcej badań ode mnie 🥴 mniejsza z tym... chodzi mi o to, ze mi lekarze nie kazali robić tych badań. Ale z drugiej strony jestem w pierwszej procedurze in vitro i po drugim transferze. Wcześniej miałam dwie nieudane inseminacje. Czy te badania zleca się później? Jak te transfery się po prostu nie udają? Czy jak?