Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Muminka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    150
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Muminka


  1. 19 godzin temu, Monikadekiel napisał:

    Powiem tak. Po pierwszym porodzie pielęgniarki nie zabierały do siebie noworodków żeby matka się wyspała, nie kąpały ich... Po moim drugim porodzie, ale już w innym szpitalu byłam w szoku. Pielęgniarki rano zabierały dziecko, kąpały je, a ja w tym czasie mogłam wziąść prysznic. Myślę sobie-idealnie! Pierwszego dnia jak już wzięłam ten prysznic, poleciałam po dziecko do pielęgniarek, a one powiedziały, że mała śpi to niech u nich zostanie, a ja żebym się położyła i pospala... No i jak zasnęłam to spałam 3godziny! Lecę od razu do tych pielęgniarek, a one że mała się właśnie obudziła. Zabrałam ją, a ona nie chciała jeść... co ją brali na jakieś badanie, to mała po powrocie nie była wcale głodna... mała w nocy mi często płakała, ostatniej nocy przyszła do mnie pielęgniarka i dała mi glukoze i powiedziała żebym jej dała to się wyspie. I wtedy do mnie dotarło, że za każdym razem dawali jej tą glukozę. Zapytałam wprost i moje przeczucia się potwierdziły. I w tym momencie wszystko się wyjaśniło, dlaczego miałam problem z laktacją, dlaczego mała mi w nocy płakała (była po prostu głodna, one dając jej glukoze zapychały ją i w efekcie mała nie chciała już ciągnąć piersi co prowadziło do tego że mleka po prostu nie miałam..) Bardzo chciałam karmić piersią, przemęczyłam się w domu 3 dni, albo dziecko przy piersi, albo laktator... Ale dałam radę. Mała ma 8 miesiecy i dalej ją karmię. 

    Mogły chociaż zapytać czy wyrażam zgodę... Ale po co

    Nie rozumiem takiego zachowania. Co za ...izm. Nie wiem gdzie Ty rodziłas ale z  chęcią bym się dowiedziała żeby unikać tego szpitala szerokim łukiem. Noworodek przez pierwszą dobę je niewiele bo po prostu nie potrzebuje.  Nie czuje dużego głodu bo najadł się jeszcze w brzuchu mamy. Plus jest jeszcze napełniony wodami płodowymi. Oczywiscie chodzi o zdrowe dziecko, z normalną waga urodzeniową. Ważne jest zaraz po porodzie przystawienie dziecka do cyca bo to wspomaga produkcję siary. W pierwszych dniach to właśnie siarą najada się dziecko. W 3, 4 dobie pojawia się już zazwyczaj "prawdziwe mleko". Dlatego te pierwsze dni po porodzie są tak ważne, żeby nie mieć później problemów z laktacją. Dziecko się też uczy ssać, przystawiać do piersi  i to Ci powinni pokazać w szpitalu! A nie poić dziecko glukozą, bo wtedy nie płacze i jest spokój😤 

    W dobrych szpitalach już dzieci nie są kąpane. Zaleca się odczekać kilka dni i na spokojnie wykąpać bobasa w domu. To jest lepsze dla jego skóry i zdrowia. W szpitalu w którym rodziłam były kąpane tylko dzieci, które przebywały w nim dłużej. 

    Super, że się nie poddałas i udało się karmić córeczkę piersią 🙂


  2. 4 godziny temu, Monikadekiel napisał:

    Ja przy dwóch porodach miałam podaną oxytocyne w kroplówce. Za pierwszym razem dlatego, że odeszły mi wody, a po 6 godzinach dalej nie było żadnych skurczy. 

    Za drugim razem dostałam oxytocyne, bo jadąc do szpitala miałam skurcze co 4 min i nagle ustaly, a miałam już duże rozwarcie i baardzo niskie ciśnienie. Dostałam oxytocyne nie w kroplówce tylko od razu przez wenflon. Na drugi dzień miałam tak spuchnięte nogi, że nie byłam w stanie nosić kapci. Podejrzewam, że oxy była podana za szybko i dlatego. 

    Swoja drogą pierwszy poród był dla mnie traumatyczny. Potraktowana byłam źle. Nikt mi nie wytłumaczył jak karmi się noworodka, o przebraniu pampersa dziecku zainteresowali się 14 godzin po porodzie. Oczywiście zrobiłam sama co do mnie należało. Potraktowali mnie źle pewnie dlatego bo miałam zaledwie 18lat. Ale zszyli mnie bardzo ładnie, nie było śladu po napięciu krocza. 

    W trakcie drugiego porodu zostałam również nacięta, sama o to poprosiłam bo z powodu niskiego cisnienia czulam, że odlatuje i nie miałam siły przeć (przy tym porodzie kazano mi podpisać papiery na cesarke) niestety nożyce były tępe i pękłam z drugiej strony 🙂 akurat był mój lekarz prowadzący ciążę i aż przeklnął i powiedział, że one były użyte już ostatni raz i już w ogóle ich nie powinno być na oddziale... No j bez mojej wiedzy i zgody dokarmiali mi dziecko glukozą,  a ja się dziwiłam czemu nie chce jeść. No i przez kilka dni po wyjściu miałam problem, bo sie dziecko nie najadalo. Po prostu laktacja nie rozkrecila się w szpitalu skoro młoda nie chciała ciągnąć. 

    Oba porody wspominam źle. Ale to jak byłam potraktowana przy pierwszym jest nie do opisania. 

    Ja rodziłam w dużym mieście, więc mogłam przebierać w szpitalach. W mojej rodzinnej miejscowości i w małych miejscowościach nie ma takiego wyboru i aż włos jeży się na głowie jak się  przeczyta/usłyszy niektóre historie na porodówkach. 

    Monika dekiel a z jakiej to racji podawali małej glukozę i dlaczego Cię o tym nie informowali? Na serio czasami to aż ciężko uwierzyć co się wyprawia w tych szpitalach. 


  3. Ja miałam poród wywoływany (41 tydz a tu zero skurczy). Podawali mi właśnie oksytocyne, którą po kilku godzinach wyłączyli. To był mój pierwszy poród, więc nie mam porównania ale podobno po oksytocynie skurcze są bardziej bolesne. Potem podali mi ją znowu przy parciu. Synek był duży i parte trwały za długo, po jej podaniu wyszedł od razu. Poród przebiegł bardzo szybko,  oksytocyna powodowala silniejsze skurcze. 


  4. 1 minutę temu, Foko Loko napisał:

    Ale czemu właściwie Migotka ma teraz przygarniać i tresować obcego psa? Ja też zwierzęta lubię, a jednak takiego psa bym sobie nie zostawiła. Rozpytałabym najpierw wśród znajomych, czy ktoś by nie chciał się nim zająć, a jak nie to schronisko.

    Przy dwóch małych psach to ten duży pies jest po prostu niebezpieczny dla wszystkich.

    Innymi słowy, jakby Wam ktoś podrzucił takiego psa na podwórko to też czulibyście się w obowiązku nim zająć?

    Dodajmy do tego jeszcze to, że autorka jest w ciąży. Kto w ciąży a potem przy noworodku miałby jeszcze siły przygarniać agresywnego, obcego psa? Ten pies wymaga pracy i większej opieki bo został pokrzywdzony przez los. Jest agresywny bo się boi i nie wie co się dzieje. Tak, jak ktoś wcześniej napisał on broni swojego terytorium. Dla niego rodzina autorki i jej psy są intruzami. Wątpię żeby właściciele psa po niego wrócili. Swoim zachowaniem pokazali, że go nie chcą i wisi im to co się z nim stanie. Przeprowadzili się w nowe miejsce i pies jest teraz dla nich niewygodny. Nie mają pewności czy pies dostaje jedzenie, wodę. Czy w ogóle w domu ktoś jest! Przecież autorka nie musiała się od razu wprowadzać, może wyjeżdżać itp. To już jest karalne i na serio dzwonilabym na policję. Oni mają obowiązek przyjąć zgłoszenie. 

    • Like 1

  5. Schroniska od dawna nie przyjmują psiaków, bronią się tym że są przepełnione. Dlatego jest tyle porzuconych psów w lasach itp W takiej sytuacji pomagają fundacje.

    W jakiej miejscowości mieszkasz? Na pewno masz kontakt do byłej właścicielki domu a ona do ludzi, którym go wynajmowała. Jeśli kontakt z nimi będzie utrudniony, albo oni nie będą się poczuwać do odpowiedzialności dzwoń na policję. Straż raczej Cię oleje, miałam sytuację z potrąconym psem na ulicy. Byłam świadkiem jak kierowca samochodu potrącił pieska i uciekł. Na straż nie mogłam się doczekać. Policja ma obowiązek przyjąć zgłoszenie. 


  6. Julia jest po prostu skrajną materialistką i tyle. Nie ma co do jej zachowania dodawać zbędnej filozofii. Wszystko przelicza na pieniądze. Nie chce mi się po niej jechać, ale naprawdę strach się bać na jakich ludzi wyrosną jej dzieci. Jej mąż bardzo powoli otwiera oczy. Powoli ale w końcu otwiera.

    Co Ty w ogóle Julia chcesz w życiu robić? Jakie jest Twoje wykształcenie? Czy Ty w ogóle w życiu choć raz pracowałaś? Oczywiście wiem, że to są pytania retoryczne. Odpowiedzi nie będzie. Najlepiej przez całe życie być pasożytem, nic z siebie nie dawać i jeszcze mieć wymagania🙈 Czemu ludzie, którzy nic sobą nie reprezentują mają zazwyczaj najwięcej do powiedzenia?

    • Like 1

  7. Przeczytałam cały wątek i to co mogę wywnioskować po Twoich wpisach autorko to, że jesteś fajną, mądrą, wartościową kobietą ale się nie szanujesz. W sensie swojej pracy, czasu, uczuć.  Uważam, że tu tkwi cały problem. Niestety myślę, że pojście do pracy na etat nic nie da, nie rozwiąże problemu. Będziesz miała jeszcze więcej obowiązków na głowie, mniej czasu dla dziecka, męża i siebie. Będziesz bardziej sfrustrowana. Wydajesz się ciepłą kobietą, która dba o ognisko domowe a Twój mąż niestety to wykorzystuje. Ty się denerwujesz, że on nie szanuje Twojej pracy, próbujesz to na nim wymusić. To generuje kłótnie i nieporozumienia. Nie zmienisz męża ale możesz zmienić siebie. Zacznij szanować swój czas, siebie, swoje potrzeby. Zaczniesz szanować siebie, doceniać swoją wartość to jest szansa, że mąż się obudzi. On jest zmęczony po pracy? A Ty nie jesteś? On chce mieć chwilę dla siebie? A gdzie jest chwila dla Was? Powinien po pracy chwilę odpocząć a potem obejrzeć ten film z Tobą. Spędzasz z dzieckiem więcej czasu niż on, dlaczego Ty wieczorami dalej zajmujesz się dzieckiem a mąż zajmuje się sobą? To że on zarabia pieniądze nie znaczy, że Ty masz grać drugie skrzypce i się dostosowywać. Jesteście małżeństwem, tworzycie rodzinę i powinniście grać zespołowo. Na razie wygląda to tak, jakby on Cię wytrenował żebyś spełniała potrzeby dziecka i jego. 

    • Thanks 2

  8. U mnie szyjka z 30 paru skróciła się w 32 tyg do 20. Mojemu ginekologowi wychodził pomiar raz 15 a raz 25 i skierował mnie do szpitala. Do tego czasu miałam bezproblemową ciążę. Od tego 32 tyg musiałam raz w tyg zjawiać się w szpitalu na kontrolne ktg. Miałam się nie forsować, brać dopochwowo luteinę, łykać magnez i nospę. Skończyło się na tym, że urodziłam w 41 tyg a poród był wywoływany:]


  9. Byłam na następny dzień na poradzie laktacyjnej. Zgadza się to, że powodem jest szybki wypływ mleka oraz to, że źle przystawiałam synka do piersi. Zwłaszcza w jednej piersi ten nawał mleka jest spory. Nie nadążał ssać i się krztusił. Dochodzi do tego jeszcze to, że jest dość łapczywy i bardzo się denerwuje jak "natychmiast" nie dostanie piersi po przebudzeniu. 

    Jest już lepiej. Inaczej go przystawiam, pomagam sobie poduszkami tak żeby pozycja do karmienia była "pod górkę" i tak jak wspomniała Eva też ręcznie przed karmieniem uciskam pierś, żeby ten najszybszy wypływ spowolnic. Zdarza się, że jeszcze się zakrztusi ale mysle że idzie nam coraz lepiej. On też już coraz bardziej swiadomie je i radzi sobie z połykaniem. No i przestałam panicznie bać się go karmić bo doszło już do tego, że sie poddałam. Nadal się trochę stresuje przy karmieniu, ale z każdym dniem wierzę, że będzie lepiej. Ten nawał widzę, że już się zmniejsza. Najgorsze są wieczory, gdy je niespokojnie i chce wiecej. Także dziewczyny, które maja podobny problem na serio polecam taka pomoc laktacyjna i nie wolno się poddawać. Połowa sukcesu to psychika i checi.

    • Like 2

  10. Czy któraś z Was miała problem z krztuszenien się noworodka przy karmieniu piersią? Mój synek ma ponad 3 tyg i od około 3 dni krztusi się jak je z cyca. Wcześniej nie było takiego problemu. Ładnie przybierał na wadze, robi kupkę i moczy pieluszki. Od kiedy zaczął się tak krztusić jestem mega zestresowana, doszło do tego że boję się go karmić😣 Już próbowałam pozycji do karmienia "pod górkę" i wczoraj nawet był progres a dziś znów mi się zakrztusił. Mleka jest więcej i on też łapczywie je. Przed karmieniem odciagam malutka ilość mleka do laktatora ale to i tak nic nie daje. Teraz ja jestem spieta i zestresowana przed karmieniem i on też bo odczuwa moje emocje. Karmienie stalo się katorga dla nas😥 Dziś się poddałam i dostał pokarm z butelki. Zastanawiam się , żeby karmić przez kapturki bo wtedy mleko leci mniej intensywnie. Jestem już po prostu załamana


  11. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. To pokazuje, że kompletnie nie możesz na niego liczyć. Życzę Ci żebyś donosiła ta ciążę i urodziła wymarzone dziecko. Jednak będziesz z tym wszystkim sama. Nie wiem, może to jest jego uciekanie od problemów. Jednak nic nie tłumaczy takiego zachowania. A co gdyby żniwa odbywały się w dzień porodu? Teściową staraj się nie przejmować. To jakaś wredna, zaburzona kobieta. Póki Twój mąż nie zrozumie, że to teraz Ty i wasze dziecko jesteście najważniejsi to czarno to wygląda.


  12. Mi mój ginekolog prowadzący zalecił  zrobienie USG piersi profilaktycznie, bo miałam je robione z dwa lata temu. W trakcie ciąży USG i tak nie wyjdzie w 100% dokładne przez powiększone gruczoły i poszerzające się kanaliki mleczne. Jednak lekarz wykonujący USG i tak zauważy jakby się działo w piersiach coś niepokojącego. Foko Loko ma rację, USG piersi powinno się rutynowo robić co roku. 


  13. Czasami zamiast tych wszystkich leków człowiek po prostu potrzebuje towarzystwa drugiej osoby, rozmowy, zrozumienia. Czy oprócz męża i mamy masz kogoś takiego w swoim otoczeniu? To zawsze pomaga, jak jest w pobliżu ktoś na kim można polegać.

    Przed ciążą zdarzały się u Ciebie takie stany depresyjne? Miałaś robione badania hormonalne? Sorki za to gradobicie pytań ale hormony są bardzo ważne przy tego typu problemach. Zdarza się, że lekarz każe nam łykać psychotropy a hormony nie zbadane. 

    Nie wiem w jakim szpitalu rodziłaś, ale po tym co opisujesz to trzeba go omijać szerokim łukiem. Chyba, że to jedyny szpital w mieście, najbliższej okolicy😣 Nie obwiniaj się o śmierć tej kobiety, bo to nie jest Twoja wina! Pomogłaś jej na tyle ile mogłaś, reszta należała do obowiązków personelu. Może zrobili za mało a może jej stan był na tyle beznadziejny, że nic nie dało się zrobić. Dochodzi do tego zakaz odwiedzin i człowiek jest zdany tylko na personel. Karygodne jest ich zachowanie.Dokładają ludziom jeszcze więcej stresu, pacjentów traktują jak zło konieczne. Niestety tak wygląda rzeczywistość w co drugim polskim szpitalu.


  14. Dużo przeszłaś w ciąży. Nie dość, że sam poród jest bardzo stresującym przeżyciem to u Ciebie doszły jeszcze traumatyczne przeżycia. Nie obwiniaj się o śmierć tej kobiety. Nie wiem co spowodowało jej śmierć i czy chcesz o tym pisać, ale to bardzo nieprofesjonalne ze strony służby szpitala, że nawet śmieli się tak zachować w stosunku do Ciebie. Podejrzewam nawet, że to mogło się stać przez ich zaniedbanie. 

    Czy mąż może wziąć sobie dłuższy urlop, zwłaszcza teraz jak jest okres wakacyjny? Mogłoby Ci to pomóc psychicznie. Może nawet moglibyście wyjechać gdzieś odpocząć chociaż na kilka dni. Potrzebujecie spokoju i odpoczynku. Każdy ma swoje rezerwy siły i przychodzi taki czas, że trzeba sobie pomóc. Wychodzi na to, że te lekarstwa Ci nie pomagają. Postaraj się znaleźć innego kompetentnego lekarza, który zmieni Ci leki i postawi na psychoterapię 


  15. Ja niestety byłam wiele razy świadkiem jak ludzie nie chcieli ustąpić pierwszeństwa ciężarnej. To nie zawsze były sytuację, że kobieta sama prosiła o pierwszeństwo, tylko ktoś za nią to robił. Zawsze znalazła się osoba, która się oburzała i trzeba było jej tłumaczyć że ciężarna jest uprzywilejowana. Przez to, jak teraz jestem w ciąży nie pcham się do przodu jak jest spora kolejka bo nie chce psuć sobie nerwów.

    Niby ciąża to nie choroba, ale znam wiele kobiet które źle przechodziły ciążę. Nie zawsze też ktoś im może zrobić zakupy, coś załatwić.  Sama mam takie dni, że kiepsko się czuję. Zwłaszcza teraz jak się zrobiło gorąco. Stanie w takich kolejkach to wtedy udręka. 


  16. Kiedyś rano przed pracą musiałam zrobić badania (nie byłam w ciąży). Bardzo mi zależało na czasie bo do pracy musiałam dojechać i nie mogłam się spóźnić. Mój kierownik był średnio wyrozumiały. Czekałam przed gabinetem zanim się jeszcze otworzył, żeby załatwić to jak najszybciej. Już miałam wchodzić a tu z pięć ciężarnych się pojawiło z mężami. Niektórych słychać było już na schodach jak krzyczą, że żona w ciąży i ma pierwszeństwo. Te kobiety w ogóle się nie odzywały, ale mężowie dziarsko walczyli o to żeby wpuścić je pierwsze. Jakiś dziadek zaczął się z jednym Panem kłócić. Oczywiście wszystkie po kolei zaczęły wchodzić a ja się spóźniłam do pracy. A teraz będąc w ciąży durna czekam na swoją kolej 😅


  17. Dnia 4.06.2022 o 12:18, Ksantyge napisał:

    Autorko czytam Cię i jest mi Cię szkoda. Zapamiętaj sobie. Teściowie to są tacy ludzie dla których zawsze będą się liczyć tylko i wyłącznie ich dzieci. Tylko ich dzieci będą zawsze rozgrzeszane, wybielane, wspomagane, a małżonkowie dzieci to będą zawsze tylko obcy ludzie, których się ocenia i od których się wymaga. I to sobie zapamiętaj. To jest ponura lekcja z życia. To jest zjawisko wszechstronne w prawie 99%. Nie tylko ty masz takie problemy/obserwacje. I o ile ludzie którzy nie mieszkają z teściami tego nie odczuwają tak mocno (choć też widzą dość, by się zniechęcić, szczególnie po latach) o tyle ludzie, którzy z teściami mieszkają bardzo narażają w dalszej perspektywie swe zdrowie psychiczne a także trwałość małżeństwa, gdyż wszelkie niesnaski pomiędzy małżonkami będą jednostronnie potęgowane przez obserwujących teściów, a stąd już prosta droga do rozwodu. Bardzo to obserwuję w najbliższym otoczeniu. Ty masz ten plus, że małżenstwo chyba w dobrym stanie. Źle robią ci co po tobie jeżdżą. Wyglądasz mi na w porządku bardzo dziewczynę, która ma po prostu słabszy okres w życiu, acz przemijający. Trzeba go przetrwać. Jesteście na dobrej drodze. W perspektywie nowy dom. Czas leci szybko. Zobaczyłaś już, że od teściów nie możesz liczyć na nic. Jak wyprowadzka ma pogorszyc relacje jak są praktycznie beznadziejne. Ja bym tych ludzi skreśliła i się wyprowadziła, bo co masz niby tracić wyprowadzką skoro nie masz nic. Jedyne co to nie wiadomo jak się by miał czuć twój maz u twojej mamy, ale rozważ kilka opcji. Twój mąż mało bywa w domu, więc u twojej mamy tez by mało bywał. Ty już się nasiedziałaś u jego rodziny, teraz kolej na niego, by pomieszkał u twojej. Ty spędzasz większość czasu z dzieckiem, więc obecnośc twojej mamy jest bardzo korzystna. O relacjach z tesciami już zapomnij. Tych relacji już teraz nie ma.

    Jak się wyprowadzi to straci pieniądze. O to tu się rozchodzi. Woli się męczyć, płakać ale przynajmniej nie płacić za wynajem. 

    Myślę, że autorka nie opisała szczerze sytuacji. Dla mnie to też jest dziwne, że skoro mam tak blisko mamę z dużym domem  to idę mieszkać do rodziny męża. Przecież jej mama też będzie potrzebowała pomocy i w domu i przed domem. Niewiadomo czy ich relacje się nie pogorszą, bo kto wie jaka będzie tam atmosfera z jej mężem? Autorka nie pisała, że jej mąż pomaga rodzicom a co dopiero jej mamie? 

    Myślę, że tu głównie decyduje jej mąż. Autorka ma się dostosować. Przynajmniej tak to wygląda 


  18. Niedawno musiałam autobusem podjechać rano na badania. Trasa około 10 min ale mieszkam w stolicy, więc cały autobus zawalony. Zbliżałam się do 9 miesiąca więc brzuch wielki a tu ani jednego wolnego miejsca siedzącego. Akurat w tym dniu czułam się dobrze, choć na czczo bywa z tym różnie. Nikt mi nie ustąpił miejsca. Godzina taka, że same młode osoby jechały, do pracy/szkoły. Całą drogę stałam i jeszcze korek się zrobił, więc podróż się wydłużyła. Całe życie ustępowałam miejsca starszym, inwalidom, ciężarnym. Było mi przykro, że nikt nie wykazał się kulturą. 

    Będąc w ciąży jeszcze się nie zdarzyło, żeby mi ktoś ustąpił miejsca w kolejce do kasy, w aptece. Stoję i czekam cierpliwie na swoją kolej a jak widzę że kolejka jest ogromna to po prostu rezygnuję z zakupu. Widziałam nie raz jak ludzie reagowali jak kobieta w ciąży chciała ominąć kolejkę i odechciewa mi się tych nerwów. Ale okropna jest ta znieczulica społeczna 


  19. Autorko ale jakich Ty rad jeszcze oczekujesz? Nikt za Ciebie decyzji nie podejmie. Dostałaś już tu możliwe rozwiązania. 

    Chyba, że przyszłaś się tylko pożalić na złą teściową i zamiast słów wsparcia dostałaś prawdę. 

    Współczuję rodzicom Twojego męża. Ich dzieci założyły rodziny a tak naprawdę dalej są na ich garnuszku. Pępowiny nie zostały odcięte. 

×